26 grudnia 2015

36.

WESOŁYCH ŚWIĄT ROBACZKI!!!!!

Akcja będzie rozkręcała się powoli ;)

Postaram się jak najszybciej dodać kolejny rozdział.

----------------------------------------------------------------------------------

Minęło dwa i pół roku od rozprawy w sprawie Zayna Malika oskarżonego o zdradę i pracę dla wroga. Świat ruszył  do przodu. Wszystko zostało zapomniane. Temat znudził się prasie, ludziom i telewizji.
Nikt już nie mówił o wydarzeniach sprzed dwóch i pół roku.
Nikt nie przejmował się zmianą osobowości genialnego komisarza.
Nikt nie wierzył w bajkę o nielegalnej operacji.
Nikt nie próbował tego wyjaśniać.
Nikt już nie mówił o śmierci słynnego Liama Payne'a.
Nikt nie myślał o Louisie Tomlinsonie.
Nikt nie mówił o klęsce jaką poniósł słynny Zayn Malik.
Świat nie lubił monotonności.

***

- Dzień dobry - Missi przywitała się z dziewczyną za ladą i przeszła na zaplecze, żeby odłożyć torebkę i drugie śniadanie.
Od kilku miesięcy pracowała jako ekspedientka w sklepie z ubraniami. Podobało jej się to ze względu na prawie całkowity brak stresu. Zakolegowała się z resztą zespołu i lubiła rozmawiać z bardziej znanymi jej klientami, którzy chętnie odwiedzali sklep.
- Możesz iść do domu, Diana. - Złapała blondynkę pod rękę i cmoknęła ją w policzek.
Były w podobnym wieku, więc szybko się zaprzyjaźniły.
- Dzięki Bogu - westchnęła. - Myślałam, że zwariuję.
- Co się stało?
- Zarwałam nockę - odparła smętnie.
- Z małą coś nie tak? - zainteresowała się Mayson.
- Całą noc płakała. Wydaje mi się, że ma kolkę.
- Dam ci namiar na dobrego lekarza.
Missi wyskrobała na małej karteczce nazwisko, adres i telefon do doktora. Jej koleżanka dwa lata temu urodziła córeczkę, a tuż po tym wyszła szczęśliwie za mąż.
- Dziękuję ci bardzo. - Przytuliła Mayson i schowała informacje do kieszeni. - Mark starał się mi pomóc, ale mała była strasznie uparta.
- Trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze.
Pożegnały się, a szatynka zaczęła swoją zmianę.

***

Samochód policyjny zatrzymał się przed szarym, brudnym blokiem który był jednym z wielu na Brooklynie. Zayn stracił pracę i poprzednie mieszkanie, chociaż nie wiedział, że takowe miał. Zapewnili mu pracę i małą kawalerkę pod warunkiem, ze jego zachowanie w dalszym ciągu będzie poprawne. W więzieniu nie przysparzał kłopotów, więc sąd zadecydował o skróceniu wyroku.
W ten sposób Malika wypuszczono po dwóch latach i sześciu miesiącach.
- Będziemy cię sprawdzali co jakiś czas, a wizyty nie będą zapowiadane - poinformował policjant. - Strzeż się, Malik.
W New York Police Departement nikt nie traktował sylwetki Zayna poważnie. Kiedy rozeszła się wiadomość o zdradzie i wyroku, wszyscy stracili do niego zaufanie. Wręcz zaczęli darzyć go nienawiścią.
Komisarz Malik już dla nikogo nie istniał.
Nawet dla samego Zayna.
- Mam nadzieję, ze nie do zobaczenia - prychnął mężczyzna, kiedy mulat wyszedł z auta.
Nie odpowiedział. Przewiesił torbę ze swoimi rzeczami przez ramię i skierował się do budynku. Za dwie godziny miał zacząć pracę w pobliskim magazynie ogromnej firmy, której nazwy nie pamiętał. Dotarł na trzecie piętro i otworzył drzwi nowego mieszkania. Jego stan był opłakany. Ściany były obdrapane i brudne, a zniszczone meble pokrywała warstwa kurzu. Całość składała się z aneksu kuchennego, malutkiej łazienki i pokoju głównego, który miał służyć za sypialnię i salon.
- Witam w nowym domu - powiedział do siebie z sarkazmem.

***

Harry został mianowany starszym komisarzem na swoim wydziale w Australii. Był szczęśliwy i czuł, że się spełnia. Kilka miesięcy po przeprowadzce tam poznał dziewczynę, z którą spotykał się do tej pory. Byli parą od roku. Miał spore mieszkanie, nowych znajomych, dobrą pracę i miłość.
Jednak mimo wszystko w jego sercu pozostała zadra. Czasami zdarzyło mu się pomyśleć o byłym wspólniku z Nowego Jorku i słodkiej, miłej dziewczynie, którą uratował. Chciał utrzymywać z nią jakikolwiek kontakt, ale nienawiść jaka się w nim narodziła, nie pozwalała mu na to.

***

Praca Zayna okazała się być ciężka i wymagająca. Przez cały dzień musiał nosić ogromne paczki, co było uciążliwe i męczące. Nie był na to przygotowany, ale nie było mu wolno narzekać. Dzielnie robił swoje. O ósmej wieczorem był wolny i szykował się do wyjścia.
- Ty, nowy! - zawołał kierownik. - Chodź no tutaj.
Zayn posłusznie wypełnił rozkaz i wszedł do małego kantorka.
- Jutro zaczynasz o szóstej rano i nie wyjdziesz dopóki nie wykonasz przydzielonej ci pracy, zrozumiałeś?
- Jestem nowy. Nie powinienem mieć jakiegoś czasu próbnego? - zapytał mulat, marszcząc czoło.
- Słucham? - prychnął tamten. - Jaki czas próbny? Coś ty sobie wymyślił? U nas nie ma takich wygód.
- Myślałem, że...
- Więc lepiej przestań myśleć. Tutaj się robi, a nie myśli - przerwał mu. - To wszystko, co miałem ci do przekazania. Do jutra.
Mali bez gadania opuścił pseudo gabinet grubego zrzędy i wyszedł na ciemna ulicę. Nic nie przygnębiało bardziej niż grudniowe dni, które kończyły się dość szybko.
- Wpakowałeś się w gówno, Zayn - mruknął do siebie, zanim wszedł do sklepu całodobowego.
Obszedł wszystkie alejki i wybrał to, czego potrzebował. Podszedł do lady i zobaczył zblazowanego kasjera, który właśnie czytał komiks. Malik zmusił go do przerwania lektury i skasowania produktów.
- To wszystko? - zapytał z widoczną nadzieją, ze odpowiedź będzie twierdząca.
Zayn przebiegł wzrokiem półkę z alkoholami.
- Poproszę jeszcze dwie setki czystej.
- Proszę bardzo - wymamrotał mężczyzna i wyświetlił sumę zakupów.
Mulat zapłacił i czym prędzej opuścił sklep. Tacy ludzie przyprawiali go o mdłości. Ludzie naprawdę nie doceniali życia. Nie myśleli o tym, że mogą wszystko stracić w mgnieniu oka.
W mniemaniu Zayna ludzie byli zbyt naiwni i żałośni.

***

Mijał dzień za dniem. Żaden nie różnił się od poprzedniego.
Mayson czasami wydawało się, że powoli wariowała. Chciała pozbyć się monotonności ze swojego życia, ale nie umiała tego zrobić. Pewnego dnia, w drodze do pracy, przystanęła przy stoisku z gazetami. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie zmiażdżonego samochodu i wielki napis głoszący:

"Tragiczny wypadek - matka osierociła syna" 

Z ciekawości kupiła gazetę i poszła do sklepu. Kiedy nie było klientów Missi wzięła się za lekturę.To, co przeczytała, rozerwało jej serce na kawałki.
Ofiarą w wypadku była Daisy Ralf. Była narzeczona Malika i matka małego Mike'a.
- O mój Boże - wymamrotała pod nosem, ledwie oddychając.
Zmięła gazetę w dłoniach i zacisnęła powieki, żeby nie wypuścić łez. Zszokowana chciała chwycić za telefon i zadzwonić do Zayna, ale w porę przypomniała sobie, że nie był tym, kim chciała żeby był. Trzęsącą ręką odłożyła komórkę, a gazetę wyrzuciła do kosza.
Przez resztę pracy martwiła się o małego Mike'a, który w wieku prawie ośmiu lat został bez matki. W mieszkaniu Mayson pozwoliła sobie na obejrzenie telewizji i dalsze torturowanie się dzisiejszym wypadkiem. Była ciekawe, co zamierzali zrobić z dzieckiem.
Przecież Zayn nie pamiętał, że miał syna.

***

- Hey, Missi! - przywitała się Diana, machając z zaplecza.
Mayson dotarła do swojej szafki i przebrała się w firmowe ubrania.
- Jak mała? - zapytała, wiążąc włosy w kucyk.
- Poszłam do lekarza, którego poleciłaś i ból odszedł jak ręką odjął. Dostała kropelki, które musi brać dwa razy dziennie przez kilka dni.
- Mówiłam ci, że wszystko się ułoży. - Missi pogładziła koleżankę po ramieniu. - Ty i Mark się wyspaliście?
- Jak nigdy - zaśmiała się dziewczyna.
W wesołych nastrojach wróciły do pracy. Ze względu na opady śniegu i deszczu, ludzie nie wychodzili z domów, więc miały więcej wolnego niż zwykle.
- Tylko dziesięć dni do świąt - westchnęła współpracownica. - Muszę wziąć się za przygotowania.
- Ja też. Jeszcze nie zaczęłam sprzątać. Jestem w kropce.
- Rozumiem, że w tym roku również spędzisz z nami Wigilię.
- Jeśli nie dostanę lepszej propozycji, to będę zmuszona. - Mayson udała znudzoną i zdegustowaną.
- Jeszcze przyjdziesz na kolanach - prychnęła Diana.
Zrobiły sobie kawę i pochłonęła ich rozmowa.
- Właśnie - dziewczyna nagle sobie przypomniała.
- Co? - zapytała zdezorientowana Missi.
- Słyszałaś, że słynny, zdeprawowany Zayn Malik wyszedł z więzienia?
Serce Mayson zwiększyło tempo.
- Co takiego? - Zmarszczyła czoło. - Jesteś pewna, ze nie pomyliłaś nazwiska?
- Nie. Czemu miałabym?
Nowa koleżanka Missi nie znała jej historii, która wiązała się z brudną robotą, burdelem, Malikiem i psychiatrykiem. Była prostytutka obawiała się, że dziennikarze wykopią wszystko na wierzch.
- Co tak zamarłaś? - Diana wybudziła ją z chwilowego stanu otępienia.
Mayson pokręciła głową i obdarzyła koleżankę uśmiechem.
- Podobno jest z resocjalizowany i ma przejąć opiekę nad synem, którego miał z tą dziewczyną, która zginęła wczoraj w tym strasznym wypadku. Podobno była w drodze z Manhattanu do Queens. Mały trafił do tutejszego sierocińca.
- Naprawdę? - Dziwił ją fakt, ze sąd zgodził się na takie rozwiązanie.
- Tak słyszałam, ale wiesz jak to jest - wymamrotała Diana.
Nie miała możliwości pociągnąć tematu, bo zabrzmiały dzwoneczki przy drzwiach wejściowych, więc musiała pójść obsłużyć klienta.
Mayson została na zapleczu sama z okropnymi myślami.

Czy teraz Zayn spełni swoją obietnicę?

***

- Jak to, kurwa, nie udało ci się tego załatwić?! - wrzasnął zdenerwowany Tomlinson.
- Po prostu... - zaczął adwokat.
- Obiecałeś mi, że załatwisz mi przepustkę!
- Uspokój się i daj mi wszystko wyjaśnić - poprosił mężczyzna.
- Dawaj. - Louis opadł na metalowe krzesło i oparł się nonszalancko. - No zaczynaj.
- Sąd uznał, ze nie jesteś odpowiednio przygotowany psychicznie, żeby wrócić do społeczeństwa. Nie chce narażać ludzi i twoich byłych współpracowników.
- Przekaż szanownemu sędziemu, że mam to głęboko w dupie - rzucił oskarżony. - Czy wyjdę teraz, czy później i tak załatwię, to co mam do załatwienia. I to nie jest wasz interes.
- Własnie tu się mylisz.
- Chuj wam do tego, co zrobię na wolności!?
Tomlinson od kilku miesięcy nie potrafił panować nad swoimi emocjami.
- Jeśli ich zabijesz, albo nawet skrzywdzisz, to dostaniesz podwójne dożywocie - wyjaśnił adwokat.
- Sram na to! Nie będę się z nikim pierdolił!
Mężczyzna w garniturze wstał z krzesła, poprawił marynarkę i skierował się do wyjścia.
- A ty gdzie się, kurwa, wybierasz? - zapytał Lousi dużo spokojniej. - Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać.
- Ja skończyłem. Nie będę rozmawiał z tak niepanującym nad sobą typkiem, jak ty Tomlinson - tym zdaniem zakończył ich spotkanie.

Czy uda się Louisowi wyjść na wolność?

***

- Ja nie mam syna - powtórzył po raz kolejny do słuchawki.
Od rana ludzie z opieki społecznej wydzwaniali z zamiarem ustalenia terminu podjęcia opieki nad Mike'em.
- Testy DNA mówią zupełnie co innego - kobieta uparcie dążyła do celu. - Znaleźliśmy je w rzeczach chłopca.
- Mogą być podrobione.
- Możemy je powtórzyć - zaproponowała.
- Nie ma mowy. Nie zgadzam się na jakieś głupie testy. Mam was dosyć. Nękacie mnie od rana. Przykro mi, ale nie wskóracie nic w tej sprawie. Nie wepchniecie mi dzieciaka na siłę. Ja go nawet nie znam.
Malik był przerażony wizją bycia ojcem. Nigdy nawet o tym nie pomyślał.
- Mike, bo tak ma na imię pański syn, pozostał bez matki, która była jego dotychczas jedyną bliską osobą. Proszę mnie zrozumieć. Chcę dla niego jak najlepiej. Sierociniec to nie najlepsze miejsce dla dzieci, które mają szanse żyć normalnie.
- Skąd pani pewność, że ze mną miałby normalne życie - uniósł głos, tracąc cierpliwość. - Dobrze pani wie, że niedawno wyszedłem z więzienia i jestem na zwolnieniu warunkowym. Czy to dobry pomysł, żeby dać mi dzieciaka pod opiekę.
- On nie ma nikogo poza panem...
- Nie dbam o to! - krzyknął w końcu.
- Czy pan chciałby znaleźć się w tak okropnej sytuacji?
- Proszę nie stosować na mnie tej techniki - warknął groźnie. - Wiem, że chłopak przeżywa, ale ja nie zapewnię mu tego, czego będzie potrzebował.
- Odpowiednie ośrodki będą częściowo wspomagać pana finansowo.
Kobieta była nie ugięta.
- Ja nie nadaję się na opiekuna, a tym bardziej na ojca. - Zayn złapał się za głowę i zamknął oczy.
- Proszę spróbować - poprosiła. - Dowiedział się o śmierci matki od innych dzieciaków w szkole, które się z niego śmiały. Boję się o niego. Może sobie nie poradzić. On potrzebuje wsparcia.
- Domyślam się, ale... Proszę mnie zrozumieć - nalegał Malik.
Doskonale wiedział, ze nie spełni się w tej roli.
Nie chciał zniszczyć życia młodemu dzieciakowi.
- Proszę się zastanowić.
- Odezwę się do państwa jutro z pewną decyzją w tej sprawie - oznajmił i przerwał połączenie.

Czy Zayn zdecyduje się pomóc innej osobie, jeśli nie mógł pomóc sobie?

16 grudnia 2015

35.

Szykujcie się na szok i duuuże zaskoczenie :)

--------------------------------------------------------------------------------------------

*ROK PO ROZPRAWIE*

Richard Steel:

Mężczyzna przeszedł na emeryturę niecały miesiąc po osadzeniu Malika w więzieniu. Nie chciał wykonywać zawodu, który kojarzył mu się ze stratą najlepszego pracownika. W pewnym sensie wierzył w sens słów dziewczyny, ale nigdy nikomu o tym nie powiedział. Wyprowadził się i od sześciu miesięcy mieszkał w Londynie ze swoją żoną i psem.
Wiedzie spokojne życie.

"Pa­mięć jest straszli­wa. Człowiek może o czymś za­pom­nieć - ona nie. Po pros­tu odkłada rzeczy do od­po­wied­nich przegródek. Przecho­wuje dla ciebie różne spra­wy al­bo je przed tobą skry­wa - i kiedy chce, to ci to przy­pomi­na. Wy­daje ci się, że jes­teś pa­nem swo­jej pa­mięci, ale to od­wrot­nie - pa­mięć jest twoim panem." 

Niall Horan:

Został na wydziale i przejął pałeczkę Richarda zaraz po jego zwolnieniu się. Nie miał zamiaru rezygnować z zawodu, który kochał. Był mocno zaskoczony wyrokiem i współczuł Zaynowi. Po rozprawie nie wracał do tematu.
Ani razu nie skomentował tamtego wydarzenia.

"Le­piej bez ce­lu iść nap­rzód niż bez ce­lu stać w miej­scu, a z pew­nością o niebo le­piej, niż bez ce­lu się cofać." 

Bella Dreal: 

Tydzień po rozprawie została przeniesiona na wydział do spraw oszustw finansowych. Każdego dnia tęskniła za komisarzem Malikiem, ale nie łudziła się, że kiedykolwiek znowu go zobaczy. W jej życiu nie nastąpiły żadne większe zmiany.
Torturowała się myślą, że mogła pomóc komisarzowi, ale tego nie zrobiła.

"Nie żałuj, nig­dy nie żałuj, że mogłeś coś zro­bić w życiu, a te­go nie zro­biłeś. Nie zro­biłeś, bo nie mogłeś."

Harry Styles:

Od razu po stracie swojego partnera, którego zamknęli, poprosił o przeniesienie. Udało się, więc wyjechał do Australii. Przestał kontaktować się ze wszystkimi, z którymi miał styczność podczas pobytu w Nowym Jorku. Jego rodzina nie udzielała żadnych informacji na jego temat. Wszyscy milczeli, a Harry jakby zapadł się pod ziemię.
Miał nigdy nie wybaczyć ani Missi, ani Zaynowi.

"W niena­wiści kryje się strach."

Daisy Ralf:

Kiedy dowiedziała się, co działo się z Zaynem i że został skazany, wyjechała z Nowego Jorku, znikając z dnia na dzień. Zabrała syna i wyniki badań na ojcostwo. Nie chciała, żeby jej rodzina miała styczność z przestępcą. Nie uwierzyła Mayson w historię o nielegalnej operacji mózgu.

"Dom rodzin­ny jest zwyk­le miej­scem, gdzie wyłado­wuje się nag­ro­madzo­ne w ciągu dnia ura­zy. Jest miej­scem oczyszcze­nia, w którym można poz­wo­lić so­bie na więcej niż po­za domem." 

Missi Mayson:

Obiecano jej, że za pół roku zostanie wypisana ze szpitala psychiatrycznego. Jej stan wcale nie uległ większej zmianie, ale nauczyła się udawać. Nabył wiele przydatnych umiejętności, jak ukrywanie prawdziwych emocji i uczuć, czy kłamanie w żywe oczy. Chciała się wyrwać na wolność. Nienawidziła Stylesa za to, że ją tu wsadził.
Okropnie tęskniła za Malikiem, ale umiała oszukać samą siebie.

"W głowie mi­lion myśli, 
każda z nich sple­ciona z inną.
Tworzę so­bie własną rzeczywistość.
Eufo­ria, wspom­nienia, smu­tek i ludzie.
Czuję, że znów jes­tem sobą. 
Tyl­ko którą sobą?"

"Po­tem, przez następne miesiące wy­dawało mi się, że żyję za karę. Niena­widziłam po­ranków. Przy­pomi­nały mi, że noc ma swój ko­niec i trze­ba zno­wu radzić so­bie z myślami."

Zayn Malik:
Więzienie okazało się miejscem, gdzie nikt nie liczył się z nikim. Więźniowie byli traktowani jak zwierzęta. Przez własny upór wytrzymał rok i postanowił, że będzie się dobrze zachowywał. Dzięki temu była możliwość, że wyszedłby na wolność wcześniej. Niestety jego nienawiść do świata rosła.
Ale nie tylko do świata...
Głównie do Mayson i policji. Wiedział, że jak wyjdzie z więzienie, to spełni daną jej obietnicę.

"Niena­wiść jest naj­subtel­niej­szą formą gwałtu."

"Niena­widziłem każdej mi­nuty pobytu tutaj, ale pow­tarzałem so­bie: nie pod­da­waj się, prze­cierp te­raz i żyj resztę życia ja­ko mistrz."

"Na­wet niena­wiść może być swe­go rodza­ju pomostem."


***

*1,5 ROKU PO ROZPRAWIE*

Udało się.
Wypuścili ja i ze spokojem mogła opuścić mury obskurnego budynku, który przyprawiał ją o odruch wymiotny. Ze swoim skromnym bagażem wsiadła do taksówki i wskazała kierowcy drogę. Dostała małe mieszkanie w ramach nowego startu po rehabilitacji. Przeniesiono ją z Manhattanu, gdzie mieszkała z Zaynem, który miał tam pracę, do Queens. Potrzebowała zmian. Już od poniedziałku miała zacząć nową pracę w sklepie odzieżowo-obuwniczym.
Po trzydziestu minutach dojechała na miejsce, zapłaciła taksówkarzowi i weszła do mieszkania. W środku były już meble i większość ważnego wyposażenia. Pozostało jej tylko zaklimatyzować się w nowym miejscu.

***

Adwokat Tomlinsona miał przyjemność poinformować go, że sąd zaczął brać pod uwagę jego dobre zachowanie. Jednak nie oznaczało to, że zostanie zwolniony wcześniej. Najprawdopodobniej przeniosą go do części więzienia o mniej zaostrzonym rygorze. Mimo wszystko Louis nie przestawał planować zemsty na wszystkich, którzy go zdradzili.
Nie wiedział, że Liam Payne już nigdy miał mu nie przeszkodzić.

***

Malik dostosował się do wymogów i postarał się o to, żeby nie mieć wrogów. Nie wychylał się, chcąc zostać z dala od problemów. Skupił się na dbaniu o kondycję i mózg. Lubił przesiadywać w skąpej więziennej bibliotece. Zaszywał się tam za każdym razem, kiedy musiał pomyśleć o planach na przyszłość.

***

Życia trojga ludzi wkrótce miało obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni.
Co z tego wyniknie?
Kto będzie zadowolony?
Kto upadnie na dno?
Kto będzie wygranym, a kto przegranym?

Tego dowiecie się w drugiej części opowiadania "It was only just a dream...".

------------------------------------------------------------------------------------------

Z niecierpliwością wyczekujcie nowego rozdziału, skarby ;)

7 grudnia 2015

34.

Ważne info pod rozdziałem!

---------------------------------------------------------------------------------------------

Missi Mayson - dziewczyna po ciężkich przejściach.
Jej życie zmieniło się w koszmar na trzy miesiące. W młodości straciła rodzinę, ale nie załamała się i wzięła sprawy w swoje ręce. W towarzystwie Tomlinsona czuła się bezpieczniej niż w przytułku, bo to było jedyne miejsce, w którym naprawdę ją chciano. Dziewczyna, którą wtedy była nie widziała niczego dobrego w otaczającym ją świecie. Przyjęła swoją rolę wyrzutka i egzystowała. Wszytko się zmieniło po aresztowaniu Louisa. Przy komisarzu Maliku zaczęła dostrzegać uroki życia i cieszyć się małymi rzeczami. Przestała myśleć pesymistycznie i nawet zdobyło coś, na czym jej zależało.
Widocznie plan Boga był inny...

Missi Mayson - od wczoraj pacjentka szpitala psychiatrycznego.
Po powrocie z Kuby do Nowego Jorku i tygodniowym załatwianiu wszystkich formalności stała się wolną kobietą. Jednak nie na długo.
Styles odprawił ją w okropne miejsce, twierdząc, że robił to dla jej dobra. Mayson czuła, że jej pychika się zmieniła, ale nie sądziła, że kiedykolwiek odeślą ją do psychiatryka. W międzyczasie dowiedziała się, że Zayn przeżył i wytoczono mu proces. Żadnych więcej szczegółów.
- Witaj, Missi. - Do pokoju szatynki weszła starsza kobieta z tacą.
- Dzień dobry, pani Bethany - odpowiedziała grzecznie.
- Mów mi Beth, słońce - odparła i odstawiła tacę na niewielki stolik.
Mayson wcale nie czuła się dobrze w tym miejscu. Całą noc nie mogła zasnąć, a z pokoju obok ciągle wydobywały się przerażające krzyki.
- Gdzie twoja współlokatorka? -  zainteresowała się kobieta.
- Nie powiedziała mi gdzie wychodzi. Po prostu to zrobiła.
- Oh, w porządku - pielęgniarka mruknęła pod nosem. - Lubi być tajemnicza. Znajdę ją później, a teraz musisz wziąć swoją porcję witamin. - Podała szatynce mały kubeczek.
Dziewczyna niechętnie przełknęła tabletki i popiła je wodą. Nie była pewna, co do właściwości tych specyfików, ale miała wrażenie, że po nich stawała się spokojniejsza.
- Jak się czujesz? - zapytała kobieta, patrząc na nią troskliwie.
- Bywało lepiej - Missi odpowiedziała szczerze.
- Zobaczysz, że w końcu wszystko się ułoży - powiedziała z uśmiechem i chwyciła tacę. - Idę poszukać Lindy.
Linda była współlokatorką Mayson. Znały się od wczoraj i niekoniecznie za sobą przepadały. Koegzystowały, bo musiały. Nie zapowiadało się na przyjaźń.
Missi została sama.
Nie tylko w pokoju, ale też w życiu. Nie miała nikogo, kto udzieliłby jej wsparcia i obdarzył troską. Nawet Harry odnosił się do niej z dystansem, którego wcześniej nie okazywał. Musiał być zły za to, co stało się na Kubie i za to w jakim stanie znalazł się Zayn.
Teraz liczyło się tylko dotrwanie do końca i zaczęcie wszystkiego od nowa.

***

Zayn był przetrzymywany w areszcie od tygodnia.
Wsadzili go tam od razu po przylocie do kraju. Nie wiedział, za co był karany i dlaczego toczono proces w jego sprawie. Na Kubie próbował się bronić i nic więcej. Nie popełnił żadnego przestępstwa. Faktem było, że pracował dla sutenera, ale nie miał innego wyjścia. W pewnym momencie swojego życia obudził się w małej stróżówce w budynku pełnym prostytutek, gdzie wmówiono mu, że sam się tutaj zgłosił.
Nie miał wyboru, jak tylko uwierzyć.
- Masz widzenie - oznajmił policjant, który go pilnował i zabrał Malika ze sobą, żeby posadzić go na krześle w sali odwiedzin.
Przy stoliku czekał na niego Harry, nerwowo splatający palce. To było pierwsze spotkanie od czasu odbicia ofiar porwania.
- Chciał się pan ze mną widzieć? - zapytał Zayn, opierając się wygodnie.
- Nie mów do mnie "pan" - zaśmiał się cicho.
- Nie znam cię. - Mulat zmarszczył czoło. - Dlaczego miałbym mówić do ciebie po imieniu?
- Nie rób sobie jaj, Malik - prychnął Styles. - Byliśmy partnerami w wydziale zanim zacząłeś współpracować z tym ćpunem.
- Liam Payne - sprostował Zayn. - Tak miał na imię mój szef.
- Jaki szef? - Harry wytrzeszczył oczy. - Czego ty się nałykałeś? Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie rozumiem, o co panu chodzi.
- Kurwa, Malik! - krzyknął i uderzył pięścią w stół.
- Proszę zachować spokój, panie Styles - upomniał strażnik.
Harry skinął głowa i wziął głęboki oddech.
- Jesteś Harry Styles? - zapytał mulat w zamyśleniu.
- Tak.
- Ona cię zna.
- Kto?
- Prostytutka, której pilnowałem - odparł Zayn.
- Jak się nazywała?
- Missi Mayson. To ją zabraliście do samochodu podczas ataku na nasz budynek - wyjaśnił.
- Mówiła ci o mnie? - dopytywał Harry.
Być może miał dowiedzieć się czegoś istotnego, co w tej chwili był zdezorientowany zachowaniem swojego byłego partnera.
- Próbowała mi wmówić, że przestawili mi mózg i że wcześniej pracowałem z tobą w policji. Wspomniała coś jeszcze o Horanie i mojej byłej narzeczonej, która podobno ma ze mną dziecko.
- Niemożliwe - wymamrotał Styles pod nosem.
- Absurdalne, prawda? - zażartował mulat.
- Missi mówiła prawdę - oznajmił mężczyzna. - Wszystko, co mówisz ma odniesienie w rzeczywistości. Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Nie mam czego pamiętać. - Wzruszył ramionami.
- Jeszcze ci udowodnię, że miała rację - obiecał ucieszony Harry. - Ale teraz chciałbym zadać ci kilka pytań.
- Zamieniam się w słuch.
- Jak poznałeś się z Liamem?
- Poznałem go po zgłoszeniu się do pracy.
Harry powstrzymał się od komentarza.
- Jakie kary stosował na pracujących tam dziewczynach?
- Z tego, co wiem, to chłosta, karne zaspokajanie, odcięcie pożywienia na określony czas, a najczęściej bicie po twarzy. Jedynie Mayson została ostatnio potraktowana najgorszą karą, jaką miał w zanadrzu.
- Wytłumacz.
- Szef kazał zabrać ją do zakazanego pokoju, gdzie została przywieszona przez strażnika pod sufitem i była bita, aż straciła przytomność. Kiedy po nią poszedłem krew lała się z niej ciurkiem. Cudem uszła z życiem. Naprawdę myślałem, że się nie wyliże.
- Wiedziałeś i nic z tym nie zrobiłeś? - Styles podniósł głos.
- Postawiła się szefowi, więc ja ukarał. Nie powiedziano mi, jaką karę dostała. Domyśliłem się, kiedy zbyt długo nie wracała i od razu po nią poszedłem.
Policjant westchnął ciężko i zanotował to w swoim notesie. Podniósł wzrok na aresztowanego.
- Uwierzyłeś Mayson w rzeczy, o których ci powiedziała?
- Nie, ale i tak postanowiłem to zrobić.
- Co zrobić? - Harry zmarszczył czoło.
- Wypuścić ją.
- To ty ją wypuściłeś z burdelu? - młody policjant pochylił się nad stolikiem.
- Tak.
Styles już więcej nic o nic nie zapytał. Podziękował za rozmowę i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.
Uzyskał informacje, które pomogą mu wszystko odkręcić.

***

Od miesiąca snuła się po korytarzach. Mało jadła, niewiele piła. Wyglądała jak chodzący trup. Załamanie nie przechodziło i przerodziło się w głęboką depresję. Samotność doskwierała jej w dzień i w nocy. Przestała mówić. Posługiwała się tylko gestami i pomrukami. Nie widziała sensu dalszej egzystencji. Strata Zayna była dla niej równoznaczna ze strata sensu życia.

"Sa­mot­ność, praw­dzi­wa sa­mot­ność bez złudzeń, to stan pop­rzedzający obłęd lub samobójstwo"

***

Śniła mu się co noc.
Śnił o wspólnej rozmowie, o możliwości wyjaśnienia wszystkich niedogodności. Gdy się budził nie mógł tego zrozumieć. W snach wszystko wydawało mu się prostsze.

"Uważaj na sny. Zbyt często prze­budzają prag­nienia, które sta­rasz się od daw­na uśpić."

***

W końcu nadszedł czas ich konfrontacji.
Nie widzieli się od czasu akcji ratunkowej. Rozdzielili ich bez pożegnania. Tęskniła za nim. On zastanawiał się, co z nią zrobili. Wszystko miało się wkrótce wyjaśnić.
Mayson czekała przed drzwiami sali, na której odbywała się rozprawa.
Malik siedział na ławie oskarżonych i czekał na zapowiedź kolejnego świadka.
Stało się.
- Panna Missi Mayson proszona na salę - usłyszała z głośnika.
Otworzono ogromne drzwi, a ona przekroczyła próg niepewnym krokiem. Nie podniosła wzroku przez całą drogę do stanowiska dla świadków.
- Proszę się przedstawić, podać wiek i powiedzieć czym aktualnie się pani zajmuje - nakazał sędzia.
Missi wlepiła w niego wzrok. Czuła na sobie spojrzenie mulata.
- Nazywam się Missi Mayson, mam dwadzieścia pięć lat. Aktualnie nie zajmuję się niczym, bo przebywam w zakładzie psychiatrycznym, a wcześniej byłam zmuszana do prostytucji - wyrecytowała.
Zayn zmarszczył czoło, słysząc jej słowa.
- Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym?
- Nie - ledwo wydusiła to słowo, mimo że było prawdziwe.
Chciała znaczyć dla niego coś więcej...
- Przysługuje pani możliwość odmowy składania zeznań w obecności oskarżonego.
- Będę zeznawać - zdecydowała bez zastanowienia.
Chciała go uratować.
- Ma pani obowiązek mówić tylko prawdę. Za składanie fałszywy zeznań grozi pani odpowiedzialność karna. Rozumie pani?
- Rozumiem.
- Proszę opowiedzieć całą historię pani pobytu na Kubie i uwzględnić w tym oskarżonego.
Mayson streściła cały ten okres, który uważała za horror. Niektóre momenty prawie doprowadzały ją do płaczu, ale udało jej się skutecznie powstrzymać łzy.
Kiedy skończyła, rzuciła okiem na Malika.
Obserwował ją.
Patrzył na nią z nienawiścią i obojętnością jednocześnie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Czyli zawdzięcza pani życie oskarżonemu? - zapytał sędzia po krótkim namyśle.
- Uratował mnie - sprostowała. - Gdyby nie pan Malik, nie byłoby mnie tutaj.
- Ale to pani naprowadziła komisarza Stylesa na miejsce, w którym odbyła się akcja ratunkowa, prawda?
Missi przełknęła ślinę, nie będąc pewną jakiej oczekiwano odpowiedzi. Nie chciała pogrążyć Zayna.
- Skontaktowałam się z nim po ucieczce z burdelu - oznajmiła wymijająco.
- Czy oskarżony znęcał się nad panią?
- Nigdy - odparła od razu. - Nigdy nie podniósł na mnie ręki.
- Ale wykonywał polecenia Liama Payne'a, prawda?
- Nie rozmawialiśmy na ten temat - skłamała.
Często udawało jej się wyciągnąć z Malika wiadomości na temat ćpuna.
Sąd nie musiał o tym wiedzieć.
- Widzę, że stara się pani załagodzić sytuację oskarżonego, ale proszę się nie wysilać. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić faktu, że oskarżony dopuścił się zdrady i zaczął pracować dla wroga.
- To stało się nie z jego winy - odpowiedziała lekko podniesionym głosem. - Pan Malik został poddany operacji zmiany tożsamości.
- Nic mi o tym nie wiadomo - powiedział sędzia.
Missi zagotowała się w środku.
- Jestem świadkiem i zeznaję, że oskarżony został poddany nielegalnemu zabiegowi miesiąc po porwaniu.
- Nie mamy dowodów.
- On jest dowodem - upierała się. - Ja, komisarz Styles, naczelny komisarz Steel, komisarz Horan i pani Bella znaliśmy komisarza Malika przed operacją. Możemy potwierdzić, że nie jest sobą. Zakodowano mu nieprawdziwe informacje. Pan Malik nie pamięta, że miał narzeczoną oraz że niedługo przed porwaniem dowiedział się, że ma syna.
- Sprawdzimy to. Co do reszty, żaden z wymienionych świadków nie stanął w obronie oskarżonego ani nie wspomniał o operacji.
- Bo nikt nie chce mi uwierzyć, a jedyny zleceniodawca nie żyje - powiedziała płaczliwie. - Ten proces toczy się bez sensu. Komisarz nic nie zrobił. Jest niewinny.
- Proszę pozwolić, że sąd o tym zadecyduje. Czy są pytania do świadka?
Nikt się nie wychylił, więc sędzia uderzył młotkiem.
- Zarządzam przerwę na naradę.
Sala zaczęła pustoszeć, więc Missi również udała się na korytarz. Miała wrażenie, że świat osuwał się jej spod nóg.
Bardzo chciała załagodzić tą sprawę i móc znowu stanąć u boku Malika.

***

Dziesięć minut później wszyscy wrócili na salę rozpraw. Po zajęciu miejsca przez sędzia, wszystko ucichło.
Mayson miała wrażenie, jakby świat się na chwilę zatrzymał.
Zayn cierpliwie czekał na niezasłużony wyrok.
- Zgodnie z wyrokiem sądu Zayn Malik zostaje skazany na pięć lat pozbawienia wolności za świadome dokonanie zdrady i działanie na rzecz wroga - oznajmił sędzia.
- On tego nie zrobił świadome - wyszeptała Missi i popatrzyła w kierunku oskarżonego.
Malik wpatrywał się w nią twardym wzrokiem, a ona powiedziała bezgłośne "przykro mi". Wtedy odwrócił twarz. Strażnicy wyprowadzili go z sali innymi drzwiami niż wyszła Mayson. Załamana oparła się o barierkę schodów i zacisnęła zęby, żeby nie wybuchnąć płaczem.
Zostając popełniła błąd... Tuż obok niej mieli przeprowadzić Zayna do więzienia. Zorientowała się za późno. Serce zaczęło jej krwawić na widok Malika zakutego w kajdanki i pochylonego.
Łza spłynęła jej po policzku.
- Panie Malik, ja... - zaczęła, ale potrząsnął głową, przez co przerwała.
- Zabrałaś mi wolność - syknął groźnie, rzucając jej nienawistne spojrzenie. - Znajdę cię i zniszczę - obiecał, a strażnik szarpnięciem przywołali go do porządku.
Te słowa sprawiły, że świat Missi runął.
Upewniły ją w przekonaniu, ze tamten komisarz Zayn Malik miał już nigdy nie wrócić.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ


-----------------------------------------------------------------------------------------------

Nadszedł koniec części pierwszej, ale bez obaw, bo już mam pomysł na dalsze losy bohaterów.
Jednak mam pewien warunek...
Musicie postarać się i pokazać pod tym rozdziałem, że podoba wam się opowiadanie i że chcecie czytać dalej :)

Umowa jest taka:
Każdy, kto to przeczyta, zostawi komentarz, a potem ja wstawię kolejny rozdział ;)

Daję wam czas do NIEDZIELI!!!

Kocham! xxx

1 grudnia 2015

33.

EDIT: Co takie słabe wejścia, co? Rozdziały się nie podobają? Powiedzcie mi, jeśli mój poziom pisania spadł, ale broń Boże, w żadnym wypadku mnie nie opuszczajcie (!).

Kocham! xxx

----------------------------------------------------------------------------------------------

- Jak to, kurwa, nie zauważyłeś, że zniknęła?! - wrzasnął Payne, prawie tracąc zmyły. - Miałeś ich wszystkich pilnować!
Dyscyplina, którą dawniej wprowadził zaczęła się ulatniać. Coraz więcej strażników pozwalało sobie na zbyt dużo.
- Mój błąd, szefie - przyznał Zayn z niewzruszoną miną - Nie mam pojęcia, jak to się stało.
- Spokojnie. Zaraz się dowiemy. - Poklepał go mocno po ramieniu. - Pokaż nagrania. Natychmiast.
Malik przytaknął i bez wahania odpalił odpowiednią taśmę.
- Co to, kurwa, ma być? - syknął Payne, wpatrując się w pusty hol uwieczniony na kamerach.
- Szefie...
- Och, zamknij się!
Mulat zacisnął usta i czekał na wymierzenie kary, co nie nastąpiło.
- Ta dziwka i tak nie przeżyje dłużej niż jednej nocy w tym mieście. Zgwałcą ją a potem zabiją i wtedy będzie miała nauczkę - powiedział zajadle Liam. - Jeszcze jeden taki wybryk i będziesz gryzł piach, Malik. Obiecuję ci to.
Wyszedł z małego pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Mulat odetchnął z ulgą i zaczął przeglądać resztę nagrań, żeby upewnić się, ze wszystko zatuszował. Był dobry w swoim fachu, czym spokojnie mógł się chwalić. Od momentu zniknięcia dziewczyny zastanawiał się, czy sobie poradziła. Nie miał jak się z nią skontaktować. Z drugiej strony, nie chciał tego robić, bo być może obudziło by się w nim drugie ja, które od jakiegoś czasu stara się wyjść na światło dzienne.
To za namową wewnętrznego głosu uwolnił Missi.
Nie, nie miał rozdwojenia jaźni.
Czasami sam nie potrafił określić, kim tak właściwie był.

***

Mayson zgodnie z poleceniem zabukowała bilet na najbliższy możliwy lot do Nowego Jorku, po czym udała się na pocztę, żeby zadzwonić do Harry'ego o umówionej porze. Z dokładnością co do sekundy podniosła słuchawkę, wykręciła numer i czekała.
- Myślałem, że nie zadzwonisz - westchnął Styles na powitanie.
- Cześć - przywitała się sarkastycznie. - Zabukowałam bilet na lot do Nowego Jorku.
- Miałaś pieniądze?
- Tak. Zay... Znaczy ochroniarz, który mnie wypuścił dał mi plik banknotów i dokumenty - wyjaśniła z małym zająknięciem.
- Naprawdę dziwny typ - wymamrotał policjant. - Nasze oddziały są w drodze, ale nie wiem ile czasu zajmie ustalenie dokładnego adresu burdelu.
- Może zostanę i pomogę wam go znaleźć? - zaproponowała, skubiąc brudną szybę budki. - Zdaje się, ze pamiętam drogę, którą przeszłam.
- Nie ma takiej możliwości! - zaprotestował natychmiastowo.
Jego krzyk zranił jej bębenki.
- Ale... - zaczęła na darmo.
- Nie i koniec - uciął stanowczo. - Pakuj się, jedź na lotnisko i czekaj na ten cholerny samolot. Po przylocie zgłosisz się do Richarda. Miałaś przyjemność go poznać.
- Dlaczego do niego? - Zmarszczyła czoło.
- Po prostu zrób, co ci mówię - westchnął.
- Wszyscy mi w kółko rozkazują - jęknęła obrażona. - Nie takie życie sobie wymarzyłam. Jak rodzice pytali mnie kim chciałabym być w przyszłości nie odpowiadałam, że szmatą do pomiatania.
Ich rozmowa brzmiała, jakby była prowadzona na naturalnym gruncie. Nic nie wskazywało na panikę dziewczyny i zamartwiania się mężczyzny.
- Przypominam ci, że jesteś w dość mocno niefajnej sytuacji, wiec nie waż się ze mną dyskutować - upomniał poważnie, przez co Missi zamknęła usta. - Nie czas i miejsce na taką rozmowę.
- Wybacz - wyszeptała zawstydzona swoim nagłym wyznaniem.
- Ratuj się, Mayson - powiedział na pożegnanie i się rozłączył.
Takie same słowa wypowiedział Zayn, gdy wypuszczał ją z burdelu. To wtedy odważyła się go pocałować i wcale nie żałowała.
Odłożyła słuchawkę i wyszła z budynku. Nie zamierzała wracać do hotelu, dlatego już wcześniej zabrała ze sobą torbę ze wszystkimi rzeczami jakie miała. Udała się prosto na lotnisko.
Na miejscu spotkała ogrom zabieganych ludzi, którzy nie zawracali sobie nią głowy. Usiadła przy jednym z kawiarnianych stoliczków i czekała na odprawę swojego lotu. W trakcie siedzenia zaczęła myśleć o wszystkim, co sprawiło, ze wylądowała tutaj. Przypomniała sobie nieczułe oczy nowego Zayna, kiedy wypuszczał ją z budynku. Potem przywróciła obraz oczu starego komisarza Malika i...
Zapragnęła tam wrócić i go uratować. Nagle ogarnęło ją zwątpienie.
Jeśli teraz wsiadłaby do samolotu, mogłaby już nigdy nie zobaczyć komisarza na oczy. Nie chciała wracać do Nowego Jorku bez niego, ale Harry obiecał jej, że go znajdą i uratują z ohydnych łap Liama.
Zawahała się.

"Pasażerowie lotu do Nowego Jorku proszeni do odprawy" - usłyszała z głośników.

Odetchnęła głęboko, po czym wzięła torbę, którą obsługa uznała za podręczną i udała się do kolejki. Musiała wziąć życie w swoje ręce.
To była najwyższa pora.

***

Harry spakował to, co musiał mieć przy sobie w każdej sytuacji i upewnił się, ze zebrali się wszyscy, którzy mieli uczestniczyć w akcji.
- Za chwilę wsiądziemy do prywatnego samolotu, który został nam użyczony, więc niczego nie wolno wam dotykać. Polecimy na Kubę i od razu zaczniemy namierzać siedlisko Liama. Mamy współrzędne, które nie są dokładne, wiec nie możemy opierać się tylko na nich. Jesteście gotowi i świadomi narażenia życia? - zakończył przemowę i popatrzył na każdą z dwudziestu twarzy.
- Tak jest! - odpowiedzieli chórem.
Masa, jaką się stali, zaczęła wchodzić na pokład, a Styles i Horan zostali na tyle.
- Myślisz, że nam się uda? - zapytał Harry z nutą niepewności.
- Ciągle mam nadzieję - mruknął Niall. - Lepiej, żeby tak było, bo nie mam zamiaru wyprawiać pogrzebu dla kumpli z wydziału. Nawet dla Malika, którego nigdy nie darzyłem sympatią.
- A ja ciągle nie rozumiem, czemu starasz się go uratować - mruknął zdezorientowany Harry.
- Nie wnikaj.
- W takim razie musimy się skoncentrować i dać z siebie wszytko. Najważniejsze, że Missi jest bezpieczna.
- Skąd wiesz? - zapytał.
- Właśnie powinna zapinać pasy w samolocie do Nowego Jorku.
- Chociaż tyle - westchnął blondyn i przetarł dłonią czoło.

Czekało ich naprawdę trudne zadanie.

***

Mayson wyszła z lotniska i wmieszała się w tłum ludzi, którzy czekali na wolne taksówki. W tak dużym mieście, to było normalne. Dziewczyna była zadowolona ze swojej decyzji i w zupełności jej nie żałowała. Zrobiła to świadomie.
Udało jej się złapać wolne auto, do którego szybko wsiadła. Podała kierowcy nazwę motelu i ulokowała się wygodnie na tylnym siedzeniu. Za szyba przewijał się znany jej krajobraz, ale starała się zapamiętać go jeszcze lepiej. Gdy auto się zatrzymało Mayson zapłaciła za kurs i wysiadła. Rozejrzała się dookoła, po czym pewnym krokiem weszła do środka.
- Witam ponownie - słaby angielski przeważał w wypowiedzi pulchnej kobiety.
Wzruszyła ramionami bezradnie i podpisała odbiór klucza do pokoju.
Dostała ten sam numer. Dlaczego? Ponieważ rozmyśliła się i nie poleciała do Nowego Jorku.
Nie wsiadła do samolotu.
Nie wróciła do bezpiecznego miejsca, jakim było znajome jej miasto. Została dla Malika. Pragnęła go uratować i przywrócić do normalności. Chciała pomóc Harry'emu w ich akcji.
Z własnej woli została na Kubie.
Czy to była właściwa decyzja?

O tym miała się wkrótce przekonać.

***

Oddział pod dowództwem Harry'ego i Nialla dotarł na Kubę w godzinach wieczornych. Słońce skłaniało się ku horyzontowi, co ułatwiało zadanie bycia niedostrzegalnym. Grupa ulokowała się w niepozornym budynku na obrzeżach miasta, gdzie rozłożyli swój sprzęt i broń.
Styles usiadł na plastikowym krześle, wyjął komórkę z kieszeni i wybrał numer.
- Odstawiłeś ją do Richarda? - zadał pytanie, rozglądając się dookoła.
- Nie było jej na pokładzie samolotu - odpowiedział mężczyzna na drugiej linii.
- Jak to? - Styles prawie zadławił się własną śliną. - Przegapiłeś ją?
- Mówię, ze nie było jej w samolocie. Nie przyleciała do Nowego Jorku. Nawet nie zarejestrowali jej jako pasażera - wyjaśnił dobitniej.
Styles rozłączył się i rzucił telefon o ścianę, która na szczęście okazała się nie być z cegieł i nie uszkodziła za bardzo komórki.
- Co ty, kurwa, robisz? - Horan wytrzeszczył oczy, obserwując jak Harry podnosi swoją własność i pociera ekranem o spodnie.
- Missi nie poleciała do Nowego Jorku - warknął.
- Żartujesz sobie?
- Gdybym, kurwa, żartował to nie rzuciłbym telefonem o ścianę! - krzyknął Styles, nie mogąc poradzić sobie z emocjami.
Nie chciał, żeby cokolwiek zaczęło się komplikować, ale Mayson nagle postanowiła sobie zrobić wakacje i zostać na Kubie trochę dłużej.
- Nie drzyj się na mnie! - odwdzięczył się Niall takim samym tonem.
- Cokolwiek - mruknął zrezygnowany szatyn. - Musimy się dowiedzieć, gdzie się teraz znajduje.
- Przecież jesteśmy tu, żeby uratować Zayna - przypomniał blondyn. - Nie możemy tracić czasu na tą smarkulę.
- Uważaj, co mówisz - ostrzegł Harry, rażąc mężczyznę spojrzeniem.
- Zastanów się, Styles - zaczął Horan sugestywnym tonem. - Nie możemy zmieniać planu. Jeśli zdecydowała się na taki krok, to znaczy, ze zrobiła to z konkretnego powodu. Być może chce nam pomóc i znajdzie się na miejscu akcji.
- Nie uda jej się przeżyć, jeśli pójdzie tam sama.
- Być może nas zaskoczy. I tak nic na to nie poradzisz, więc lepiej zajmij się naszą dzielną załogą.
Rozmowa została ucięta, a Harry został z głową pełną wątpliwości. Miał ratować komisarza, czy dziewczynę? Był skołowany, ale nie mógł w ostatniej chwili zawieść drużyny.
Z godziną zachodu słońca postanowili działać.

***

Liam relaksował się w towarzystwie najlepszych dziewcząt z sekcji VIP.Na początku przejął się tym, że Mayson uciekła, ale uspokoiła go myśl, ze nie zdoła sobie poradzić. Była zbyt osłabiona po odbytej karze i na pewno nie wiedziała, gdzie jest. Przecież zabrał jej dokumenty i pieniądze, a bez tego ani rusz. Przez chwilę było mu jej żal.
Ale tylko przez sekundę.
- Szefie. - Goryl zapukał do drzwi, bojąc się widoku jaki mógł zastać, gdyby je otworzył.
Kobiety z ociąganiem zaprzestały swojej czynności, ubrały się i z uśmiechami na twarzach skierowały się do wyjścia.
- Wejdź - Liam naciągnął spodnie.
Kobiety i mężczyzna wyminęli się w progu.
- Dostarczyli nowy towar.
- Przyzwoite? - cmoknął, udając znawcę.
- Młodziutkie i głupie, szefie. Myślą, ze złapały świetną okazję na dobrą pracę za granicą.
- Przecież złapały. - zarechotał. - Nikt nie wspomniał, ze praca musi być dobra dla nich.
Ochroniarz z przerośniętym karkiem zaniósł się śmiechem.
- Gdzie Malik? - zapytał Liam i spoważniał.
- Odpoczywa po nocnej zmianie.
Szatyn zastanowił się przez chwilę.
- Dobrze, niech odpocznie, bo będę miał dla niego specjalne zadanie - mruknął pod nosem. - Zaraz zejdę do moich nowiutkich dziewczynek.
Ochroniarz z parszywym uśmieszkiem skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. Payne poprawił strój, przygładził włosy i poszedł do swojego gabinetu. Od dwóch miesięcy nie miał wiadomości na temat Tomlinsona. Pośrednik Louisa nie pojawił się odkąd nastąpiło przekazanie pieniędzy za złapaną Missi, jakby słuch po nim zaginął. Nie zamierzał się tym przejmować, bo chciał zagarnąć cały majątek Louisa i był na dobrej drodze, żeby to osiągnąć.
Nikt nie był mu w stanie przeszkodzić.

***

Louis Tomlinson - znany sutener , diler i milioner, właściciel jednego z największych burdeli jakie kiedykolwiek powstały. Niestety tak było dawniej.
Teraz gnił w więzieniu i powoli tracił renomę. Kontakty ze wspólnikami uległy zerwaniu, a konto bankowe zostało zablokowane. Nawet Liam przestał się z nim kontaktować, a to przecież Louis wprowadził go w ten jakże wspaniały świat. Od jedynego pośrednika, który pozostał lojalny, dowiedział się, że Payne przejął władze nad kubańskim burdelem i zaskakująco dobrze na tym wychodził.
Tomlinson nie mógł doczekać się, żeby wywołać zdziwienie na twarzy swojego cwanego wspólniczka, któremu miał zamiar wszystko odebrać. Nikt nigdy nie będzie w stanie powstrzymać Louisa Tomlinsona, ani zabrać mu tego, co osiągnął.
Aby bronić swojego, był w stanie zabić.

***

Ciemność.
Chłód.
Strach.
Niepewność.
Zdezorientowanie.
Wątpliwości.
Głód.
Pragnienie.
To odczuwała Missi w tym momencie. Kucała w krzakach nieopodal burdelu. Droga okazała się być prostsza niż zakładała. Czekała w tym miejscu na pojawienie się Harry'ego. Przewidywała, że jego plan polegał na tym, że pod osłoną nocy otoczą budynek i zaatakują znienacka. Wiedziała też, ze mieli dzisiaj przylecieć, dlatego nie wsiadła na pokład swojego samolotu.
- Ty! - usłyszała krzyk po swojej lewej, więc skuliła się jeszcze bardziej. - Pokaż mi się!
Modliła się, żeby to nie było do niej.
- Kurwa, jak ty wyglądasz - zarechotał pierwszy. - Kto ci to zrobił?
- Mała suka nie chciała się uspokoić i tak wywijała nogami, ze pierdolnęła mnie w oko.
- Chciałeś ją wyjebać, co? - jeden z nich nie mógł przestać się śmiać.
Mieli bardzo bogate słownictwo.
- Należało mi się, kurwa, za tą brudną robotę - mruknął ten drugi. - A że ta wyglądała na niewinną cnotkę niewydymkę, to się połasiłem.
- Ale gówno wyszło.
- Niestety przyszedł szef i kazał mi spierdalać w podskokach.
Obaj wybuchnęli śmiechem, kończyli palić papierosy i zniknęli za drzwiami tylnego wyjścia. Kilka minut później drzwi znowu się otworzyły i Mayson zobaczyła znajoma twarz.
Zayn.
Stał tylko kilka kroków od niej. Mogła go zawołać i przekonać do ucieczki. Była w stanie to zrobić. Jednak zanim zdołała przywołać swój głos, budynek został oblany jasnym światłem reflektora, znajdującego się przy helikopterze, który zaczął krążyć nad burdelem. W mgnieniu oka z środku rozległ się pisk dziewcząt i wrzaski mężczyzn, dających rozkazy. Zayn wbiegł do budynku, a Mayson przeklęła pod nosem.
Akcja rozpoczęła się na dobre.
Znikąd nadjechała masa wielkich policyjnych samochodów.
- Jesteście otoczeni! Wyjdź z rękoma na głowie, Payne! Nie uciekniesz nam tym razem! Jesteśmy z każdej strony! - gdzieś w ciemności rozległ się męski głos.
Dziewczyna czekała na swoim miejscu i z uwagą obserwowała sytuację. Głównym wyjściem wysypała się grupa, licząca dziesięciu strażników. Tylko tylu ich tu pracowało, ale i tak brakowało jednego. Szatynka nie dostrzegła Zayna, który był nowym, jedenastym nabytkiem narkomana.
- Połóżcie broń na ziemi i podnieście ręce nad głowę! - rozkazał ten sam głos, a poddani zostali przejęci przez zamaskowanych policjantów.
- Gdzie ty jesteś? - mruknęła pod nosem i przygryzła wargę.
Jak na zawołanie mulat znalazł się w tym samym miejscu, co wcześniej, ale teraz trzymał w dłoni broń. Missi powoli wychyliła się z zarośli i cicho gwizdnęła. Zaskoczony Malik gwałtownie odwrócił się do źródła dźwięku.
- To ja, nie strzelaj - rzuciła cicho zanim się odezwał.
- Co ty tu robisz? - zapytał szeptem, udając że patroluje teren.
- Poddaj się i wróć ze mną do Nowego Jorku - poprosiła.
Wtedy grube łapy złapały jej drobne ciało i pociągnęły w gorszą ciemność. Pisnęła głośno, nie wiedząc, co się dzieje.
- Mam ją! - wrzasnął porywacz i zaciągnął ją do pobliskiego auta.
Przez szybę ujrzała Harry'ego, który dał jej znak głową, że wszystko w porządku. Obok niego stał ten nadęty blondyn. Nie wyrywała się ani nie protestowała. Nie chciała się wtrącać, bo i tak nic by nie zdziałała. Zrozumiała to za późno.
Harry uważnie obserwował ruchy Zayna, który jako jedyny stawiał opór. Nie poznawał go. Jego partner nigdy by tak nie postąpił. Nie mierzyłby do swojego kolegi z broni.
- Poddaj się Zayn i pozwól nam odstawić cię do domu! - powiedział przez megafon.
Malik pokręcił głową na "nie" i obejrzał się za siebie. Za jego plecami pojawił się sam Liam Payne, który również miał broń.
- Daję wam ostatnią szansę! - Styles nie ustępował, a reszta oddziału czekała na wskazówki.
Niall niemo obserwował zdarzenie. Ku zdziwieniu wszystkich obecnych Payne złapał Zayna za szyję mocnym chwytem i przystawił mu pistolet do skroni.
- Teraz będziecie mieli odwagę zrobić kolejny krok?! - wydarł się Liam. - Jeden fałszywy ruch, a on straci życie!
Harry wstrzymał powietrze, ale zachował zimną krew.
- Nie masz z nami szans! - odpowiedział.
- Pierdolcie się!
Liam Payne nie był łatwym przeciwnikiem. Częściowo wyżarty mózg sprawiał, że umiał narażać się na największe ryzyko. Horan wysunął dłoń do przodu i odblokował broń. Jednym, celnym strzałem uszkodził ramię narkomana, który odskoczył do tyłu, puszczając Malika. Zszokowany Payne naszykował się do oddania strzału, ale Niall szybko mu to uniemożliwił, celując w sam środek jego klatki piersiowej.
Liam Payne był unieszkodliwiony.
Na zawsze.
- Co ty robisz, Malik? - zapytał Styles, ciągle używając megafonu. - Zostałeś sam. Nie uda ci się uciec.
Ze zdezorientowania i braku innej możliwości mulat oddał kilka ślepych strzałów, przez co sam oberwał od jednego z policjantów. Missi zarejestrowała jego upadek na ziemię.
Wstrzymała oddech i zakryła dłonią usta, patrząc na ten obraz załzawionymi oczami.

Co będzie dalej?



--------------------------------------------------------------------------------------------

Przeżył?

O tym dowiecie się już wkrótce.



Czekajcie na rozdział z niecierpliwością, bo będę miała dla was BARDZO WAŻNĄ WIADOMOŚĆ :)

Kocham! xxx