12 października 2015

26.

OMG!
Pod ostatnim rozdziałem jest 259 wyświetleń O.o

Jak?! Ja się pytam jak?!?!?!?!

Dziękuję Wam baaardzo!
Kocham! xxx

---------------------------------------------------------------------------------------

Malik zastygł w bezruchu, wpatrując się w dziewczynę. Zdawało mu się, że się przesłyszał.
- To niemożliwe - powiedział cicho. - Nie możesz tak skończyć.
- Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi. - Wzruszyła ramionami ze zbolałą miną.
Pogodziła się, że nikt nie był w stanie uratować jej od przeznaczenia. Taki był jej los i nie mogła z nim walczyć.
Zayn pokręcił głową i przeczesał włosy palcami.
- Przykro mi, że musisz to wszystko przeżywać. Postaram się, żeby byli dla ciebie łaskawi. Zajmę się tobą.
Missi przysunęła dłoń do jego palców, ale on się odsunął. Poczuła ukłucie w sercu, co bardzo ją zaskoczyło.
- Zayn, ja... - zaczęła łamliwym głosem.
- Nieważne - przerwał jej.
Nie rozumiała, dlaczego się tak zachowywał. Przecież nic mu nie zrobiła.
Zraniona postępowaniem mulata, wstała i otrzepała spodnie.
- Pójdę już - mruknęła i odwróciła się do niego tyłem.
- Zaczekaj - zatrzymał ją i spróbował się podnieść.
Przyszło mu to z nieukrywanym trudem. W końcu, kiedy już stał stabilnie oparty o ścianę, przywołał Mayson gestem dłoni.
- Przepraszam - powiedział, chcąc patrzeć jej prosto w oczy, ale ona uparcie uciekała wzrokiem. - Źle zareagowałem.
- Mhm.
- Przepraszam - powtórzył i chwycił jej zimne ze strachu dłonie.
Dziewczyna patrzyła w podłogę, starając się ukryć płynące łzy. Jednak Zayn, jak na glinę przystało, nie dał się zwieść.
- Pokaż się - nakazał łagodnie. - Wiem, że płaczesz.
Uniosła głowę, a Malik wstrzymał oddech. Wyraz jej oczu był porażający. Właśnie stała przed nim dziewczyna, która od jutra miała sprzedawać swoje ciało za pieniądze. Nie wiedziała na kogo trafi. Nikogo nie będzie obchodziło to, jak delikatną i wrażliwą jest osóbką. Nikt nie zwróci uwagi na jej urocze gesty i miny.
Nikt jej nie pomoże.
Nikt jej nie uratuje.
- Wybacz mi - powiedział żarliwie. - Proszę, wybacz mi. Chciałem ci pomóc, chciałem cię uratować. Zawiodłem cie. Przepraszam.
Mayson pogładziła go po policzku, nie mogąc wydusić słowa. Dzisiaj przegrała życie, ale postanowiła sobie, że to były ostatnie łzy, jakie wypłynęły z jej oczu.
- Postaram się, żeby odprawili cię do domu - wydusiła w końcu. - Żegnaj, Zayn.
Zanim mulat mógł zareagować, drzwi się otworzyły, ukazując szeroko uśmiechniętego Liama.
- Koniec odwiedzin - zawołał radośnie. - Pogadaliście sobie?
Oczywiście zwrócił się do Mayson. Udawał, że Malika tutaj nie było. Szatynka przełknęła gulę, formującą się w jej gardle i zdecydowanym krokiem ruszyła do wyjścia.
- Musze z tobą porozmawiać - rzuciła do ćpuna, czekając aż wypuści ją z pokoju.
Jednak zanim ostatecznie zniknęła Zaynowi z oczu, posłała mu ostatnie spojrzenie, które sprawiło, że serce komisarza przestało bić na kilka sekund. Oboje zniknęli za drzwiami, które ponownie zostały zatrzaśnięte.
Co miał teraz zrobić?
Jak miał jej pomóc?

***

Harry wyrywał sobie włosy z głowy, chodząc nerwowo po biurze swojego szefa. Czekał na Richarda, który miał przyjść pięć minut temu.
- Jestem.
O wilku mowa.
- Co robimy? Jaki jest plan? Ktoś ich śledził? Zarejestrowano ich miejsce pobytu? - zbombardował swojego szefa pytaniami.
Starszy mężczyzna uniósł dłonie, dając nowemu znak, żeby uspokoił emocje. Wiedział, że panika nic dobrego nie przyniesie.
- Uspokój się - nakazał. - Omówmy to na spokojnie, dobrze? Usiądź.
Styles posłuchał się i zajął miejsce przed biurkiem Malika. Steel rozsiadł się na fotelu należącym do Zayna.
- Zgubiliśmy ich wczorajszej nocy, kiedy porwali tą dziewczynę - oznajmił, uważnie obserwując reakcję Harry'ego. - Komisarz Malik zniknął razem z nimi.
- Jak to możliwe, że puściliście go samego, żeby za nimi pojechał?!
Harry nie rozumiał braku refleksu wyszkolonych policjantów, którzy powinni powstrzymać Zayna przed samotnym pościgiem porywacza Mayson.
- To stało się bardzo szybko. Nie zdążyli zareagować. Zorientowali się dopiero, kiedy zobaczyli jak oba auta wyjeżdżają na drogę. Potem ich ślad zaginął.
Pan Steel był przytłoczony faktem, że jeden z jego najlepszych komisarzy przepadł wraz z największym ćpunem w Nowym Jorku. A to wszystko przez ta głupią dziewczynę.
- Trzeba działać! - krzyknął przerażony Styles. - A jeśli go zabiją?!
- Uspokój się! - wrzasnął Richard.
Harry wziął kilka głębokich wdechów i zamknął oczy. Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Musimy wymyślić plan doskonały, żeby go w ogóle zlokalizować, rozumiesz? - odezwał się mężczyzna.
Młody wspólnik skinął głową i wrócił wzrokiem na swojego szefa. Teraz tylko musieli wysilić swoje mózgi. Nie mogli zostawić tej sprawy w takim stanie. Tomlinson nie mógł mieć przewagi, siedząc w więzieniu. To nie mogło się dłużej dziać.
Musieli to zakończyć.

***

Liam wieczorem wyszedł na miasto, żeby spotkać się z informatorem Louisa. Musiał odebrać należne mu pieniądze za uprowadzenie tej małej dziwki. Pewny, że nikt go nie śledził, dotarł na umówione miejsce i czekał, aż pojawi się ten drugi. Wkrótce jego uwagę przyciągnął gruby głos z oddali. Ktoś wyraźnie prowadził ożywioną rozmowę, jeśli nie kłótnię. Do pomieszczenia wszedł otyły mężczyzna z walizką w ręku i telefonem przy uchu.
- Myślałem, że się spóźnisz - rzucił cicho do Liama.
Ten uśmiechnął się przebiegle i puścił mu oczko. Przed wyjściem Payne wciągnął kreskę nowego towaru, żeby być wyluzowanym.
Mężczyzna rozłączył rozmowę w komórce i dopiero wtedy zwrócił pełną uwagę na młodego ćpuna.
- Jak ci się żyje, Payne? - zapytał z małym, chytrym uśmieszkiem.
- Powolutku - odpowiedział dziarsko.
- To dobrze.
Obaj przyglądali się sobie przez chwilkę.
- Czyli udało ci się sprowadzić tą gówniarę? - Mężczyzna podszedł bliżej i położył czarną walizkę na zniszczonym stoliku.
- Jak najbardziej.
- Wiedz, że Louis będzie bardzo zadowolony, jak mu to przekaże - odparł z uznaniem. - Wykazałeś się.
- Jak zawsze - prychnął Payne.
- Zrobiłeś jej miejsce w naszym tutejszym klubie?
- Od jutra zaczyna robotę.
- Świetnie! - Otyły mężczyzna z zachwytu klasnął w dłonie. - Widziałem jej zdjęcia. Kolejny smakowity kąsek do naszej kolekcji. Być może sam się na nią skuszę.
Nagle Liam przypomniał sobie o przetrzymywanym policjancie. Nie mógł zataić tak ważnego faktu.
- Pojawił się mały problem - oznajmił niepewnie.
Jego luz gdzieś się ulotnił, a powietrze zgęstniało.
- Jak to? - Tamten zmarszczył czoło.
- W trakcie uprowadzenia dziwki zaczął gonić nas jeden z psów. Nie mogliśmy go kurwa zgubić, więc zdecydowaliśmy, że się nim zajmiemy. Porwaliśmy go, a teraz przetrzymuję go w moim apartamencie.
- Masz czelność mówić mi, że przetrzymujesz zbędnego psa?
Mina otyłego mężczyzny w garniturze nie wskazywała na nic dobrego. Ciało Liama pokryło się gęsią skórką.
- Tak jakby.
- Zabij go i po kłopocie.
- Słucham? - Payne miał wrażenie, że się przesłyszał. - Jak to mam go zabić?
- Normalnie, kurwa. - Facet wzruszył ramionami.
- Przecież możemy na nim zarobić, albo chociaż spróbować coś zarobić.
- To niepotrzebny kłopot i tyle. Zabij go.
- Zajmę się nim - rzucił Liam, co miało zakończyć dyskusję na ten temat. - Gdzie moja obiecana forsa?
- Jaka forsa? - Gruby uśmiechnął się chytrze. - Miałeś porwać dziewczynę, a dostarczyłeś dziewczynę i policjancika.
- Przecież jest dziewczyna, a to najważniejsze. Taka była umowa. Chcę moje pieniądze - nalegał Payne.
- Twoje? - zarechotał.
- Tomlinson mi je obiecał.
- Mogłeś się bardziej postarać, albo zabić tego psa jak tylko wylądowałeś na Kubie.
Otyły mężczyzna odwrócił się na pięcie, zabierając walizkę ze sobą. Liam patrzył z szokiem, jak kilka milionów dolarów znika mu sprzed nosa.
- Co mam zrobić, żeby zdobyć te pieniądze?! - krzyknął za nim.
- Zabij psa, a potem pogadamy! Nic prostszego! - odkrzyknął tamten.

***

Mayson zamknęła się w tymczasowo przydzielonym jej pokoju. Podobno jutro zostanie przeniesiona na piętro wyżej, gdzie mieszkają dziwki Louisa. Pogodziła się ze swoim losem. To było jej przeznaczenie. Co mogła z tym zrobić?
- Gdzie jest mój największy skarb?! - usłyszała wołanie, gdzieś z głębi ogromnego mieszkania, które robiło na niej duże wrażenie.
Nie odpowiedziała mu. Liam doskonale wiedział, gdzie spędzała popołudnie. Oczywiście, że wolałaby siedzieć z Zaynem, przy którym mogła choć na chwilę zapomnieć o tym, co ją czekało. Bała się o niego.
- Chodź do mnie, skarbie! - nie przestawał się drzeć.
Dziewczyna wygramoliła się z łóżka i wyszła na korytarz. Dopiero w kuchni znalazła czekającego na nią Liama.
- Co chcesz? - zapytała obojętnym tonem.
- Chciałem sprawdzić czy aby twoje umiejętności nie osłabły. - Puścił jej oczko i już wiedziała, co miał na myśli. - Obciągniesz mi, kochanie.
- Oszalałeś! - oburzyła się. - Pracę zaczynam od jutra, ale ty nigdy nie będziesz moim klientem! Możesz pomarzyć!
Zanim się zorientowała, Payne doskoczył do niej i złapał w garść jej kucyk. Pociągnął za niego, odchylając głowę dziewczyny do tyłu. Missi syknęła z bólu i przymknęła oczy.
- Jeszcze raz mi się postawisz, a nie będę taki miły - zagroził. - A teraz na kolana, skarbie.
Missi zaprzeczyła ruchem głowy, czego za chwilę pożałowała. Liam uderzył ja otwartą dłonią w twarz i pociągnął tak, że upadła na podłogę. Nie puszczając jej włosów, ustawił ja na przeciwko swojego krocza.
- Nie będę się z tobą cackał - powiedział surowym tonem. - Ja mówię, ty wykonujesz. Zrozumiałaś?
Nie uzyskał odpowiedzi, co rozjuszyło go jeszcze bardziej. Nie mógł pozwolić, żeby dziwka go nie słuchała.
- Odpowiedz! - krzyknął, mocniej ściskając jej kucyk.
Mayson zacisnęła oczy, starając się powstrzymać łzy i przytaknęła cicho.
- Głośniej - zażądał.
- Tak.
- A teraz do roboty, skarbie - zarechotał i wolną dłonią rozsunął rozporek.
Czyli teraz tak miało wyglądać jej nowe życie?

***

Zayn wpatrywał się w ścianę przed sobą. Jego myśli atakowała twarz Missi i jej wyobrażenie, gdzie sprzedaje się facetom za pieniądze. Przecież miał ją od tego uchronić. Miał zapewnić jej bezpieczeństwo. Nie udało mu się. Zawiódł na całej linii, a teraz został ofiarą porwania. Czy mogło być gorzej?
Nagle drzwi się otworzyły. Malik zobaczył przed sobą wyrośniętego goryla z metalową pałką w dłoni.
- Chcesz się pobawić? - zapytał facet z ironicznym grymasem na ustach. - Bo ja chętnie się tobą pobawię.
Mulat spiął wszystkie mięśnie, ale nawet nie próbował wstać. Wiedział, co go czekało.
- Byłeś bardzo niegrzeczny, wiesz? Nie powinieneś nam zawracać głowy swoim głupawym pościgiem.
Komisarz nie miał zamiaru wchodzić z nim w dyskusję. To pogorszyłoby sprawę. Goryl doskoczył do Malika i kopnął go w brzuch. Mulat zgiął się w pół na podłodze i objął ramionami swój pas.
- Fajnie jest?!- ryknął tamten. - To było tylko lekkie muśnięcie - zarechotał dla odmiany.
Mężczyzna nie zamierzał przestać. Zaczął okładać Zayna metalową pałką, czasami wymierzając kopnięcie lub uderzenie ogromną pięścią.
- Masz dosyć? - zapytał zdyszany.
Twarz Malika już dawno pokryła się krwią. Mulat czuł, że ma sporo przecięć na twarzy, ale większość krwi wypływała z uszu, nosa i ust.
- Chcesz więcej? - kontynuował i trącił komisarza stopą.
Obu przestraszył huk drzwi, uderzających o ścianę z dużą siłą.
- Co ty tu, kurwa, robisz?! - wrzasnął Liam, patrząc wściekle na swojego goryla.
- Ja...
- Kto ci tu, kurwa, kazał przyjść?! - przerwał mu.
Zayn mocno opuchniętymi oczami widział jak Payne gotuje się ze złości.
Czyżby nie chciał, żeby Malik został pobity?
- Wypierdalaj stąd! - wrzasnął na cały głos, kiedy facet się nie odzywał.
Goryl posłuchał się jak potulny piesek i opuścił pomieszczenie. Jednak drzwi się nie zamknęły, bo Liam je zablokował i wpatrywał się w leżącego bezwładnie policjanta.
- Ale cię załatwił - westchnął ciężko.
Zayn odchrząknął i wypluł krew, która zmieszała się z tą, która już była na podłodze. Wspólnik Louisa podszedł do mulata i lekko się nad nim pochylił.
- Dasz radę wstać? - zapytał, obiegając wzrokiem poobijane ciało.
W głębi duszy nie chciał, żeby to się tak toczyło. Nie zamierzał robić komisarzowi krzywdy. Jeszcze nie teraz. Najpierw musiał wymyślić dobry plan.
Zayn nie odpowiedział. Nie miał siły. Liam złapał go za rękę i przerzucił ją sobie przez ramiona. Pociągnął Malika do góry, a ten ledwo wsparł się na drżących nogach.
- Ale cię skatował - mruknął pod nosem i zaprowadził poszkodowanego do apartamentu.
Umieścił go na podłodze w łazience i poszedł po pomoc. Mocno zapukał do drzwi dziewczyny i nie czekając na odpowiedz, wszedł do środka. Missi siedziała na krześle i wpatrywała się w okno. Nie mogła się pozbierać po tym, co musiała zrobić dla Liama. Widzą go, przechodziły ją dreszcze obrzydzenia.
- Chodź ze mną - nakazał, a ona się posłuchała.
Nie miała wyboru, żeby postępować inaczej. Od dzisiaj była zdana na łaskę najgorszego ćpuna.
- Musisz się nim zająć - Liam rzucił przez ramię, po czym wepchnął Mayson do łazienki i zamknął za nią drzwi.
Na widok zmasakrowanego mulata, dziewczyna zakryła usta dłonią. Na chwilę odwróciła wzrok i wzięła kilka głębokich wdechów. Już spokojniejsza, uklękła przy nim i sprawdziła, czy w ogóle żył. Na szczęście oddychał, co sprawiło jej nieopisaną ulgę.
- Zayn? - Dotknęła palcami jego dłoni. - Słyszysz mnie?
W odpowiedzi kiwnął słabo głową.
- Umyję cię, dobrze? - zapytała, uważnie obserwując jego reakcję. - Wejdziesz do wanny?
Malik zacisnął opuchnięte oczy i spróbował dźwignąć się do góry. Mayson pomogła mu i wspólnymi siłami pokonali utrudnienie. Kiedy już Zayn spoczął w wannie, Missi zdjęła mu koszulkę i odrzuciła ją na podłogę. Klatka piersiowa mężczyzny była w opłakanym stanie. Pojawiło się na niej kilka rozcięć skóry i spora ilość krwi, nie mówić już o ogromnych siniakach.
- Chryste - jęknęła, powstrzymując płacz. - Co oni ci zrobili?
Oczywiście, że to pytanie było retoryczne i wcale nie oczekiwała odpowiedzi. Jej serce pękało na widok jego zmasakrowanego ciała. Musiała go uratować z tej sytuacji.
Nie miała innego wyjścia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz