4 marca 2016

44.

Lepiej usiądźcie, jeśli stoicie xD

Czekam na wasze reakcje ^.^

-----------------------------------------------------------------------------

Chłopiec odchylił głowę i popatrzył zdumionemu mulatowi w oczy.
- Mogę tak na ciebie mówić? - zapytał niepewnie.
Przez chwile Zayn nie wiedział, co odpowiedzieć.
Miał się za jego ojca?
Był godzien tego tytułu?
- Jeśli tylko chcesz - odparł z lekkim uśmiechem. - W końcu jesteś moim synem.
Tak naprawdę coś w środku sprawiło, że miał ochotę się śmiać.
Z radości.
Mayson przyglądała się całej sytuacji rozczulona. Była świadkiem nawiązania się niesamowitej więzi między dwoma pozornie obcymi sobie osobami. Była dumna. Z Zayna i z Mike'a. Czuła się szczęściarą, mogąc widzieć takie zajście. Zauważyła zmianę w postawie Malika wobec chłopca po tym jednym, ale ważnym określeniu.
Po emocjonującym dniu wszyscy zasnęli w szybkim tempie.

***

- Należy wam się odpoczynek - powiedziała sąsiadka, pani Merc. - Wezmę chłopca do siebie.
- Nie mam zamiaru robić problemu - upierał się Zayn.
- Gdzie jest Mike? Zapytajmy go o zdanie.
- Wyszedł z Mayson na zakupy.
Kobieta westchnęła ciężko.
- Czemu nie mówisz jej po imieniu?
- Nie wiem, po prostu. - Wzruszył ramionami. - Czy to ma jakieś znaczenie?
- Ma piękne imię. Pasuje do niej. Jest naprawdę uroczą dziewczyną - stwierdziła z uśmiechem.
- Nie zaprzeczę.
- Nie dziwię się, że trzymasz ją przy sobie - rzuciła po prostu, czym zaskoczyła mężczyznę.
- Ja... - zaczął niepewnie.
- Dobrze, że Mike ma kogoś takiego obok siebie. Jesteś wspaniałym opiekunem, ale mimo wszystko nikt nie zastąpi kobiety w życiu dziecka. Zwłaszcza, że mama chłopca zginęła i już nigdy nie wróci. Postępujesz właściwie.
- Pani chyba się trochę zapędziła - zaśmiał się. - Ja nie trzymam jej przy sobie.
- Więc czemu ciągle z wami mieszka? Mimo ciasnoty?
Nie odpowiedział.
- Widzisz. - Mrugnęła do niego. - Wierz mi, że umiem zauważyć ludzkie emocje względem innych. To mój mały, potajemny dar.
- Mayson i ja... My nie... Nic nas nie łączy - sprostował, drapiąc się w kark.
- Jesteś pewien? Widziałeś jak na ciebie patrzy? - Pani Merc uniosła brwi, krzyżując ramiona na piersi.
Czasami zachowywała się, jak jego matka. Nie przeszkadzało mu to. Właściwie, to potrzebował takiej osoby, a ona idealnie się do tego nadawała. Była wspaniałą opiekunką Mike'a i zastępczą matką Malika.
Biologicznej nie pamiętał...
- Zdaje się, że rozmawialiśmy o czymś innym - wykręcił się z niezręcznego tematu.
- Wnuczek mojej przyjaciółki przyjeżdża do mnie na weekend. Jest w wieku twojego syna, więc świetnym pomysłem jest, żeby przez ten czas Mike nocował u mnie. Przecież nie będzie daleko. Zaledwie na drugim końcu korytarza.
- Czyli i tak będzie mnie odwiedzał. - Zayn wywrócił oczami.
- Więc umówmy się, że na to nie pozwolę. Przez trzy dni będziemy udawali, że to nie jest ten sam blok, ani ta sama klatka - zaproponowała, licząc na zgodę ze strony mulata.
Jej planem było danie wspólnego czasu Missi i Malikowi. Widziała, jak ich do siebie ciągnie. Zamierzała potajemnie wesprzeć los.
- Niech będzie - westchnął.
- Spakuj go i wyślij do mnie, jak tylko przyjdzie do mnie. Już z nim rozmawiałam na ten temat.
- Słucham? - Wytrzeszczył oczy. - Czy ten dzieciak ma przede mną tajemnicę?
- Oczywiście, że nie - odparła ze śmiechem. - Muszę iść ugotować obiad dla chłopców. Jeremy niedługo też przyjedzie.
Malik zamknął za nią drzwi, śmiejąc się pod nosem. Teraz musiał tylko zaczekać na te dwójkę.
Dwadzieścia minut później w korytarzy zjawia się roześmiana para, sprzeczając się głośno.
- Coś się stało? - Zayn stanął w progu kuchni i oparł się o framugę drzwi.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała wesoło Missi.
Mulat skinął głową, obserwując dziewczynę. Zastanawiał się nad słowami sąsiadki.
- Mike? - Niechętnie oderwał od niej wzrok. - Słyszałem, że umawiałeś się na coś z panią Merc.
Chłopiec spuścił wzrok i nie odezwał się.
- Nie bój się. Już wiem o wszystkim. Twoja torba jest w salonie. Weź ją i możemy iść - powiedział, a syn przytulił go, szepcząc "dziękuję".
- Tylko bądź grzeczny! - zawołała Mayson, patrząc jak Malik go odprowadzał.
Wrócił kilka minut później. Spotkali się w kuchni, gdzie Mayson była w trakcie rozpakowywania zakupów. Mężczyzna zajął miejsce przy niewielkim stole.
- Pani Merc jest niesamowitą kobietą - rzuciła z dumą. - Nie wiem skąd bierze tyle krzepy.
- Podzielam twoje wątpliwości. Może wciąga koks, albo coś - zażartował.
- Na sto procent. - Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i zrobiła głupią minę.
- Jesteś słodka - wyrwało mu się, po czym zacisnął usta.
- Naprawdę tak uważasz? - Zarumieniła się.
Malik wstał i zbliżył się do dziewczyny. Stali na środku pomieszczenia, tworząc między sobą małą przestrzeń.
- Mhm - przytaknął, nie spuszczając z niej wzroku.
Speszyła się i pochyliła głowę, bawiąc się krańcem koszulki. Nic się nie wydarzyło. Poczuła dotyk na ramieniu, a potem zobaczyła jak stopy Zayna się oddalają.
Uśmiechała się.
Pierwszy raz w życiu była naprawdę szczęśliwa.
Ale czy miała pewność, że to nagle się nie skończy?

***

- Chyba sobie żartujesz! - prychnęła. - Jim Carrey jest najlepszy!
- Nie zgodzę się z tobą, Mayson. - Kręci głową, popijając piwo.
- Nie znasz się - rzuciła oburzona.
- Dopiero twierdziłaś, że twój ukochany to Johnny Depp. - Wywrócił oczami.
- Oh, zamknij się - bąknęła pod nosem.
- Uważaj na słowa - ostrzegł z uśmiechem. - Mieszkasz u mnie.
Mayson prychnęła śmiechem, a Zayn wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
Co ją tak rozbawiło?
- Jesteś niesamowity! - zawołała między salwami śmiechu. - Uwielbiam twoje towarzystwo!
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała. Momentalnie zamilkła i wlepiła wystraszone spojrzenie w mężczyznę.
Nastąpiła kilkuminutowa cisza.
- Muszę ci coś powiedzieć - powiedział nagle Zayn.
- Tak? - Zamrugała i wyprostowała plecy.
- Od jakiegoś czasu... - Nie wiedział, jak zacząć. - Odkąd mieszkasz z nami dzieje się coś dziwnego. Pierwsza sytuacja zdarzyła się, kiedy Mike cię rozpoznał. Znaczy... Pewnie nie masz pojęcia, o czym mówię. Spieszę z wyjaśnieniami. Otóż ja... Jakby... Um...
- Oddychaj - przerwała mu. - Spokojnie, mamy czas.
Przesiadła się z fotela na kanapę, żeby być bliżej niego. Już wyczuła napięcie, które nagromadziło się w mieszkaniu.
- Miałem przebłyski z przeszłości, której, jak wiesz, nie do końca pamiętam - wyznał w końcu.
Patrzył przed siebie. Natomiast Mayson uważnie obserwowała jego profil.
Złapała go za dłoń.
- Co widziałeś?
Oddał uścisk i odetchnął głęboko.
- Ciebie i malutkiego Mike'a pijącego mleko w nocy. Siedziałaś na blacie w kuchni.
Otworzyła usta ze zdziwienia. Rzeczywiście tak było.
On pamiętał.
- Tak, nie mógł wtedy spać - przyznała. - Czy widziałeś coś jeszcze?
- Głównie były to sytuacje związane z tobą. Twój widok sprawiał, że widziałem cię jakby na raz w dwóch sytuacjach. Kiedyś i teraz.
Kolejny przebłysk.
Zaniemówił.
- Zayn? - Zmarszczyła czoło, a on nie zareagował. - Słyszysz mnie?
Gapił się na ścisnę, nic nie mówiąc.
- Znowu coś widziałem - odparł niewyraźnie po krótkiej chwili.
Dziewczyna czekała, aż rozwinie odpowiedź.
- Ciebie... Mnie... Nas... W jakimś mieszkaniu, ale nie tym. Siedzieliśmy na kanapie. Znaczy ja siedziałem, a ty... - urwał i spojrzał na Mayson zdezorientowanym wzrokiem.
- Siedziałam na twoich kolanach - dokończyła z nadzieją, że się nie myliła.
Skinął głową na potwierdzenie i przeczesał dłonią włosy.
- Wtedy pierwszy raz się całowaliśmy - dodała cicho. - W sumie, to była dość zabawna sytuacja.
- Wiem.
- Skąd?
- Wyczułem to. Chyba... - Zrobił śmiesznie zdezorientowaną minę.
Missi uśmiechnęła się szeroko.
- Nie przejmuj się - powiedziała nagle. - Cieszę się, że cokolwiek pamiętasz i teraz możesz mi wierzyć, że cię nie okłamałam. Nie będę naciskała na więcej informacji. Teraz jesteś tym, kim jesteś, a ja nie mam na to wpływu.
Wtedy wydarzyło się coś, czego oboje się nie spodziewali.
Malik złapał ją za biodra i pociągnął na swoje kolana, a serce prawie wyskoczyło mu z piersi. Znaleźli się dokładnie w takiej pozycji, jak z wspomnienia.
- Co ty...? - zaczęła, ale urwała, kiedy zobaczyła wyraz twarzy mulata.
Wyrażała pragnienie spokoju i zrozumienia.
Zarumieniła się i położyła dłonie na jego ramionach. Przysunął ją bliżej. Prawie dotykali się klatkami piersiowymi. Napięcie okazało się być nie do wytrzymania. Oboje jednocześnie pochylili głowy, żeby w połowie drogi spotkać się w pocałunku.
Delikatnym, uważnym zetknięciu ust.
- Zayn - westchnęła Missi z błogością, pozostawiając przymknięte powieki, kiedy się rozłączyli.
- Spójrz na mnie - poprosił, a ona to zrobiła. - Chcę cię uprzedzić, że to co sobie przypomniałem nie świadczy o tym, że wrócę dawny ja. Już nigdy nie będę tamtym Zaynem Malikiem, którego poznałaś na początku. Przepraszam, ale nie potrafię tego zrobić. Nawet dla ciebie. Musisz zaakceptować mnie własnie takiego, albo odrzucić. Wybór należy do ciebie.
- Już dawno cię zaakceptowałam. Nie dostrzegłeś tego? - przerwała mu, marszcząc brwi.
- To uczucie, kiedy jestem z tobą... - kontynuował, ignorując jej pytanie. - Jest dobre. Jest znajome. Podoba mi się i chciałbym, żeby pojawiało się jak najczęściej. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że chciałem tego od początku. Znaczy odkąd zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Wtedy w burdelu... Byłem zdezorientowany. Wiedziałem, że stało się coś złego, ale nie potrafiłem tego zidentyfikować. Gdzieś w głębi siebie chciałem tego. Chciałem nas. Nie rozumiem tylko jednej rzeczy...
- Jakiej? - Delikatnie przesunęła palcami po zarysowaniu jego żuchwy.
Zrobiła to niepewnie, obawiając się reakcji mulata.
- Dlaczego uczucie dawnego mnie przeniosło się na obecnego mnie. - Zmrużył oczy. - To naprawdę dziwne.
Dziewczyna zachichotała, zakrywając wolną ręką twarz. Oparła czoło na ramieniu Zayna i tak została.
- Bałam się, że wyrzucisz mnie z mieszkania i każesz radzić sobie samej. Byłam tą wizją przerażona - wyszeptała. - Zginęłabym bez jakiejkolwiek pomocy.
W odpowiedzi owinął ramiona wokół jej drobnego ciała i przysunął do siebie na maksymalnie bliską odległość.
 - Nie mógłbym od tak cię wyrzucić. Przecież Mike cię uwielbia, dlatego się zlitowałem - odparł, rozładowując napiętą atmosferę.
Czyżby Zayn miał jednak poczucie humoru?
Tym samym zniknęła nuta namiętności, jaka się wytworzyła. Missi odchyliła się, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Jesteś takim samym głupkiem, jak przed dwoma laty - bąknęła, udając obrażoną.
- I tak mnie lubisz - droczył się.
- Masz szczęście, inaczej już byś leżał na podłodze - prychnęła z wyższością.
Uniósł brwi zaskoczony.
- Trenowałam krav magę - wyjaśniła. - I jestem w niej świetna.
- W takim razie... - Jednym ruchem przerzucił ją tak, że znalazła się pod nim.
Leżeli na podłodze.
- Nie przygotowałam się - jęknęła, wpatrując się w twarz nad sobą.
Malik opierał się na dłoniach po obu stronach jej ramion.
- Napastnik nie będzie czekał na twoje pozwolenie, Mayson.
Dlaczego nie wypowiadał jej imienia?
Pokręciła głową i spróbowała użyć specjalnego chwytu. Prawie jej się udało i zapewne zrzuciła by z siebie ciało mulata, ale przeszkodził jej.
Przeszkodził.
Bardzo bezczelnie.
Oczywiście zaczęli się całować, a potem niestety nie mogli przestać.

***

- Boli mnie biodro, Zayn - mruknęła niewyraźnie.
Jej twarz była przyciśnięta do torsu mężczyzny. Ciągle leżeli na twardej i zimnej podłodze. Od jakichś trzydziestu minut. Musieli przestać wymieniać się pocałunkami, bo ich usta aż zdrętwiały.
Malik westchnął, podniósł się, wziął ją na ręcę i położył na rozłożonej kanapie.
- Wiesz, że mamy jeszcze dwa dni bez Mike'a? - zapytała zaczepnie.
- Coś planujesz? - zainteresował się.
Położył się obok niej, ale nie zgarnął jej w ramiona. Po prostu oparł się na łokciu i spoglądał na jej twarz.
- Kompletnie nic. - Wzruszyła ramionami. - Tak tylko chciałam przypomnieć.
- Dobrze - mruknął.
Zamilkli.
Mayson nie mogła przestać się uśmiechać. Nie wierzyła, że właśnie spełniało się jedno z jej marzeń, które dotychczas wyśniła. Nie miała ich wiele. Po prostu chciała żyć godnie i bezpiecznie. Mimo wszystko, gdzieś tak w środku, bała się zemsty Tomlinsona. Była również szansa, że nigdy więcej mogłaby go nie spotkać, ale tego nikt nie był w stanie jej zapewnić.
- Myślałem o większym mieszkaniu - odezwał się nagle.
- Po co?
- To jest trochę za ciasne na naszą trójkę.
- Ale ja mam swoje mieszkanie, Zayn - westchnęła. - Ślusarz był w tym tygodniu i wymienił zamek. Teraz tylko muszę odebrać nowe klucze od sąsiadki i wtedy przestanę zawracać wam głowę. Znowu zamieszkam u siebie.
- Nie chcę, żebyś przestała zawracać mi głowę - powiedział, przyglądając się dziewczynie.
Missi podniosła się do siadu po turecku.
- Chyba żartujesz - prychnęła. - Jest ci wystarczająco ciężko z pracą i wychowywaniem syna. Nie mogę ci tego utrudniać. Musiałabym nie mieć sumienia.
- Przestań, Mayson - warknął i przekręcił się na plecy.
- Mówię prawdę.
- Właśnie, że nie - uniósł głos, a potem przymknął powieki i potarł czoło palcami. - Od kiedy tu jesteś, jest mi łatwiej to wszystko pogodzić. Wiem, że Mike będzie miał ciepły, normalny obiad jak wróci ze szkoły. Wiem, że nie będzie musiał sam na mnie czekać i będzie miał się do kogo odezwać - wyliczał. - Najlepsza jest świadomość, że kiedy wracam z pracy, ktoś na mnie czeka.
- Nie domyślałam się, że to dla ciebie aż ta ważne - wymamrotała. - Przepraszam, ale też musisz mnie zrozumieć. Przez ostatni czas byłam sama. Byłam traktowana jak ostatnia szmata. Mojego poczucia własnej wartości nie ma. Zabrano mi godność i pewność siebie. Zabrano mi wszystko.
- Rozumiem i uwierz, że w pewien sposób bardzo mnie to boli. Żałuję, że nie mogłem ci pomóc. Że nie umiałem tego zrobić - jęknął zrezygnowany. - Chciałbym to wszystko cofnąć. Wiesz, że od zdarzeń w burdelu zostałem kompletnie sam. W sumie mi to nie przeszkadzało, bo nic nie pamiętałem, ale potem... To wszystko gdzieś powoli o sobie przypominało. Co prawda, nie pamiętam rodziny, ale wiem, że gdzieś jest. Potem dowiedziałem się, że mam syna i że muszę się nim zająć. To chyba było najgorsze. Bałem się odpowiedzialności bycia ojcem.
Mayson położyła się i przytuliła do boku mulata. Ułożyła głowę na jego torsie, co okazało się być idealnym rozwiązaniem.
- Dziękuję za wszystko, Zayn - powiedziała cicho. - Jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna za te wszystkie sytuacje, w których mi pomogłeś. Może gdyby nie ty, już dawno zamęczyliby mnie na Kubie. Nie wiem, czy na to zasłużyłam.
- Nie dziękuj. Nie zniosę tego - odparł z bólem w głosie. - Poza tym, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Przeniósł dłoń na plecy Missi i zaczął je pocierać.
- Taka jest brutalna prawda.
- Zawrzyjmy umowę - zaproponował.
Podniosła na niego wzrok.
- Jaką?
- Od dzisiaj nie wspominamy przeszłości i zajmujemy się tylko teraźniejszością. Oboje wiem, jak szybko życie może spłatać figle. Zgadzasz się?
- Tak - odpowiedziała bez zastanowienia.
Pasowało jej to. Nienawidziła się za przeszłość. Być może teraz miała szansę na rozpoczęcie nowego, lepszego życia.
- Więc ogłaszam, że umowa obowiązuje od teraz.
Missi zachichotała. Zayn pocałował ją w czubek głowy, a ona westchnęła.
- Jesteś moim bohaterem, Zayn - przyznała szczerze i mocniej wtuliła się w ciepłe ciało.
Nie zareagował.
Przez kilka sekund bił się z myślami.
- Jesteś moim ostoją, Missi.

To był właśnie ten moment.
Po takim czasie pierwszy raz to usłyszała.
Wypowiedział jej imię.

***

"Miłość zawsze mówi więcej o tych, którzy ją odczuwają, niż o tych, którzy są jej obiektem."

---------------------------------------------------------------

I co myślicie o Zayson?
Uda im się?
A może nie będą dla siebie wystarczający?
Może wydarzy się coś złego?

Czekajcie z niecierpliwością, skarby! xxx

2 komentarze:

  1. O jaa awwwh oduhsgsyecjlkuryowwdkj ❤❤❤❤ genialny *o* czekam na następny ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie :') Idealny i jak najszybciej kolejne!:D

    OdpowiedzUsuń