30 marca 2016

W DALSZYM CIĄGU ZAPRASZAM!!!

lustandlove-niall-horan.blogspot.com




Edytuję ten post gdyż chciałabym serdecznie zaprosić na trwające opowiadanie "Lust & Love" z Niallem Horanem w roli głownej :)


Chciałam spróbować czegoś innego, wiec tematyka opowiadania jest inna niż była w dwóch ostatnich.
Zaskoczyłam Was?

Kocham Zayna, ale jakoś tak wyszło, że naszła mnie ochota na Horana (jakkolwiek by to nie zabrzmiało) xD


Kocham! xxx


P.S. Strasznie się cieszę, że ktoś tu jeszcze czasami zagląda i czyta moje debiutanckie opowiadanie! xxx

9 marca 2016

Epilog

Krzyk.
Płacz.
Ciemność.

- Co się dzieje!? - Do pokoju wpadła zaniepokojona Nancy, zapalając światło.
Mayson zmrużyła oczy.
- Ja... G-gdzie ja jestem? - wydukała zapłakana.
- W Nowym Jorku, w naszym malutkim mieszkaniu. Pamiętasz mnie?
Missi uważnie przyjrzała się znajomej twarzy i wywróciła oczami.
- Tak. Przecież przyjaźnimy się od dzieciństwa.
- No właśnie. Teraz mów co ci się przyśniło - zachęciła Nancy.
Rozmawiały do piątej nad ranem.

***

Noga w gipsie nie pozwalała na swobodny ruch, a tym bardziej na opuszczanie mieszkania. Dlatego też Missi napawała się słodkim lenistwem, rozmyślając nad sensem tego wszystkiego, co się wydarzyło.
Jak to było możliwe, żeby...?
- Już jestem! - zawołała przyjaciółka, pokazując się w progu.
- Kupiłaś to, o co cię prosiłam?
- Oczywiście. - Rzuciła pianki w stronę poszkodowanej. - A teraz wezmę się za przygotowywanie obiadu.
Nancy miała odwrócić się i wyjść z pomieszczenia, ale nagle ją oświeciło.
- Zapomniałabym. - Złapała się za głowę. - Rano dzwonił ten policjant. Chciał z tobą rozmawiać w sprawie wypadku.
- Powinnam oddzwonić?
- Nie. Poprosił, żebyś stawiła się u niego w biurze, jak najszybciej - oznajmiła, a Missi skinęła głową.
Dwie godziny później była w drodze na komisariat.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, ze była ofiarą wypadku drogowego, w którym sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia. Dlatego była tak nieźle pogruchotana.
- Ja do... - zaczęła, ale sekretarka jej przerwała.
- Szef uprzedzał. Proszę wejść, oczekuje na panią.
Dziewczyna pchnęła masywne drzwi i niepewnie przekroczyła próg. To, co zobaczyła, prawie zwaliło ją z nóg.
- Witam - odezwał się jako pierwszy.
To on.
- Jak się pani czuje? - zapytał, skanując jej sylwetkę.
Przełknęła ślinę ciężko i zajęła miejsce przed biurkiem.
- Dzień dobry - przywitała się w końcu, ignorując jego pytanie. - Chciał mnie pan widzieć.
- Potrzebujemy pani zeznań w sprawie naszego uciekiniera. - Spojrzał w dokumenty. - Znaleźliśmy go. Nazywa się Louis Tomlinson.
Teraz, to już kompletnie nic nie rozumiała. Gapiła się na mężczyznę z uchylonymi ustami.
- Wszystko w porządku? - zapytał, uśmiechając się lekko.
Odchrząknęła i podrapała się po karku.
- T-tak -  wymamrotała. - Po prostu ostatnio coś ze mną nie tak.
- Jest pani w stanie złożyć zeznania?
- Tak.
Powiedziała mu wszystko, co pamiętała.

***

Godzinę później policjant oznajmił, że może iść do domu. Mieli dowody na tego całego Tomlinsona, który ją potrącił. Nie musiała się już tym martwić.
- Odprowadzę panią do wyjścia - zaproponował mężczyzna.
Nie sprzeciwiła się. Grzecznie podążyła do drzwi. Szli w kompletnej ciszy.
- Pani Mayson - odezwał się, kiedy miała nacisnąć klamkę.
- Tak? - Odwróciła się w jego stronę, napotykając piękne spojrzenie.
- Czy chciałaby pani wyjść kiedyś ze mną na kawę? - zapytał, patrząc jej prosto w oczy.
Na chwilę przestała oddychać.
- Proszę pana, ja... - zaczęła niepewnie.
- Zayn Malik - przedstawił się i wyciągnął dłoń. - Nie mów do mnie, jak do staruszka. Jestem niedużo starszy od ciebie.
Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, ale uścisnęła jego dłoń.
- Missi Mayson - odparła.
- Wybacz mi moją śmiałość. - Uśmiechnął się niepewnie i jakby lekko zawstydził.
Ten gest zmiękczył jej serce.
- Wszystko w porządku. - Również się uśmiechnęła.
- Więc, jeśli chodzi o kawę...
Dlaczego miałaby przepuścić taką okazję?
- Z przyjemnością - zgodziła się.
Widoczna ulga wpłynęła na twarz mężczyzny.
- Daj mi swoją komórkę - powiedziała, na co zmarszczył czoło. - Chcę wpisać ci mój numer telefonu - wyjaśniła.
Zayn zrobił głupią minę i podał jej urządzenie, na którym szybko wystukała kilka cyferek.
- Do zobaczenia - pożegnała się i wyszła, nie czekając na reakjcę mulata.

***

Tomlinson był sprawca wypadku, a nie jej przyrodnim bratem sutenerem.
Nie poznała żadnego Liama i nie została zgwałcona.
Wspaniały komisarz Malik, który ją uratował, okazał się być zwyczajnym policjantem, który prowadził jej sprawę.
Nigdy nie była dziwką.
Nigdy nie była na Kubie.
Nie była świadkiem operacji zmiany świadomości.
Nigdy nie pracowała w klubie nocnym.
Nikt jej nie pobił.
Nie było małego Mike'a.
Nigdy nie mieszkała z Malikiem.
Nigdy go nie całowała.
Nigdy go nie kochała.
Nikogo nie zabito.
Zayn żył i zaprosił ją na kawę.
Ona mieszkała z przyjaciółką, kończyła kolejny kierunek studiów i pracowała.
Miała szczęśliwą rodzinę, która czekała na nią w Maine.
To był tylko sen.

It was only just a dream...

------------------------------------------------------------------------

Tak, kochani.
To już OFICJALNY KONIEC opowiadania.
Nie zżyłam się z nim tak bardzo, jak z pierwszym.
Być może dlatego, że jest o połowę krótszy.
Ale również jestem w niego dumna i szkoda mi go kończyć. 
Niestety brak pomysłów na dalszą akcję sprawił, że uświadomiłam sobie brak sensu w dalszym prowadzeniu i ewentualnym pisaniu bezsensownych wątków.

Chciałabym, żebyście podzielili się ze mną swoimi refleksjami związanymi z tą historią.
Bardzo chcę znać wasze opinie.

W sekrecie zdradzę, że biorę się za kolejne opowiadanie, które będzie całkowicie w innym temacie niż dwa ostatnie.

Jak już będę go pewna, to dam wam znać :)

Piszcie, piszcie kochani! xxx

Dziękuję, że ze mną wytrwaliście i mam nadzieję, ze nie nie macie mi za złe takiego końca historii.

7 marca 2016

45.

Patrzył na nią, kiedy spała.
Patrzył na nią, kiedy oglądała telewizję.
Patrzył na nią, kiedy gotowała.
Patrzył na nią.
Przez cały czas.

"Powinnaś być całowana każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty." 

Patrzyła na niego.
Zawsze.
Bez powodu.
Nie mogła się powstrzymać.
Zastanawiała się, jak do tego doszło.
Jakim cudem skończyli razem.
Po tylu przeżyciach ich drogi w końcu się zeszły.

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać." 

***

Sobota minęła w mgnieniu oka. Nie robili nic konkretnego. Napawali się spokojem oraz sobą. Mieli świadomość, że jutro miał wrócić Mike i norma dnia codziennego.
- Nudzę się - wymamrotał Zayn, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny. - Zróbmy coś szalonego.
Obecnie Mayson była zatopiona w nowo kupionej lekturze, a Malik skończył sprzątać po kolacji.
- Włącz telewizor - zaproponowała, nie odrywając wzroku od kartki.
Wymamrotał kilka słów pod nosem, marudząc.
- Nie chcę oglądać głupot - dodał głośniej.
Missi westchnęła i ostentacyjnie zamknęła książkę.
- Co wymyśliłeś? - Przeniosła na mulata litościwe spojrzenie.
Uśmiechnął się głupio. Mayson od razu domyśliła się, co przyszło mu do głowy.
- Nie jestem pewien, czy chcesz tego słuchać.
Gdyby ktoś z dawnego otoczenia Zayna zobaczył go w stanie, w którym znajdował się od piątku, pomyślałby, że mu odbiło. Dlaczego?
Uśmiechał się.
Dużo.
Nawet żartował.
- Drugi dzień masz wolne mieszkanie. - Wywróciła oczami. - Zrelaksuj się czy coś.
Jęknął przeciągle i oplótł dziewczynę ramieniem, tuląc twarz do jej szyi.
- Łaskoczesz - zachichotała, kuląc się. - Nie ogoliłeś się.
- Przeszkadza ci to? - mruknął i nie zmienił pozycji.
- Lubię twój zarost. Wyglądasz wtedy seksownie męsko - przyznała pewnie.
- Już nigdy się nie ogolę.
Mayson uśmiechnęła się szeroko i odłożyła książkę na stolik do kawy.
- Przekonałeś mnie - rzuciła i odepchnęła go od siebie. - Pójdę zrobić jakąś słodką przekąskę.
Malik zmarszczył czoło, patrząc jak dziewczyna opuszcza salon.
- Radzę ci tu nie wracać! - zawołał zezłoszczony. - Obrażam się!
W odpowiedzi usłyszał głośny śmiech.
Missi wróciła na kanapę pół godziny później, trzymając w dłoniach pucharki z galaretką.
- Proszę bardzo. - Postawiła jeden przed mężczyzną. - Na osłodę nudnego życia.
Zayn bez słowa zabrał się za jedzenie. Był obrażony, a przynajmniej takiego udawał. Nie miał zamiaru odzywać się do dziewczyny jako pierwszy.
Skończył swoją porcję i z westchnięciem odstawił naczynie na stolik. Mayson prychnęła i dokończyła swój przydział.
Potem wyłączyła telewizor.
- Co ty robisz? - Mulat obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.
Bez słowa przysunęła się bliżej i zaatakowała jego usta. Zaskoczony oddał pocałunek, jednocześnie pogłębiając go. Pochylił się, czym sprawił, że Mayson wylądowała plecami na kanapie. Przygryzł jej dolną wargę, uśmiechając się lekko. Cmoknęła go w nos, na co wywrócił oczami.
Ich zabawa szła w konkretnym kierunku i oboje byli tego świadomi.
- Missi? - odezwał się zachrypniętym głosem.
Złączyli swoje czoła i popatrzyli sobie w oczy.
- Hm? - Paznokciami zaznaczyła ścieżkę na nagich plecach mulata.
Pozwoliła sobie wcześniej wsunąć dłonie pod jego koszulkę.
- Jesteś pewna? - zapytał.
- Tak, Zayn. Jestem pewna - odpowiedziała wyraźnie, żeby rozwiać jego wszelkie obawy. - Chcę tego. Chcę ciebie. Teraz.
Nie potrzebował większej zachęty. Ponownie złączyli się w namiętnym pocałunku i zaczęli powoli ściągać z siebie niepotrzebne ubrania. Będąc w samej bieliźnie, Malik nie mógł oderwać wzroku od kobiety przed sobą, która słodko się zawstydziła.
- Oj, przestań już - jęknęła i złapała go za kark, ciągnąc ku sobie. - Nie zatrzymujmy się.
Zaznaczył ścieżkę od szyi po brzuch Mayson, używając jedynie ust. Missi nie mogła powstrzymać się od cichych westchnięć i jęków.
- Jak mogliśmy tak długo zwlekać z tą całą rzeczą? - mruknął Zayn, między całusami.
- Co?
- Czemu to trwało tak długo? Czuję się, jakbym dopiero teraz znalazł właściwe miejsce i właściwą osobę - wyznał, ale nie dał jej odpowiedzieć, bo zaatakował jej miękkie usta.
Po chwili mulat jęknął gardłowo i odsunął się na kilka centymetrów.
- Boję się, że zrobię ci krzywdę - powiedział z przejęciem.
- Dlaczego miałbyś zrobić?
- Znam twoja przeszłość.
- Mieliśmy umowę, pamiętasz? - Uniosła brwi, czekając na odpowiedź.
- No tak, ale...
- Żadnego "ale" - przerwała mu. - Pomóż mi się przełamać i zerwać z przeszłością. Pomóż mi skojarzyć seks z przyjemnością, a nie obowiązkiem. Przy tobie czuję się pewnie i dobrze. Wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził.
Mulat uwięził ją między swoimi ramionami, opierając się na łokciach i niespiesznie dotknął ustami jej policzka.
Czoła.
Nosa.
Żuchwy.
- Potrzebuję cię, Missi - wyznał z zamkniętymi oczami.
Mile zaskoczona Mayson objęła dłońmi jego twarz i pogłaskała kciukami kości policzkowe.
- Spójrz na mnie - poprosiła i złożyła krótki pocałunek na ustach mulata. Wtedy otworzył oczy. - Ja też cię potrzebuję, Zayn.
Potem ich ciała pochłonęła żądza i namiętność.
Zatopili się w wirze zmysłów i pragnień. Żadne z nich nie spodziewało się czegoś tak  wspaniałego, jak ten intymny rodzaj więzi.

''Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.''

***

- Patrzcie kto do nas wrócił! - zawołał jeden z współpracowników Zayna i podszedł się przywitać.
Zrobiło to jeszcze kilku innych, z którymi Malik miał dobre stosunki.
- Dobrze, że jesteś - usłyszał za plecami, więc odwrócił się. - Mamy mnóstwo roboty.
- Tak jest, szefie - mruknął obojętnie, widząc twarz, której nie chciał widzieć z samego rana.
Ben Griffin.
- Zabieraj się do roboty.
Malik skinął głową i odwrócił się na pięcie.

***

Mayson oparła się o balustradę schodów, zerkając na wyświetlacz komórki. Zostało dwie minuty do dzwonka. Piąty raz od tygodnia przychodziła po Mike'a do szkoły. Kiedy w wolny weekend Zayn nalegał, żeby się nie wyprowadzała, ona postawiła warunek zajmowania się chłopcem na pełen etat. Obiecała sobie być dobrą partnerką.
Czy była jego oficjalną dziewczyną?
Nie do końca była tego pewna. Ani razu nie usłyszała tego z ust mężczyzny, mimo że bardzo się do siebie zbliżyli i czasami nie potrafili się od siebie oderwać.
- Już jestem. - Podbiegł do niej szczęśliwy Mike.
- Jak poszła klasówka z przyrody? - zagaiła, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Była trudna, ale chyba sobie poradziłem - posmutniał. - Będziecie źli, jak dostanę złą ocenę?
- Żartujesz? - zdziwiła się. - Wiadomo, ze chcemy, żebyś miał jak najlepsze oceny, ale nie zamierzamy cie karać za te gorsze. Każdemu się zdarza. Wszystko jest w porządku do czasu, aż się starasz dobrze uczyć.
- Naprawdę?
- Tak. - Skinęła głową. - Mielibyśmy pretensje, gdybyś był leniuchem i w ogóle nie chciał się uczyć.
Chłopiec przytulił ją, a kiedy wrócił na swoje miejsce zobaczyła piękny uśmiech na jego twarzy.
- Jesteś najlepszą drugą mamą pod słońcem - powiedział i pobiegł do wyjścia. - Chodźmy!
Oniemiała Mayson ruszyła za pełnym energii dzieckiem, które nazwało ją swoją drugą mamą.
Jak miała to odebrać?

***

Zayn pracował do czasu, aż w końcu wykonał wszystkie polecenia, jakie mu dano. Mógł skończyć po ośmiu godzinach nieprzerwanej roboty. Przebrał się w czyste ubrania i luźnym krokiem wyszedł tylnymi drzwiami.
To był ten moment.
Goryle Griffina własnie ładowały torebki z narkotykami do pudeł i szczelnie je zaklejali.
Zobaczyli go.
- Co ty tu robisz?! - ryknął jeden, robiąc krok w stronę mulata. - Schowaj ten telefon!
- Spierdalaj! - wrzasnął drugi.
Malik stał przez chwilę nieruchomo. Ciało nie odbierało sygnałów mózgu, który dosłownie błagał je o ruch. Ale zdążył zrobić zdjęcie i wsunąć komórkę do kieszeni.
- Zaraz cię dorwiemy, a potem nie będziesz wiedział, jak się nazywasz! - Kolejny krzyk.
Wtedy mulat zerwał się do biegu. Wiedział, że go gonili. Wiedział też, że nie mógł tu wrócić. Gdyby to zrobił, zabiliby go.
Teraz znał tajemnice swojego szefa i miał dowody na jego nielegalną działalność.

***

- Jestem. - Zdyszany przekroczył próg mieszkania.
Odetchnął, oczyszczając myśli. Nie chciał martwić Mayson tym, co się wydarzyło. Nie zamierzał jej o tym mówić.
- Jestem w kuchni - odezwała się.
Podszedł do Missi i przytulił się do jej pleców.
- Gotuję - zachichotała, kiedy odsunął jej włosy na jedno ramię i pocałował ją w szyję.
- Wiem - mruknął. - Tęskniłem z moją piękną dziewczyną.
Na te słowa wstrzymała oddech i zręcznie odwróciła się do mulata. Celowo popchnęła go na środek kuchni, żeby nikt nie oparzył się o gorące naczynia.
- Naprawdę? - zapytała cicho.
Pokiwał twierdząco głową, przyciągając dziewczynę do siebie. Zaplótł dłonie na dole jej pleców.
- Gdzie Mike? - wyszeptał.
- Jest zajęty bajką - mruknęła i stanęła na palcach, żeby zrównać spojrzenie z Malikiem.
Pochylił się, łącząc ich usta. Przesunął jedną z dłoni niżej, na pośladek dziewczyny. Spokojnie stwierdził, że mógłby całować ją bez przerwy.

"Ludzi nie kocha się za to, że są doskonali, tylko pomimo to, że tacy nie są."

Jednak jego myśli rozpraszało coś innego. Był zmartwiony swoim dalszym losem.
- Co się dzieje? - Mayson westchnęła o odchyliła się, żeby uważnie przyjrzeć się twarzy Zayna.
Zmarszczył czoło.
- Nic - odparł nieszczerze.
- Wyczułam to. - Uniosła prowokująco brew. - Więc?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Wzruszył ramionami.
Pokręciła głową i wywróciła oczami.
- Idź odpocząć - nakazała, jak małemu dziecku. - Widać, że padasz z nóg.
- Chodź ze mną. - Uśmiechnął się, chcąc ją zachęcić.
- Nie mogę. Muszę dokończyć obiad.
- No dobra - jęknął, robiąc smutną minę. - To idę.
Missi zaśmiała się pod nosem i wróciła do gotowania. W tym samym czasie, kiedy sięgnęła po łyżkę, poczuła uderzenie na tyłku. Oburzona spojrzała na stojącego w progu Malika.
- Czy ty właśnie...?
- Tak. Zrobiłem to - przyznał się, zanim dokończyła pytanie.
Zgromiła go spojrzeniem, a on z cwaniackim uśmiechem opuścił pomieszczenie.

***

"A gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałem, że gdybym nawet dożył setki i zwiedził wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę moich marzeń, i byłem pewny, że moja miłość będzie trwała wiecznie." 

Po miesiącu męczenia się w małej kawalerce przeprowadzili się. Zayn, Missi i Mike stworzyli rodzinę, która miała ciekawe początku. Układało im się bardzo dobrze.
- To była genialna decyzja z tą zmianą mieszkania - przyznała Mayson, kiedy rozglądali się po przytulnej sypialni.
Tym razem Mike miał swój pokój, Zayn i Missi sypialnie, a do tego znalazł się jeszcze niewielki salon, kuchnia i łazienka. Pieniądze, które Zayn od początku pracy odkładał na koncie wystarczyły na wszystko. Nawet został im jeszcze spory zapas.
Missi od dwóch tygodni pracowała w pobliskiej restauracji, gdzie zarabiała dość dobrze. Malik do tej pory nie powiedział jej o tym, co stało się w pracy, do której już nigdy nie poszedł. Cały miesiąc dorabiał u znajomego lakiernika.
Na czarno.
- Tu jest super! - zawołał ze swojego pokoju zadowolony chłopiec.
Zayn z zaskoczenia pocałował Missi w usta, ale odsunął się zbyt szybko, żeby mogła pogłębić pieszczotę.
- Nie drocz się - zagroziła, kiwając palcem.
Mulat wzruszył ramionami i zniknął w łazience.
Pierwszy raz od dwóch lat był szczerze zadowolony z życia. Miał syna i wspaniałą dziewczynę. Do tego chłopiec uznał ją jako drugą matkę, co sprawiło, ze serce Malika prawie się zatrzymało, kiedy mu o tym powiedziała.
Czego mógł chcieć więcej?
Pewności, ze był bezpieczny...
Nikt nie nachodził go od tamtego momentu, ale był pewien, ze nie zapomnieli. Czuł się obserwowany. Bał się o Mike'a i Missi.
- Poradzę sobie - powiedział do swojego odbicia w lustrze.
Bardzo chciał w to wierzyć.

"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości." 

***

- Jutro pracuję do późna - Mayson westchnęła ciężko, kiedy leżeli wieczorem w łóżku.
- A ja mam wolne - odparł zadowolony Zayn.
- Dlaczego kazali mi harować w sobotę? - oburzyła się i uderzył pięścią w materac.
Malik zaśmiał się z jej reakcji, a potem ułożył się wygodniej i zaprosił gestem dziewczynę, żeby położyła się obok. Mayson bez zastanowienia położyła głowę na torsie Zayna i przymknęła oczy.
- Mam głupie wrażenie, że wydarzy się coś złego - mruknęła.
- Przeszliśmy dużo złego, więc nie wydaje mi się, żeby przydarzyło się nam coś jeszcze - zażartował.
Dźgnęła go w brzuch, na co zareagował jęknięciem.
- Nie rób tak - wymamrotał.
Cmoknęła jego skórę w miejscy, gdzie wcześniej był jej palec.
- Teraz lepiej - odparł zadowolony.
- Idźmy już spać - ziewnęła. - Musisz mieść jutro jutro energii, żeby upilnować syna.
Pocałowali się na dobranoc i wtuleni zamknęli oczy.

Czy mieli świadomość, że był to ich ostatni spokojny sen?

***

Nadeszła sobota, a Mayson myślała, że umrze z nudów. Restauracja świeciła pustkami. Nikogo nie było. Nie miała kogo obsługiwać. Co jakiś czas pojawił się pojedynczy gość, który zamówił jedno danie, a potem wychodził.
- Jak się trzymasz? - zapytała koleżanka po fachu, Elle.
- Jestem w trakcie uczenia się zasypiania z otwartymi oczami. Jak tak dalej pójdzie, to będę w tym mistrzynią.
- Mam to samo - westchnęła. - Czasami nie rozumiem naszego szefa.
- Tym bardziej, ze wyleguje się w domu - syknęła Missi, mrużąc oczy.
Wyglądała komicznie, co zauważyła koleżanka i się zaśmiała.
- Jeszcze tylko godzina.
- Tak.
Pozostały czas spędziły na rozmawianiu, sprzątaniu i przeliczaniu dziennego zarobku, który był bardzo słaby w porównaniu z innymi dniami. W końcu Mayson była wolna. Z radością przebrała się i wybiegła z budynku, żeby złapać taksówkę do domu. Nie było problemu, wiec dotarła na miejsce w dwadzieścia minut. Czym prędzej wdrapała się na drugie piętro i zamarła.
Drzwi do mieszkania były otwarte.
Ostrożnie zajrzała do środka, ale nikogo nie zobaczyła. Było cicho jak makiem zasiał.
Bała się.
Cicho weszła do środka i uważnie rozglądała się po pomieszczeniach. W kuchni i łazience było czysto. Nie widziała oznak włamania i ewentualnej kradzieży.
- Zayn? - zapytała w przestrzeń. - Jesteś?
Nikt jej nie odpowiedział. Łzy zebrały jej się pod powiekami.
- Mike? - spróbowała, ale tym razem skutek był taki sam.
Tłumiąc szloch weszła do pokoju chłopca.
Był tam.
- Mike! - wrzasnęła, opadając na kolana. - Mike! Obudź się! Mike, jestem tutaj! Mike wstań!
Jej wrzaski na nic się nie zdały.
Chłopiec leżał obok łóżka w kałuży krwi.
Był blady i zimy.
Miał dziurę w klatce piersiowej.
Mayson zerwała się na równe nogi, zanosząc się płaczem. Nie mogła oddychać. Zacisnęła zęby i zerwała prześcieradło z posłania. Przykryła nim chłopca.
Na chwiejnych nogach przeszła do salonu. Na stoliku leżała mała, biała karteczka...

"Myślałaś, że odpuściłem? Mam nadzieję, ze nie byłaś aż tak głupia. Zdradziłaś mnie, więc musiałaś za to zapłacić. Twój policjancik również. Zabawne, że nie pamiętał mnie, kiedy stanąłem w progu razem z kumplami. Coś mu się stało? Liam coś wywinął? Wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Pragnąłem zemsty. Dostałem ją. Teraz czuję się spełniony i mogę zostawić cię w spokoju. Na przyszłość uważaj w co się pakujesz. Nie narób sobie więcej kłopotów, skarbie. 
Kocham cię siostrzyczko. Żyj dobrze.
L.T"

Przycisnęła dłoń do ust, a jej oczy przysłoniły ciemne plami. Miała zemdleć, ale w porę przytrzymała się kanapy. Tomlinson przyszedł i odebrał swoje...
Missi pobiegła do sypialni.
To był błąd.
Zayn leżał na podłodze i trzymał rękę na ranie brzucha z której wypływała okropnie duża ilość krwi.
- Missi - wychrypiał, dławiąc się krwią. - Gdzie Mike?
- Zayn - płakała. - On go... Mike nie...
Nie potrafiła się wysłowić. Ale Zayn już wiedział.
- Nie płacz - nakazał słabym głosem. - Nie możesz.
- Wiedziałam! - krzyknęła. - Wiedziałam, że po mnie przyjdzie! To ja miałam paść jego ofiarą nie wy!
Na czworaka doczłapała się do bladego mężczyzny i położyła jego głowę na swoich kolanach.
- Nie zostawiaj mnie - jęknęła. - Proszę.
- Missi...
- Błagam cię, Zayn - płakała.
- *Poznanie ciebie było najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła. Byłaś moim najlepszym przyjacielem i kochanką, i nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej z Tobą. Dzięki Tobie znowu poczułem, że żyję. Nigdy ci tego nie zapomnę. Zawsze będziesz najlepszą cząstką mnie - wyznał ostatkiem sił.
Starał się patrzeć w jej oczy, ale powieki zdawały mu się ciążyć.
- Kocham cię, Zayn.
Łzy moczyły jej twarz, bluzkę i kapały na włosy mulata.
Nie odpowiedział.
Nie mógł.
Nie żył.
Ona zaniosła się płaczem. Z ledwością podniosła się na równe nogi i zrobiła to samo, co w przypadku Mike'a.
­- Choć już tego nie słyszysz, pragnę, byś wiedział, że na zawsze pozostaniesz cząstką mnie. Zasłużyłeś sobie na szczególne miejsce w moim sercu, którego nikt nigdy nie zajmie -  powiedziała, zaciskając dłonie w pięści.
Ostatni raz popatrzyła na bezwładne ciało mężczyzny, którego pokochała od pierwszego wejrzenia i odeszła. Otępiała wyszła z budynku.
Zabrał jej wszystko.
Nie miała powodu by żyć.
Nie zatrzymała się...

Weszła prosto pod pędzący autobus.

***

"Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić."

--------------------------------------------------------------------------------

To koniec.

Płaczę.

Będzie jeszcze epilog na podsumowanie.

Przepraszam...

4 marca 2016

44.

Lepiej usiądźcie, jeśli stoicie xD

Czekam na wasze reakcje ^.^

-----------------------------------------------------------------------------

Chłopiec odchylił głowę i popatrzył zdumionemu mulatowi w oczy.
- Mogę tak na ciebie mówić? - zapytał niepewnie.
Przez chwile Zayn nie wiedział, co odpowiedzieć.
Miał się za jego ojca?
Był godzien tego tytułu?
- Jeśli tylko chcesz - odparł z lekkim uśmiechem. - W końcu jesteś moim synem.
Tak naprawdę coś w środku sprawiło, że miał ochotę się śmiać.
Z radości.
Mayson przyglądała się całej sytuacji rozczulona. Była świadkiem nawiązania się niesamowitej więzi między dwoma pozornie obcymi sobie osobami. Była dumna. Z Zayna i z Mike'a. Czuła się szczęściarą, mogąc widzieć takie zajście. Zauważyła zmianę w postawie Malika wobec chłopca po tym jednym, ale ważnym określeniu.
Po emocjonującym dniu wszyscy zasnęli w szybkim tempie.

***

- Należy wam się odpoczynek - powiedziała sąsiadka, pani Merc. - Wezmę chłopca do siebie.
- Nie mam zamiaru robić problemu - upierał się Zayn.
- Gdzie jest Mike? Zapytajmy go o zdanie.
- Wyszedł z Mayson na zakupy.
Kobieta westchnęła ciężko.
- Czemu nie mówisz jej po imieniu?
- Nie wiem, po prostu. - Wzruszył ramionami. - Czy to ma jakieś znaczenie?
- Ma piękne imię. Pasuje do niej. Jest naprawdę uroczą dziewczyną - stwierdziła z uśmiechem.
- Nie zaprzeczę.
- Nie dziwię się, że trzymasz ją przy sobie - rzuciła po prostu, czym zaskoczyła mężczyznę.
- Ja... - zaczął niepewnie.
- Dobrze, że Mike ma kogoś takiego obok siebie. Jesteś wspaniałym opiekunem, ale mimo wszystko nikt nie zastąpi kobiety w życiu dziecka. Zwłaszcza, że mama chłopca zginęła i już nigdy nie wróci. Postępujesz właściwie.
- Pani chyba się trochę zapędziła - zaśmiał się. - Ja nie trzymam jej przy sobie.
- Więc czemu ciągle z wami mieszka? Mimo ciasnoty?
Nie odpowiedział.
- Widzisz. - Mrugnęła do niego. - Wierz mi, że umiem zauważyć ludzkie emocje względem innych. To mój mały, potajemny dar.
- Mayson i ja... My nie... Nic nas nie łączy - sprostował, drapiąc się w kark.
- Jesteś pewien? Widziałeś jak na ciebie patrzy? - Pani Merc uniosła brwi, krzyżując ramiona na piersi.
Czasami zachowywała się, jak jego matka. Nie przeszkadzało mu to. Właściwie, to potrzebował takiej osoby, a ona idealnie się do tego nadawała. Była wspaniałą opiekunką Mike'a i zastępczą matką Malika.
Biologicznej nie pamiętał...
- Zdaje się, że rozmawialiśmy o czymś innym - wykręcił się z niezręcznego tematu.
- Wnuczek mojej przyjaciółki przyjeżdża do mnie na weekend. Jest w wieku twojego syna, więc świetnym pomysłem jest, żeby przez ten czas Mike nocował u mnie. Przecież nie będzie daleko. Zaledwie na drugim końcu korytarza.
- Czyli i tak będzie mnie odwiedzał. - Zayn wywrócił oczami.
- Więc umówmy się, że na to nie pozwolę. Przez trzy dni będziemy udawali, że to nie jest ten sam blok, ani ta sama klatka - zaproponowała, licząc na zgodę ze strony mulata.
Jej planem było danie wspólnego czasu Missi i Malikowi. Widziała, jak ich do siebie ciągnie. Zamierzała potajemnie wesprzeć los.
- Niech będzie - westchnął.
- Spakuj go i wyślij do mnie, jak tylko przyjdzie do mnie. Już z nim rozmawiałam na ten temat.
- Słucham? - Wytrzeszczył oczy. - Czy ten dzieciak ma przede mną tajemnicę?
- Oczywiście, że nie - odparła ze śmiechem. - Muszę iść ugotować obiad dla chłopców. Jeremy niedługo też przyjedzie.
Malik zamknął za nią drzwi, śmiejąc się pod nosem. Teraz musiał tylko zaczekać na te dwójkę.
Dwadzieścia minut później w korytarzy zjawia się roześmiana para, sprzeczając się głośno.
- Coś się stało? - Zayn stanął w progu kuchni i oparł się o framugę drzwi.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała wesoło Missi.
Mulat skinął głową, obserwując dziewczynę. Zastanawiał się nad słowami sąsiadki.
- Mike? - Niechętnie oderwał od niej wzrok. - Słyszałem, że umawiałeś się na coś z panią Merc.
Chłopiec spuścił wzrok i nie odezwał się.
- Nie bój się. Już wiem o wszystkim. Twoja torba jest w salonie. Weź ją i możemy iść - powiedział, a syn przytulił go, szepcząc "dziękuję".
- Tylko bądź grzeczny! - zawołała Mayson, patrząc jak Malik go odprowadzał.
Wrócił kilka minut później. Spotkali się w kuchni, gdzie Mayson była w trakcie rozpakowywania zakupów. Mężczyzna zajął miejsce przy niewielkim stole.
- Pani Merc jest niesamowitą kobietą - rzuciła z dumą. - Nie wiem skąd bierze tyle krzepy.
- Podzielam twoje wątpliwości. Może wciąga koks, albo coś - zażartował.
- Na sto procent. - Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i zrobiła głupią minę.
- Jesteś słodka - wyrwało mu się, po czym zacisnął usta.
- Naprawdę tak uważasz? - Zarumieniła się.
Malik wstał i zbliżył się do dziewczyny. Stali na środku pomieszczenia, tworząc między sobą małą przestrzeń.
- Mhm - przytaknął, nie spuszczając z niej wzroku.
Speszyła się i pochyliła głowę, bawiąc się krańcem koszulki. Nic się nie wydarzyło. Poczuła dotyk na ramieniu, a potem zobaczyła jak stopy Zayna się oddalają.
Uśmiechała się.
Pierwszy raz w życiu była naprawdę szczęśliwa.
Ale czy miała pewność, że to nagle się nie skończy?

***

- Chyba sobie żartujesz! - prychnęła. - Jim Carrey jest najlepszy!
- Nie zgodzę się z tobą, Mayson. - Kręci głową, popijając piwo.
- Nie znasz się - rzuciła oburzona.
- Dopiero twierdziłaś, że twój ukochany to Johnny Depp. - Wywrócił oczami.
- Oh, zamknij się - bąknęła pod nosem.
- Uważaj na słowa - ostrzegł z uśmiechem. - Mieszkasz u mnie.
Mayson prychnęła śmiechem, a Zayn wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
Co ją tak rozbawiło?
- Jesteś niesamowity! - zawołała między salwami śmiechu. - Uwielbiam twoje towarzystwo!
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała. Momentalnie zamilkła i wlepiła wystraszone spojrzenie w mężczyznę.
Nastąpiła kilkuminutowa cisza.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział nagle Zayn.
- Tak? - Zamrugała i wyprostowała plecy.
- Od jakiegoś czasu... - Nie wiedział, jak zacząć. - Odkąd mieszkasz z nami dzieje się coś dziwnego. Pierwsza sytuacja zdarzyła się, kiedy Mike cię rozpoznał. Znaczy... Pewnie nie masz pojęcia, o czym mówię. Spieszę z wyjaśnieniami. Otóż ja... Jakby... Um...
- Oddychaj - przerwała mu. - Spokojnie, mamy czas.
Przesiadła się z fotela na kanapę, żeby być bliżej niego. Już wyczuła napięcie, które nagromadziło się w mieszkaniu.
- Miałem przebłyski z przeszłości, której, jak wiesz, nie do końca pamiętam - wyznał w końcu.
Patrzył przed siebie. Natomiast Mayson uważnie obserwowała jego profil.
Złapała go za dłoń.
- Co widziałeś?
Oddał uścisk i odetchnął głęboko.
- Ciebie i malutkiego Mike'a pijącego mleko w nocy. Siedziałaś na blacie w kuchni.
Otworzyła usta ze zdziwienia. Rzeczywiście tak było.
On pamiętał.
- Tak, nie mógł wtedy spać - przyznała. - Czy widziałeś coś jeszcze?
- Głównie były to sytuacje związane z tobą. Twój widok sprawiał, że widziałem cię jakby na raz w dwóch sytuacjach. Kiedyś i teraz.
Kolejny przebłysk.
Zaniemówił.
- Zayn? - Zmarszczyła czoło, a on nie zareagował. - Słyszysz mnie?
Gapił się na ścisnę, nic nie mówiąc.
- Znowu coś widziałem - odparł niewyraźnie po krótkiej chwili.
Dziewczyna czekała, aż rozwinie odpowiedź.
- Ciebie... Mnie... Nas... W jakimś mieszkaniu, ale nie tym. Siedzieliśmy na kanapie. Znaczy ja siedziałem, a ty... - urwał i spojrzał na Mayson zdezorientowanym wzrokiem.
- Siedziałam na twoich kolanach - dokończyła z nadzieją, że się nie myliła.
Skinął głową na potwierdzenie i przeczesał dłonią włosy.
- Wtedy pierwszy raz się całowaliśmy - dodała cicho. - W sumie, to była dość zabawna sytuacja.
- Wiem.
- Skąd?
- Wyczułem to. Chyba... - Zrobił śmiesznie zdezorientowaną minę.
Missi uśmiechnęła się szeroko.
- Nie przejmuj się - powiedziała nagle. - Cieszę się, że cokolwiek pamiętasz i teraz możesz mi wierzyć, że cię nie okłamałam. Nie będę naciskała na więcej informacji. Teraz jesteś tym, kim jesteś, a ja nie mam na to wpływu.
Wtedy wydarzyło się coś, czego oboje się nie spodziewali.
Malik złapał ją za biodra i pociągnął na swoje kolana, a serce prawie wyskoczyło mu z piersi. Znaleźli się dokładnie w takiej pozycji, jak z wspomnienia.
- Co ty...? - zaczęła, ale urwała, kiedy zobaczyła wyraz twarzy mulata.
Wyrażała pragnienie spokoju i zrozumienia.
Zarumieniła się i położyła dłonie na jego ramionach. Przysunął ją bliżej. Prawie dotykali się klatkami piersiowymi. Napięcie okazało się być nie do wytrzymania. Oboje jednocześnie pochylili głowy, żeby w połowie drogi spotkać się w pocałunku.
Delikatnym, uważnym zetknięciu ust.
- Zayn - westchnęła Missi z błogością, pozostawiając przymknięte powieki, kiedy się rozłączyli.
- Spójrz na mnie - poprosił, a ona to zrobiła. - Chcę cię uprzedzić, że to co sobie przypomniałem nie świadczy o tym, że wrócę dawny ja. Już nigdy nie będę tamtym Zaynem Malikiem, którego poznałaś na początku. Przepraszam, ale nie potrafię tego zrobić. Nawet dla ciebie. Musisz zaakceptować mnie własnie takiego, albo odrzucić. Wybór należy do ciebie.
- Już dawno cię zaakceptowałam. Nie dostrzegłeś tego? - przerwała mu, marszcząc brwi.
- To uczucie, kiedy jestem z tobą... - kontynuował, ignorując jej pytanie. - Jest dobre. Jest znajome. Podoba mi się i chciałbym, żeby pojawiało się jak najczęściej. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że chciałem tego od początku. Znaczy odkąd zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Wtedy w burdelu... Byłem zdezorientowany. Wiedziałem, że stało się coś złego, ale nie potrafiłem tego zidentyfikować. Gdzieś w głębi siebie chciałem tego. Chciałem nas. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy...
- Jakiej? - Delikatnie przesunęła palcami po zarysowaniu jego żuchwy.
Zrobiła to niepewnie, obawiając się reakcji mulata.
- Dlaczego uczucie dawnego mnie przeniosło się na obecnego mnie. - Zmrużył oczy. - To naprawdę dziwne.
Dziewczyna zachichotała, zakrywając wolną ręką twarz. Oparła czoło na ramieniu Zayna i tak została.
- Bałam się, że wyrzucisz mnie z mieszkania i każesz radzić sobie samej. Byłam tą wizją przerażona - wyszeptała. - Zginęłabym bez jakiejkolwiek pomocy.
W odpowiedzi owinął ramiona wokół jej drobnego ciała i przysunął do siebie na maksymalnie bliską odległość.
 - Nie mógłbym od tak cię wyrzucić. Przecież Mike cię uwielbia, dlatego się zlitowałem - odparł, rozładowując napiętą atmosferę.
Czyżby Zayn miał jednak poczucie humoru?
Tym samym zniknęła nuta namiętności, jaka się wytworzyła. Missi odchyliła się, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Jesteś takim samym głupkiem, jak przed dwoma laty - bąknęła, udając obrażoną.
- I tak mnie lubisz - droczył się.
- Masz szczęście, inaczej już byś leżał na podłodze - prychnęła z wyższością.
Uniósł brwi zaskoczony.
- Trenowałam krav magę - wyjaśniła. - I jestem w niej świetna.
- W takim razie... - Jednym ruchem przerzucił ją tak, że znalazła się pod nim.
Leżeli na podłodze.
- Nie przygotowałam się - jęknęła, wpatrując się w twarz nad sobą.
Malik opierał się na dłoniach po obu stronach jej ramion.
- Napastnik nie będzie czekał na twoje pozwolenie, Mayson.
Dlaczego nie wypowiadał jej imienia?
Pokręciła głową i spróbowała użyć specjalnego chwytu. Prawie jej się udało i zapewne zrzuciła by z siebie ciało mulata, ale przeszkodził jej.
Przeszkodził.
Bardzo bezczelnie.
Oczywiście zaczęli się całować, a potem niestety nie mogli przestać.

***

- Boli mnie biodro, Zayn - mruknęła niewyraźnie.
Jej twarz była przyciśnięta do torsu mężczyzny. Ciągle leżeli na twardej i zimnej podłodze. Od jakichś trzydziestu minut. Musieli przestać wymieniać się pocałunkami, bo ich usta aż zdrętwiały.
Malik westchnął, podniósł się, wziął ją na ręcę i położył na rozłożonej kanapie.
- Wiesz, że mamy jeszcze dwa dni bez Mike'a? - zapytała zaczepnie.
- Coś planujesz? - zainteresował się.
Położył się obok niej, ale nie zgarnął jej w ramiona. Po prostu oparł się na łokciu i spoglądał na jej twarz.
- Kompletnie nic. - Wzruszyła ramionami. - Tak tylko chciałam przypomnieć.
- Dobrze - mruknął.
Zamilkli.
Mayson nie mogła przestać się uśmiechać. Nie wierzyła, że właśnie spełniało się jedno z jej marzeń, które dotychczas wyśniła. Nie miała ich wiele. Po prostu chciała żyć godnie i bezpiecznie. Mimo wszystko, gdzieś tak w środku, bała się zemsty Tomlinsona. Była również szansa, że nigdy więcej mogłaby go nie spotkać, ale tego nikt nie był w stanie jej zapewnić.
- Myślałem o większym mieszkaniu - odezwał się nagle.
- Po co?
- To jest trochę za ciasne na naszą trójkę.
- Ale ja mam swoje mieszkanie, Zayn - westchnęła. - Ślusarz był w tym tygodniu i wymienił zamek. Teraz tylko muszę odebrać nowe klucze od sąsiadki i wtedy przestanę zawracać wam głowę. Znowu zamieszkam u siebie.
- Nie chcę, żebyś przestała zawracać mi głowę - powiedział, przyglądając się dziewczynie.
Missi podniosła się do siadu po turecku.
- Chyba żartujesz - prychnęła. - Jest ci wystarczająco ciężko z pracą i wychowywaniem syna. Nie mogę ci tego utrudniać. Musiałabym nie mieć sumienia.
- Przestań, Mayson - warknął i przekręcił się na plecy.
- Mówię prawdę.
- Właśnie, że nie - uniósł głos, a potem przymknął powieki i potarł czoło palcami. - Od kiedy tu jesteś, jest mi łatwiej to wszystko pogodzić. Wiem, że Mike będzie miał ciepły, normalny obiad jak wróci ze szkoły. Wiem, że nie będzie musiał sam na mnie czekać i będzie miał się do kogo odezwać - wyliczał. - Najlepsza jest świadomość, że kiedy wracam z pracy, ktoś na mnie czeka.
- Nie domyślałam się, że to dla ciebie aż ta ważne - wymamrotała. - Przepraszam, ale też musisz mnie zrozumieć. Przez ostatni czas byłam sama. Byłam traktowana jak ostatnia szmata. Mojego poczucia własnej wartości nie ma. Zabrano mi godność i pewność siebie. Zabrano mi wszystko.
- Rozumiem i uwierz, że w pewien sposób bardzo mnie to boli. Żałuję, że nie mogłem ci pomóc. Że nie umiałem tego zrobić - jęknął zrezygnowany. - Chciałbym to wszystko cofnąć. Wiesz, że od zdarzeń w burdelu zostałem kompletnie sam. W sumie mi to nie przeszkadzało, bo nic nie pamiętałem, ale potem... To wszystko gdzieś powoli o sobie przypominało. Co prawda, nie pamiętam rodziny, ale wiem, że gdzieś jest. Potem dowiedziałem się, że mam syna i że muszę się nim zająć. To chyba było najgorsze. Bałem się odpowiedzialności bycia ojcem.
Mayson położyła się i przytuliła do boku mulata. Ułożyła głowę na jego torsie, co okazało się być idealnym rozwiązaniem.
- Dziękuję za wszystko, Zayn - powiedziała cicho. - Jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna za te wszystkie sytuacje, w których mi pomogłeś. Może gdyby nie ty, już dawno zamęczyliby mnie na Kubie. Nie wiem, czy na to zasłużyłam.
- Nie dziękuj. Nie zniosę tego - odparł z bólem w głosie. - Poza tym, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Przeniósł dłoń na plecy Missi i zaczął je pocierać.
- Taka jest brutalna prawda.
- Zawrzyjmy umowę - zaproponował.
Podniosła na niego wzrok.
- Jaką?
- Od dzisiaj nie wspominamy przeszłości i zajmujemy się tylko teraźniejszością. Oboje wiem, jak szybko życie może spłatać figle. Zgadzasz się?
- Tak - odpowiedziała bez zastanowienia.
Pasowało jej to. Nienawidziła się za przeszłość. Być może teraz miała szansę na rozpoczęcie nowego, lepszego życia.
- Więc ogłaszam, że umowa obowiązuje od teraz.
Missi zachichotała. Zayn pocałował ją w czubek głowy, a ona westchnęła.
- Jesteś moim bohaterem, Zayn - przyznała szczerze i mocniej wtuliła się w ciepłe ciało.
Nie zareagował.
Przez kilka sekund bił się z myślami.
- Jesteś moim ostoją, Missi.

To był właśnie ten moment.
Po takim czasie pierwszy raz to usłyszała.
Wypowiedział jej imię.

***

"Miłość zawsze mówi więcej o tych, którzy ją odczuwają, niż o tych, którzy są jej obiektem."

---------------------------------------------------------------

I co myślicie o Zayson?
Uda im się?
A może nie będą dla siebie wystarczający?
Może wydarzy się coś złego?

Czekajcie z niecierpliwością, skarby! xxx

28 lutego 2016

43.

Biegł najszybciej jak tylko mógł.
Zostawił Mike'a pod opieką sąsiadki i ruszył na poszukiwania Missi, który długo nie wracała. Obiegł już chyba pół dzielnicy. Zmrok nie ułatwiał zadania znalezienia dziewczyny. Zdyszany przystanął na chwilę i wtedy jakby Bóg się nad nim zlitował. Usłyszał kobiecy pisk i od razu udał się w tamto miejsce.
- Zostaw ją! - krzyknął, widząc dwie postacie między budynkami, nieopodal latarni.
Mężczyzna jednak nie zwrócił uwagi na Malika i kontynuował rozbieranie Mayson, która rzucała się na wszystkie strony. Zayn wyraźnie widział jej prawie skuteczne próby uwolnienia się. Domyślił się, że musiała mieć w tym wprawę, ale widocznie była za słaba.
- Powiedziałem coś, kurwa! - powtórzył mulat i podbiegł do mężczyzny, kopiąc go w zgięcie kolan.
Dzięki temu obalił napastnika na ziemię.
Mayson również się zamachnęła i uderzyła kolanem w twarz faceta.
- Ty suko - wychrypiał tamten, plując krwią na beton.
Był w transie i wcale nie zauważał interwencji kogoś innego.
- Popełniłeś błąd, popierdoleńcu - warknął Zayn i pociągnął go za kołnierz.
W tym samym czasie odsunął Missi na bezpieczną odległość.
Gwałtownie przyparł napastnika do muru, czym wywołał jego jęknięcie.
- Nikt nie nauczył cię, że dam się nie zaczepia? - zapytał retorycznie. - Ale naprawię ten błąd.
Pięść Malika kilka razy znalazła się na twarzy i ciele mężczyzny, który widocznie stracił zapał.
- Policja już jedzie - powiedziała Mayson, a Malik silniej przycisnął bezwiedne ciało do muru.
Dziesięć minut później nadjechał radiowóz. Dziewczyna złożyła krótkie zeznania, Zayn również. Rozpoznali go, ale nic nie powiedzieli. Pogratulowali mu zostania bohaterem, co aż kipiało sarkazmem.
Chwilę potem odjechali, a Missi i Malik wrócili do mieszkania.
- Dlaczego wyszłaś sama o tej porze? - zapytał, jak tylko przekroczyli próg.
Jednak nie dane jej było się wytłumaczyć, bo stanęła przed nimi starsza kobieta.
- Mike grzecznie śpi i widać, że jest z nim coraz lepiej. Idźcie już spać, nie będę wam przeszkadzała - po tych słowach pożegnała się i wyszła.
Zayn dwa razy sprawdził, czy aby drzwi wejściowe były zamknięte na wszystkie zamki.
- Więc? - przypomniał się.
Weszli do kuchni, żeby nie przeszkadzać śpiącemu dziecku.
- Wiem, to było głupie, ale nie myślałam jasno. Po prostu to zrobiłam. Zorientowała się o swoim błędzie dopiero kiedy szłam w tych ciemnościach - przyznała ze skruchą. - Przepraszam, że znowu cię zdenerwowałam.
- Nie zdenerwowałaś mnie. - Zmarszczył czoło, wpatrując się w nią.
Zastanawiał się jak mogła tak pomyśleć.
- Jak to?
- Wystraszyłem się - odparł. - Bałem się, że coś ci się stało. Biegałem po całej pieprzonej dzielnicy, a przynajmniej tak się czułem.
- O mój Boże, ja naprawdę... - zaczęła, ale przerwał jej mulat, ciągnąc ją za rękę ku sobie.
Teraz stali w odległości zaledwie kilkunastu centymetrów. Zrobiło się jakby niezręcznie, a napięcie opanowała całe pomieszczenie.
- Nie rób tego nigdy więcej - powiedział cicho. - Pomyśl o mnie i o tym, jak będę się czuł zanim zrobisz coś głupiego.
Skinęła głową i przełknęła ciężko ślinę. Miała trudności z prawidłowym oddychaniem, gdy znalazła się tak blisko mężczyzny.
- Widziałem karteczki w twojej szafce i nie, nie grzebałem w twoich rzeczach. Po prostu sprzątałem i się na nie natknąłem - oznajmił z poważną miną.
Magiczna chwila zniknęła, co rozczarowało Mayson.
- Nie chciałam cię martwić - przyznała, spuszczając wzrok.
Zrobiła chwiejny krok w tył.
- Ktoś ci groził śmiercią, Mayson - uniósł głos.
Potem jednak przymknął powieki i przeczesał dłonią włosy.
- Od kiedy to się dzieje?
- Dostawałam je przed ostatnim pobiciem - odpowiedziała niechętnie.
Mulat zacisnął szczękę, rażąc dziewczynę karcącym spojrzeniem.
- Jesteśmy dorośli, Mayson. Ty przecież jesteś dorosła, a czasem zachowujesz się jak dziecko - westchnął.
Uraził ją.
- Nie miałam się do kogo zwrócić, okey? - prychnęła. - Wiem, że jest policja i na pewno wykazaliby chęci pomocy, ale na tym by się skończyło. Mają ważniejsze zadania. Jak na przykład szukanie Tomlinsona, który zapewne jest pomysłodawcą dręczenia mnie wiadomościami na karteczkach. Miał znajomości w całym mieście, więc nie zdziwiłabym się, gdyby ostatni osiłek okazał się jego kumplem.
Zachłysnęła się powietrzem.
Coś ukuło ją w klatce piersiowej. Nie mogła się teraz rozpłakać, ale nie widziała powodu, żeby tego nie zrobić. Nie miała kontroli nad własnym życiem.
Była bezsilna.
A on się zlitował.
- Spokojnie - wyszeptał Zayn i znowu przyciągnął ją do siebie.
Tym razem jednak przytulił ją z całej siły.
- Poradzimy sobie - obiecał i zrobił to szczerze.
Z całej siły pragnął jej bezpieczeństwa.
Te słowa zawróciły jej w głowie. Miała ochotę trzymać go tak przez resztę życia. Była przekonana, że Zayn w którym się zakochała gdzieś tam jest. Musiał tam być.
Czuła to całą sobą.
- Pomóż mi - załkała i spojrzała mu w oczy. - Nie dam sobie sama rady.
Skinął głową nie spuszczając z niej wzroku. Przyglądali się sobie z zaciętością. W pewnym momencie poczuli niewyjaśnione przyciąganie. Wzajemnie obserwowali swoje usta. Jednak to nie był ten dzień, w którym poczuliby je na sobie.
Dzień byłby zbyt idealny.
Dziewczyna znowu go przytuliła i westchnęła.
- Jesteś moim bohaterem - wyznała cicho, nie licząc, że zwróci na to uwagę.
Zwrócił.
Te słowa poruszyły coś, co terminowo określało się sercem.
A już myślał, że go nie ma.

***

Tydzień później Missi pomagała Zaynowi w przygotowywaniu niespodzianki urodzinowej dla Mike'a. Jego urodziny wypadały właśnie dzisiaj, czyli w sobotę. Oboje się natrudzili, ale spokojnie mogli stwierdzić, że malec był wart wszelkiego zachodu.
- Nie jestem pewna, czy dokupić kilka słodyczy do jego prezentu - zastanawiała się głośno, trzymając telefon przy uchu.
Oczywiście, że rozmawiała z Malikiem.
- Myślę, że wystarczy mu to, co jest. Przecież zje dużo słodkiego na miejscu - mulat westchnął.
Bawiło go zaangażowanie dziewczyny, ale w pozytywny sposób.
- Nie pomagasz.
- Masz szczęście, że mam jeszcze tydzień urlopu, bo gdybym pracował, to nic byśmy nie załatwili.
- Dobrze, już dobrze - mruknęła, wywracając oczami. - Sama zadecyduję.
Rozłączyła się z uśmiechem na ustach.
Przez ostatni tydzień dogadywali się naprawdę dobrze. Ich stosunki się ociepliły, ale często pakowali się w niezręczne sytuacje, jak nawet głupi dotyk dłoni. Żadne z nich do tego nie przywykło.
Groźby na karteczkach przestały napływać dzień po pobiciu napastnika przez Zayna. Jednak Mayson nie wierzyła, że to on mógłby być autorem tej "zabawy".
- Jestem - powiedziała, kiedy już wróciła do domu.
Udało jej się dostarczyć wszystko na miejsce imprezy. Miała się odbyć w ulubionym miejscu Mike'a, czyli w Krainie Zabaw. Zayn zaprosił jego kolegów i koleżanki z klasy.
Wszystko zapowiadało się pomyślnie.
- Myślałem, że się zgubiłaś - Malik rzucił zaczepnie i odebrał od niej torby z zakupami do pustej lodówki.
- Gdzie Mike?
- Kazałem mu się wykąpać. - Wzruszył ramionami i wziął się za rozpakowywanie rzeczy.
Mayson oparła się biodrem o blat szafki i skrzyżowała ręce na piersi.
- Przecież niespodzianka będzie dopiero za trzy godziny - wyszeptała zdziwiona.
- Musiałem się go pozbyć. Cały czas kazał mi się z nim bawić we wszystko, co wymyślił, a ja nie mogłem odmówić, bo usprawiedliwiał się, że ma urodziny - wyjaśnił Zayn, krzywiąc się.
Ciągła zabawa naprawdę go zmęczyła.
- Biedak - prychnęła żartobliwie.
Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem i już się nie odezwał. Missi rozebrała się z butów i znalazła chłopca dokładnie szorującego twarz i uszy.
- Zedrzesz sobie skórę - zaśmiała się.
- Zayn kazał mi umyć się bardzo dokładnie. Powiedział, że dzisiaj jest specjalna okazja.
- Nic o tym nie wiem. - Wydęła wargę, robiąc smutną minę. - Może też powinnam się wyszorować? Myślisz, że bardzo się ubrudziłam?
- Nie wiem, ale wyszorujesz się dopiero jak skończę - bąknął chłopiec zajęty myciem policzka.
- Jesteś taki czysty, że aż błyszczysz. Możesz spokojnie skończyć - zaproponowała.
Bardzo starała się ukryć szeroki uśmiech, ale niestety jej nie wyszło. Dzieciak wyglądał naprawdę słodko, ale zarazem komicznie.
- Za chwilkę wyjdę. - Po tych słowach dziewczyna zostawiła go samego.
Wróciła do kuchni, gdzie Malik zaczął gotować obiad. Chciała mu zajrzeć przez ramię, ale skutecznie jej to utrudniał.
- No weź, no - jęknęła. - Co robisz?
- Zobaczysz, jak skończę - odparł.
Siłowała się z nim jeszcze przez chwilę, a potem wpadła na inny pomysł. Prześlizgnęła się pod ramieniem mulata tak, że wylądowała plecami przy jego torsie. Dosłownie ich ciała do siebie przylegały.
- Mayson! - oburzył się, ale wcale nie przeszkadzała mu bliskość ciała dziewczyny.
Wręcz przeciwnie. Skóra jakby zrobiła się w tym miejscu cieplejsza.
Missi zastanawiała się ostatnio nad tym, że dawno nie usłyszała z jego ust swojego imienia. Nie znała powodu, dla którego unikał wypowiadania go. Nawet teraz, kiedy jakby się zakumplowali.
- Zawsze dopinam swego. - Teatralnie odrzuciła włosy do tyłu, a potem zajrzała do garnka. - No nie wierzę! - pisnęła.
- Lepiej uwierz, bo będziesz głodować - prychnął sarkastycznie.
- Uwielbiam spaghetti - wyznała. - Nie jadłam go od czasu... - zastanowiła się. - Na pewno od długiego czasu.
Malik uśmiechnął się pod nosem i oparł policzek o skroń Missi.
Oblała się rumieńcem.
- Co robisz? - zapytała zaskoczona.
- Muszę widzieć, co robię w garnku - odparł.
A już myślała, że chciał się do niej po prostu przytulić.
- A to, że dzięki temu jesteśmy w takiej pozycji, jak teraz, wcale mi nie przeszkadza - dodał.
Nie mógł zobaczyć szczęścia, jakie malowało się w jej oczach.
Czy mieli szanse na coś więcej?

***

- Mike, pospiesz się! - Zayn krzyknął w głąb mieszkania. - Wychodzimy!
Jedynym ociągającym się był właśnie solenizant.
- Już idę! - odkrzyknął i w sekundę pojawił się na korytarzu. - Musiałem poprawić włosy.
Missi uśmiechnęła się na te słowa i pomogła mu zapiąć elegancką marynarkę. Chłopiec sam wybierał, w co będzie ubrany. Powiedzieli mu tylko tyle, ze wyjście jest związane z tym wyjątkowym dniem.
Nic więcej.
- Gdzie idziemy? - zapytał Mike, szarpiąc rękę mulata.
Zayn przywołał taksówkę, do której od razu wsiedli i podał adres.
- Zobaczysz - odpowiedział, puszczając do niego oczko.
Młody zmarszczył czoło i popatrzył błagającym wzrokiem na Mayson, która rozłożyła ręce z bezradności. Trzymała stronę tatuśka.
- Rozluźnij się. Będzie fajnie - powiedziała tylko.
Dojechali na miejsce w kilkanaście minut i powoli weszli do środka. Na sam widok budynku i szyldu Mike zaczął skakać z radości. Oddali kurtki w szatni i skierowali się do wynajętej części budynku.
Nagle rozbrzmiała głośna piosenka "sto lat", do której dołączyli się Zayn i Missi. Zaskoczenie na twarzy chłopca było bezcennym widokiem.
- Wszystkiego najlepszego, stary chłopie! - krzyknął Malik, kiedy skończyli śpiewać.
Tradycyjnie nastąpiło składanie życzeń i dawanie prezentów zachwyconemu Mike'owi. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko było dla niego. Jak tylko goście puścili go wolno, podbiegł do sprawców całego zajścia, którzy trzymali się na uboczu.
- Wiedziałem, że coś knujecie, ale nie domyślałem się, że to będzie coś dla mnie - powiedział uradowany. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Przytulił każde z osobna i zatopił się w grupie swoich rówieśników, po czym oddali się zabawie. Cały przebieg imprezy, oprócz Zayna i Missi, nadzorowały dwie panie. Podobno dobre w swoim fachu.
- Jak się czujesz? - zapytała Mayson, obserwując radość solenizanta.
- Jestem cholernie zadowolony z naszej roboty - odpowiedział szczerze.
- To ty wpadłeś na tak wspaniały pomysł.
- Wiem, ale bez ciebie nie dał bym rady. - Odwrócił twarz do towarzyszki. - Mam do ciebie prośbę.
- Jaką? - zaciekawiła się.
Mulat delikatnie pochylił się w jej stronę, żeby móc mówić ciszej.
- W planie jest robienie zdjęć pamiątkowych - zaczął, a Mayson przygryzła wargę. - Chciałbym, żebyś była na zdjęciu ze mną i Mike'em.
Wstrzymała oddech.
Jak mógł prosić ją o coś takiego?
- Skąd ten pomysł? - Zawstydziła się, więc spuściła wzrok. - Przecież ma ciebie. Jesteś jego ojcem.
- Tak, ale wiem, że będzie mu milej jak będzie miał fotografię z osobą, którą darzy sympatią. Nie ma matki, więc wspomnienie zabawy bez niej może być dla niego zbyt bolesne. Nie chcę tego.
- Tylko dlatego mnie o to prosisz?
- Nie. - Pokręcił głową. - Po prostu chcę, żebyś poszła ze mną zrobić te cholerne zdjęcia, bo sam nie dam rady tego wytrzymać. Nie lubię być fotografowany.
Mayson zachichotała i przytaknęła głową, co wywołało uśmiech na twarzy Zayna.

***

Już po zdjęciach dzieciaki zaczęli odbierać rodzice, więc robiło się coraz ciszej. W końcu na sali został tylko Zayn, Missi, Mike i panie sprzątaczki. Widać było, że chłopiec nie ostygł z emocji. Krzątał się po kątach, zbierając prezenty, które odkładał w jedno miejsce.
Skończył i podszedł do siedzącego Malika.
- Dziękuję - powiedział kolejny raz.
Missi stanęła za mężczyzną i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Tobie też dziękuję, Missi. Jesteś super. Nie dziwię się, że Zayn tak bardzo cię lubi - rzucił z uśmiechem i pobiegł ostatni raz skorzystać z atrakcji.
Oboje zamarli.
Żadne z nich nie miało odwagi się odezwać.
Po chwili Zayn podjął męską decyzję, podniósł się i przyciągnął dziewczynę do siebie. Nic nie mówili. Po prostu się na siebie patrzyli.
Głęboko w oczy.
Może to dziwne, ale wystarczyło.

***

Zmęczona trójka wróciła do mieszkania, w którym do tej pory roznosił się zapach spaghetti.
- Mike, spać - rozkazał Zayn.
- Chyba o czymś zapomniałeś. - Mayson popatrzyła na niego znacząco.
Mulat podrapał się po głowie i dopiero po chwili otworzył szafkę na buty, z której wyciągnął prezent dla syna. Uzbierał pieniądze na to, o czym chłopiec marzył od dawna. Schował pudełko za plecami, a dziewczyna przysunęła się do jego boku.
- Chodź na chwilę, Mike! - zawołał i nie musiał długo czekać.
- No? - ziewnął chłopiec.
- Zapewne nie zauważyłeś, ale nie dostałeś od nas prezentu.
- To Kraina Zabaw nie była waszym prezentem? - zdziwił się.
- Nie. Jest coś jeszcze.
Wyciągnął pakunek w kierunku naszykowanych rąk chłopca i czekał na reakcję. Bez zbędnych pytań prezent został rozpakowany.
- Wyścigówka na pilot?! - krzyknął oszołomiony. - Tą, którą oglądaliśmy po wyjściu z domu dziecka?!
Zayn skinął głową.
- Dokładnie ta.
- Spójrz głębiej - poradziła Mayson.
Mike wyciągnął podłużna kartonową kartkę i zawzięcie przeczytał przesłanie.
- O ja cię kręcę. - Wytrzeszczył oczy. - Przejażdżka z rajdowcem na torze?
Oczywiście, że to było pytanie retoryczne. Chłopiec nie posiadał się z radości. Natychmiast rzucił się w objęcia Zayna.
- Jesteś najlepszy, tato.

------------------------------------------------------------------

Dobra, dobra...
Wiem, że mógłby być dłuższy.
Postaram się przy następnym rozdziale ;)

25 lutego 2016

42.

Zostawił Mayson w mieszkaniu, bojąc się do końca jej zaufać. Niby miał to wrażenie, że coś go z nią łączyło, ale nie umiał tego zakwalifikować do żadnej konkretnej grupy uczuć. Po prostu zależało mu na tym, żeby była bezpieczna.
Być może zostało mu to po pracy w burdelu, gdzie był jej opiekunem?
- Nareszcie jesteś - mruknął zirytowany ochroniarz. - Szef cię oczekuje.
Mulat wszedł do gabinetu z obojętną miną i od razu zajął krzesło stojące przed biurkiem.
- Podobno chciałeś mnie widzieć - westchnął.
- Co to miało być wczoraj, co?! - krzyknął. - Wziąłem cię za najlepszego pracownika i najlepszego kandydata do tego zadania, a ty zacząłeś węszyć?!
- Już ci mówiłem, że...
- Tak, tak - prychnął tamten. - Nie chcesz pakować się w nic nielegalnego. Okey, rozumiem. Ale po co od razu te sprzeczki?
- Przyjaciel ci się pożalił? - zironizował Zayn.
- Trochę szacunku - warknął.
- Coś jeszcze chciałeś mi powiedzieć, czy mogę wracać do domu? - Przewrócił oczami.
- Do domu?
- Miałem mieć dzisiaj wolne - przypomniał, unosząc brew. - Nie pamiętasz ostatniej rozmowy w kanciapie?
- Może i coś tam było, ale po wczorajszym wyskoku nie należy ci się wolne. Zabieraj się do pracy, bo masz dużo zadań do wykonania - powiedział z dumnym uśmieszkiem.
Zadowalał go fakt, że mógł dręczyć Malika całkiem legalnie.
Teoretycznie...
- Jesteś... - zaczął mulat, ale powstrzymał się przed dokończeniem w ostatnim momencie.
- Słucham? Chciałbyś coś dodać?
Zayn pokręcił głową i czym prędzej opuścił pomieszczenie. A już myślał, że dzisiaj będzie mógł spędzić czas w domu, sam na sam z Missi, dzięki czemu mógłby dowiedzieć się przydatnych rzeczy.

***

Skorzystał z okazji. Pudła jeszcze nie zostały załadowane do busa, którym miał jechać ktoś inny. Jakiś młodziak, którego dopiero co niedawno przyjęli.
- Nikt się nie obrazi, jak zajrzę - powiedział do siebie i na palcach zakradł się na rampę.
Złapał za karton, ale usłyszał za sobą głosy, więc schował się tuż za rogiem budynku i czekał. Chwilę potem pojawiło się dwóch typków, którzy zazwyczaj ładowali tajemnicze pudła na auto.
- Masz fajkę? - zapytał jeden, drapiąc się po skroni. - Rano wypaliłem ostatnią.
Malik wywrócił oczami. Mogliby się pospieszyć.
- Ta - mruknął drugi. - Pospieszmy się, bo Griffin znowu ze złości odetnie nam działkę towaru i będę miał na czym zarabiać.
- Sprzedajesz, to co ci daje? - Można było usłyszeć mocne zdziwienie w jego głosie.
- A co ma z tym zrobić? Przecież nie będę brał, bo mam córkę. Nie chcę spierdolić sobie życia, żeby ją stracić. Nie jestem taki głupi - odparł prosto.
Mądry facet.
- Ja od jakiegoś czasu nie mogę się bez tego obejść - przyznał tamten.
- Uzależniłeś się - westchnął. - A mówiłem ci, żebyś uważał. Ten towar, to prawdziwe gówno. Mieszanka wybuchowa.
Zayn pochłaniał każde ich słowo. Dokończyli palić i wrócili do środka budynku. Mulat nie czekał długo. Podbiegł do paczek i otworzył jedną z nich.
Domyślał się, że to będzie to, co właśnie zobaczył. Narkotyki, ale nie jakieś normalne. Miał wrażenie, jakby świeciły w ciemności, która je otaczała.
Co to była za mieszanka?

***

Mayson nudziła się cały dzień.
Gdzie spała poprzedniej nocy? Malik upierał się, żeby położyła się z chłopcem, ale została przy swoim i zasnęła na rozkładanym fotelu w rogu pomieszczenia. Nie był jakoś bardzo wygodny, ale na pewno lepszy niż mała kanapa w klubowej garderobie.
Postanowiła ugotować obiad zanim Zayn i Mike wróciliby do domu.
- Dzień dobry - usłyszała kobiecy głos, dochodzący od wejścia.
Wystraszyła się. Kto miałby klucz do mieszkania?
- Kim pani jest? - Stanęła w małym korytarzu, widząc starszą panią.
- Spokojnie, dziecino. Zayn mnie zna. Oddaje mi Mike'a pod opiekę, kiedy jest w pracy. Zawsze przyprowadza go do mnie po szkole, a potem odbiera. W razie jakiegoś wypadku dał mi zapasowy klucz. Przyszłam zrobić im obiad - opowiedziała bez skrępowania. - Ale czuję, że już się tym zajęłaś.
Kobieta posła Missi ciepły uśmiech, co rozluźniło dziewczynę.
- Nudziłam się - przyznała, splatając dłonie razem. - Możemy dokończyć obiad razem - zaproponowała.
- Dobrze. - Starsza pani przytaknęła i obie udały się do kuchni. - Ale będę musiała za chwilę skoczyć po Mike'a do szkoły.

***

Śmiech.
To usłyszał Zayn, jak tylko przekroczył próg mieszkania. Rozpoznał trzy różne głosy. Przez to sam miał ochotę parsknąć śmiechem, ale nie wypadało. Już dawno tego nie robił.
Nie umiał beztrosko się cieszyć.
- Dobry wieczór - przywitała go sąsiadka.
Malik w odpowiedzi skinął głową z uśmiechem.
- Hej! - wykrzyknął chłopiec i podbiegł do mężczyzny, który udał, że próbuje wziąć go na ręce.
- Jesteś coraz cięższy, chłopie.
- Mam dziewięć lat!
- Dopiero za tydzień - przypomniał mu Zayn.
Starsza kobieta odchrząknęła, podchodząc do mulata.
- Wyglądasz okropnie - stwierdziła. - Wyśpij się w końcu.
- Zrobiłbym to, gdybym mógł. Niestety obowiązki czekają - westchnął ciężko.
Cała trójka pożegnała się z kobietą i nastąpiła niezręczna cisza. Tylko Mike'owi nie przeszkadzała. Dzielnie odrabiał swoje zadanie domowe.
- Obiad jest w piekarniku. Być może jeszcze nie wystygł - odezwała się Mayson. - Zapiekanka z kurczakiem i warzywami.
- Missi i pani Gold zrobiły nam obiad, wiesz? - rzucił Mike. - Bardzo, bardzo pyszny.
Malik spojrzał na zdenerwowaną dziewczynę i zrobił to odrobinę za długo. Zjawiła się i jakby zaczynało mu być lżej z tym wszystkim.
- Dziękuję - zwrócił się do niej, na co lekko się uśmiechnęła.
Przygotował sobie posiłek i wszedł do salonu.
- Wyspałaś się na tym okropnym fotelu? - zapytał z ciekawością. - Nie zniosę myśli, że zgodziłem się, żebyś tam spała. Mogłem...
- Wszystko ze mną w porządku - odparła, chcąc uspokoić jego sumienie.
Przez jakiś czas jeszcze oglądali telewizję, ale chłopiec zaczął ziewać, więc Zayn spróbował namówić go na sen.
- Jeszcze nie - wymamrotał Mike, marszcząc brwi. - Nie chce mi się spać. Nie usnę.
- Przed chwilą ziewałeś.
- Ale nie chce iść jeszcze spać - marudził.
- Jestem zmęczony, Mike - jęknął Malik.
Przez chwilę razili się wzrokiem, co z perspektywy Mayson wyglądała bardzo zabawnie.
- Ja się nim zajmę, a ty się połóż. Jest dopiero w pół do dziewiątej, więc jeszcze chwilę z nim posiedzę. Nie będziemy ci przeszkadzać.
- Jesteś pewna?
- Tak. Muszę się jakoś odwdzięczyć, że chcesz mnie tu trzymać. Już niedługo przeniosę się do siebie.
- Nie musisz - rzucił szybko.
Chyba trochę za szybko, bo dziewczyna wyglądała na zdziwioną jego reakcją. Nie odpowiedziała tylko złapała chłopca za rękę i poprowadziła do łazienki. Zayn w tym czasie przygotował się do spania, ale jeszcze nie mógł się położyć.
- Mayson? - odezwał się, kiedy ona pilnowała małego przy myciu zębów.
Przyszła do salonu.
- Tak? - Poprawiła oklapniętego koka niedokładnym ruchem.
Mężczyzna śmiało stwierdził w myślach, że wyglądała na swój sposób uroczo. Siniaki nie był aż tak widoczne w tym świetle. Ogólnie dobrze się goiły, z czego był zadowolony. Bolało go na samą myśl o tym, co przeszła.
- Chciałem ci podziękować. Jeszcze raz. - Uśmiechnął się pod nosem. - Może w końcu chociaż raz się wyśpię.
Patrzyła na niego jak na dzieło sztuki. Nigdy nie przestała o nim myśleć. Nawet po zmianie świadomości traktowała go, jak tego który zawrócił jej w głowie. Żałowała, że nie pamiętał.
Zayn jej o tym nie powiedział...
- Nie masz za co dziękować. To ja powinnam.
Mulat bez zastanowienia podszedł do Missi i zgarnął ją do uścisku. Przez chwilę była nieruchoma. Nie spodziewała się takiego ruchu z jego strony. Jednak zmusiła się do rozluźnienia ciała i delikatnie objęła ramionami jego brzuch. Stali tak przez dłuższą chwilę - ona wtulona w jego klatkę piersiową, on wtulony w zgięcie jej szyi.
Dlaczego to zrobił? Sam nie znał odpowiedzi.
Odsunęli się od siebie, czując zmieszanie, ale nie żałowali. Potrzebowali tego.
Coś się przełamało.
- Missi! - zawołał Mike. - Chodź na chwilę!
- Muszę wracać, a ty idź spać - zachichotała, wskazując ręką za siebie.
Tego potrzebował. Usłyszeć jej chichot po tylu dniach smutku i niepewności. Teraz spokojnie mógł położyć się do łóżka i zasnąć. Cieszył się, że zdobył się na ten gest, co zapewne bardziej ośmieliło dziewczynę. Widział to po jej oczach.
Lubił ją na swój charakterystyczny sposób.
Mogło się zdawać, że ona również go lubiła.
Ale jakby... Bardziej?

***

Kolejny tydzień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Po ciepłym geście ze strony Malik,  jego stosunki z dziewczyną jakby uległy poprawie. Czuli się ze sobą swobodniej. Wszystko był dobrze. No może poza jedną kwestią...
Mayson od dwóch dni znowu czuła się obserwowana, jak tylko wychyliła nos z bloku. Znowu znajdowała groźby wypisane na karteczkach, ale obawiała się przed pokazaniem ich komukolwiek. Wiedziała, że mulat by temu zaradził, ale nie chciała go martwić.
Wystarczyła mu grypa syna, który od kilku dni leżał w domu na zwolnieniu lekarskim.
- Już jestem. - Malik odłożył zakupy na blat kuchenny i rozebrał się z okryć wierzchnich.
W salonie zastał Missi czytającą chłopcu jakąś książkę.
- Dostałem dwa tygodnie urlopu - oznajmił, co w pewnym stopniu nie było pocieszające, gdyż stracił kontrolę nas towarem szefa, który koniecznie chciał rozgryźć.
- W końcu - odetchnęła Mayson. - Myślała, że niedługo będę musiała cię cucić, bo stracisz przytomność z tego zmęczenia.
- Teraz wyśpię się w nadmiarze.
- No nie wiem - zawahała się. - Mike jest coraz słabszy. Myślę, że powinieneś zabrać do do szpitala.
- Teraz?
- Nie ma na co czekać. - Wzruszyła ramionami. - To jeszcze dziecko i ma słaby organizm.
Skinął głową i zadzwonił po taksówkę. Trzydzieści minut później obaj byli ubrani i gotowi do wyjścia.
- Nie rozumiem, czemu nie chcesz ze mną pojechać? - Zayn zmarszczył czoło, sprawdzając czy wszystko wziął.
- Mogliby wziąć mnie za kogoś, kim nie jestem - odparła zażenowana.
- Za jego matkę? - Przytaknęła, a on kontynuował. - To co z tego?
- Przypilnuję domu i zrobię coś lekkiego do zjedzenia, a potem wam dostarczę, jeśli się okaże, że mały będzie musiał tam zostać, dobrze? - obiecała. - Tylko daj mi znać.
Malik złapał ją za rękę i wcisnął jej kilka banknotów.
- Pieniądze na taksówkę - odpowiedział na niezadane pytanie. - Nie kłóć się.
Westchnęła i wywróciła oczami.
- Idźcie już - ponagliła.
Mulat pochylił się i złożył szybkiego całusa na jej miękkim policzku. Dopiero, kiedy wyszedł za drzwi, po kilku sekundach zorientowała się, co właściwie zrobił.
Ostatnio działo się z nim coś niedobrego...

***

- Jesteśmy! - krzyknął zadowolony, że lekarz nie kazał zostać na obserwacji.
Okazało się, że to zwyczajne osłabienie po chorobie. Przepisał mu odpowiednie leki i wypuścił do domu.
Malikowi odpowiedziała cisza.
- Mike, idź się położyć. Zaraz do ciebie przyjdę - powiedział, kiedy już go rozebrał.
Mężczyzna zajrzał do wszystkich pomieszczeń, a nie było ich dużo, ale nigdzie nie znalazł dziewczyny. Na szczęście miał jej numer telefonu.
Odebrała dopiero po trzecim sygnale.
- Gdzie ty jesteś? - zapytał, zaciskając wolną pięść.
- Musiałam się przewietrzyć - powiedziała, hamując płacz.
Jaki był powód jej wyjścia? Otóż znowu dostała karteczkę z groźbą śmierci, po której miała wrażenie, że ściany mieszkania ją zgniotą. Dosłownie wybiegła wtedy z bloku. Z tej perspektywy wyjście z mieszkania nie było dobrym pomysłem.
- Nie kłam.
- Zaraz będę - rzuciła i rozłączyła się.
Zayn zacisnął zęby i wrócił do syna, który smacznie spał. Był naprawdę wycieńczony.
Mulat postanowił trochę posprzątać zanim zacznie szykować się do snu. Nagle jego uwagę przykuło coś dziwnego. W szafie, na jednej z półek które zajmowała Mayson, leżało dużo małych zgniecionych karteczek. Wziął jedną do ręki i zastygł w bezruchu.
"Obserwuję się"

"Widzę cię"

"Boisz się?"

"Lubię twoje cierpienie"

"Jestem tutaj"

"Nie oglądaj się za siebie"

" Uważaj"

Aż w końcu...

"Zabiję cię"

A na drugiej stronie widniało "już wkrótce".
Zayn zaczął się głowić, ale był zbyt przejęty czymś innym...

Mayson wyszła sama na zewnątrz o tak później porze.

***

- Znowu się spotykamy, skarbie - usłyszała.
Przewidywała, że to nastąpi. Czuła to w kościach.
- Tym razem ci nie odpuszczę tak łatwo. Nie wywiniesz mi się, laleczko - mówił dalej.
Ona milczała.
Była zbyt słaba, żeby się bronić.
Znowu...

-------------------------------------------------------------------

UHUHUHUHUHU *.*

Dajcie znać, że żyjecie, czytacie i rozkoszujecie się moim jakże cudownym opowiadaniem (eh ta skromność xD)

Chyba powoli zbliżam się do końca, ale nie jest to pewne. Dam wam znać, gdyby coś takiego miało się wydarzyć.
Póki co bądźcie cierpliwi, bo już niedługo nastąpi przełom w relacjach Zayna i Mayson ;)

Napiszcie jak wam idzie w szkole i co zdajecie na maturze (jeśli jesteście tegorocznymi maturzystami, jak ja).
Chętnie poczytam :)

Mam nadzieję, że nie tylko ja umieram z nadmiaru szkoły :(

Kocham! xxx

22 lutego 2016

41.

Czyli mam rozumieć, że nie macie żadnych pytań?

No okey :)

Miłego czytania! xxx

-----------------------------------------------------------------------------------

Dziewczyna została wciągnięta do środka i zaniesiona do jednego z pomieszczeń. W wyniku zetknięcia z kanapą jęknęła z bólu, który przeszywał całe jej ciało.
- Jak się czujesz? - Nie mogła rozpoznać głosu.
Mruknęła coś w odpowiedzi, ale było to na tyle niewyraźne i nieskładne, że nie dało się wyciągnąć z tego jakiejkolwiek informacji.
W końcu jednak otworzyła oczy na tyle, na ile pozwalała jej opuchlizna.
- Pani Nina? - zapytała, chcąc podnieść się do siadu, ale kobieta ją powstrzymała.
- Nie masz ostatnio szczęścia, co dziecino?
Missi uprzytomniła sobie, że to co stało się zaledwie kilkanaście minut temu było prawdą. Coś ścisnęło ją w gardle. Płakała.
- Spokojnie, mała - uspokajała ją kobieta. - Wyjdziesz z tego.
- Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam? - wymamrotała, a łzy spływały jej po policzkach.
- Nie wiem, skarbie. - Pogłaskała ją po ramieniu. - Postaram się ci pomóc najlepiej jak zdołam. Masz szczęście, że się dogadujemy i lubimy.
Próbowała rozładować wiszące nad nimi napięcie.
- Mnie się nie da pomóc - jęknęła. - Nie po tym wszystkim co przeszłam. Jestem zwykłą dziwką, zasłużyłam na najgorsze. Nikt nie będzie poważnie traktował takiej szmaty, jak ja.
Pani Nina zamilkła, widząc smutną twarz dziewczyny. Serce krajało się na jej widok. Była małą kupką nieszczęścia. Los nie był dla niej łaskawy.
- Musimy doprowadzić cię do porządku, dziecino. - Kobieta pomogła jej wstać i zaprowadziła ją do malutkiej toalety, która była w tym samym pomieszczeniu. - Umyjemy cię, a potem znajdę ci czyste ubranie.

***

Weekend minął w zastraszającym tempie i Malik znowu musiał wziąć się do roboty. Jak zwykle odprowadził chłopca do szkoły, a potem udał się do pracy. Na przywitanie dostał kilkadziesiąt zadań do wykonania, a na koniec zmiany ponownie miał jechać do klubu nocnego, który nazywał się "King's Girls".
- Skończyłem - oznajmił po wykonaniu wszystkich poleceń.
- Wspaniale! - ucieszył się Griffin.
To było jego nazwisko. Na imię miał Ben.
- Zgaduję, że masz coś dla mnie.
- Oczywiście. Dostawa do mojego przyjaciela.
- "King's Girls"?
- Dokładnie. - Cmoknął z zadowoleniem.
Dzisiaj szef był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Już się robi - odparł Malik i chciał wyjść, ale zauważył, że mężczyzna chciałby coś jeszcze powiedzieć, więc zaczekał.
- Dlaczego nie przyjąłeś jego oferty? - zapytał z czystą ciekawością.
Taki już był. Musiał mieć nad wszystkim kontrolę.
- Wystarczy mi praca tutaj. U ciebie. - Mulat wzruszył ramionami.
- Po prostu byłbyś jego osobistym dostawcą. Nic więcej.
- Czemu tak bardzo wam na mnie zależy. - Zmarszczył czoło. - Nie może robić tego ktoś inny? Dlaczego ja dostąpiłem tego zaszczytu? - zakpił.
- Dostarczam mu bardzo cenne rzeczy i nie może tego dowozić byle kto. Jesteś doświadczonym ochroniarzem i wierzę, że poradziłbyś sobie, gdyby komuś zachciałoby się sprawdzić co wieziesz - odpowiedział, nie ukrywając intencji.
Zayna nadal ciekawiła sama zawartość.
- Najpierw chciałbym poznać zawartość pudeł, wtedy rozważyłbym propozycję - postawił swój warunek.
Z ciekawością obserwował reakcję szefa. Widać było, że nie spodobał mu się ten pomysł, ale mimo to ciągle się szczerzył.
- Jesteś zbyt ciekawski - zarechotał. - To moja sprawa i Griffina. Nie twoja.
- Więc mnie w to nie mieszajcie. Nie chcę być jakimś chłopcem na posyłki. Mogę dostarczyć coś od czasu do czasu, ale nie obiecujcie sobie za dużo. Nie podoba mi się to. Wyczuwam brudny interes między wami, ale mam to gdzieś, dopóki nie jestem w to zamieszany - powiedział odważnie.
Nie miał zamiaru pozwolić sobą pomiatać.
- Nawet lepiej, że nie wiem, co tam jest. W razie waszej wpadki nie będę niczemu winny, gdyż byłbym tylko nieświadomym kierowcą - dodał i opuścił biuro.
Zdenerwowany wsiadł za kierownicę busa i od razu pojechał na wyznaczone miejsce.
Miał nadzieję, że robił to ostatni raz.

***

- Jeśli chce tu siedzieć, to musi pracować! - wrzasnął. - Nie będę utrzymywał darmozjada!
- Uspokój się, Trawis - odparła Nina. - Widziałeś w jakim jest stanie?
- Wygląda dużo lepiej niż w sobotę. Makijaż i maska spokojnie zakryją to, co nie powinni zobaczyć widzowie.
- Ona nie da rady zatańczyć. Ma poturbowane ciało - nalegała.
- Ja już swoje powiedziałem - uciął i usiadł za biurkiem, dając znak kobiecie, że zakończył rozmowę.
Tak.
Trawis Miller był bezwzględny. Dlatego też jego klub nocny, mimo nowości, przynosił duże zyski. "King's Girls" miało szanse się wybić.
Mayson ostatnie dni spędziła w garderobie, która kiedyś należała do niej. Na wieszakach nie był żadnego stroju dlatego, że zrezygnowała z pracy tutaj. Jednak coraz częściej rozmyślała nad tym, żeby wrócić. Nie mogła znaleźć niczego innego.
- Już jestem. - W pomieszczeniu zjawiła się pani Nina. - Próbowała przekonać męża, ale niestety mi się nie udało.
- Mam zacząć pracować, albo się wynosić? - zgadywała.
Kobieta skinęła głową ze smutną miną.
- Ja naprawdę próbowałam, ale...
- W porządku - przerwała jej. - Skoro tak, to nie mam wyboru. Zatańczę dzisiaj, jak atrakcja.
- Jesteś pewna? Chcesz się w to na nowo pakować?
- Nie mam wyboru, pani Nino - odparła smutno Missi.
Obie wybrały jej strój i postarały się, żeby zakryć jak najwięcej siniaków, które były najbardziej widoczne. W końcowym efekcie Mayson wyglądała naprawdę pociągająco. Tym razem przyjęła postać upadłego anioła, ale z maską.
- Dziękuję - odezwała się nagle, patrząc na odbicie kobiety w lustrze.
- Jesteś piękna ciałem i duszą. Pamiętaj o tym.
Słowa Niny zdziwiły dziewczynę, ale miały w sobie to coś. Tą nadzieję na lepsze jutro.
Być może jej los miał się wkrótce odmienić...

***

Zayn dostarczył to, co musiał. Zostało mu tylko załatwienie faktury, jak się domyślał, pewnie była lewa.
- Miło pana widzieć, panie Malik - ucieszył się Miller.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego - rzucił Zayn z odrobiną sarkazmu.
- Coś się stało?
- Nic, o czym musiałby pan wiedzieć.
Szef klubu przytaknął, rozumiejąc, że Malik nie był skory do rozmowy.
- Dziękuję za dostawę. Towar schodzi w zastraszająco szybkim tempie - powiedział, ale po chwili znieruchomiał, jakby uświadomił sobie, że odkrył odrobinę za dużo.
- Towar? Schodzi? - Mulat zmarszczył czoło. - Co ja ci przywożę?
- Słuchaj, Zayn... - Zamyślił się. - To nie jest takie proste. To jest biznes, który jest bezlitosny. Dlatego jestem taki sam. Wymyśliłem świetny sposób na sławę i go wykorzystuję.
- Domyślałem się, że te wasze interesy nie są legalne. Śmierdziało przekrętem na kilometr - odparł Malik z powagą.
- Nie wtrącaj się do moich interesów, bo cię zniszczę! - wrzasnął nagle i uderzył pięścią w blat biurka.
Mulat wycofał się do drzwi, a Miller go nie zatrzymywał. Obaj zrozumieli, że ich współpraca, jak i dobre stosunki właśnie się skończyły.
Zayn udał się wzdłuż korytarza, chcąc wydostać się z budynku jak najszybciej. Za każdym razem, gdy tu wchodził czuł mdłości. Szczęśliwe dotarłby do auta, ale coś zwróciło jego uwagę. Mianowicie była to dziewczyna w kostiumie scenicznym, która opierała się o ścianę i miała zwieszoną głowę.
- Halo? - zagaił. - Słyszysz mnie? Co się stało?
Podszedł bliżej, ale zachował bezpieczną odległość. Nie chciał jej dyskomfortu.
- Nic takiego - odparła cicho. - Źle się poczułam.
Zamarł.
- Mayson? - Wytrzeszczył oczy na moment.
Missi podniosła głowę zaskoczona i wlepiła oczy w jego zszokowaną twarz.
- Co ty tu do cholery robisz?! - zdenerwował się.
Nie mogła pozwolić, żeby ktoś zobaczył ich razem, w dodatku kłócących się. Złapała go za ramię i zaciągnęła do garderoby.
- Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytał z pretensją.
Ona oparła się o blat toaletki i westchnęła.
- Musiałam tu wrócić - wymamrotała.
- Straciłaś rozum. Doszczętnie.
- Nie prawda. Ja...
- Znowu cię nafaszerowali? - przerwał jej.
Zacisnęła zęby i dopiero po chwili odważyła się spojrzeć mu prosto w oczy.
- Jestem trzeźwa. Po prostu źle się czuję. Tyle - wyjaśniła.
- Co ci zrobili? Chodzisz, jakbyś miała połamane żebra - wywnioskował.
Spotkał się z wieloma takimi przypadkami, więc to nie było dla niego trudnością.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała wbrew sobie.
- Wiem, że kłamiesz.
- Nie prawda.
- Powiedz prawdę! - zażądał ostro.
Missi usiadła przy toaletce i zdjęła maskę. Powoli i delikatnie zmyła grubą warstwę kryjącego makijażu.
- Chcesz prawdy? - zapytała retorycznie. - W takim razie podejdź tutaj.
Malik bez wahani to zrobił. Nieokreślona fala emocji zalała go, jak tylko zobaczył oświetloną twarz dziewczyny.
- To Miller? Ten skurwysyn? - warknął. - Już on mnie popamięta.
- To nie on - odparła szybko. - Nie wiem, kto to był. Po prostu znalazł mnie o to zrobił. Domyślam się, że to był ktoś od Tomlinsona. Na pewno znalazł sojuszników.
Zayn nie mógł patrzeć na obrażenia dziewczyny. Co prawda opuchlizna z oczu zeszła, ale te siniaki i rozcięcia sprawiały, że gotował się od środka.
Nie umiał jej sobie odpuścić. Coś ciągle go do niej popuchało.
- Zabieram cię stąd - oznajmił. - Wstań, przebierz się i wychodzimy.
- Nie mogę. Nie mam gdzie wrócić. Moje klucze do mieszkania są zepsute i nie załatwiłam jeszcze ślusarza - westchnęła zrezygnowana. - Jeszcze muszę odpracować mój pobyt tutaj.
- Kiedy to się stało? - pochylił się i popatrzył jej głęboko w oczy.
Dziewczyna poczuła w środku znajome ciepło, za którym tak bardzo tęskniła.
Jednak nie była mu obojętna.
To wystarczyło.
- W weekend.
- Zbieraj się, Mayson - powtórzył stanowczo. - Nie będę czekał wieczność.
- Ale...
- Mayson - upomniał groźnie. - Nie będę powtarzał. Masz ostatnia szansę i mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz.

***

Zayn wydobył klucze z kieszeni i zręcznie otworzył drzwi mieszkania. Wpuścił dziewczynę jako pierwszą.
- Nie przeraź się, ale nie mamy tu luksusów - rzucił, chcąc chociaż trochę rozładować napięcie.
Odwróciła się twarzą do mężczyzny, ale nie chciała patrzeć mu prosto w oczy.
- Nie martw się mną - odparła zażenowana.  - Nie chcę robić kłopotów.
- To ja cię tu zabrałem. Z własnej nieprzymuszonej woli. Nie marudź, bo jeszcze bardziej mnie zdenerwujesz - ostrzegł.
- Jesteś zły?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo ale - urwał i przyjrzał się dziewczynie. - Nie umiem się na ciebie złościć tak bardzo, jak bym chciał.
Serce Mayson podskoczyło. Czyżby dawny Zayn ciągle gdzieś w nim siedział?
- Pójdę do sąsiadki po Mike'a. - Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Na jego widok chłopiec aż podskoczył.
- Dlaczego dzisiaj tak późno? - zapytał smutny.
- Przeciągnęło mi się w pracy, ale już jestem i prawdopodobnie jutro mam wolne.
Malik czuł, że najprawdopodobniej zostanie zwolniony. Mógł spodziewać się wpływu Trawisa na zdanie jego szefa po dzisiejszej kłótni.
- Super! - krzyknął Mike.
Starsza kobieta obserwowała ich z odległości kilku kroków z ciepłym uśmiechem na ustach.
- Był bardzo grzeczny - powiedziała, zanim Malik zapytał.
Robił to codziennie. Zawsze pytał o to samo, co wprawiało kobietę w dobry humor. Widziała tą troskę, którą Zayn okazywał chłopcu.
- I nie nie zrobiłeś mi żadnego kłopotu - dodała szybko. - To dla mnie przyjemność.
Zayn uśmiechnął się pod nosem i poczochrał włosy dziecka.
- Dziękuję pani bardzo. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie pani - powiedział szczerze.
- Miło mi, że mogę cię odciążyć. Wiem, że jesteś dobrym ojcem i się starasz.
- Jest ciężej niż myślałem, ale nie możemy się poddawać. - Spojrzał na chłopca. - Prawda, Mike?
- Tak, tak, tak, tak, tak! - odpowiedział entuzjastycznie. - Chodźmy już - jęknął w końcu.
Rozeszli się w dobrych humorach.
- Mamy gościa - poinformował mulat, zanim przekroczyli próg mieszkania.
- Naprawdę? Kogo? - zdziwił się Mike.
- Zobaczysz.
W momencie, kiedy wrócili, Missi siedziała na kanapie przed telewizorem, nie będąc pewną, co ze sobą zrobić. Potem wszystko potoczyło się niespodziewanie szybko.

***

Chłopiec szybko zrzucił z siebie buty i kurteczkę, po czym naszykował się do biegu, ale Zayn w porę złapał go za ramię.
- Bądź miły i nie zadawaj głupich pytań - upomniał.
Nie chciał, żeby Mayson poczuła się niekomfortowo. Mike pokiwał energicznie głową i wpadł do głównego pomieszczenia. Missi wstała, a on gwałtownie się zatrzymał.
- Cześć - powiedziała onieśmielona swoim wyglądem i całą sytuacją.
Modliła się, żeby jej nie pamiętał. Nie mogła stracić w jego oczach.
Nie w oczach dziecka.
Jednak mały nic nie odpowiedział, tylko przyglądał jej się zacięcie.
- Mówiłem ci coś - westchnął mulat, odkładając klucze na mały stolik. - Przywitaj się.
- To ty - wypalił Mike. - Pamiętam cię.
- Słucham? - Dziewczyna struchlała.
- Byłem mały, ale pamiętam, że bardzo bałem się spać w innym miejscu i wtedy ty mi pomogłaś. Nawet piliśmy razem mleko w kuchni - odparł uradowany i  podbiegł do zszokowanej Missi.
Momentalnie oplótł ją ramionami i mocno uścisnął. Odwzajemniła gest, czując się niesamowicie nieswojo.
Zayn cały czas bacznie ich obserwował.
- Mówiłem ci, Zayn. - Puścił Mayson i podszedł do Malika. - To ta ładna pani, o której ci mówiłem.
Mężczyzna zaniemówił.
Coś przesunęło się przez jego myśli.
Jakby...

Jakby coś pamiętał...

15 lutego 2016

40.

Wymyśliłam coś fajnegoooo!
Czytajcie opis pod rozdziałem!

KONIECZNIE!

:)

Polecam:

Sam Smith - Lay Me Down

------------------------------------------------------------------------

- Jak się czujesz, mała? - zapytała pani Nina i zamknęła za sobą drzwi na klucz.
- Bywało lepiej - odparła Missi zmęczonym głosem.
Minęło dwie godziny od wyjścia Malika. Przez ten czas dziewczyna odzyskała trzeźwość umysłu.
- Musiałaś się źle poczuć, dziecino. - Kobieta usiadła na brzegu kanapy i wzięła Mayson za rękę. - Wszystko będzie dobrze.
- Co mi podałaś? - zapytała bez zbędnych wstępów. - Co to było?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Zanim wyszłam na scenę krzyczałaś na mnie, że znowu jestem nietrzeźwa, a potem dałaś mi szklankę z jakimś kolorowym napojem.
- Witaminy - odpowiedziała z przekonaniem.
- Kłamiesz - syknęła Missi.
- Był u ciebie, prawda? - zapytała pani Nina podejrzliwie. - Co ci naopowiadał?
- O kim pani mówi? - Zmarszczyła czoło.
- Ten dostawca. Nie wiem, jak się nazywa i nie chcę wiedzieć. Nie powinien tu wchodzić, ale mój mąż miał dość jego awanturowania się, więc go wpuścił.
Mayson przymknęła oczy i podniosła się do siadu.
- Składam wypowiedzenie - oznajmiła, patrząc kobiecie prosto w oczy. - Nie chcę tu więcej pracować.
- Ale, mała...
- Powiedziała pani wcześniej, że powinnam zastanowić się nad swoim życiem i podjąć właściwą decyzję. Właśnie to robię. Odchodzę.
Pani Nina przez chwilę się nie odzywała. Myślała nad czymś intensywnie.
- Dosypałam ci heroiny - powiedziała cicho, uciekając wzrokiem.
- Słucham?! - Missi wytrzeszczyła oczy. - Jak pani mogła to zrobić?!
- Każda dziewczyna, która występuje na scenie dostaje taką samą dawkę. Z racji, ze ty byłaś nietrzeźwa podałam ci mniej, ale widocznie to nie był dobry pomysł, bo zemdlałaś.
- Nikogo nie powinniście faszerować narkotykami! - krzyknęła.
- Nie krzycz - poprosiła. - To był pomysł mojego męża, żeby w ten sposób rozluźnić dziewczyny.
- One będą uzależnione, jeśli już nie są.
- Taka dawka nie sprawi, że się uzależnią.
- Każdy jest inny, do cholery!
Obie zamilkły. Pani Nina oblała się rumieńcem i wybiegła z pokoju. Mayson jak najszybciej zebrała swoje rzeczy i pospieszyła do tylnego wyjścia. Nawet nie zamierzał odbierać wynagrodzenia za dzisiejszy wieczór. Jej konto bankowe było wystarczająco zasilone, żeby miała czas na znalezienie innej pracy.
Znalazła się na ciemnej ulicy i zaczęła iść w kierunku domu. W połowie drogi usłyszała, że za rogiem ktoś głośno rozmawia i zanosi się śmiechem. Mózg kazał jej uciekać, ale nie chciała nadkładać drogi. Pewnie szła przed siebie, nie zwarzając na niebezpieczeństwo.
- Witam, panią. - Wysoki mężczyzna wyszedł zza rogu i ukłonił się głęboko.
- Dobry wieczór - odpowiedziała, chcąc zachować pozory spokojnej.
- Jakie plany na dzisiaj? - zapytał i wyrównał krok z dziewczyną.
- Jeszcze nad tym nie myślałam. - Wzruszyła ramionami.
Gęsia skórka obsypała jej plecy i ramiona, ale nie pozwoliła sobie na chwilę zawahania. Ten facet mógł wyczuć jej strach.
- Zaraz, zaraz. - Złapał się za brodę i wlepił oczy w twarz Mayson. - Ty jesteś tą dziewczyną z klubu nocnego. Tą atrakcją.
- Nawet jeżeli, to co? - zatrzymała się i położyła dłonie na biodrach. - Masz z tym problem?
- Żadnego - zaśmiał się. - Wręcz przeciwnie.
Jednym krokiem znalazł się tuż przy Missi i objął ją w pasie.
- Chciałbym się troszeczkę pobawić - wymamrotał, buchając cuchnącym oddechem w twarz dziewczyny.
- Odmawiam - warknęła i jednym ruchem położyła go na chodniku.
Próbował się podnieść, klnąc pod nosem, ale Mayson mu to uniemożliwiła. Teraz zobaczyła, że opłacał jej się ból mięśni po zajęciach krav magi.
- Nie waż się więcej zaczepiać jakiejkolwiek dziewczyny, bo cię znajdę i utnę ci jaja - zagroziła, naciskając stopą na krocze mężczyzny.
Zajęczał i zwinął się w kulkę.
Mogła spokojnie odejść do domu.

***

- Gdzie byłeś? - zapytał Mike, jak tylko zasiedli do kolacji. - Pani Potter się niecierpliwiła. Chyba nie lubi ze mną zostawać.
- Wierz mi, że lubi. Nie ma własnych wnuczków, a ty jesteś w takim wieku, że ona może poczuć się jak babcia, kiedy cię pilnuje - odparł Zayn z przekonaniem.
- Jest bardzo miła i zawsze ma dobre ciastka. - Chłopiec uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz, że w przyszłym tygodniu czeka cię wizyta u dentysty?
Mina Mike'a zrzedła. Żadne dziecko nie lubiło chodzić do dentysty.
- Muszę? - zapytał, patrząc na Malika błagalnie.
- Yep. - Mulat puścił do niego oczko.
Dokończyli posiłek i mężczyzna pozwolił chłopcu pooglądać bajki, kiedy ten sprzątał w malutkiej kuchni. Mył naczynia, kiedy jego komórka zawibrowała. Nie poznał numeru, ale od razu otworzył wiadomość.

"O 8 rano na mostku niedaleko szkoły Mike'a"

Zdziwiony wpatrywał się na zmianę w tekst i numer nadawcy.
Kto znał jego numer?
Postanowił to sprawdzić.

***

- Odbiorę cię po lekcjach. Czekaj tam gdzie zawsze - powtórzył, jak każdego ranka.
- Wiem, Zayn. - Mike wywrócił oczami.
Malik poczochrał mu włosy, na co oburzony chłopiec odwrócił się i wbiegł do budynku szkoły. Mężczyzna zaczekał, aż zadzwoni dzwonek i dopiero wtedy skierował się w miejsce, które wskazano mu w wiadomości. Miał złe przeczucia, ale musiał zaryzykować.
W razie potrzeby umiał się bronić.
Stanął przy barierce małego mostku i rozejrzał się dookoła. Nie zobaczył nikogo. Oparł łokcie na drewnianej poręczy i zwiesił głowę.
- Ktoś robi sobie z ciebie jaja, Malik - mruknął do siebie.
Już chciał odejść, ale...
- Myślałam, że nie przyjdziesz - usłyszał za sobą kobiecy głos.
Odwrócił się i napotkał wzrokiem bladą twarz Mayson.
Kogóż innego mógł się spodziewać?
- Skąd masz mój numer?
- Liczyłam, że nie zmieniłeś go od czasu pracy w burdelu Liama. Podałeś mi go, kiedy uciekałam.
- Nie miałem potrzeby, żeby zmieniać. - Wzruszył ramionami. - Po co chciałaś się spotkać? Przecież jasno wyraziłaś się na temat mojej pomocy dla ciebie. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
Missi spuściła wzrok.
- Odeszłam z klubu.
- I co w związku z tym?
- Pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć, że udało ci się przemówić mi do rozsądku - odparła cicho.
Zayn nie wiedział, jak zareagować. Miał klaskać czy wiwatować?
- Brawo dla ciebie - rzucił obojętnie. - To wszystko?
- Ja... - zaczęła, ale urwała.
Co niby miała mu powiedzieć? Że jej przykro? Że jest samotna? Że oddałaby wszystko za możliwość poczucia się bezpieczną.
Tak samo, jak kiedyś przy nim czuła się bezpieczna.
- Słyszałeś o ucieczce Louisa z więzienia? - zapytała, zmieniając temat.
- Nie dało się nie słyszeć. Trąbili o tym na każdym programie. Na szczęście już ucichło. Nie mogłem tego słuchać.
- Myślisz, że będzie chciał się zemścić? - Popatrzyła na niego niepewnie.
- Liam nie żyje, a reszta jego kolegów odsiaduje wyrok. Na kim miałby się mścić? - Zmarszczył czoło.
- Na mnie - przyznała cicho. - Na przykład.
- Nic mu nie zrobiłaś.
- Uciekłam, a ty mi pomagałeś. Potem nie wiedział, co się ze mną działo. Podejrzewam, że Payne poinformował go o tym, że zatrudnił mnie jako dziwkę, ale Louis jest mściwy. Nikomu nie odpuszcza.
- Mam go gdzieś. Jeżeli uciekł, to daleko. Nie odważy się pojawić w kraju w najbliższym czasie.
- Może i nie, ale skoro uciekł, to na pewno obmyślił plan.
Nagle rozmowa ucichła. Oboje patrzyli wszędzie, ale nie na siebie.
- Jadłaś coś dzisiaj? - zapytał w końcu.
Dziewczyna wyglądała mu na pozbawioną życia. Alkohol wyniszczył jej organizm. Na pewno odmawiała sobie jedzenia.
- Jeszcze nie - przyznała ze skruchą. - Ale jak tylko wrócę do domu to...
- Tu niedaleko jest bardzo dobry bar mleczny - przerwał jej. - Może chciałabyś... Chciałabyś pójść ze mną? Umieram z głodu.
Skinęła głową i poszła za mulatem.
Czy mogła liczyć na ponowną znajomość?
Czy to był po prostu odruch litości z jego strony?

***

Nie tak to sobie wyobrażała.
Nie sądziła, że przez cały czas trwania posiłku będą siedzieli w całkowitej ciszy. Chciała z nim rozmawiać. Na jakikolwiek temat. Nawet o pogodzie, ale żeby tylko się odzywał.
Chciała napawać się jego głosem.
- Najadłaś się? - zapytał, kiedy odsunęła od siebie pusty talerz.
Patrzył na nią w sposób, w który wcześniej nie patrzył. Dziewczyna wyglądała źle, ale nie chodziło o budzenie w nim obrzydzenia. Z jednej strony coś go niepokoiło i chciał jej pomóc, ale z drugiej nie umiał tego zaproponować.
- Tak, dziękuję - odparła i wytarła usta serwetką. - Powinnam już iść.
- Mogę cię odprowadzić, jeśli chcesz - zaproponował, sam się sobie dziwiąc.
- Nie trzeba - odmówiła, uśmiechając się ledwo widocznie.
Nie mogła wyjść przy nim na załamaną alkoholiczkę, chociaż teoretycznie nią była.
- Jesteś pewna?
Przytaknęła i wstała od stołu. Zayn zrobił to samo. Razem, wciąż bez słowa, skierowali się do wyjścia. Zatrzymali się niedaleko wejścia. Mayson spuściła wzrok na splecione palce.
- Dziękuję za posiłek. Był bardzo dobry, ale naprawdę nie musiałeś - powiedziała nieśmiało.
Pewnie brzmiała dziecinnie, ale nie umiała się przełamać. Coś w niej pękło. Przeszłość zaczęła wracać. Już nie była tą odważną pyskatą Missi.
A już na pewno nie przy Maliku.
- Jeśli chodzi o ciebie mającą mój numer telefonu, to byłbym wdzięczny gdybyś więcej do mnie nie pisała, a już na pewno nie dzwoniła. - O dziwo z trudem wypowiedział to zdanie.
Dlaczego ją odpychał?
- J-ja... - zająknęła się. - Dobrze. - Wypuściła wstrzymywane powietrze.
Złamał ją.
Złamał to, co jeszcze było całością. Nie było tego wiele. Do tego momentu liczyła na cud. Chciała go odzyskać. Zawiodła się.
Zacisnęła pięści, chcąc usilnie powstrzymać szloch, który desperacko pragnął się z niej wydostać.
- Żegnaj, Mayson - wypowiedział te dwa bolesne słowa.
Missi zagryzła wargę, tracąc głos.
- Nie szukaj mnie - dodał jeszcze i odszedł.
Tak po prostu.
Odwrócił się do niej plecami. Odepchnął i zmiażdżył. Nie chciała litości, chciała zrozumienia.
Teraz została sama.
Tylko ona i jej roztrzaskane wnętrze. Jedyne, co mogło oderwać ją od cierpienia była śmierć.
Płakała całą drogę powrotną.

***

Przez tydzień pluł sobie w brodę, że tak łatwo umiał ją odtrącić. Coś krzyczało wewnątrz niego, żeby pod żadnym pozorem nie zostawiał jej samej. Nie słuchał tego głosu. Był samolubny, a poza tym nie znał jej aż tak dobrze. Wiedział tylko, że była związana z Tomlinsonem i pracowała u Liama w burdelu. Resztę dowiedział się z jej opowieści, w które praktycznie nie wierzył.
Oczywiście sprawdziła się ta z pracą w policji, czego kompletnie nie rozumiał oraz to, że jednak miał syna i byłą narzeczoną, która aktualnie jest martwa.
To również było bardzo dziwne.
- Nad czym tak myślisz? - zaciekawił się Mike.
- Nad życiem - odparł prosto Malik.
- Dorośli są dziwni - stwierdził chłopiec i zrobił śmieszną minę.
Zayn uśmiechnął się pod nosem i pogłaskał go po głowie.
- Jak zęby?
- Już nic mnie nie boli i żadna plomba nie wypadła! - zawołał ucieszony.
- W takim razie muszę spełnić obietnicę, którą ci dałem.
- Naprawdę? - Mike wytrzeszczył oczy.
- Tak. Jutro, z racji soboty, zabieram cię do Krainy Marzeń na cały dzień.
Chłopak zaczął podskakiwać z radości, aż w końcu rzucił się na Malika i obdarował go mocnym uściskiem. Zayn odwzajemnił gest ze śmiechem.
- Lepiej kładź się już spać, żeby mieć jutro dużo siły - poradził i mrugnął do niego.
- Mogę po bajce na dobranoc? - zapytał ze słodką miną.
Mulat westchnął ciężko i udał, że mocno myśli nad pytaniem.
- Odpalaj telewizor i siadaj - rzucił, klepiąc miejsce obok siebie.
Czyżby mieli szansę na stworzenie zgranego duetu?

***

Przez ostatni tydzień Mayson była inna. Nie mogła skupić się najprostszej czynności. Ciągle szukała pracy, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem. Nie miała wyboru, jak tylko wrócić do klubu nocnego. Do pani Niny i jej męża.
Jednak dzisiejszy dzień był najgorszym ze wszystkich ostatnich. Od samego porannego wyjścia do sklepu Missi znajdowała małe karteczki. Były na nich pojedyncze wyrazy. Myślała, że ktoś robi to dla zabawy i to nie koniecznie dla niej, ale zmieniła zdanie kiedy co godzinę pojawiała się kolejna. Za każdym razem trafiały w jej ręce.
Bała się.
Wieczorem, kiedy wracała do mieszkania z rozmowy kwalifikacyjnej, dostała ostatnią. Najgorszą.
Chciała pójść z tym do Malika, ale wiedziała, że nie była u niego mile widziana. Na pewno by się zezłościł. Skąd wiedziała, gdzie mieszkał? Śledziła go po ich ostatnim spotkaniu. Nie myślała o tym, jak bardzo źle to wyglądała i za jaką wariatkę ją uzna. Czuła, że musiała poznać jego adres.
Tak na wszelki wypadek.

***

Kolejny dzień, czyli sobota, nie przyniosła Mayson nic nowego. Nie znalazła pracy, ani Malik się do niej nie odezwał. Wszystko przestało się dla niej liczyć. Postanowiła jednak chociaż zanieść pranie do pralni, bo jej stara pralka nawaliła.
Po upraniu ubrań i rozwieszeniu ich w blokowej suszarni wróciła do mieszkania. Zanim przekroczyła próg została pociągnięta za włosy. Zrobiła kilka gwałtownych kroków w tył i wpadła na ścianę.
- Mam cię, mała suko - warknął zamaskowany nieznajomy. - Dostałaś moje wiadomości.
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
Mężczyzna dopadł ją i jednym ruchem przyparł do zimnej ściany. Jedną dłonią zakrył jej usta, a drugą trzymał za włosy.
- Nie szarp się, bo będzie bardziej bolało - zagroził.
Nie poznawała jego głosu, ani jego postury. Nie znała go.
Próbowała coś powiedzieć, ale palce napastnika skutecznie jej to uniemożliwiały.
- Nie bój się. Nie zgwałcę cię - zarechotał. - Kto chciałby dotykać taką dziwkę? - prychnął z niesmakiem.
Zacisnęła powieki, zbierając siły. Przecież uczyła się samoobrony, nie mogła tak po prostu odpuścić. Zwinnym ruchem odepchnęła faceta i wymierzyła mu kolanko w brzuch. Ten jednak był sprytniejszy. I silniejszy.
Zaciągnął ją w najciemniejszy kąt korytarza, gdzie nikt nie mógłby ich dostrzec. Mrok na dworze znacznie ułatwiał sprawę.
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak głupia - odparł, jakby z zamyśleniem. - Nie dostałem również informacji, że umiesz się bronić.
Mayson ponownie spróbowała go powalić, ale to również zakończyło się niepowodzeniem.
- Nie pokonasz mnie. Jestem od ciebie wyższy, większy i silniejszy.
Łza pociekła jej po policzku.
Była przerażona.
- No to zaczynamy zabawę - bąknął pod nosem.
Potem Missi zobaczyła ciemność.

***

Ocknęła się na podłodze przed drzwiami własnego mieszkania. Nie dziwiła się, że na tym piętrze nikt normalny nie chciał mieszkać. Każdy z jej sąsiadów był albo ćpunem, albo alkoholikiem, albo gangsterem, albo wrócił z odsiadki. Niby rodziny z dziećmi, ale to była czysta patologia. Na szczęście akceptowali ją i ignorowali. To na pewno nie był nikt z nich.
Ledwo podniosła się z ziemi. Kolana jej się uginały, a przed oczami miała mroczki. Chciała wejść do mieszkania, ale klucze zostały rozłamane na pół. Każdy po kolei./
Czy napastnik był aż tak silny?
Zaśmiała się żałośnie i ruszyła ku windzie. Na szczęście nie uszkodził komórki, którą miała schowaną w staniku w razie, gdyby ktoś ją napadł.
Ups?
Mogła iść tylko do jednego miejsca... Ludzie na ulicy obdarzali ją karcącym spojrzeniem, jakby była jakąś brudną szmatą, której należało się takie lanie. Nie wiedziała, jak wyglądała jej twarz i raczej nie chciała tego wiedzieć. Bała się tego, co mogłaby zobaczyć.
Dotarła na miejsce i zapukała do drzwi.
Cisza, a potem odgłos ciężkich kroków. Drzwi zostały otwarte.
- Pomóż mi - wyszeptała, pozwalając łzom skapnąć na bluzę.
Wyciągnęła trzęsącą dłoń przed siebie i...

Zemdlała.

----------------------------------------------------------------------------

Jestem, jestem, jest-em!
(miało byś w takim fajnym rytmie, ale nie wiem czy ogarniecie, bo nie umiem go przekazać inaczej xD)

Jak wam się podoba historia?
Tylko tak szczerze, misiaczki ;)

UWAGA!

Od dzisiaj możecie w komentarzach zadawać pytania bohaterom. 
Np:

"Do Zayna: Czy... <blablablabla>?"

Daję wam czas do środy (tj. 17.02.16r.), do godziny 20:00!

Po tym czasie bohaterowie odpowiedzą na każde pytanie (hehe), a ja dodam post (być może razem z kolejnym rozdziałem) i wszyscy będą zadowoleni :)

Zrobicie to dla mnie?

Kocham! xxx