30 września 2015

24.

Z okazji Dnia Chłopaka wstawiam kolejny rozdział odrobinę wcześniej!!!!!

Nie wiem, czy czyta to jakikolwiek chłopak, ale lepsza taka okazja niż żadna xD

Miłego czytanka! xx

------------------------------------------------------------------------------------------

Jak tylko Malik oddalił się od Daisy, poszedł na ulubioną siłownię.
Uderzał w worek z całych sił. Jego uwaga była skupiona tylko na tym. Chciał oderwać się od rzeczywistości i w pewnym momencie mu się to udało. Świat wokół zniknął. Nie było już sali treningowej. Nie było innych ludzi. Był tylko on i jego przeciwnik. Wyobraził sobie twarz Tomlinsona i uderzał w nią z takim impetem, że prawie wbił worek w murowaną ścianę.
- Zayn - usłyszał za sobą znajomy głos.
Z trudem przestał uderzać i opuścił głowę, biorąc kilka głębokich wdechów. Mięśnie paliły go żywym ogniem, a płuca domagały się powietrza. Zacisnął powieki, dając organizmowi wrócić do rzeczywistości.
- Tak? - Odwrócił się, napotykając zmartwiony wzrok trenera.
- Co cię tak zmotywowało? - zapytał tamten z udawanym uśmiechem.
- Nic takiego - skłamał Zayn.
- Rozumiem.
Malik cenił mężczyznę za to, że nie miał zwyczaju wtrącać się w czyjeś prywatne sprawy. Umiał też wysłuchać i doradzić, ale komisarz rzadko z tego korzystał. Był przyzwyczajony radzić sobie samemu.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy. - Trener poklepał go po ramieniu i odszedł w kierunku innego klienta siłowini.
Zdyszany Zayn wrócił do szatni i zabrał swoje rzeczy. Nawet nie przebierał się z sportowych ciuchów, bo wiedział, że zaraz po wejściu do domu pójdzie pod prysznic.
Idąc chodnikiem, sięgnął po komórkę. Miał trzy nieodebrane połączenia od Daisy. Usunął je z rejestru bez zamiaru oddzwonienia. Nie miał na to humoru. Przez chwilę zastanowił się nad wybraniem numeru Missi, ale przypomniało mu się, że przecież odebrano jej telefon.
Dotarł pod drzwi mieszkania i zastygł w bezruchu. Drzwi były uchylone, a zamek wyłamany. Ostrożnie wszedł do środka, sięgając do torby po broń. Zrzucił bagaż z ramienia tuż za drzwiami i powoli obszedł wszystkie pomieszczenia. Całe mieszkanie było totalnie zdemolowane. Meble roztrzaskane na kilka części, ściany pokruszone  pobrudzone, większość drzwi wyłamana z zawiasów, a wszystkie możliwe rzeczy zostały zrzucone na podłogę. Zayn ostrożnie przeszedł do swojej sypialni i sprawdził ukryty sejf. Trzymał tam najważniejsze rzeczy i dokumenty. Na szczęście sejf pozostał nienaruszony.
Wrócił na korytarz i zamknął drzwi chociaż na zasuwkę. Rozebrał się w łazience i wziął szybki prysznic. Dopiero, kiedy wycierał się ręcznikiem zobaczył wiadomość na lustrze, która była namazana pastą do zębów:
"Znajdziemy ją"
Tyle.
Nic więcej.
Komisarz ubrał się w świeże ubrania, opróżnił sportową torbę i spakował do niej kosmetyki, ubrania, bieliznę i całą zawartość sejfu. Kilka razy zastanowił się, czy ma wszystkie niezbędne rzeczy i dopiero wtedy wyszedł z mieszkania. Zamknął je prowizorycznie z myślą, że zadzwoni jutro po ślusarza. Wyciągnął komórkę i wybrał numer.
- Styles?
- Malik? Czemu  dzwonisz o tej porze? - zdziwił się Harry.
Właśnie zdążył zjeść kolację i umyć zęby.
Na zegarze wybiła dwudziesta.
- Mam problem.
- Mów - Styles przybrał poważny ton.
- Mogę u ciebie zanocować? - komisarz zapytał bez ceregieli.
- Co takiego?
- Mogę czy nie?
- Tak, jasne.
- Zaraz tam będę.
Wsiadł do samochodu, trzaskając drzwiami i odpalił samochód. Wcisnął pedał gazu do samej podłogi i ruszył przed siebie.

***

Mayson obudziła się przed południem.
Jej życie póki co, nie wyglądało najlepiej. Nudziła się jak mops, nie mogąc nigdzie wyjść. Oprócz wczorajszej wizyty Malika, nie miała żadnych atrakcji. Siedziała, jadła, czytała, oglądała, spała.
I tak w kółko.
- Missi?! - zawołał ktoś zza drzwi.
Dziewczyna podbiegła do nich i sprawnie przekręciła klucz w zamku.
- Pan Steel? - Uniosła wysoko brwi. - Co pan tu robi?
- Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz. - Uśmiechnął się sympatycznie.
Szatynka wpuściła go do środka.
- Dobrze, dziękuję.
Oboje zajęli miejsca przy stole.
- Kawy? Herbaty? - zapytała, pocierając dłonie. - Może sok, albo woda?
- Poproszę wodę - odpowiedział.
Tak szybko jak pojawiła się przed nim szklanka, tak szybko zadał pytanie.
- Widziałaś się wczoraj z komisarzem Malikiem?
Zaskoczona otworzyła usta, po czym je zamknęła. Nie była pewna, czy mogła go wydać.
- Nie - zaryzykowała. - Przecież nikt nie może do mnie przychodzić.
Modliła się w duchu, żeby mężczyzna siedzący przed nią nie znał prawdy.
- To dobrze.
Czyli jednak nie wiedział.
- Dlaczego? - Zmarszczyła czoło.
- Bo różnie z nim bywa - westchnął ciężko.
- Nie rozumiem. - Przypatrzyła mu się uważniej.
- Za dużo do opowiadania. - Machnął ręką lekceważąco. - Cieszę się, że u ciebie wszystko w porządku. Cały czas staramy się wyłapać bossów całej organizacji, ale to naprawdę wyjątkowo trudne.
Dziewczyna skinęła głową z lekkim, ale fałszywym uśmiechem.
Z czego miała się cieszyć? Siedzenie tutaj doprowadzało ją do szaleństwa. Miała ochotę uciec gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie.
Powstrzymywało ją tylko jedno, a właściwie jedna osoba...

***

Zayn starał się dojść do tego, kto stoi za wizytami w jego mieszkaniu. Policja nie znalazła szczególnych poszlak, więc nawet nie mieli pojęcia kogo podejrzewać. Oczywiście z góry padło na koleżków Tomlinsona. Od początku ich obserwowano, ale byli naprawdę sprytni.
Po nocowaniu na kanapie u Harry'ego bolały go plecy i szyja, co wcale mu nie pomagało w myśleniu. Po pracy miał jechać do najbliższego hotelu. Było go stać, a nie chciał ryzykować utratą zdrowia czy nawet życia w przypadku napadu. Po głębszym przemyśleniu sprawy, zdecydował się na ostateczność.
- Horan - rzucił z pogardą, zatrzaskując za sobą drzwi gabinetu należącego do podstępnego blondyna.
- Co masz dla mnie? - zapytał tamten z szelmowskim uśmieszkiem.
- Nie licz, że osiągnęliśmy jakiekolwiek porozumienie - ostrzegł Malik, na co Horan skinął głową. - Muszę cię o coś poprosić.
Niall uniósł brwi zaskoczony i splótł dłonie, opierając łokcie na bokach fotela.
- Naprawdę? Miło mi, że w końcu się zdecydowałeś - zironizował.
- Nie drażnij się ze mną.
- Spróbuję się powstrzymać.
Mulat rozsiadł się na krześle przed biurkiem swojego wroga i oparł wygodnie.
- Chcę, żebyś porozmawiał z Tomlinsonem i spróbował wyciągnąć od niego naprawdę ważne informacje.
- Tobie nie wyszło?
Komisarz nie odpowiedział.
Patrzył na Horana twardym wzrokiem. Wiedział, ze nie musiał mu się tłumaczyć aby tamten dał sobie spokój.
- Dobrze - zgodził się w końcu.
- Zrób to jak najszybciej. - Zayn wstał z krzesła i podszedł do drzwi.
- Jasne, szefie - prychnął Niall.
Mulat dłużej nie czekał i wyszedł. Miał pewność, że Horan wykona swoją robotę. Wbrew pozorom znali się bardzo dobrze i w pewnym sensie mogli na sobie polegać.
Malik wrócił do swojego gabinetu i jeszcze raz przejrzał teczkę z aktami, by ponownie nic nie znaleźć.

***

Dźwięk komórki wyrwał Malika ze stanu otępienia. Było grubo po godzinach pracy, a on nie był w stanie opuścić biura. Nie zazna spokoju, póki nie uda mu się pomóc Mayson.
- Czego? - warknął, odbierając.
Przetarł twarz dłonią i ziewnął.
- Zbieraj się - rozkazał Horan tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- O co ci znowu chodzi?
- Znaleźli ją. Porywacze zaplanowali akcję, która odbędzie się właśnie dzisiaj. Być może już tam są, rozumiesz? Zdobyłem adres i zwołałem chłopaków. Już tam jedziemy.
- O kurwa - wydusił się rozłączył.
Nim się obejrzał, mknął w stronę odległej kryjówki dziewczyny, na której bardzo mu zależało.

***

Głęboki sen Mayson przerwał donośny hałas z dołu. Lekko zaspana i słabo kojarząca, podeszła do drzwi i nasłuchiwała. Była ciekawa, kto złożył im wizytę o pierwszej w nocy. Nagle usłyszała huk wystrzału. Momentalnie się spięła i od razu wybudziła z resztek snu. Otrząsnęła się z szoku i pobiegła się ubrać. Krzyki na dole coraz bardziej ją niepokoiły i już wiedziała, że działo się coś złego. Spakowała do swojego nowego plecaka najważniejsze rzeczy i ruszyła do wyjścia awaryjnego, szybko wiążąc włosy w kucyk. Przechodząc obok drzwi wejściowych, usłyszała znajomy głos.
- Hej kochanie!
To był znienawidzony głos Liama.
- Wiem, że tam jesteś! Otwórz drzwi po dobroci, skarbie! Nic ci nie zrobię!
Gęsia skórka oblała jej ciało na przypomnienie jej ostatniego starcia z nim.
- Jeśli otworzysz sama, twoje obrażenia będą mniejsze! Jeśli tego nie zrobisz, będę bezlitosny! Wychujałaś nas i spierdoliłaś do swojego policjancika! Tak się nie robi, Missi! Nie zostawia się ręki, która cię karmiła, a tym bardziej nie wydaje się jej psom! Zemsta Louisa będzie słodka, a ty przekonasz się o tym na własnej skórze! Taka karma, kochanie! - darł się nieprzerwanie.
Mayson zacisnęła usta i szybkim krokiem pokonała ostatnią odległość dzielącą ją od wolności. Upewniła się, że nie zostawiła za sobą żadnego śladu i powoli skierowała się ciemnym i ciasnym korytarzykiem. Musiała iść na czworaka, bo inaczej by się nie zmieściła. Dla bezpieczeństwa policja uzbroiła ją w pistolet, który teraz spoczywał za paskiem jej spodni. Po dwóch minutach, które wydawały się być wiecznością, stanęła na trawie i zamknęła za sobą tajemne przejście. Rozejrzała się dookoła, sprawdzając skalę bezpieczeństwa. Nie miała ochoty natknąć się na kogoś z grupy Liama. Była pewna w stu procentach, ze było ich więcej jak pięciu.
- Ta mała kurwa nie otwiera! - usłyszała złowrogi krzyk na froncie domu. - Pomóżcie mi, do cholery!
Zacisnęła powieki i odliczyła do pięciu, po czym puściła się biegiem przez trawnik w stronę zarośli. Udało jej się jeszcze usłyszeć dźwięk wyważanych drzwi. Nikt jej nie powiedział, w którą stronę powinna była uciekać. Nie znała okolicy. Jej szanse na ucieczkę stały się minimalne, ale nie traciła nadziei. Niestety nim dobiegła do płotu usłyszała, że ktoś woła jej nazwisko i przeklina. Spojrzała przez ramię i zobaczyła biegnących za nią dwóch goryli i Liama. Nie wyglądali na zadowolonych. Missi jeszcze mocniej zacisnęła zęby i zręcznie przeskoczyła przez płot. Już myślała, że udało jej się schować, ale wpadła z impetem na ciało kolejnego goryla. Pisnęła zaskoczona, a on złapał ją za ramiona i mocno ścisnął. Syknęła z bólu i zaczęła się wyrywać. Nie pomogło. Facet stał niewzruszony, czekając na szefa w postaci Payne'a.
- Złapałem ją, szefie - rzucił ucieszony do nadchodzącej osoby.
- Brawo - szatyn poklepał go po wyrośniętym ramieniu i skierował uwagę na wystraszoną dziewczynę, która jednak nie pokazała, że się boi. - Co u ciebie, mała?
- Pierdol się - syknęła, rażąc go spojrzeniem.
- Odważnie jak na osobę, która właśnie przegrała życie - zarechotał.
Plunęła w jego stronę, a on nagle spoważniał. Ślina wylądowała prosto na jego brodzie. Starł ją powolnym ruchem i zaśmiał się szyderczo, wycierając rękę o spodnie. Przysunął się do niej na maksymalną odległość i popatrzył jej głęboko w oczy.
- To był błąd z twojej strony, skarbie. Długo planowaliśmy tą akcję i jakaś głupia dziwka nam jej nie zepsuje. Dostarczę cię tam, gdzie twoje miejsce, a Loius sowicie mnie wynagrodzi. Dokładnie tak, jak obiecał.
- Jest w więzieniu - przypomniała.
- Wiem, złotko - powiedział przesłodzonym głosem. - Ma kontakty. Nie martw się. Na pewno będzie z ciebie zadowolony, tylko musisz być posłuszna i uległa. Na pewno zadomowisz się w nowym miejscu.
- W twoich snach - zironizowała. - Pierdolcie się! Ty i twoi wyrośnięci koledzy!
- Nie wiem, co ci zrobili, ale wydaje się, że nabrałaś odwagi. - Uniósł jedną brew, przyglądając się dziewczynie z ciekawością.
Przez chwilę lustrował ją wzrokiem, starając się sprawić, żeby pierwsza odwróciła wzrok. Nie udało mu się. Dziewczyna nie wiedziała skąd wzięło się u niej aż tyle odwagi. Błagała w myślach, żeby coś sprawiło, że jednak uda jej się wyrwać z ich łap. Nawet nie próbowała kopnąć goryla w krocze, bo wiedziała, że i tak by nie zareagował. Miała wrażenie, że nie posiadał żadnych czułych punktów. Czuła ciepło broni przy biodrze, ale jej ręce były uwięzione.
- Idziemy - rozkazał Liam.
Opierała się, ale zaciągnęli ją przed dom. Teraz żałowała, że nie było tu więcej domów. Ktoś mógłby to wtedy zauważyc i zadzwonić po policję. Siedziała w samochodzie, kiedy ktoś krzyknął spanikowane "jadą tu". Ożywiła się i złapała za klamkę, ale drzwi były zablokowane. Kierowca nie ruszył się z miejsca, a Liam wpadł na fotel pasażera i w pośpiechu zapiął pasy.
- Ruszaj, kurwa - nakazał gorączkowo. - Dowiedzieli się.
Serce szatynki podskoczyło z radości.
- Obawiam się, że już tu są - wydukał ten drugi.
Nagle podwórko rozświetliło się światłem nadjeżdżających pojazdów. Zamaskowani ludzie zaczęli wysypywać się z nich jak mrówki. Kierowca zręcznie odpalił auto i wrzucił bieg. Nie zdążył ruszyć z miejsca, kiedy przed maską ustawił się jeden z samochodów policyjny.
Byli w pułapce.
- Wypuść mnie! - wrzasnęła na cały głos. - Jesteście skończeni! Złapali was! To bez sensu!
Szamotała się we wściekłości, chcąc dać mu do zrozumienia, że nie pozwoli sobą pomiatać. Waliła w szybę pięścią. Próbowała zwrócić na siebie uwagę policjantów. Wtedy do samochodu podbiegło kilku zamaskowanych mundurowych, którzy spróbowali otworzyć drzwi w cywilizowany sposób, ale to nie poskutkowało. Przymierzyli się do wybicia szyby, ale nagle kierowca Liama ruszył do tyłu z piskiem opon. Udało mu się wyjechać na ulicę i zręcznie wykręcić we właściwym kierunku. Missi nie przestawała krzyczeć. Obejrzała się. Jeden policjant wskoczył do pustego samochodu i ruszył za nimi w pościg.
- Odbije się to na tobie, wiesz o tym? - Liam spojrzał na nią przez ramię. - Będziesz żałowała, że w ogóle zdecydowałaś się z nimi współpracować. Myślałaś, że cię ochronią, czy co?
Załkała i ukryła twarz w dłoniach.
- Dobrze wiesz, że Louis zawsze dopina swego - zaśmiał się z pogardą i klasnął w dłonie. - I uwielbia się mścić.
Był widocznie zadowolony ze swoich działa. Mayson przeszło przez głowę, czy naprawdę nikt nigdy nie zaprowadził go do psychiatry?

***

Zayn pędził samochodem, goniąc uciekinierów. Serce prawie wyskoczyło mu z piersi, kiedy samochód z Liamem i Mayson wyjechał na drogę. Przez moment zwątpił w szanse ich złapania. Z każdym przebytym kilometrem jego nadzieja od nowa wzrastała. Nie mógł odpuścić. Wiedział, że jadąc sam, porywa się z motyką na słońce, ale nie potrafił czekać aż reszta kolegów właściwie zareaguje.
- Odzyskam cię, Missi - mruknął pod nosem. - Nikt mi cię nie odbierze.
Wjechał za nimi w ciemny zaułek i kompletnie stracił ich z oczu. Przejechał kawałek, a wtedy coś uderzyło w bok auta.
Powtórka z rozrywki?
Jednak uderzenie nie było mocne. Zanim się zorientował kilka rak wyciągnęło go ze środka i rzuciło na ziemię.
- Trzeba było siedzieć w swoim cieplutkim gabinecie, komisarzyku - rzucił z sarkazmem ktoś o niskim i ochrypłym głosie. - Nie lubimy węszących piesków.
Zayn został kopnięty w brzuch kilka razy, aż nie mógł złapać oddechu.
Potem stracił przytomność.

26 września 2015

23.

Miesiąc po wypadku Zayn wrócił do pełnej formy i mógł normalnie, regularnie pracować. Przez ten czas zdążył odwiedzić więzienie i porozmawiać z Tomlinsonem. Niestety spotkanie spełzło na niczym. Malik nie dowiedział się niczego nowego. Louis zastrzegał się, że nie miał nic wspólnego z wypadkiem. Policjanci tkwili w martwym punkcie.
Z jednej strony, komisarz mógł wreszcie skupić się na pracy, ale z drugiej tęsknił za pewną szatynką. Nie wiedzieli się od miesiąca i coraz wyraźniej czuł ucisk w brzuchu, który nie pozwalał mu poprawnie funkcjonować. W nocy dręczyły go sny z nią w roli głównej. Nie analizował ich. Nie chciał się w to zagłębiać, jednak bał się, że to nie on o tym decydował.

***

Komisarz nacisnął guzik interkomu i pochylił się w jego stronę.
- Powiedz Stylesowi, żeby do mnie przyszedł - powiedział stanowczo.
- Oczywiście, proszę pana - odpowiedział mu milutki głos Belli.
Kilka chwil później w jego biurze zjawił się Harry.
- Stęskniłeś się? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Nie cwaniakuj, tylko siadaj na tyłku.
- Dobrze, dobrze. - Uniósł ręce w geście poddania.
- Jesteś najbardziej poinformowaną osobą na tym wydziale, prawda? - zaczął Zayn.
- Tak jakby - chłopak niepewnie przytaknął.
Nie wiedział, czego się spodziewać.
- Pewnie słyszałeś, co słychać u Missi Mayson.
Harry uśmiechnął się szeroko w dość przebiegły sposób.
- Czyżbyś za nią zatęsknił? - droczył się.
Bawił się nitkami na oparciu krzesła, próbując rozszyfrować aktualne uczucia komisarza.
- Powiesz mi, czy nie? - Malik zignorował jego głupie pytanie.
Jasne, że tęsknił, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć.
- Z tego, co wiem, ma się dobrze. Uczy się, dużo czyta, piecze i gotuje. Czasami jej przybrani rodzice zabierają ją do ogrodu, żeby zażyła słońca.
Mulat odetchnął z ulgą. Cieszył się, że nic jej się nie stało i że chociaż przez chwilę mogła od tego wszystkiego odpocząć. Sam chciałby wyjechać gdzieś daleko i zostawić wszystkie problemy za sobą. Niestety obiecał sobie, że najpierw uwolni z nich Mayson.
- Dzięki. - Zayn poprawił marynarkę. - Możesz już wrócić do pracy.
- Spoko - rzucił Styles i sprężystym krokiem opuścił gabinet.
Ich relacje były specyficzne, ale odpowiadały obu stronom.

***

- Chcę się z nią zobaczyć - powiedział bez owijania w bawełnę.
Zayn siedział właśnie na kanapie w domu przybranych rodziców Missi. Swoim sposobem zdobył adres i natychmiast do nich przyjechał. Z racji, że nastał weekend, nie miał pracy.
- Nie jestem pewna czy możemy na to pozwolić - odezwała się kobieta. - Mieliśmy nikogo do niej nie wpuszczać.
- Zajmowałem się nią przez miesiąc po zamknięciu Tomlinsona w pudle. Zna mnie, a ja znam ją. Chciałbym się z nią zobaczyć - wyjaśnił spokojnie.
W środku telepało go ze zdenerwowania.
- Rozumiemy cię, ale nie to obiecaliśmy szefowi - tym razem przemówił mężczyzna.
Oboje wyglądali jak typowa para rodziców z przedmieścia Nowego Jorku. Sam Zayn nie zwróciłby na nich większej uwagi, gdyby nie wiedział kim tak naprawdę byli.
- Chcę się z nią zobaczyć - powtórzył kolejny raz. - Nie możecie mi tego zabronić. Byłem jej opiekunem.
Oboje wyszli na korytarz i szeptem się naradzili. Wrócili z obojętnymi wyrazami na twarzach. Malik już się do tego przyzwyczaił. W tej branży nie okazywało się uczuć.
- Dobrze - powiedziała kobieta. - Możesz do niej iść.
Komisarz skinął głową i został zaprowadzony na górę przez "męża". Ten zapukał do drzwi ustalonym kodem, po czym powoli zszedł na dół, mamrocząc ciche "zaczekaj na nią".
Więc czekał.
Sekundy później drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Missi, ubrana w dresowe spodnie i rozciągniętą, za dużą koszulkę. Włosy spięła w wysokiego, niechlujnego koka, a na twarzy nie miała ani grama makijażu. W dalszym ciągu uważał, że była bardzo ładna.
- Zayn? - Wytrzeszczyła oczy, zakrywając usta ręką.
Nie mogła uwierzyć, że w końcu go zobaczyła.
Odsunęła się, żeby wpuścić go do środka.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała, kiedy pierwszy szok już minął.
Malik poczekał, aż zamknie drzwi na wszystkie zamki, a potem złapał dziewczynę za koszulkę i przyciągnął ją do siebie.
- Po prostu musiałem cię zobaczyć - wyszeptał.
- Musiałeś? - zapytała, rumieniąc się.
- Tak.
Dziewczyna przytuliła się do niego i owinęła ramiona wokół jego brzucha. Zayn nie pozostał dłużny i objął ją mocno. Przez chwilę trzymał zamknięte oczy. Napawał się tą słodka chwilą.
Szatynka zaciągnęła się jego znajomym zapachem i przymknęła powieki. Czuła jak oczy szczypią ją od łez, które całymi siłami próbowała zatrzymać.
- Tak bardzo tęskniłam - wyznała.
Jej głos zamienił się w szloch. Nie potrafiła się opanować. Puściły jej wszelkie bariery. Przez ostatni miesiąc czuła się bardzo samotna. Nienawidziła tego uczucia, bo sprawiało, że cierpiała.
- Chodź - Zayn zaprowadził ją do niewielkiego salonu i posadził na kanapie.
Sam usiadł tuż obok i objął ją jedną ręką. Missi podciągnęła kolana pod brodę i oparła głowę na ramieniu mulata. Potrzebowała jego bliskości tak, jak on potrzebował jej.
Przez pół godziny żadne się nie odezwało.
- Coś nowego w sprawie wypadku? - zapytała w końcu.
- Niestety nie.
- Może ja pogadam z Tomlinsonem? - zaproponowała.
Tymi słowami spowodowała, że Malik odsunął się na odległość ramienia i wbił w nią surowy wzrok.
- Nawet nie waż się o tym myśleć - syknął. - Nigdy ci na to nie pozwolę.
- Ale może własnie to jest rozwiązaniem. On zawsze chciał mnie - próbowała go przekonać, ale miała marne szanse.
- Nic z tego - znowu ją przytulił. - Przestań o tym mówić.
Mayson westchnęła ciężko i schowała twarz w zagłębieniu między szyją a ramieniem komisarza. Tym samym jej jedna noga znalazła się na jego kolanie. Zadrżał pod wpływem jej nieprzemyślanego dotyku. Przysunął ją bliżej siebie, dzięki czemu dziewczyna w końcu usiadła mu okrakiem na kolanach. Nigdy nie byli aż tak blisko siebie. Sami nie wiedzieli, czemu się tak zachowywali. Dla ich ciał, to była naturalna reakcja.
Missi położyła dłonie na jego karku i usiadła wygodniej. Nie przeszkadzała jej ta pozycja, dopóki nie przeszkadzała Malikowi. Komisarz owinął ręce wokół jej talii i jęknął cicho, kiedy Mayson przesunęła się wyżej. Oderwała głowę od jego szyi i spojrzała mu w oczy.
- Co my tak właściwie robimy? - Zmarszczyła czoło.
Gładziła go palcami po karku, na co zareagował lekkim zmrużeniem oczu.
Nie panowali nad sobą.
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami. - Ale podoba mi się to.
Szatynka uśmiechnęła się szeroko i przesunęła dłoń na jego policzek. Mulat jedną dłonią odsunął niesforne kosmyki z jej twarzy. Napięcie, które w tej chwili było między nimi mogli wyczuć ci na dole. Nie mogąc tego wytrzymać, Zayn złapał ją delikatnie za szyję i przyciągnął do swojej twarzy. Dzieliło ich zaledwie kilka milimetrów. Mayson pochyliła się, czym zaskoczyła komisarza. Pocałowała go lekko i szybko, ale on nie pozwolił jej się oddalić. Przyciągnął jej usta i podarował jej mocny pocałunek.
Całowali się długo, ale żadne z nich nie pomyślało o dołączeniu języków. To jeszcze nie był ten moment. Odsunęli się od siebie, a dziewczyna schowała twarz w dłoniach, rumieniąc się ze wstydu.
- Hej - rzucił Zayn. - Pokaż się.
Potrząsnęła głową na "nie" i przygryzła wargę. Poczuła na czole rozgrzane usta, co przyprawiło ją o ciepło, które rozlało się w dole jej brzucha.
- Missi.
- Słucham? - Odsłoniła twarz, ukazując dwie czerwone plamy na policzkach.
- Nic się nie stało - zapewnił. - Czemu się wstydzisz?
- Bo pocałowałam komisarza, który prowadzi sprawę, w którą jestem zamieszana.
Zayn zaśmiał się krótko, czym zdziwił Mayson.
Tak rzadko się śmiał...
- A ja pocałowałem swojego świadka, który jest schowany przed światem zewnętrznym ze względu na czyhające niebezpieczeństwo. - Wzruszył ramionami. - Co z tego?
- To dziwne - bąknęła pod nosem. - Nie spodziewałam się, że to jednak kiedyś nastąpi.
- Myślałaś już wcześniej o tym, żeby mnie pocałować? - zapytał, unosząc brew.
Wyraźnie go zainteresowała i  nie zamierzał odpuścić.
- Może - posłała mu skruszony uśmieszek.
Mulat popatrzył na nią w zamyśleniu, przybierając trudny do odczytania wyraz twarzy.
Był zły?
A może był zaskoczony?
- Nie myśl o tym więcej - powiedział nagle.
Mayson zacisnęła usta w wąską linię i spuściła wzrok, bawiąc się swoimi palcami.
- Przepraszam - bąknęła pod nosem.
-Nie myśl, tylko od razu to zrób - dodał.
Twarz dziewczyny od razu się rozjaśniła. Znowu zatopiła się w pięknych, brązowych oczach, a Zayn musnął jej usta swoimi wargami. Przymknęła oczy i wtedy nagle coś sobie przypomniała. Otworzyła szeroko oczy i wygramoliła się z objęć mężczyzny. Stanęła na podłodze, drepcząc nerwowo w miejscu.
- Co się dzieje? - zapytał zaniepokojony Malik.
- Coś sobie przypomniałam - odpowiedziała.
- Co takiego?
- Już pamiętam, o co chciałam cię zapytać wtedy w samochodzie.
Mulat spiął się na te słowa i również wstał z kanapy. Zdjął swój płaszcz i odłożył go na oparcie mebla. Potarł kark i wrócił wzrokiem na dziewczynę.
- Pytałam czy Mike jest twoim synem - wyrzuciła z siebie. - To tego chciałam się dowiedzieć, ale nie zdążyłam dokończyć.
Komisarz zamilkł na kilka minut, wgapiając się w osobę przed sobą. Zastanawiał się, co miał jej teraz odpowiedzieć.
- Tak - rzucił, jakby ten wyraz palił go w język.
- Ale...
- Mike jest moim synem - upewnił ją, że się nie przesłyszała.
Nastała niekomfortowa cisza. Missi próbowała przetrawić jego odpowiedzieć, której w rzeczywistości się spodziewała. Nie mogła wybić z głowy myśli, że miałaby konkurować z piękną Daisy.
- Dlatego się rozeszliście? Bo zaszła z tobą w ciążę? - zapytała, patrząc w odległy kąt pokoju.
Mulat zrobił krok do przodu, ale zatrzymał się nagle. Nie chciał ryzykować, więc nie podszedł bliżej dziewczyny. Musieli to sobie wyjaśnić.
- Powiedziała mi na naszej ostatniej kolacji. Przez pięć lat nie wiedziałem, że mam syna. Poza tym, zrobiłem testy na ojcostwo, ale jeszcze nie dostałem wyników.
- Testy na ojcostwo? - zdziwiła się.
- Chcę mieć pewność, że sobie tego nie zmyśliła - wyjaśnił. - Daisy jest specyficzną osobą.
- To nie moja sprawa. - Wzruszyła ramionami.
Mayson poczuła ukłucie zazdrości, ale nie chciała dać poznać tego po sobie. Wystarczyło, że musiała użerać się z własnymi, głupimi myślami na temat Zayna i jej.
- Missi - zaczął - nie zamierzam do niej wracać, bo mamy wspólne dziecko. Ona ma faceta, z którym ułożyła sobie życie na nowo.
- To nie moja sprawa - powtórzyła.
Komisarz popatrzył na nią bezradnie.
Nie chciał, żeby zamykała się w sobie, ale prędzej czy później i tak by się dowiedziała. Koniecznie musiał porozmawiać z Daisy.
- Muszę iść - powiedział, zakładając płaszcz.
Dziewczyna ruszyła za nim, żeby odprowadzić go do drzwi.
- Dziękuję, że przyszedłeś mnie odwiedzić. - Przytrzymała ręką drzwi i popatrzyła na mulata obojętnym wzrokiem.
Mężczyzna pochylił się, że ją pocałować, ale ona nadstawiła policzek. Zawahał się przez chwilę, ale w końcu złożył tam całusa. Nie mówiąc nic więcej, zszedł na dół.
Mayson zamknęła się na wszystkie spusty i poszła skończyć czytać książkę. Co miała innego do roboty? Nie chciała, żeby jej myśli krążyły wokół przystojnego komisarza, który miał dziecko.

***

Zayn dotarł do tymczasowego miejsca pobytu Daisy, którym był przydrożny motel i zapukał do drzwi jej pokoju. Najpierw usłyszał szuranie, dopiero później sama kobieta ukazała się w progu.
- Co ty tu robisz w sobotę wieczorem? - Wywróciła oczami. - Nie masz nic lepszego do roboty niż prześladowanie mnie?
- Coś cię ugryzło? - zironizował.
- Nieważne - westchnęła. - Co cię do mnie sprowadza?
- Kiedy będą wyniki testów na ojcostwo?
- Właśnie - przypomniała sobie nagle. - Miałam jutro do ciebie wpaść, bo wczoraj je odebrałam.
- Czemu nie dostałem telefonu od doktora? - Zmarszczył czoło.
- Nie kazałam mu dzwonić - bąknęła. - Chcesz wejść? Mike właśnie usnął.
- Nie, postoję.
Kobieta wywróciła oczami kolejny raz i zniknęła w głębi pomieszczenia. Wróciła z niedużą kartką i ostrożnie ją rozłożyła. Wystawiła rękę w kierunku mulata.
- Proszę bardzo.
Zayn uważnie przeczytał całość od góry do dołu. Nic nie wskazywało na pomyłkę.
- Teraz już musisz mi wierzyć, tatuśku - prychnęła.
Malik oddał jej papier, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Nie tego się spodziewał.

------------------------------------------------------------------------------------------------

Niestety muszę przyznać, że to opowiadani nie jest spełnieniem moich wyobrażeń. Myślałam, że wyjdzie lepiej xD

Kocham! xxx

21 września 2015

22.

Światła karetek i straży pożarnej raziły ludzi zebranych wokół niespodziewanego wypadku. Policjanci starali się zapanować nad tłumem gapiów, żeby móc udzielić pomocy dwójce poszkodowanych. Szybciej niż karetki, przyjechali dziennikarze, starający się zdobyć materiał na dobry dokument. Dało się słyszeć zaniepokojone szepty i spekulacje. Nigdzie nie było drugiego wozu.
Nie widziano ani nie znaleziono winnego.
- Żyją! Szybko, szybko! -krzyknął lekarz pogotowia. - Pospieszcie się, do cholery!
Zayn i Missi, w stanie nieświadomości, zostali zabrani do dwóch różnych karetek. Ich życie wisiało na włosku.
Nic nie było pewne.

***

- Zayn? - to było pierwsze słowo, które wymamrotała Missi, kiedy obudziła się z silnym bólem głowy. - Gdzie jest Zayn?
Spanikowała.
Nie wiedziała, co się stało. Miała wyrwę w pamięci. Pamięta tylko przerażoną minę mulata i uderzenie, a potem już tylko ciemność.
- Witam. - To był ten sam lekarz, który zajmował się nią ostatnim razem. - Widzę, że stęskniła się pani za mną.
Dziewczyna skrzywiła się na jego nieudany żarcik i poprawiła na łóżku.
- Gdzie jest Zayn? - zapytała, nie dając mu zacząć kolejnego zdania. - Gdzie on jest?
- Leży w sali obok.
- Będzie żył, prawda?
- Taką mamy nadzieję.
- Co to znaczy? - zaniepokoiła się.
- Jest w bardzo ciężkim stanie. Ma połamane dwa żebra, skręconą kostkę, wybity bark i obitą głowę. Nie ma wstrząśnienia mózgu, ale jego organy wewnętrzne zostały narażone na groźne obicia.
Każde z tych słów przyprawiało dziewczynę o ból w klatce piersiowej.
- Przecież ja też tam byłam... - wymamrotała pod nosem.
- Pani jest w lepszym stanie. Nie wiem, jakim cudem, ale prawdopodobnie pan Malik wyciągnął panią ze zmasakrowanego samochodu. Gdyby nie to, nacisk połamanej karoserii uszkodziłby pani kręgosłup. Ma pani tylko obite żebra, lekkie wstrząśnienie mózgu i kilka siniaków.
-Il czasu byłam nieprzytomna?
- Tydzień.
- Kręci mi się w głowie - jęknęła.
- Proszę się położyć. - Nakazał i szybko spojrzał na ekran monitorujący jej stan zdrowia. - Wszystko będzie w porządku.
Doktor podał jej leki nasenne i cichutko wyszedł z pomieszczenia.
- Zayn... - powiedziała prawie bezgłośnie, zasypiając powoli. - Potrzebuję cie.

***

Z każdym kolejnym dniem, kiedy odpowiedzią na jej pytanie, czy komisarz się obudził, było "jeszcze nie", coś zjadało ją od środka. Domyślała się, że to mógł być strach i obawa, że straci kogoś, komu na niej zależało.
Od jej wybudzenia minęło trzy dni. Niewiele się zmieniło. Całe dnie leżała w łóżku, jadła, piła i rozmawiała z pilnującymi ją policjantami. Nie spodziewała się, że postawią jej wartę przy drzwiach. Widocznie szef komisarza przejął się wypadkiem i w końcu zrozumiał, że sprawa z Tomlinsonem i jego kontaktami była naprawdę poważna.
- Dzień dobry - z zamyślenia wyrwała ją młoda pielęgniarka. - Jak się pani dzisiaj czuje?
- Lepiej niż wczoraj. Nie bolą mnie już żebra, ale w głowie mi trochę pulsuje, kiedy się za mocno ruszam.
- To normalne. Proszę się nie przejmować. - Posłała jej ciepły uśmiech. - Jeszcze tylko kilka dni i będzie pani jak nowa.
- Co z...?
- Jego stan jest stabilny.
Pytała o Zayna wszystkich, którzy do niej z czymś przychodzili.
Przyzwyczaili się.
- Mogę do niego iść? - zapytała z błagającym wzrokiem.
- Nie wiem, ale... - pielęgniarka zawahała się. - Myślę, że skoro to pani narzeczony, to w końcu pani pozwolą.
- My nie...
- Rozumiem, rozumiem - przerwała jej ze śmiechem. - Proszę się nie wstydzić miłości. Sama mam wspaniałego męża, w którym jestem zakochana po uszy. Nawet po ślubie.
- Tak - przytaknęła z rumieńcem na policzkach.
Nie miała siły tłumaczyć każdemu, że tak naprawdę nie byli zaręczeni. Kiedy dziewczyna wyszła, Missi rozmarzyła się na temat jej i Malika. Nigdy nie pomyślała, że mogliby być razem. Odkąd Zayn powiedział jej, że mu zależy, coś w niej drgnęło. miała wrażenie jakby jej serce w końcu obudziło się do życia.
- Pani Mayson, prawda? - Do sali wszedł elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku.
- Tak, to ja.
- Jestem komisarz Deyn i będę miał do pani kilka pytań - poinformował, patrząc w mały notesik. - Lekarz wyraził zgodę.
- Dobrze - zgodziła się. - Proszę zaczynać.
- Chciałbym wiedzieć, co pamięta pani z dnia wypadku.
- Niewiele... - zmrużyła oczy, myśląc intensywnie.
- To znaczy? Ta sprawa jest bardzo ważna. Niech pani powie to, co pamięta.
- Ja i Zayn wracaliśmy z jego pracy. Za szybą było ciemno. Zajęliśmy się rozmową. Chciałam mu zadać jakieś pytanie, ale teraz już nie pamiętam jakie, ale nie udało mi się skończyć. Zanim zostaliśmy uderzeni, widział przerażone oczy Zayna i jego próby ucieczki na bok. Niestety, nie udało się... - łza zakręciła się w jej oku. - Potem była już tylko ciemność. Ocknęłam się dopiero w szpitalu.
- Dziękuję. Bardzo nam pani pomaga. Wiem, że nie jestem pierwszym, który tu jest w związku z tą sprawą, ale to naprawdę ważne. Ciągle mamy nadzieję, że znajdziemy jakiś trop.
- Słyszałam, że podobno Zayn wyciągnął mnie z auta. - Podniosła wzrok na mężczyznę. - To prawda?
- Ślady właśnie na to wskazują. Powinien być pani bohaterem. - Uśmiechnął się lekko.
Zanotował coś na karteczce i zamknął notes.
- Jest nim - przytaknęła zdecydowanym głosem. - Zawsze był.
- Rozumiem - skinął głową i wrócił do poważnego wyrazu twarzy.
Całkiem jak Zayn.
Zdaje się, ze wszyscy policjanci mieli ten sam nawyk nieokazywania emocji.
- Czy to mogła być sprawka Tomlinsona? - zapytała.
- Myślę, że tak. Niestety do tego potrzebujemy komisarza Malika. Wydaje nam się, że znalazł coś, co zdenerwowało jego wspólników.
- Naprawdę? Nic mi nie wspominał.
- Malik ma zwyczaj załatwiania spraw samemu. - Wzruszył ramionami.
- Zauważyłam - dziewczyna bąknęła pod nosem.
- Cóż... - Pan Deyn wstał z krzesła i poprawił marynarkę. - Musze już iść, czeka mnie dużo pracy. Dziękuję za rozmowę.
- Również dziękuję.
Mayson posłała mu mały uśmiech, kiedy zamykał za sobą drzwi.
Chciała już być w mieszkaniu razem z mulatem. Psychicznie czuła się coraz gorzej. Zjadał ją strach przed samotnością.

***

Odgłos zamykanych drzwi wybudził ja z niespokojnego snu. Godzinę po wizycie komisarza Deyna poczuła się wykończona. Była naprawdę zmęczona ciągłą troską o Malika. Otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą przejętą twarz Harry'ego.
- Zayn się obudził - powiedział cicho.
Te trzy słowa wystarczyły, żeby od razu się wybudziła. Poderwała się do siadu, chcąc jak najszybciej do niego pobiec. Paliła ją myśl, że leżał tuż obok.
- Chcę tam iść - zażądała.
- Nie powinnaś... - zaczął Styles.
- Zabierz mnie do niego, Harry - błagała. - Nie wytrzymam, jeśli się z nim nie zobaczę.
- Sprawdzę, co da się zrobić.
Wyszedł z pomieszczenia, a Missi opadła głową na poduszkę. Mimowolnie jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
W końcu doczekała tej chwili.
- Już jestem - rzucił Harry zdyszanym głosem. - Zaraz przyjdzie lekarz z pielęgniarką i zadecydują, czy możesz wstać.
Jak powiedział, tak się stało. Kilka sekund później zjawił się lekarz prowadzący i sprawdził stan zdrowia Mayson. Szepnął coś do pielęgniarki, która zaczęła wyswobadzać dziewczynę z plątaniny kabli, do których była podpięta przez ostatnie dziesięć dni. Serce podskoczyło jej z podekscytowania.
- Naprawdę mogę się z nim zobaczyć? - zapytała, nie dowierzając.
- Tak - odpowiedział doktor. - Tylko proszę iść powoli i ostrożnie.
- Pomogę jej - Styles złapał szatynkę pod rękę i wolnym krokiem wyszli na korytarz.
Te dwie minuty ciągnęły się w nieskończoność, aż dotarli do odpowiednich drzwi. Wspólnik Malika wpuścił ja do środka jako pierwszą, trzymając się tuż za jej plecami.
- Zayn? - odezwała się cicho.
- Missi - wychrypiał.
Jej serce podskoczyło, kiedy okazało się, rozpoznał ją po głosie. Dopiero, kiedy stanęła przy samym łóżku mogła zobaczyć jego obitą, lekko spuchniętą, zmarniałą twarz.
- Cześć, Zayn - przywitała się, kładąc niepewnie palce na jego dłoni.
Dotyk jej ciepłej skóry sprawił, że jego serce zatrzymało się na chwileczkę. Przynajmniej odniósł takie wrażenie, bo miał nadzieję, że to nie był zawał.
- Witaj, Mayson.
Słyszała, że ciężko mu mówić. Po tylu dniach nieprzytomności jego gardło wyschło.
Malik ucieszył się z widoku żywej Missi. Niczego bardziej się nie bał, niż widok jej chłodnego, martwego ciała. Na szczęście tak nie było. Dusił w sobie ochotę poderwania się i wzięcia ją w ramiona. Zależało mu na niej w jakiś sposób, w bardzo wygodny sposób.
Lubił to uczucie.
- Jak się czujesz? - zapytał, przełykając ciężko ślinę.
Dziewczyna podała mu wodę. Mulat wziął kilka łyków przez słomkę i podziękował skinieniem głowy. Nawet nie zauważyli, że Harry ich zostawił.
- To chyba ja powinnam o to zapytać - zachichotała.
- Lepiej nie pytaj - bąknął z grymasem bólu na twarzy. -  Nie mogę się ruszyć.
- Czułam się podobnie, ale wiem, że odniosłeś większe obrażenia - przyznała. - Dziękuję, że mi pomogłeś - dodała szybko.
- Nie dziękuj. - Przymknął oczy i westchnął. - Naprawdę nie musisz.
Mayson pochyliła się i złożyła malutki pocałunek na czole komisarza.
- Przykro mi - wyszeptała.
- Dlaczego?
- To przeze mnie spowodowali wypadek. Wiem, że to sprawka Tomlinsona.
- Nikt cię nie obwinia. Ja cię nie obwiniam - rzucił gorączkowo. - Nie bierz na siebie winy za kogoś.
- Gdybyś nie wziął mnie do siebie i zadecydował o opiece nade mną, nic takiego nie miałoby miejsca. Siedziałabym teraz w apartamencie Louisa, być może jako dziwka, ale ty byś był bezpieczny i mógł w spokoju wykonywać swoją pracę - powiedziała smutno.
Poczucie winy zgniatało jej klatkę piersiową.
Zayn czuł to samo. Powinien był powiedzieć jej o tym, co udało mu się odkryć, ale nie chciał jej martwić.
- Muszę ci o czymś powiedzieć, Missi... - zaczął, po czym odchrząknął. - Ja...
- Pan Malik, racja? - Do pomieszczenia wszedł lekarz. - Zobaczmy, jak się pan trzyma.
Mayson posłała komisarzowi pocieszający uśmiech i ostatni raz pogłaskała go po knykciach.
- Będzie dobrze - rzuciła prawie bezgłośnie.
Kiedy tylko opuściła pokój, Malik poczuł się gorzej niż przedtem. Nie spodziewał się, że jego organizm aż tak będzie potrzebował tej zagubionej w sobie istotki. Chciał ją zatrzymać dla siebie i pilnować.
Troszczyć się.
Opiekować.
Adorować.
A może nawet...
Pokochać?
- Jeszcze kilka dni i będzie pan jak nowy - odezwał się mężczyzna w białym kitlu. - Jak głowa?
- Trochę pulsuje.
- Normalne - lekarz mruknął pod nosem. - Jest pan naprawdę silny. Tyle uszkodzeń, a pan wybudził się już po dziesięciu dniach. Coś wspaniałego. Chciałbym więcej takich pacjentów.
Malik uśmiechnął się blado na próbę żartu mężczyzny. Czy komisarz chciał jeszcze kiedykolwiek być w takiej sytuacji?
Kategorycznie nie.

***

- Musisz zamieszkać w tym domu przez jakiś czas - oznajmił Harry, kiedy wprowadził dziewczynę na pierwsze piętro. - Na parterze mieszka para wyszkolonych oficerów. Będą udawać małżeństwo, które ma niepełnosprawną córkę.
- Ja mam być tą córką? - oburzyła się.
- Tak. Nie możesz schodzić na dół. Ty mieszkasz na górze, ale nikt z zewnątrz tego nie wie. Masz kuchnię, łazienkę, sypialnie i wszystko inne potrzebne do prowadzenia pozornie spokojnego i normalnego życia.
- Pozornie - powtórzyła smętnie. - Super.
- Okna są zabezpieczone. Nie można ich otworzyć ani z zewnątrz, ani z wewnątrz. Drzwi będziesz zamykała na kilka spustów, a nad nimi jest zamontowana mikro kamerka z mikro czujnikiem. Będziesz pod stałą obserwacją.
- W domu też?! - Wytrzeszczyła oczy.
Nie chciała żadnych podglądaczy.
- Nie. Tylko przed drzwiami - uspokoił ją. - Lodówka i szafki są wyposażone, tak samo jak spiżarnia, ale jeśli czegokolwiek będziesz potrzebowała, musisz to zgłosić tym na dole.
- Rozumiem - zmarszczyła czoło, przyswajając informacje. - A jeśli jednak znajdę się w niebezpieczeństwie, to jak mam uciec z tej klatki? - zapytała, rozglądając się dookoła.
Mieszkanie było przytulne. Miało wygląd typowego amerykańskiego mieszkanka. Poczuła się w nim odrobinę jak u siebie, ale wiedziała, że do pełnego zaklimatyzowania jeszcze długa droga.
- Za chwilę przyjdzie architekt tego mieszkania i pokaże ci wszystkie tajne przejścia, z których będziesz mogła, w razie konieczności, skorzystać. Nawet ja ich nie będę znał.
Missi przygryzła wargę, myśląc intensywnie.
Czy mieszkanie tutaj oznaczało, że już więcej nie zobaczy Malika?
Minął tydzień odkąd się obudził i od tamtej pory go nie widziała. Martwiła się, ale też tęskniła. Bardzo tęskniła.
- Jestem gotowa - wymamrotała.
Spojrzała na Stylesa z ukosa, a ten kiwnął głową i wyszedł. Chwilę potem przyszedł, jak się okazało, wojskowy, który oprowadził Mayson po całym mieszkaniu i przekazał jej wszystkie potrzebne instrukcje. Na szczęście miała dobrą pamięć.
- Twój telefon ma wprowadzone najpotrzebniejsze numery, które zostały zapisane w notesie obok niego. Oprócz tych numerów, nie oddzwonisz się nigdzie.
- To wszystko zaczyna mnie przerażać - wydusiła drżącym głosem.
- Domyślam się - mężczyzna przyznał jej rację. - Moi bliscy przechodzili przez podobne gówno. Miejmy nadzieję, ze wszystko skończy się szczęśliwie i szybko.
- Miejmy nadzieję - powtórzyła na wdechu.
Wojskowy opuścił ją kilka minut później.
Została sama.
Słyszała jeszcze z dołu przytłumione głosy, ale nie rozumiała słów. Chcąc poczuć się jak u siebie, poszła się wykąpać. Może po dobrym śnie coś się zmieni i zniknie to kujące uczucie z jej żołądka.

***

Zayn musiał zmienić mieszkanie tak samo, jak Missi. Tyle, że on nie musiał być chroniony. Sam potrafił doskonale się obronić. Stan zdrowia pozwolił mu na ponowne wizyty na siłowni, dzięki czemu powoli dochodził do dawnej formy.
Odkąd Mayson odwiedziła go w szpitalu, nie widział jej więcej na oczy. Zastanawiał się, gdzie właśnie przebywała. Nawet on nie znał jej nowego miejsca zamieszkania. Harry nie mógł nic powiedzieć, a on nie nalegał. Wiedział, że tak będzie dla niej lepiej.
Muszą wywabić wroga z kryjówki, ale najpierw Zayn miał zamiar porozmawiać z samym zainteresowanym.
Z panem Louisem Tomlinsonem.

17 września 2015

21.

Missi obudziła się dwa dni później, w piątek. Zaskoczona zobaczyła śpiącego na na krześle Zayna. Jego głowa była oparta o łóżko, tuż obok jej ręki. Nie mogąc się oprzeć i leciutko pogłaskała go po włosach. Mulat mruknął coś pod nosem i powoli podniósł się do pionu, przecierając oczy. Mayson patrzyła na niego z lekkim uśmieszkiem, podziwiając chwilę, w której wyglądał naprawdę uroczo.
- Obudziłaś się - wyszeptał z szeroko otwartymi oczami.
Dziewczyna skinęła głową i posłała mu skruszone spojrzenie.
- Przepraszam za to, co się stało - wychrypiała. - Nie chciałam, żeby tak wyszło.
Komisarz odchrząknął i poprawił się na krześle.
- Co się stało, to się nie odstanie. - Wzruszył ramionami. - Teraz musimy o ciebie zadbać.
Zarumieniła się słysząc "musimy". Nie sądziła, że będzie mu zależało na opiekowaniu się nią. Widząc jej zmartwione spojrzenie, mulat powiedział:
- Przecież ci powiedziałem, że mi na tobie zależy.
Missi przełknęła ślinę i uśmiechnęła się słabo.
- Myślałam, że to mi się tylko przyśniło.
Spuściła na chwilę głowę, bawiąc się swoimi palcami.
- No uśmiechnij się. - Potarł kciukiem jej policzek. Tym ruchem spowodował, że jej usta rozciągneły się jeszcze bardziej. - Teraz lepiej.
- Kiedy będę mogła wyjść ze szpitala? - zapytała z nadzieją, że usłyszy to, co tak bardzo chciała usłyszeć.
- Lekarz zadecyduje, jak tylko skończy cię badać. Pójdę go zawołać.
Malik wyszedł na korytarz, dając jej przed wyjściem przeciągłe spojrzenie. Szybko znalazł lekarza, który opiekował się Mayson i poprosił go do sali. Sam został na zewnątrz.
Zastanawiał się, czy przyznać się dziewczynie, że siedział z nią każdą noc spędzoną w szpitalu. Kiedy tylko zobaczył przerażającą kartkę na drzwiach od mieszkania, zawrócił i postanowił nie opuszczać jej na krok. Teraz był pewien, że groziło jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Bandyci byli w jego mieszkaniu niezauważeni. Koniecznie będzie musiał porozmawiać z policjantami pilnującymi okolicy pod blokiem.
- Skończyłem - lekarz przerwał jego rozmyślania. - Może pan ja zabrać do domu. Niech pan o nią dba i co jakiś czas wyśle na badania kontrolne.
- Zapamiętam - obiecał i uścisnął rękę lekarza z wyrazami wdzięczności.
Odetchnął z ulgą i wrócił do sali. Missi była już na nogach.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytała nagle podczas poprawiania się w lustrze.
- Słucham? - zapytał zaskoczony, zatrzymując się w pół kroku.
- Doktor powiedział mi, że spędziłeś tutaj każdą noc, którą tu przeleżałam. - Odwróciła się i położyła ręce na biodrach.
Mulat, zbity z tropu tym pytaniem, nie wiedział jak się wytłumaczyć.
- Ja... - zaczął, ale dziewczyna nie dała mu skońzzyć.
- Powiedziałeś też , że jesteś moim narzeczonym.
- Inaczej nie pozwoliłby mi zabrać cię do domu - wytłumaczył.
Mayson westchnęła głęboko i potarła dłonią czoło.
- Dobrze. Niech będzie, że rozumiem.
Zayn nie wiedział, co ją tak zdenerwowało. Postanowił nie drążyć tematu, bo i tak była zmęczona.
- Gotowa? - zapytał, chcąc odwrócić jej uwagę od wcześniejszej rozmowy.
- Mhm - mruknęła i przeszła obok niego.
Malik złapał ją jedną ręką w pasie i przyciągnął do siebie. Przycisnął jej plecy do swojego torsu i pochylił głowę, żeby być bliżej jej ucha.
- Nie bądź zła - wyszeptał. - Nie lubię, kiedy się na mnie złościsz. Naprawdę chciałem dobrze.
Mimo tego, że znał ją jakiś miesiąc, od niedawna nie potrafił opanować chęci dotykania jej. Obawiał się, że dziewczyna poczuje się wykorzystywana albo zagrożona.
Nie chciał tego.
Mayson przestała oddychać. Dotyk Malika na jej ciele sprawiał, że jej ciało skupiało się tylko na tym.
- Nie gniewam się - odpowiedziała cichutko, rozproszona przez oddech mulata na szyi.
- Cieszę się. - Puścił ją, przekładając rękę na dół jej pleców. - Obawiam się, że będę musiał cię wziąć za rękę, albo objąć - przypomniał. - W końcu jesteśmy narzeczeństwem.
Missi przygryzła wargę i splotła ich palce. Zayn poczuł jakby ukłucie w miejscu zetknięcia ich dłoni.
- Więc chodźmy - rzuciła, oddychając ciężko.
Jej organizm miał inne zdanie względem komisarza i chciał być przy nim jak najczęściej. Mayson wcale nie zamierzała się z tym kłócić.

***

Missi nie puściła jego dłoni aż do momentu dotarcia do domu. Dopiero, kiedy przekroczyli próg, rozpletli swoje palce. Onieśmielona dziewczyna zamknęła się w łazience. Zayn poszedł do kuchni, żeby przygotować obiad. Za dwie godziny musiał wyjść do pracy.
- Nie pracujesz dzisiaj? - Missi zaskoczyła go pytaniem.
Wykapała się, przebrała i usiadła przy kuchennym stole. Była druga po południu i zapowiadał się ładny dzień, mimo że był początek listopada.
- Pracuję.
- Więc czemu jeszcze tu jesteś? - Zmarszczyła czoło na jego dziwne zachowanie.
- Musiałem cię odebrać  ze szpitala.
- Chyba najpierw musiałeś z niego wrócić - zironizowała. - Spędziłeś tam tyle nocy...
Mulat zacisnął szczęki, starając się skupić na przygotowywaniu posiłku.
- Nie musiałeś tego robić - dodała ściszonym głosem.
- Przestań już - syknął, nie chcąc słuchać jej użalania się nad nim.
Dziewczyna uniosła wysoko brwi i zamilkła. Malik odwrócił się w jej stronę i odetchnął głośno.
- Musiałem być przy tobie - wymamrotał, patrząc w podłogę.
- Jak to?
- Musiałem i tyle.
Missi zastanowiła się  przez chwilę. Wpadło jej do głowy, że to dziwne zachowanie komisarza mogło mieć związek z Tomlinsonem.
- Coś mi grozi, prawda? - zapytała niepewnie.
- Pozwól, że już ja zadbam o twoje bezpieczeństwo - zakończył dyskusję.
Ciągle zastanawiał się, czemu nie umiał dać sobie spokoju. Przerażał go fakt, że zaczął angażować się emocjonalnie.
- Mam prawo wiedzieć! - zdenerwowała się, wstając gwałtownie . - Powiedz mi!
- Nie krzycz na mnie - powiedział spokojnie.
- Powiedz mi, co się stało, że musiałeś pilnować mnie przez cały mój pobyt w szpitalu - zażądała. - Teraz.
Zayn podał jej małe zawiniątko, nic nie mówiąc. Missi przeczytała nabazgraną wiadomość i zamarła. Oczy napełniły jej się łzami. Karta wypadła jej z dłoni prosto na podłogę.
- Boję się - powiedziała cichutko, patrząc w podłogę. - Tak strasznie się boję.
Malik nie czekając, wziął dziewczynę w ramiona i nie puszczał przez kolejne kilkanaście minut, bojąc się, że rozpadnie się na kawałki.

***

- Nie mogę cię tu zostawić. - Komisarz złapał się za włosy i pociągnął.
Krążył po pokoju, zastanawiając się, co zrobić. Za chwilę będzie musiał wyjść do pracy, ale nie mógł opuścić przerażonej dziewczyny.
- Musisz pojechać ze mną - zadecydował.
- Jesteś pewien, że twój szef nie będzie miał nic przeciwko? Już wiele razy przesiadywałam u ciebie w biurze i może się zdenerwować.
- Nic mu nie będzie - mruknął i włożył marynarkę. - Ubierz się w coś ciepłego.
Kilka minut później oboje siedzieli w samochodzie. Zayn przywołał do siebie jednego z patrolujących policjantów. Wysiadł z samochodu, ale nie odszedł od drzwi, dzięki czemu Mayson słyszała ich rozmowę.
- Jak do tego doszło? - zapytał mulat przerażająco spokojnym głosem.
- Nie wiem. Musiał wykorzystać naszą nieuwagę.
Policjant był wyraźnie zawstydzony, że nie potrafili dopilnować takiej błahej rzeczy.
- Jaką nieuwagę? Zażądam zmiany warty i nie ważcie pokazywać mi się na oczy. Gdyby była w domu i coś by się jej stało, to bym was zabił.
Te słowa sprawiły, że serce Missi zabiło szybciej niż normalnie. Z jednej strony poczuła strach, ale z drugiej zrobiło jej się miło, że ktoś naprawdę się o nią troszczył.
Nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że Malikowi na niej zależało.

***

- Missi - wyszeptał Zayn. - Missi, obudź się.
Dziewczyna leniwie uniosła powieki i przeciągnęła się. Zakryła usta, żeby ziewnąć i w końcu się rozbudziła.
- Co się stało? - wymamrotała, przecierając oczy.
- Zasnęłaś na kanapie. - Uśmiechnął się lekko. - Nic cię nie boli? Jest strasznie niewygodna.
- Mogło być lepiej, ale dziękuję za troskę.
Masyon uśmiechnęła się szeroko, widząc że Zayn tak bardzo się przejmował. Przykucnął tuż obok niej, przez co ich twarze były bliżej siebie niż zazwyczaj, kiedy rozmawiali. Przeszył ja nieznajomy dreszcz. Nigdy wcześniej nie miała takiego uczucia.
Zayn odchrząknął, kiedy zaczął czuć napięcie między nimi.
- Wracamy do domu - poinformował i wstał na równe nogi.
Szatynka dźwignęła się do góry, ale zakręciło się jej w głowie. Malik w porę zareagował i złapał ją za ramiona. Przysunął bliżej siebie i uważnie się jej przyjrzał.
- Missi? - zmrużył oczy, czekając aż ona otworzy swoje. - Jesteś ze mną?
- Mhm. - skinęła słabo głową.
Nie miała siły, więc oparła głowę na klatce piersiowej komisarza i wzięła kilka głębokich wdechów. Kiedy do jej nosa wdarły się perfumy mulata, myślała że całkowicie odleci, bo pachniał wyśmienicie. Ręce Zayna przesunęły się po jej plecach i tam zostały.
- Żyjesz?
- Tak, tak - wymamrotała. - Przepraszam.
- Nie przepraszaj - upomniał. - Wzięłaś dzisiaj witaminy?
- Mhm.
- Mów do mnie.
- Tak, wzięłam.
Nastąpiło milczenie, a oni w dalszym ciągu stali w tej pozycji.
- Wygodnie ci? - odezwał się nagle Malik.
Rozbawienie było wyraźne w jego głosie.
- Bardzo - Mayson rzuciła sennie.
- Nie usypiaj, bo będę musiał cię zanieść do samochodu - zaśmiał się krótko. - Przez cały wydział.
Dziewczyna podniosła na niego wzrok i uniosła brew.
- Czy pan się właśnie zaśmiał, panie komisarzu?
- Nie, skąd - zaparł się, poważniejąc.
Missi wywróciła oczami i potrząsnęła głową.
- Już się obudziłam. - Wyprostowała się i poprawiła włosy. - Chodźmy, bo padam z nóg.

***

Na dworze było już ciemno. Komisarz mknął drogą, chcąc jak najszybciej dotrzeć z Mayson do mieszkania. Nie lubił ciemności, chociaż się nie bał.
Nie bał się o siebie, tylko o nią.
- Kiedy znowu odwiedzi cie twoja narzeczona? - zagadnęła znudzona Missi.
- Była narzeczona - spochmurniał, słysząc niekomfortowe pytanie.
- Właśnie - poprawiła się, widząc minę mulata. - Nie złość się. Tylko zapytałam.
Skinął głową, patrząc przed siebie. Wiedział, że już dawno powinien powiedzieć Mayson o tym, ze ma syna.
- Chętnie zobaczyłabym się z tym chłopcem. Był naprawdę uroczy. Miał na imię Mike, prawda?
- Tak.
- Milutki z niego chłopiec.
- Z ładnymi oczami - dodał Zayn.
Dziewczyna zarumieniła się na wspomnienie próby flirtu z komisarzem. Ale to, co powiedziała było prawdą. Obaj mieli takie same, piękne, brązowe oczy.
Nagle wpadła jej do głowy niepokojąca myśl.
- Zayn... - zaczęła niepewnie. - Czy Mike to twój...
Nie zdążyła dokończyć. Ktoś z impetem wjechał w ich samochód, powodując dachowanie auta Zayna, które przetoczyło się kilka razy i zatrzymało w rowie.
Malik odzyskał przytomność jako pierwszy. Odwrócił się i zobaczył poobijaną dziewczynę. Miała rozbitą głowę i krew ciekła jej po twarzy. Była strasznie blada.
- Missi?
Nie zareagowała.
- Missi! - wrzasnął spanikowany.
Wyplątał się z pasów i próbował otworzyć drzwi. Udało mu się dopiero za trzecim razem. Czuł, ze miał wybity bark i skręconą kostkę, ale mimo bólu przeszedł na drugą stronę i szarpnął zdrową ręką za drzwi pasażera. Ustąpiły szybciej niż jego.
- Masyon, słyszysz mnie? - zapytał gorączkowo.
Dziewczyna w dalszym ciągu nie reagowała.
- Proszę powiedz, że mnie słyszysz - błagał. - Obudź się.
Delikatnie wyswobodził ją z pasów i wyjął z auta. Czując zapach paliwa, jak najszybciej oddalił się z dziewczyną na bezpieczną odległość. Obawiał się eksplozji silnika.
Położył ją na trawie i wyciągnął telefon, który na szczęście pozostał sprawny. Wezwał pogotowie, cały czas obserwując nieprzytomną dziewczynę. Już wcześniej sprawdził jej puls, więc wiedział że żyła.
Jeszcze...
Pochylił się nad nią i przytulił policzek do jej policzka. Wsłuchał się w jej nikły oddech. Nie wyobrażał stracić jej teraz, kiedy zaczynał żywić do niej coś więcej niż tylko sympatię. Od dawna nie traktował jej jak normalnego świadka, bo żadnemu innemu nie pozwolił nocować u siebie. Była kimś wyjątkowym i on doskonale o tym wiedział. Nie chciał, żeby ta znajomość zakończyła się tak nagle.
- Proszę nie zostawiaj mnie, mała - wyszeptał, roniąc łzę.

13 września 2015

20.

Zayn porządkował ze skupieniem wszystko, co znalazło się na jego biurku dzisiejszego popołudnia. Miał roboty po uszy, ale przez większość czasu rozpraszał go wzrok dziewczyny siedzącej na kanapie. Przyglądała mu się z uwagą, co w pewien sposób go zadowalało. Lubił, kiedy patrzyła na niego w ten sposób.
- Wiem, że gapisz się już od jakiejś godziny - zauważył złośliwie.
- Co innego mam do roboty? - droczyła się. - Nie znalazłam nic ciekawszego w tym pomieszczeniu. Po prostu kopnął cię zaszczyt.
Malik posłał jej rozbawione spojrzenie i wrócił do uzupełniania dokumentów.
- Jeśli tak bardzo się nudzisz, możesz wyręczyć Belle i przynieść mi kawę.
- Naprawdę? - podniosła się gwałtownie, ale szybko tego pożałowała.
Zastygłe mięśnie dały jej się we znaki. Od godziny nie prostowała nóg.
- Tak - przytaknął i przygryzł wargę.
Przez nieuwagę umknął mu jeden artykuł.
- Gdzie jest bufet? - zapytała z wielkim uśmiechem na ustach.
- Piętro niżej. Na pewno znajdziesz.
- Zaraz wracam.
Raźnym krokiem opuściła gabinet i podeszła do biurka Belli. Przywołała na twarz najmilszy uśmiech na świecie, żeby ją do siebie przekonać.
- Idę po kawę dla komisarza. Podejrzewam, że wiesz jaką lubi.
- Wiem - bąknęła nawet na nią nie patrząc.
- Mogłabyś dać mi wskazówki?
- Nie widzisz, że jestem zajęta?
Missi wywróciła oczami i wystawiła do niej język, którego kobieta nie mogła zobaczyć, bo siedziała z nosem w stosie kartek i karteczek.
- Dzięki - Mayson wymamrotała pod nosem i przeszła do boksu Stylesa.
Na sam widok Harry obdarował ją uśmiechem z dołeczkami.
- Cześć - przywitała się radośnie.
- Co cie do mnie sprowadza?
W przeciwieństwie do Belli, Harry oderwał się od pracy i poświęcił trochę uwagi dziewczynie.
- Powiedz mi, że wiesz jaką kawę lubi Malik.
- Wiem. - Puścił do niej oczko. - Nie mogłaś go zapytać?
- Zapomniałam, a teraz głupio mi zawrócić - odpowiedziała ze śmiesznym grymasem na twarzy.
- Trzy łyżeczki świeżo mielonej kawy i przynieś mu pięć kostek cukru.
- Pięć? - Wytrzeszczyła oczy. - Lubi aż taką słodką kawę?
- Nie - Harry się zaśmiał i pokręcił litościwie głową. - Słodzi tylko dwoma, ale resztę lubi w międzyczasie zjeść. Z tego, co zauważyłem jest trochę łasuchem.
- Dobrze.
- Idź, bo się zniecierpliwi - ponaglił ją.
Zanim odeszła wystawiła do niego język w żartobliwym geście. Zadowolona, że zdobyła odpowiednią wiedzę, zjechała windą na niższe piętro. Bez większego problemu znalazła bufet i podeszła do lady.
- Poproszę kawę dla komisarza Malika.
Kucharka skinęłam głową i przyjrzała się jej uważnie.
- Jesteś jego nową sekretarką? - zapytała z życzliwym uśmiechem. - Co z Bellą?
- Nie, nie jestem. Bella ciągle jest jego sekretarką - Missi zachichotała. - Robię mu małą przysługę.
- Rozumiem. Znasz przepis na kawę a'la Zayn Malik?
- Trzy łyżeczki świeżo zmielonej kawy - odpowiedziała duma z siebie.
- Zdałaś test - rzuciła ze śmiechem. - Już się robi.
Dziewczyna od razu poczuła sympatię do starszej pani. Chętnie zostałaby z nią dłużej, ale musiała dostarczyć Malikowi zamówioną kawę. Dziewczyna lubiła rozmawiać z takimi ludźmi. Ciekawiła ją ich dojrzałość i wiedza o życiu.
- Bardzo proszę - kobieta podała jej papierowy kubek. - Uważaj, żeby się nie poparzyć i pozdrów pana Malika. Od Helen.
- Tak zrobię - przytaknęła.
Mayson nie zapomniała o cukrze i z uśmiechem zadowolenia wróciła na odpowiednie piętro. Ostrożnym ruchem otworzyła drzwi biura i weszła do środka.
- Pańska kawa. - Postawiła kubek i cukier przed mężczyzną. - Taka jaką pan lubi.
- Przecież nawet nie zapytałaś - zauważył.
Dziewczyna zawstydziła się, ale z gracją ponownie zajęła kanapę.
- Mam swoje sposoby - rzuciła z powagą. - Powinieneś mi podziękować.
Mulat wrzucił dwie kostki do napoju, wziął łyk kawy i posmakował. Nie odzywał się przez chwilę, co zmartwiło Mayson.
- Coś nie tak?
Otworzył oczy i obdarował szatynkę wzrokiem pełnym podziwu.
- Jest idealna.
- Przecież taka, jaką zwykle pan pije.
- Ale przyniesiona przez ciebie.
- Do usług - zarumieniła się i dygnęła jak służąca. - Masz pozdrowienia od Helen.
- Widzę, że jestem dzisiaj rozrywany - mruknął niby obojętnie i wrócił do pracy.
Od czasu do czasu zabierał z pudełeczka jedną z pozostałych kostek cukru.
Harry miał rację.

***

Oboje wykończeni, ona leżeniem na kanapie, on wypisywaniem dokumentów, wracali do mieszkania późnym wieczorem. Harry próbował namówić ich na małego drinka, ale Zayn miał zasadę i nie pił w dniach, kiedy pracował.
- Wiadomo cokolwiek w sprawie Tomlinsona? - zapytała.
Znudzona bawiła się kosmykiem włosów, który z uwagą obserwowała. Z niesmakiem zauważyła, ze rozdwoiły jej się końcówki. W pamięci zanotowała, żeby pójść do fryzjera.
- Richard ostatnio nie był zbyt rozmowny.
Zaciekawiona podniosła wzrok na komisarza.
- Chciałabym wiedzieć czy koleś, który zniszczył mi życie próbuje mnie zabić - bąknęła ze złością. - Twój szef jest do bani.
- Przykro mi. - Uśmiechnął się, słysząc jej uwagę.
Czasami sam uważał swojego szefa za głupka, ale poza tym był naprawdę w porządku facetem. Trzeba było umieć się z nim dogadać, a nikt nie potrafił tego lepiej niż Malik.
- Muszę iść do fryzjera.
- Jutro cię zawiozę i poczekam aż wyjdziesz.
- Wiesz... - zaczęła w zamyśleniu. - Przy tobie czuję się jak dziecko. Jesteś bardzo formalny i poważny, ale opiekujesz się mną i robisz wszystko tak, żebym była zadowolona. No może czasami się uśmiechniesz.
- To źle? Mam nadzieję, że wywiązuję się ze swojej roli.
- Cały czas traktujesz mnie jako swojego świadka do pilnowania? - zadała to pytanie bardzo ostrożnie.
Bacznie przyglądała się, jak twarz mulata tężeje, a rysy ściągają się. Teraz założył maskę, którą zazwyczaj wkładał w pracy.
- O której chcesz iść jutro do fryzjera? - zmienił temat.
- O której ci pasuje. Jestem wolna cały dzień. Cały tydzień, a nawet cały miesiąc, bo... - zaczęła mówić ze złością.
- Już dobrze - przerwał jej, parkując pod blokiem. - Poinformuję cię o dokładnej godzinie.
- Dziękuje.
Wysiedli z samochodu, a Malik rozejrzał się uważnie po okolicy. Zauważył samochód, w którym siedzieli jego znajomi z komisariatu, ale nie informował o tym Mayson. Tych dwóch mężczyzn miało za zadanie pilnować spokoju dziewczyny od zewnątrz.
Zayn złapał dziewczynę za łokieć i szybkim krokiem wprowadził na odpowiednie piętro. Zasmuciła się, ze tym razem nie chwycił jej za rękę.
- Czemu tak szybko? - jęknęła, spoglądając na niego kątem oka.
- Ciemność jest zdradliwa.
Te słowa zamknęły jej usta. Jednak w dalszym ciągu chciała uzyskać odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziała z wyrzutem, kiedy otwierał drzwi.
Wpuścił ją pierwszą, a po wejściu upewnił się, że zamknął wejście na klucz.
- Specjalnie tego nie zrobiłem - rzucił oschle i zniknął w swoim pokoju.
Missi przygryzła wargę, odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni. Z racji, ze wybiła dziesiąta w nocy, nie miała ochoty na jedzenie.
- Jesteś głodna? - zapytał Zayn, jak tylko przekroczył próg pomieszczenia.
Minęło może dziesięć minut, a on już był przebrany w luźne spodnie i koszulkę. Włosy rozczochrał w nieładzie, co rozpraszało Mayson.
- Nie jem o tak później porze - wymamrotała, podstawiając szklankę z wodą do ust.
Wypiła wszystko za jednym razem i odstawiła naczynie do zlewu.
- Dobranoc. - Wychodząc nawet na niego nie spojrzała.
Mayson poczuła się urażona jego zachowaniem.
Dopóki nie zadała tego głupiego pytania, wszystko było w porządku. Śmiali się, żartowali... A teraz? Fukał na nią i krył złość. Nie lubiła w nim tego nastroju.
- Mayson, zaczekaj! - zawołał za nią.
Doszła już do swojego pokoju i wcale nie zamierzała się zatrzymywać.
- Stój. - Malik złapał ją za ramię i odwrócił przodem do siebie.
Podświadomie zwolniła ruchy, żeby mógł ją dogonić.
- Pomóc ci w czymś? - zapytała obojętnie, krzyżując ramiona na piersi.
- Przestań to robić - poprosił.
- Co takiego? - Uniosła brwi w zaskoczeniu.
- Przestań mnie ignorować i obdarzać chłodem.
- Witaj w klubie - prychnęła i odwróciła wzrok. - Mogę już iść spać?
- Ja... - zaczął, ale się zawahał. - Tak, możesz. Dobranoc.
Posłała mu ostatnie spojrzenie zanim do końca zamknęła drzwi. Stała przez chwilę z czołem opartym na drewnianej powierzchni. Nagle usłyszała szmer po drugiej stronie.
- Jesteś dla mnie ważna, ale nie wiem, co mam z tym zrobić. - usłyszała niepewny głos mężczyzny.
Otworzyła szeroko oczy i szybkim ruchem pociągnęła za klamkę.
Niestety jego już nie było...

***

Obudziła się we wtorek z bólem głowy, co od razu popsuło jej nastrój. Ostatnio często na to narzekała, ale uważała, że to nie tak pilne, żeby pójść do lekarza.
- Chryste, Mayson - takimi słowami przywitał ją komisarz, kiedy tylko przekroczyła próg salonu. - Wyglądasz jak trup.
- Dzięki - bąknęła rozdrażniona.
Nie podobało jej się, ze tak określił jej wygląd. Starała się wyglądać dobrze, specjalnie dla niego. Czuła taką potrzebę i nie umiała wytłumaczyć dlaczego. Lubiła, kiedy po spojrzeniu na nią widziała w jego oczach uznanie.
Zakręciło się jej w głowie, więc złapała się ściany.
- Missi! - Zayn poderwał się na równe nogi. - Co się dzieje? Tylko mi tu nie odlatuj.
Podbiegł do niej i objął ramieniem w talii. Bał się, ze upadnie i zrobi sobie krzywdę. Wolną ręką odgarnął jej włosy z twarzy, po czym objął jej policzek.
- Zaraz mi przejdzie - wymamrotała z zamkniętymi oczami.
Nawet w takim stanie czuła dotyk Malika bardzo intensywnie.
- Nie sądzę - rzucił z przejęciem. - Jedziemy do lekarza. Teraz.
- Nie. - Próbowała go odepchnąć, ale nie miała wystarczająco siły. - Musisz iść do pracy.
Zacisnął szczękę, ignorując jej uparty charakter. Bez zbędnego gadania zaciągnął ją na korytarz, ubrał w cienką kurtkę. Gestem nakazał jej włożyć buty.
- Nie - upierała się. - Nigdzie nie idę.
- Idziesz.
- Nie jestem umalowana - jęknęła, przytrzymując się jego ramienia. - I wyglądam okropnie.
- Bez tego też jesteś piękna. Chodźmy już.
Gdyby nie mdlała, pewnie zarumieniłaby się na ten komplement.
Komisarz zaprowadził ją do auta i posadził na miejscu pasażera. Nawet zapiął jej pas, żeby mieć pewność o jej bezpieczeństwie. Zanim wsiadł skinął głową do stróżujących policjantów, upewniając się, ze pilnują jego mieszkania. Uspokojony w pewnym stopniu, dołączył do Mayson i włączył się do ruchu. Piętnaście minut później Malik zaparkował na szpitalnym parkingu, jak najbliżej drzwi.
- Nie ruszaj się - nakazał i wyskoczył na zewnątrz.
Otworzył jej drzwi i widząc, że odpływa wziął ją na ręce. Była lekka, więc nie sprawiło mu kłopotu szybkie zaniesienie jej do środka.
- Potrzebuję lekarza! - krzyknął do pielęgniarki.
Ta powiedziała coś do małego mikrofonu i za chwilę zjawił się starszy mężczyzna w białym kitlu.
- Co się dzieje? - zapytał, przyglądając się bladej szatynce.
- Poczuła się słabo i miała zawroty, a kiedy ją tu przywiozłem całkowicie odleciała - tłumaczył gorączkowo.
- Proszę za mną.
Zayn rzucił okiem na nieświadomą dziewczynę i pospieszył za lekarzem. Kiedy dotarli do odpowiedniej sali, położył ją na łóżku.
- Musze ją zbadać - mężczyzna popatrzył na niego znacząco.
Malik skinął głową i wyszedł na korytarz. Ze strachu o Missi nie mógł ustać w miejscu. Złościł się na siebie za to, że jej nie przypilnował. Znajdowała się pod jego opieką, wiec powinien przywiązywać większą wagę do jej zdrowia.
- Proszę pana - usłyszał za plecami.
Odwrócił się gwałtownie i zobaczył lekarza, który przyjął Mayson.
- Co z nią? - zapytał, nie dając dojść do słowa mężczyźnie w kitlu.
- Wydobrzeje - uspokoił go. - Odwodniła się. Ma również małą zawartość składników odżywczych w organizmie. Przez najbliższy tydzień powinna odpoczywać.
- Mogę ją zabrać do domu?
- Kim pan dla niej jest? - facet zmrużył oczy podejrzliwie.
- Jestem jej narzeczonym. - rzucił bez zastanawiania się.
Mentalnie wytrzeszczył na siebie oczy. Sam nie wiedział, czemu akurat to przyszło mu do głowy. Przecież mógł powiedzieć, że był jej bratem.
- W takim razie proszę jutro po nią przyjechać. Dzisiaj dostała kroplówkę i zostanie na obserwacji. Jeśli jej stan się nie pogorszy, wróci z panem do domu.
- Dziękuję. - Zayn uścisnął rękę lekarzowi i czym prędzej wyszedł ze szpitala.
Mdliło go od specyficznego zapachu. Poza tym, szpitale nie kojarzyły mu się najlepiej. W jednym z takich zmarła jego babcia, z która był naprawdę blisko.
Uspokojony informacją, że Missi nic nie jest, wrócił do mieszkania. Wbiegł po klatce schodowej na górę, wyjmując po drodze klucze z kieszeni. Włożył je do zamka, ale nim go przekręcił, jego wzrok powędrował na niewielką kartkę przyklejoną na drzwiach. Była ubrudzona i miała oberwane brzegi. Mulat zerwał ją jednym ruchem i przeczytał treść, która brzmiała:

"Przyjdziemy po nią prędzej czy później. Nie powstrzymasz nieuchronnego. Do zobaczenia" 

8 września 2015

19.

Mayson starała się z całych sił, żeby w końcu chłopiec mógł zasnąć. Przeczytała mu już trzy bajki, opowiedziała kilka zmyślonych historyjek i nawet zaśpiewała kołysankę, ale to wszystko zdało się na nic. Nie umiała poradzić sobie z małym dzieckiem. Co prawda, nigdy nie miała młodszego rodzeństwa, więc nie wiedziała jak to jest. W momencie, kiedy na zegarze wybiła pierwsza w nocy, zaczęła błagać Boga o pomoc.
- Chcę do mamusi - załkał chłopiec. - Gdzie jest moja mamusia?
- Twoja mamusia jest u koleżanki i przyjedzie po ciebie jutro. Obiecuję ci, ze tutaj nic ci się nie stanie. Jesteś z nami bezpieczny - mówiła ciepłym głosem, nie chcąc go niepokoić.
- Boję się.
- Czego, Mike? Czego się boisz? - spojrzała mu prosto w wystraszone, brązowe oczy.
- Duchów i ciemności - wyszeptał, jakby w sekrecie. - Ale nie mów wujkowi Zaynowi, dobrze? Będzie się ze mnie śmiał.
- Myślę, że wujek już dawno śpi i nigdy by się z ciebie nie śmiał. Uwierz mi. A teraz ja mam dla ciebie propozycję.
Zayn umieścił Mike'a w swoim pokoju, a sam ułożył się na kanapie. Nie chciał robić problemu dziewczynie, więc zostawił jej pokój gościnny tak, jak miała go do tej pory. Sądził, że chłopiec uśnie i tym sposobem będzie miał go z głowy.
Byłby przekonany, że Mike już dawno spał, gdyby nie hałas w kuchni. Ostrożnymi krokami zbliżył się do pomieszczenia, a to co zobaczył bardzo go zaskoczyło. Missi i Mike siedzieli na blacie kuchennym i raczyli się mlekiem. Uśmiechali się do siebie, co wyglądało naprawdę uroczo. Przez chwilę zapatrzył się na szeroko uśmiechniętą dziewczynę i jej skąpą piżamę.
Czemu ciągle ją zakładała? Nie miała innej?
Komisarz przekonał się już za pierwszym razem, że ta piżama była bardzo dekoncentrująca.
- Zayn? Czemu nie śpisz? - szatynka wytrąciła go z zamyślenia.
- Chyba powinienem zadać wam to samo pytanie - odgryzł się.
Mężczyzna podszedł do nich i oparł się tyłem o blat tuż obok Missi. Ona wystawiła w jego kierunku swoją szklankę, który była do połowy pusta.
- Nie, dziękuję - odmówił z lekkim uśmiechem. - Nie mam problemów ze snem.
- Ja też nie. - Wzruszyła ramionami. - Ale uwielbiam zimne mleko przed snem.
Mulat pochylił się, żeby być bliżej ucha Mayson i wyszeptał:
- Nie chciał zasnąć?
Wstrzymała oddech, kiedy poczuła ciepły oddech na swojej skórze. Była na siebie zła za te wszystkie reakcje na mulata. Sam komisarz był zaskoczony reakcją, jaka pojawiła się w jego organizmie. Miał wrażenie, jakby jego ciało lgnęło to niewinnej dziewczyny.
- Nie mógł - odpowiedziała normalnym tonem.
- Dlaczego?
- Nie mogę zdradzić. - Uśmiechnęła się zaczepnie. - To nasza tajemnica, prawda Mike?
- Tak - przytaknął chłopiec, machając radośnie nogami.
Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało. W kuchni panowała kompletna cisza, przerywana odgłosem picia mleka przez dziecko. Widać było, że bardzo mu smakowało.
Mike ziewnął, szeroko otwierając buzię i oddał szklankę Missi.
- Idziemy spać?  - zapytała dziewczyna z nadzieją, że odpowiedź będzie twierdząca.
- Tak - wymamrotał, a Zayn widząc że mały starał się zejść na podłogę, złapał go i zsadził.
- Mi też pomożesz? - zażartowała Mayson.
Komisarz bez większego zastanawiania się złapał dziewczynę za biodra i jednym, zwinnym ruchem postawił ją na podłodze. Zdziwiona szatynka wytrzeszczyła na niego oczy.
- Ja tylko żartowałam - przyznała, rumieniąc się.
- Gdybym miał możliwość, zrobiłbym to ponownie - odpowiedział.
- Dziękuję - odchrzaknęła jeszcze bardziej speszona, wracając do normalnego wyrazu twarzy. - Dobranoc, Zayn.
- Dobranoc, Missi.
Mayson z uśmiechem pobiegła za chłopcem, który zdążył się wczołgać na łóżko i przykryć kołdrą.
- Gotowy na sen? - puściła do niego oczko i poprawiła pościel.
- Tak, ale chcę żebyś ze mną została. - Posłał jej błagające spojrzenie.
Nie mogła mu odmówić. Miał oczy tak bardzo podobne do oczu komisarza. Wpatrywała się w nie przez chwilę, a potem odpowiedziała:
- W taki razie zrób mi trochę miejsca.
Chłopiec z chichotem ustąpił na bok, a Missi ułożyła się tuż obok niego.

***

Poniedziałkowy poranek zaczął się bardzo miło. Mayson została obudzona przez pocałunek w policzek. Zaskoczona otworzyła oczy i ujrzała uśmiechniętą buzię Mike'a.
- Dzień dobry! - krzyknął radośnie.
- Dzień dobry - odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem. - Jak ci się spało?
- Super! - klasnął w dłonie. - Nie przyszły żadne duchy.
- Mówiłam ci, ze tutaj jesteś bezpieczny. - Posłała mu ciepły uśmiech. - Kiedy wstałeś?
- Wujek Zayn mnie obudził.
Mayson zmarszczyła czoło, zastanawiając się czy dobrze usłyszała.
- Wujek Zayn? - dopytała na wszelki wypadek. - Co twój wujek tutaj robił?
- Chciał sprawdzić czy jeszcze śpię, a potem patrzył jak śpisz i kazał mi nie mówić, że wyglądasz ładnie z potarganymi włosami i że słodko pochrapujesz.
Jakim cudem takie małe dziecko umiało zapamiętać takie szczegóły?
Jak tylko chłopiec zorientował się, że zdradził tajemnicę Malika, zakrył usta rączkami i otworzył szeroko oczy.
- Naprawdę tak powiedział? - zapytała niby obojętnie.
Mayson zarumieniła się nieznacznie, co nie zależało od niej.
- Tak, ale nie powiesz wujkowi, że ci powiedziałem? - jego duże oczy praktycznie błagały.
- To będzie nasza tajemnica. - Mayson puściła do niego oczko. - To już kolejna.
Mike przytulił ją, mocno ściskając ją wokół szyi. Dziewczyna zaśmiała się głośno i go połaskotała. Chłopczyk odskoczył na poduszkę, śmiejąc się wniebogłosy.
- Co się tutaj dzieje? - głos komisarza przerwał ich wesołą zabawę.
Missi zawstydziła się swoim porannym wyglądem, więc szybko przeczesała włosy i przetarła oczy. Czuła, ze już dawno powinna być w łazience, a okres jeszcze trwał.
- Ciocia Missi jest super! - wykrzyknął uradowany Mike.
- Ciocia? - zdziwił się Zayn i niósł jedną brew lekko zbity z tropu.
- No ty jesteś moim wujkiem, a to jest moja ciocia. Przecież mieszkacie razem, prawda? - wytłumaczył, patrząc na mulata jak na mądrego inaczej.
Mayson prychnęła, próbując powstrzymać śmiech. Syn Malika myślał, że byli parą. Nawet nie był świadomy tego, jak bardzo się mylił.
- To nie... - zaczął Zayn, ale maluch mu przerwał.
- Chodźmy na śniadanie.
Wybiegł z pokoju, potykając się na progu. Mulat w ostatniej chwili złapał go za ramię, więc nic się nie stało. Dziecko w ramach podziękowania przytuliło się do jego nogi i uciekło. Szatynka wygrzebała się z pościeli i stanęła na podłodze. Zayn czekał na nią przy drzwiach, nie spuszczając z niej wzroku. Nie umiał tego zrobić. Speszona szatynka obciągnęła w dół swoje kuse spodenki. Czuła się niekomfortowo w samej piżamie tym bardziej, ze była bez stanika. Wyminęła mężczyznę w drzwiach, a on poszedł za nią.
- Masz inną piżamę? - zapytał nagle, wyrównując krok.
- Co jest z tą nie tak? - Spojrzała na niego kątem oka.
- Sprawia, że się na ciebie gapię, a to sprawia, że czuję się głupio.
- Ja... - zacięła się.
Co mogła powiedzieć na tak szczere słowa komisarza.
- Ja... - zaczęła ponownie, ale nie mogła dokończyć.
- Po prostu postaraj się znaleźć coś, co zakrywałoby więcej twojego ciała.
Gorączkowo przytaknęła głową i wlepiła wzrok w podłogę przed sobą.
- Widzę, że się dogadujecie. - zagadnął, zmieniając temat.
- Chyba tak - odchrząknęła.
- Dziękuję, że mi pomagasz.
- Nie ma za co.
Zayn obserwował ją uważnie spod na wpół zamkniętych powiek. Lubił obserwować jej twarz  i wszystkie grymasy, które się na niej pojawiały. Jeszcze bardziej lubił widok jej rumieńców, kiedy była zawstydzona. Nie mógł narzekać na widok jej rozpraszającego ciała. Sam nie wiedział, co się z nim działo. Przecież znali się tak krótko. Jego prośba o zmianę piżamy była głupia, ale to mogło być jedynym wyjściem, żeby przestał wyglądać jak zboczeniec.
- Dlaczego nie jesteś w pracy? - zapytała, spoglądając w górę.
Dla większej pewności skrzyżowała ramiona na piersi.
- Zadzwoniłem, że się będę później. Poczekam aż Daisy go odbierze.
- A jeśli nie zrobi tego do południa?
- Wtedy zostanę w domu. - Wzruszył ramionami i popatrzył przed siebie.
Dotarli do kuchni, gdzie Mike czekał przy stole.
- Myślałem, że się zgubiliście - zażartował z cwaniacką miną. - Albo, że zaczęliście się całować tak jak mamusia z tatusiem.
Malik zaniemówił i dla niepoznaki poczochrał chłopca po głowie, przechodząc na przeciwną stronę pomieszczenia. Szatynka przygryzła wargę na wyobrażenie jej i komisarza całujących się.
- Co chcesz na śniadanie - zapytała Missi. - Coś z mlekiem?
- Poproszę kakao.
Chłopiec pokazał swój popisowy uśmiech, więc Mayson zmiękło serce.
- A ty co sobie życzysz? - tym razem zwróciła się do zamyślonego mulata.
- Ja? - Wskazał na siebie palcem.
- Tak, ty. - Wywróciła oczami i wyciągnęła urządzenie do robienia kanapek na ciepło. - Ja już wybrałam.
- Poproszę to samo - rzucił, obserwując jej zgrabne ruchy.
Czuła się bardzo swobodnie w jego mieszkaniu. Tego nie dało się nie zauważyć. Malik cieszył się, że nie onieśmielał dziewczyny, bo naprawdę to było ostatnią rzeczą jakiej by chciał. Był świadomy, że wkrótce będą musieli się rozstać, ale nie dopuszczał tego do siebie zbyt często. Cieszył się tym, co było teraz. Zawsze był samotnikiem. Lubił przebywać sam w cichym mieszkaniu, ale teraz to minęło. Nie pamiętał jak wyglądały dni bez ciągłego gadania Mayson. Nie był gotowy na kolejną zmianę. Coraz bardziej lubił tą zadziorną dziewczynę.
- Gotowe.
Szatynka postawiła przed dzieckiem kakao i kanapki z masłem, a następnie zajęła się kończeniem ich śniadania. Chwilę później na stole stał talerz pełen kanapek z szynką i serem.
- Pyszności - mruknął komisarz i dosiadł się do chłopca.
Missi zobaczył gazetę i nagle przypomniało jej się, że dzisiaj o piętnastej był umówiona na rozmowę o pracę. Nie chciała zaczynać tego tematu przy dziecku, bo nie wiedziała jak Zayn zareaguje.
- Kiedy mama przyjedzie? - zapytał chłopiec z pełną buzią.
Okruszek bułki opadł na stół.
- Myślę, że jak najszybciej - odpowiedział sucho komisarz.
Mayson potraktowała go surowym spojrzeniem, którego nie wziął do siebie. Zayn coraz bardziej odczuwał złość względem Daisy choćby dlatego, jak zachowała się wczoraj. Zostawiła mu swoje dziecko na noc i nawet nie raczyła zadzwonić i zapytać czy wszystko w porządku.
Siedzieli w ciszy i konsumowali śniadanie, kiedy energicznie zapukała do drzwi.
- Jedz, ja otworzę. - Missi zerwała się z krzesła i szybkim krokiem znalazła się przy drzwiach.
Otworzyła je i zobaczyła tego, kogo się spodziewała.
Kogo wszyscy się spodziewali.
- Cześć - przywitała się z krzywym uśmiechem.
Daisy miała podpuchnięte, przekrwione oczy, niewyraźną minę i poplątane włosy. Najprawdopodobniejszą wersją było, że dopiero wyszła od swojej koleżanki, nie będąc nawet w domu.
- Przyszłam po syna - dodała, kiedy Mayson przyglądała jej się badawczo.
- Je śniadanie - rzuciła chłodno i przepuściła ją w drzwiach.
Kobieta natychmiast popędziła do wspomnianego pomieszczenia i podbiegła do dziecka.
- Kochanie! - Ucałowała go w oba policzki, nie zważając na fakt, ze Mike był w trakcie przełykania kanapki. - Stęskniłam się za tobą. Strasznie przepraszam, że musiałeś tu nocować.
- Ja też za tobą tęskniłem.
Malec ściskał ją przez kilka minut. Kobieta kucała przy krześle na którym siedział i uważnie mu się przyglądała.
- Wszystko w porządku? Byłeś grzeczny?
- Tak, mamo. - Uśmiechnął się szeroko. - Prawda, ciociu?
Daisy zdziwionym wzrokiem powędrowała na twarz Missi. Była zaskoczona, że jej syn wziął tą obcą dziewczynę za swoją ciocię.
- Ale kochanie, to nie jest...
- Myślę, że musicie już iść - przerwał jej Zayn. - Ciocia i ja mamy kilka spraw na głowie.
- Cześć, Zayn - Daisy przywitała się, prostując nogi. Wcześniej był zbyt przejęta dzieckiem, żeby go zauważyć. - Jak się masz?
- W porządku, dziękuję - uciął krótko. - Naprawdę się spieszymy.
- Dobrze - wymamrotała pod nosem i złapała chłopca za rękę. - Pożegnaj się, Mike.
Chłopiec podszedł do szatynki i objął ją w pasie. To samo zrobił z Malikiem, którego oczy zdradzały, że był lekko oszołomiony. Nie przywykł do przebywania z dziećmi. Kiedyś nawet ich nie lubił.
W trakcie, kiedy Mayson ubierała chłopca w buty i kurtkę, Zayn i kobieta stali w drzwiach.
- Jeszcze raz dziękuję, Zayn. - Daisy zeskanowała wzrokiem swojego byłego narzeczonego. - Do zobaczenia.
Komisarz nie odpowiedział tylko poczekał aż zniknie na klatce schodowej i zamknął drzwi odrobinę za głośno. Wrócił do kuchni, gdzie zastał sprzątającą dziewczynę.
- Mike jest bardzo słodki i ma piękne oczy - powiedziała, zmywając naczynia.
Mulat oparł się o framugę drzwi i skrzyżował ręce na torsie. Modlił się, żeby w końcu poszła się przebrać, bo nie wiedział, jak długo uda mu się powstrzymywać jego testosteron.
Mayson nie mogła narzekać na brak seksownej figury i ładnego ciała.
- Naprawdę? Nie przyglądałem mu się - bąknął rozkojarzony.
Mayson skończyła doprowadzać miejsce do porządku i podeszła do mężczyzny. Zatrzymała się tuż przed nim i popatrzyła mu prosto w oczy.
Zrobiła to dłużej niż przystało na normalne spojrzenie. Chciała, żeby odebrał to inaczej.
- Dokładnie jak twoje - wyszeptała i go wyminęła.
Zayn zacisnął zęby i odprowadził dziewczynę wzrokiem.

***

Malik przygotował się do pracy, żeby zdążyć jeszcze przed południem. Zauważył, że Missi czaiła się i chodziła zamyślona. Zatrzymał się przed lustrem na korytarzu, żeby sprawdzić czy wszystko pasowało.
- Co się dzieje? - zapytał, poprawiając węzeł krawatu.
Zerknął na nią w odbiciu. Dziewczyna przygryzał wargę i wodziła wzrokiem na wszystkie strony.
- Mayson - zniecierpliwiony odwrócił się do niej przodem. - O co chodzi? Co chcesz mi powiedzieć? Chodzisz za mną odkąd Daisy zabrała Mike'a.
- Bo jest taka sprawa - zaczęła niepewnie. - Niedawno znalazłam w gazecie ciekawe ogłoszenie o pracę.
- I? - Uniósł brew, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
- Zadzwoniłam tam i dzisiaj o piętnastej mam rozmowę kwalifikacyjną. To jest praca w pobliskim markecie - wyrzuciła z siebie na jednym wdechu.
- Nie ma mowy - zaprzeczył z kamienną twarzą. - Nie zgadzam się. Nie pójdziesz tam dzisiaj, ani jutro, ani nigdy.
- Ale...
- Koniec dyskusji - uciął.
Szatynka zacisnęła zęby i pięści.
Tak bardzo liczyła, ze jednak się zgodzi.
- Pojedź tam ze mną - prosiła.
- Ty nic nie rozumiesz - westchnął. - To nie będzie tylko dzisiaj. Jeśli cię przyjmą będzie musiała tam być codziennie od rana do wieczora.
- Będę wśród ludzi.
- Własnie! - zdenerwował się. - Będą tłumy  i nawet nie zorientujesz się, że coś jest nie tak. Pamiętasz tego grubego faceta, który cię zaczepił przy kasie w sklepie?
- Tak - przyznała cicho i spuściła wzrok.
- Missi, ja... - urwał. - Spójrz na mnie.
Pokręciła przecząco głową i splotła drżące palce. Bała się, że tak będzie wyglądało jej życie. Że ciągle będzie musiała się ukrywać.
- Mayson - rzucił ostrzegawczo. - Podnieś głowę.
Dziewczyna nie zareagowała, więc podszedł do niej, delikatnie złapał jej podbródek i uniósł, żeby skrzyżować ich spojrzenia.
- Nie robię ci tego na złość - wyjaśnił cicho. - Banda Tomlinsona naprawdę dobrze się ukrywa i póki co, wyłapaliśmy tylko garstkę ludzi. To nie jest takie proste.
- Pracujecie nad tym już tak długo - jęknęła. - Chciałabym móc żyć normalnie.
- Będziesz, obiecuję ci to - mówiąc to, patrzył jej głęboko w oczy.
- Obiecujesz? - zapytała z nadzieją.
- Tak.
Skinęła głową, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie wybaczyłbym sobie tego.
- Bo jesteś moim opiekunem?
- Nie.
- Więc dlaczego?
- Bo naprawdę się o ciebie troszczę.

***

- Dziękuję, że mnie ze sobą zabrałeś. - Mayson oparła głowę o zagłówek i przymknęła oczy. - Zwariowałabym, gdybym musiała siedzieć w mieszkaniu sama przez cały dzień.
- Przepraszam, że tak wyszło z tą praca, ale naprawdę nie mogę się zgodzić - powtórzył po raz kolejny.
Zayn czuł się winny, że Missi nie mogła prowadzić normalnego życia dwudziestopięciolatki. Chciał jej to w jakiś sposób wynagrodzić, ale nie miał wielu pomysłów.
- W porządku. Pogodziłam się z tym - westchnęła. - Proszę, przestań przepraszać. To robi się nudne. Zostaw to na następną okazję.
- Jak sobie życzysz - rzucił z lekkim uśmiechem.
Dojechali na miejsce kilka minut po jedenastej. Komisarz przepuścił ją w drzwiach i razem wjechał winda na odpowiedni piętro. Tuż po wyjściu z windy natknęli się na Horana.
- Widzę, że romans kwitnie - zażartował. - Witam piękną panią. - Ukłonił się.
Szatynka obrzuciła go obojętnym spojrzeniem i przysunęła się bliżej mulata, wsuwając dłoń pod jego ramię.
- Idź sobie, Horan. Nie mam ochoty na przekomarzanki - odpowiedział komisarz.
- Była narzeczona popsuła ci humor? - blondyn ciągnął swoje złośliwości.
- Odwiedziła cię? - Zayn uniósł sarkastycznie brew. - Mogłem się tego domyśleć.
- Tak jakby ją przenocowałem. - Blondyn wzruszył ramionami niewinnie.
Jednak w jego oczach pojawił się błysk, który zdradzał, że nie skończyło się tylko na spaniu.
- Świetnie. Gdyby to mnie obchodziło tak bardzo, jak mnie nie obchodzi - rzucił mulat, kończąc rozmowę.
Złapał Mayson za dłoń i pociągnął w stronę swojego biura. Po drodze przywitali się z Harrym i Bellą. Missi zajęła miejsce na biurowej kanapie Malika, a on rozsiadł się za biurkiem i otworzył laptop.
- Co chcesz robić? - zapytał jej chociaż wiedział, że nie miała dużego wyboru.
- Posiedzę i popatrzę jak pracujesz - uśmiechnęła się zadziornie.
- Słucham?
Usta Zayna nie wyrażały rozbawienia, ale oczy tak. Dziewczyna nauczyła się to zauważać.
- Ty patrzysz na mnie jak gotuję, więc ja popatrzę jak pracujesz.
- W porządku. - Zadrżał mu kącik ust, które jednak nie wykrzywiły się w uśmiechu. - Przykro mi, ale jesteś na mnie skazana przez cały dzień.
- Kto powiedział, że jest mi przykro? - Posłała mu figlarny uśmiech i zachichotała.

Czy coś rodziło się między tą dwójką?

1 września 2015

18.

Jak po rozpoczęciu bejbsy?

Wpadłam na pewien pomysł...
Po przeczytaniu bieżącego rozdziału piszcie w komentarzach, jeśli chcecie, pomysły na dalszy ciąg. Mogą to być na przykład pojedyncze sytuacje, które mogłyby się ewentualnie wydarzyć w następnym rozdziale.
Co będzie się działo dalej z waszymi pomysłami?
Otóż z propozycji (jeśli takowe będą) wybiorę jedną bądź kilka i postaram się je zawrzeć w kolejnym rozdziale (nawet lekko zmodyfikowane, wykorzystując zarys). Może też się zdarzyć, że nie wykorzystam żadnej, albo nawet nie powiem czy wykorzystałam i wtedy to będzie niespodzianka ;)

Chcecie tak?

Miłego czytania! xxx

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Missi i Zayn wrócili do domu kilka minut po piątej wieczorem. Malik nie powiedział jej do tej pory jakie miał plany na jutrzejszy wieczór. Nie zdradził faktu, że Daisy poprosiła go o pomoc w sprawie chłopca.
- Rozchmurz się - zawołała wesoło Mayson, siedząc na kanapie z kolanami podciągniętymi pod brodę.  - Rybka ci zdechła czy co?
Mulat rzucił jej obojętne spojrzenie i nic nie powiedział. Dziewczyna nienawidziła go w taki stanie. Lubiła z nim rozmawiać i nawet czasami udawało im się żartować, ale kiedy wpadał w ten swój stan otępienia i okalał się murem, miała ochotę wygarnąć mu wszystko w twarz i powiedzieć, żeby przestał zachowywać się jak kapryśny nastolatek. Pragnęła odwrócić jego uwagę od wydarzeń u Harry'ego. Widziała, że ta cała sytuacja z jej ochroną strasznie go męczyła.
- Może sobie pójdę - zaproponowała.
- Niby gdzie? - Prychnął.
- Gdziekolwiek. - Wzruszyła ramionami. - Jak najdalej od ciebie, bo psujesz mi humor.
- Wybacz mi - zironizował.
- Dość tego.
Mayson wstała na równe nogi o ostentacyjnym krokiem wyszła z salonu. Na korytarzu założyła kurtkę i buty, nie martwiąc się że tam na zewnątrz czekało na nią prawdziwe niebezpieczeństwo, które mogło nadejść z każdej strony.
- Chyba sobie żartujesz! - Malik złapał ją mocno za ramiona i odciągnął od drzwi. - Dobrze wiesz, że nie możesz sama nigdzie wychodzić.
- To przestań się tak zachowywać! - Wygarnęła mu prosto w oczy.
- Słucham? - Uniósł brwi zdziwiony. - Kim ty jesteś , żeby mówić mi jak mam się zachowywać?
Dziewczyna zacisnęła pięści, hamując chęć uderzenia go. Odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego tymczasowego pokoju. Faktem było, że nie mężczyzny długo. Nie wiedziała o nim praktycznie nic, ale mimo to dobrze jej się z nim mieszkało. Nie chciała się wyprowadzać, ale wiedziała, że to nieuniknione.
Rozebrała się z kurtki, kopnęła buty w kąt i opadła na łózko. Oparła łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Nie chciało jej się płakać. Była zła na siebie i na swoją naiwność. Miała głupią nadzieję, że może Zayn traktował ją inaczej niż zwyczajnego świadka, którym musiał się opiekować. Nie, nie chodziło jej o miłość. Przynajmniej jeszcze nie na tym etapie. Wystarczyłaby jej zwyczajna sympatia czy coś takiego. Nic wielkiego.
Usłyszała, że Malik rozmawia z kimś na korytarzu, ale nie miała zamiaru tego sprawdzać. Nie miała ochoty go oglądać. Niestety zapukał do drzwi.
- Idź sobie - bąknęła w złości. - Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie zmuszaj mnie do ostateczności i wyjdź z pokoju - zażądał.
- Po co? - Przewróciła oczami chociaż wiedziała, że on nie był w stanie tego zobaczyć. - Chcesz mi nawrzucać? Dokuczyć? Nie masz się na kim wyżyć? Może od razu mnie wyrzucisz i będziesz miał spokój?
- Po prostu wyjdź stamtąd - westchnął.
- Nie.
- Missi...
- Nie.
- Mayson.
- Nie.
- Missi Mayson, mówię do ciebie - nie ustępował.
- Nie!
Nastąpiła cisza. Szatynka liczyła, że odpuścił i zajął się czymś ciekawszym. Nie wiedziała jak bardzo się myliła, bo w momencie kiedy chciała odetchnąć z ulgą, drzwi się otworzyły.
- Ale jak to? - Pisnęła zszokowana, patrząc na sylwetkę komisarza.
- Ostrzegałem - rzucił obojętnie. - Teraz chodź ze mną.
- Nie chcę - jęknęła. - Nie możesz tak po prostu wchodzić sobie do mojego pokoju, nawet jeśli nie do końca jest mój. Zajmuję go tymczasowo, więc pogódź się z tym, że chciałabym zachować odrobinę prywatności. Teraz będę się bała nawet z zamkniętymi drzwiami, że nagle zachce ci się mnie odwiedzić.
- Przestań mówić - uciął krótko. - Doprowadzasz mnie do szału swoim zachowaniem i mam ochotę siłą zamknąć twoje usta. Nie zmuszaj mnie do tego, jasne?
Mayson zacisnęła usta w ciekną linię i pokornie podeszła do mężczyzny. Nie patrzyła na niego, kiedy zaprowadził ją do salonu.
- Usiądź - nakazał.
Prychnęła, ale zrobiła to co chciał. Malik chodził po pomieszczeniu i zbierał się, żeby coś powiedzieć, ale widać było że słowa nie chciały przejść mu przez gardło.
- Przepraszam - odezwał się w końcu.
- Słucham? - Missi wytrzeszczyła oczy. - Czy ja się przesłyszałam? Czy komisarz Malik właśnie mnie przeprosił?
- Przepraszam, że musiałaś znosić mój humor - powtórzył, patrząc jej prosto w oczy. - Wiem, że nie jestem łatwym człowiekiem, ale naprawdę się staram. Ciężko też ze mną wytrzymać i uwierz, że jestem bardzo zdziwiony, że jeszcze nie zażądałaś zmiany opiekuna.
- Opiekuna? - Zmarszczyła czoło na to określenie.
- Tak, jestem twoim opiekunem. Przydzielili mnie, jako że prowadziłem twoją sprawę. W sumie to wszystko ciągle ciebie dotyczy, wiec nic się nie zmieniło.
- Nie moją - bąknęła, spuszczając wzrok na dłonie. - Tomlinsona.
- Tak, ale byłaś w to głęboko zamieszana - westchnął. - Nie wchodźmy w szczegóły.
- Dobrze - zgodziła się cicho.
Podniosła głowę i przez minutę wpatrywała się zamyślona w twarz komisarza. Zastanawiała się czy przyjąć jego przeprosiny.
- Wybaczam. - Nie umiała być obrażalska, co niektórzy uważali za zaletę.
- Dzięki - rzucił jakby z ulgą. - Jest w porządku?
- Tak.
Skinął głową i dosiadł się do dziewczyny. Zajął drugi koniec kanapy i wziął do reki pilot.
- Zaczynamy sobotni seans filmowy. - Mulat uśmiechnął się lekko i skierował swoją uwagę na odbiornik.
Czyżby coś się w nim zmieniło?

***

W niedzielę rano Missi była zmuszona biec do łazienki. Okres był nieustępliwy i niezwykle nieznośny. Odświeżyła się, przebrała w czyste ubranie i wyszła na korytarz. Mieszkanie wydawało się niezwykle ciche i spokojne, co czasami ją przerażało. Bała się ciszy i samotności, a świadomość że w najbliższym czasie będzie musiała się wyprowadzić do własnego mieszkania nie napawała jej entuzjazmem.
Wyrzucając z głowy nieprzyjemne myśli, poszła do kuchni zrobić śniadanie.
- Co tak pachnie? - Usłyszała za plecami, kiedy smażyła jajecznicę ze szczypiorkiem.
- Pewnie świeże tosty - odpowiedziała z uśmiechem.
Od Malika biła dziwnie wesoła aura, co mogła wyczuć z odległości kilku metrów. Chciała, żeby jego stan utrzymał się do końca dnia. Lubiła tą wersję komisarza.
- Mogę dołączyć się do śniadania? - Zapytał i zajął miejsce za stołem.
Mayson podeszła do niego z talerzem wypełnionym jajecznicą.
- W ostateczności. - Wzruszyła ramionami i postawiła mu jedzenie pod nosem. - Chcesz tosta?
- Poproszę - powiedział i wziął pierwszy kęs. - Robisz najlepszą jajecznicę jaką kiedykolwiek jadłem.
- Twoje pochwały nie sprawią, że będę gotowała częściej - prychnęła ironicznie, posyłając mu szyderczy uśmieszek.
- Może jednak?
- Nie - zakończyła dyskusję.
Podała mężczyźnie talerz z tostami, a sama nałożyła sobie porcję śniadania. Posilili się w kompletnej ciszy, przerywanej jedynie westchnięciami albo chrząknięciami. Nic więcej. Dziewczyna bardzo chciała pogadać z Malikiem o pracy, którą prawie sobie znalazła. Przecież ktoś będzie musiał zawieźć ją w poniedziałek na rozmowę kwalifikacyjną, prawda?
- Najedzona? - Zapytał, a Missi przytaknęła z pełną buzią. - W ramach odwdzięczenia się ja pozmywam.
Oddała mulatowi brudne naczynia i została w kuchni, żeby dokończyć poranną kawę.
- Zayn? - Zagadnęła niepewnie.
- Słucham?
- Myślałeś, żeby poszukać dla mnie pracy? - Ze zdenerwowania bawiła się uchem od kubka, nie chcąc napotkać spojrzenia komisarza.
- Ostatnio mam wystarczająco problemów na głowie - wymamrotał.
O nie. Nie chciała zepsuć mu humoru.
Jednak Zayn wiedział, że wieczór nieubłaganie się zbliżał, co oznaczała jedno... Opiekę nad dzieciakiem Daisy.
- Rozumie i szanuję to, ale wiesz... Mieszkam z tobą już dłuższy czas i pomyślałam, że może pora abym się usamodzielniła.
- Mówisz poważnie? - Zaprzestał zmywania i odwrócił się przodem do dziewczyny. - Masz świadomość, że poluje na ciebie zgraja Tomlinsona, a mimo tego chcesz zamieszkać sama i jeszcze chodzić do pracy?
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linie, zastanawiając się głęboko nad odpowiedzią. Malik miał rację i nie miała do tego wątpliwości. Z drugiej strony, chciała zacząć wszystko od nowa, a będąc pod opieka policjanta nie mogła zapomnieć o tym, co było tego powodem.
- Może dali już spokój - zaryzykowała spojrzenie w górę.
Zayn mierzył ją uważnym wzrokiem, bawiąc się ścierką do naczyń. Nie ustąpiła i zmierzyła się z jego spojrzeniem.
- Wątpię. Wczoraj widziałem jednego z nich. Kręcił się w okolicy, jakby czegoś szukał.
Mężczyzna sprawił, że jej nadzieje legły w gruzach. W głębi duszy chciała, żeby chociaż skłamał, że wszystko jest w porządku i będzie mogła wrócić do normalnego życia. Niestety, to nie było takie proste.
- Pewnie mnie - westchnęła smutno.
- No właśnie. Mądra dziewczynka.
Malik dokończył zmywać, a Missi przeszła do swojego pokoju. Ze względu na okres jej humor zmieniał się zbyt drastycznie i nie chciała denerwować komisarza. Wpatrywała się w ścianę i zastanawiała się jak powiedzieć mu o pracy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - odchrząknęła.
Zayn uchylił drzwi i zwinnie wślizgnął się do środka.
- Pomyślałem, że chciałabyś to przeczytać. - Podał jej grubą książkę i wycofał się do drzwi.
- Stephen King? - Zdziwiła się, unosząc brwi. - Dziękuję, ale nie musiałeś.
W ręku trzymała nowy egzemplarz "Przebudzenia". Planowała kupić tą książkę, ale pewne wydarzenia z ostatniego miesiąca na to nie pozwoliły. Uwielbiała tego autora.
- Skąd to wziąłeś? - Zapytała, wpatrując się w okładkę. - Przecież przejrzałam wszystkie twoje książki i na pewno jej tam nie było.
- Widocznie nie wszystkie - odpowiedział wymijająco.
- Nie kłam.
- Teraz ją masz, więc weź się za czytanie a nie marudzisz. Zawołam cię jak obiad będzie gotowy.
Mayson przemyślała wszystkie za i przeciw i przystała na jego propozycję.

***

Zayn przygotował składniki na kolację, żeby później móc tylko wszystko połączyć i podgrzać. Czekał, aż zadzwoni dzwonek do drzwi, oznajmiający przybycie Daisy. W dalszym ciągu nie powiedział nic Missi. Siedziała teraz w swoim pokoju i znowu czytała nową książkę. Malik cieszył się, że prezent jej się spodobał. Co prawda, nie powinien tego robić, ale skoro trafiła się okazja, postanowił ją wykorzystać. Zapatrzył się na zegarek, który wskazywał kilka minut do szóstej wieczorem. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Mężczyzna niespiesznym krokiem przeszedł na korytarz i otworzył.
- Cześć - przywitała się kobieta. - Jestem tak, jak się umawialiśmy.
- Wiem - bąknął, lustrując chłopca przenikliwym spojrzeniem.
Nie mógł doszukać się podobieństwa między nimi, albo po prostu tak bardzo się tego wypierał, że nic nie widział. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że to jednak mógłby być jego syn.
- Kochanie - zwróciła się do syna. - Zostaniesz teraz z wujkiem Zaynem, dobrze? Mamusia musi odwiedzić ciocię Tinę.
Dziecko przytaknęło niepewnie i uniosło wzrok na mulata.
- Pan jest moim wujkiem? - Zapytał sepleniąc się lekko.
- Tak - Zayn odpowiedział z wahaniem rzucając spojrzenie kobiecie. - Chodź.
Mike wszedł przez próg, a Daisy popatrzyła na niego tęsknie.
- Będziesz grzeczny?
- Tak, mamo.
- Dobrze.  - Uśmiechnęła się do niego. - Dziękuję, Zayn.
- W porządku.
Nie było w porządku.
Nie chciał tego robić, ale obiecał. Jego szlachetne serce nie pozwoliło zostawić kobiety w potrzebie. Taką miał moralność i nic w tej sprawie nie mógł zmienić. Zamknął drzwi za swoją było narzeczoną i zaprowadził chłopca do salonu.
- Usiądź na kanapie, a ja włączę ci bajkę. - Podszedł do telewizora, uruchomił DVD i wyjął kilka płyt. - Jaką lubisz?
- Jakie masz? - Zerknął z zainteresowaniem na dłonie Zayna. - Mogę zobaczyć?
Mike wybrał jedną z nich i podał mulatowi, który włączył bajkę.
- Zaraz wrócę - wymamrotał po nosem.
Podszedł pod drzwi pokoju, w którym obecnie przebywała Mayson i zapukał.
- Proszę. - Usłyszał.
Szatynka nie spodziewała się, że Zayn jeszcze dzisiaj ją odwiedzi.
- Znowu masz coś dla mnie? - Zażartowała zanim zdążył się odezwać. - Uwielbiam prezenty.
- Nie mam. - Wzruszył ramionami, unosząc kącik ust w półuśmiechu. - Chodź ze mną.
Missi z pozycji leżącej podniosła się do siadu. Odłożyła książkę na bok, wcześniej wkładając zakładkę między właściwe strony.
- Coś się stało? - Spuściła nogi na podłogę i wstała.
- Nie.
- Więc o co chodzi?
- Po prostu chodź.
Wywróciła oczami, ale zgodziła się. Szła grzecznie za Malikiem, niczego nie świadoma.
- Kto to jest? - Zatrzymała się gwałtownie, widząc małego chłopca siedzącego na kanapie w salonie.
- To jest Mike. Był tu niedawno ze swoją mamą i...
- Z tą twoją byłą narzeczoną? - Przypomniała Missi.
- Tak, z nią - wymamrotał, krzywiąc się. - Daisy poprosiła mnie o pomoc, dlatego tu jest.
- Och, okey. - Podrapała się po karku w niezręcznym geście. - Po to mnie wołałeś?
- Tak.
- Mam niańczyć syna twojej byłej?
- Tak jakby.
- To ciebie poprosiła o pomoc, więc nie mieszaj w to mnie, okey? - Wycelowała w niego palec oskarżająco. - Nie ma mowy, żebym zajmowała się nieznanym mi dzieciakiem. Życzę powodzenia i idę dalej czytać wspaniałą książkę.
Dziewczyna odwróciła się przodem do wyjścia, ale została zatrzymana przez ramię, obejmujące ją w pasie.
- Po prostu mi pomóż, dobra? - Powiedział Zayn, patrząc na nia prawie błagalnie.
- Dobra - przestała się opierać i strząsnęła ramię mulata, udając że nie zadrżała od jego dotyku. - Poznaj moją litość i licz się z tym, że kiedyś będę chciała coś w zamian.

***

- Przegrałeś! - Zawołała radośnie Missi, wskazując palcem Malika. - Poniósł pan sromotną klęskę, panie komisarzu.
- Ta gra jest głupia - bąknął.
- To tylko "Spadające małpki" - zaśmiała się. - Przybij piątkę, mały!
Mike z wielkim uśmiechem wykonał gest z Mayson i z radością odebrał swoją nagrodę, którą był lizak. Nie mieli pomysłu na nic innego.
- Myślę, że czas to posprzątać. Jest późno. - Zayn podniósł się z podłogi. - Daisy niedługo powinna przyjechać.
Zdążył wstać w momencie, kiedy jego komórka zaczęła dzwonić.
- O wilku mowa - westchnął i nacisnął zieloną słuchawkę. - Słucham?
- Wybacz Zayn, ale przyjadę po małego dopiero rano.
- Co?! - Uniósł się, słysząc jej słowa. - Powiedz, że żartujesz.
- Przykro mi, ale nie mogę teraz go odebrać. Nie jestem w stanie tego zrobić.
Zdawało mu się, że kobiecie plącze się język, co od razu powiązał ze zbyt dużą ilością alkoholu.
- Nie możesz zostawić go u mnie na noc - syknął. - Jesteś prawdziwą matką? Bo tak się nie zachowujesz.
- Tak, Zayn, jestem - oburzyła się. Promile sprawiły, że przeciągała sylaby. - Zrób to dla niego, nie dla mnie.
- Przecież nie wyrzucę go za drzwi.
- Dziękuje.
Rozłączyła się, zostawiając Malika w bardzo złym humorze. Wziął głęboki oddech, zacisnął pięści i wrócił do bawiącej się dwójki.
- Przecież mówiłem, żebyście to już posprzątali - warknął.
Missi spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem, niemo pytając co się stało. Mulat odwrócił wzrok i wyłączył telewizor.
- Mike, idź umyć ręce - poleciła chłopcu, kierując go w stronę łazienki. - Musze pogadać z twoim wujkiem.
Kiedy chłopiec zniknął za rogiem, dziewczyna podniosła się z podłogi i podeszła do komisarza.
- Co się stało?
- Musi zostać z nami na noc - westchnął, wplatając palce w swoje włosy.
Szatynka przygryzła wargę, myśląc intensywnie.
- Damy sobie radę - starała się go pocieszyć. - Zobaczysz. Pomogę ci.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Jakieś pomysły na sytuacje, które mogłyby się wydarzyć dalej?