Zostawił Mike'a pod opieką sąsiadki i ruszył na poszukiwania Missi, który długo nie wracała. Obiegł już chyba pół dzielnicy. Zmrok nie ułatwiał zadania znalezienia dziewczyny. Zdyszany przystanął na chwilę i wtedy jakby Bóg się nad nim zlitował. Usłyszał kobiecy pisk i od razu udał się w tamto miejsce.
- Zostaw ją! - krzyknął, widząc dwie postacie między budynkami, nieopodal latarni.
Mężczyzna jednak nie zwrócił uwagi na Malika i kontynuował rozbieranie Mayson, która rzucała się na wszystkie strony. Zayn wyraźnie widział jej prawie skuteczne próby uwolnienia się. Domyślił się, że musiała mieć w tym wprawę, ale widocznie była za słaba.
- Powiedziałem coś, kurwa! - powtórzył mulat i podbiegł do mężczyzny, kopiąc go w zgięcie kolan.
Dzięki temu obalił napastnika na ziemię.
Mayson również się zamachnęła i uderzyła kolanem w twarz faceta.
- Ty suko - wychrypiał tamten, plując krwią na beton.
Był w transie i wcale nie zauważał interwencji kogoś innego.
- Popełniłeś błąd, popierdoleńcu - warknął Zayn i pociągnął go za kołnierz.
W tym samym czasie odsunął Missi na bezpieczną odległość.
Gwałtownie przyparł napastnika do muru, czym wywołał jego jęknięcie.
- Nikt nie nauczył cię, że dam się nie zaczepia? - zapytał retorycznie. - Ale naprawię ten błąd.
Pięść Malika kilka razy znalazła się na twarzy i ciele mężczyzny, który widocznie stracił zapał.
- Policja już jedzie - powiedziała Mayson, a Malik silniej przycisnął bezwiedne ciało do muru.
Dziesięć minut później nadjechał radiowóz. Dziewczyna złożyła krótkie zeznania, Zayn również. Rozpoznali go, ale nic nie powiedzieli. Pogratulowali mu zostania bohaterem, co aż kipiało sarkazmem.
Chwilę potem odjechali, a Missi i Malik wrócili do mieszkania.
- Dlaczego wyszłaś sama o tej porze? - zapytał, jak tylko przekroczyli próg.
Jednak nie dane jej było się wytłumaczyć, bo stanęła przed nimi starsza kobieta.
- Mike grzecznie śpi i widać, że jest z nim coraz lepiej. Idźcie już spać, nie będę wam przeszkadzała - po tych słowach pożegnała się i wyszła.
Zayn dwa razy sprawdził, czy aby drzwi wejściowe były zamknięte na wszystkie zamki.
- Więc? - przypomniał się.
Weszli do kuchni, żeby nie przeszkadzać śpiącemu dziecku.
- Wiem, to było głupie, ale nie myślałam jasno. Po prostu to zrobiłam. Zorientowała się o swoim błędzie dopiero kiedy szłam w tych ciemnościach - przyznała ze skruchą. - Przepraszam, że znowu cię zdenerwowałam.
- Nie zdenerwowałaś mnie. - Zmarszczył czoło, wpatrując się w nią.
Zastanawiał się jak mogła tak pomyśleć.
- Jak to?
- Wystraszyłem się - odparł. - Bałem się, że coś ci się stało. Biegałem po całej pieprzonej dzielnicy, a przynajmniej tak się czułem.
- O mój Boże, ja naprawdę... - zaczęła, ale przerwał jej mulat, ciągnąc ją za rękę ku sobie.
Teraz stali w odległości zaledwie kilkunastu centymetrów. Zrobiło się jakby niezręcznie, a napięcie opanowała całe pomieszczenie.
- Nie rób tego nigdy więcej - powiedział cicho. - Pomyśl o mnie i o tym, jak będę się czuł zanim zrobisz coś głupiego.
Skinęła głową i przełknęła ciężko ślinę. Miała trudności z prawidłowym oddychaniem, gdy znalazła się tak blisko mężczyzny.
- Widziałem karteczki w twojej szafce i nie, nie grzebałem w twoich rzeczach. Po prostu sprzątałem i się na nie natknąłem - oznajmił z poważną miną.
Magiczna chwila zniknęła, co rozczarowało Mayson.
- Nie chciałam cię martwić - przyznała, spuszczając wzrok.
Zrobiła chwiejny krok w tył.
- Ktoś ci groził śmiercią, Mayson - uniósł głos.
Potem jednak przymknął powieki i przeczesał dłonią włosy.
- Od kiedy to się dzieje?
- Dostawałam je przed ostatnim pobiciem - odpowiedziała niechętnie.
Mulat zacisnął szczękę, rażąc dziewczynę karcącym spojrzeniem.
- Jesteśmy dorośli, Mayson. Ty przecież jesteś dorosła, a czasem zachowujesz się jak dziecko - westchnął.
Uraził ją.
- Nie miałam się do kogo zwrócić, okey? - prychnęła. - Wiem, że jest policja i na pewno wykazaliby chęci pomocy, ale na tym by się skończyło. Mają ważniejsze zadania. Jak na przykład szukanie Tomlinsona, który zapewne jest pomysłodawcą dręczenia mnie wiadomościami na karteczkach. Miał znajomości w całym mieście, więc nie zdziwiłabym się, gdyby ostatni osiłek okazał się jego kumplem.
Zachłysnęła się powietrzem.
Coś ukuło ją w klatce piersiowej. Nie mogła się teraz rozpłakać, ale nie widziała powodu, żeby tego nie zrobić. Nie miała kontroli nad własnym życiem.
Była bezsilna.
A on się zlitował.
- Spokojnie - wyszeptał Zayn i znowu przyciągnął ją do siebie.
Tym razem jednak przytulił ją z całej siły.
- Poradzimy sobie - obiecał i zrobił to szczerze.
Z całej siły pragnął jej bezpieczeństwa.
Te słowa zawróciły jej w głowie. Miała ochotę trzymać go tak przez resztę życia. Była przekonana, że Zayn w którym się zakochała gdzieś tam jest. Musiał tam być.
Czuła to całą sobą.
- Pomóż mi - załkała i spojrzała mu w oczy. - Nie dam sobie sama rady.
Skinął głową nie spuszczając z niej wzroku. Przyglądali się sobie z zaciętością. W pewnym momencie poczuli niewyjaśnione przyciąganie. Wzajemnie obserwowali swoje usta. Jednak to nie był ten dzień, w którym poczuliby je na sobie.
Dzień byłby zbyt idealny.
Dziewczyna znowu go przytuliła i westchnęła.
- Jesteś moim bohaterem - wyznała cicho, nie licząc, że zwróci na to uwagę.
Zwrócił.
Te słowa poruszyły coś, co terminowo określało się sercem.
A już myślał, że go nie ma.
***
Tydzień później Missi pomagała Zaynowi w przygotowywaniu niespodzianki urodzinowej dla Mike'a. Jego urodziny wypadały właśnie dzisiaj, czyli w sobotę. Oboje się natrudzili, ale spokojnie mogli stwierdzić, że malec był wart wszelkiego zachodu.
- Nie jestem pewna, czy dokupić kilka słodyczy do jego prezentu - zastanawiała się głośno, trzymając telefon przy uchu.
Oczywiście, że rozmawiała z Malikiem.
- Myślę, że wystarczy mu to, co jest. Przecież zje dużo słodkiego na miejscu - mulat westchnął.
Bawiło go zaangażowanie dziewczyny, ale w pozytywny sposób.
- Nie pomagasz.
- Masz szczęście, że mam jeszcze tydzień urlopu, bo gdybym pracował, to nic byśmy nie załatwili.
- Dobrze, już dobrze - mruknęła, wywracając oczami. - Sama zadecyduję.
Rozłączyła się z uśmiechem na ustach.
Przez ostatni tydzień dogadywali się naprawdę dobrze. Ich stosunki się ociepliły, ale często pakowali się w niezręczne sytuacje, jak nawet głupi dotyk dłoni. Żadne z nich do tego nie przywykło.
Groźby na karteczkach przestały napływać dzień po pobiciu napastnika przez Zayna. Jednak Mayson nie wierzyła, że to on mógłby być autorem tej "zabawy".
- Jestem - powiedziała, kiedy już wróciła do domu.
Udało jej się dostarczyć wszystko na miejsce imprezy. Miała się odbyć w ulubionym miejscu Mike'a, czyli w Krainie Zabaw. Zayn zaprosił jego kolegów i koleżanki z klasy.
Wszystko zapowiadało się pomyślnie.
- Myślałem, że się zgubiłaś - Malik rzucił zaczepnie i odebrał od niej torby z zakupami do pustej lodówki.
- Gdzie Mike?
- Kazałem mu się wykąpać. - Wzruszył ramionami i wziął się za rozpakowywanie rzeczy.
Mayson oparła się biodrem o blat szafki i skrzyżowała ręce na piersi.
- Przecież niespodzianka będzie dopiero za trzy godziny - wyszeptała zdziwiona.
- Musiałem się go pozbyć. Cały czas kazał mi się z nim bawić we wszystko, co wymyślił, a ja nie mogłem odmówić, bo usprawiedliwiał się, że ma urodziny - wyjaśnił Zayn, krzywiąc się.
Ciągła zabawa naprawdę go zmęczyła.
- Biedak - prychnęła żartobliwie.
Mężczyzna spiorunował ją wzrokiem i już się nie odezwał. Missi rozebrała się z butów i znalazła chłopca dokładnie szorującego twarz i uszy.
- Zedrzesz sobie skórę - zaśmiała się.
- Zayn kazał mi umyć się bardzo dokładnie. Powiedział, że dzisiaj jest specjalna okazja.
- Nic o tym nie wiem. - Wydęła wargę, robiąc smutną minę. - Może też powinnam się wyszorować? Myślisz, że bardzo się ubrudziłam?
- Nie wiem, ale wyszorujesz się dopiero jak skończę - bąknął chłopiec zajęty myciem policzka.
- Jesteś taki czysty, że aż błyszczysz. Możesz spokojnie skończyć - zaproponowała.
Bardzo starała się ukryć szeroki uśmiech, ale niestety jej nie wyszło. Dzieciak wyglądał naprawdę słodko, ale zarazem komicznie.
- Za chwilkę wyjdę. - Po tych słowach dziewczyna zostawiła go samego.
Wróciła do kuchni, gdzie Malik zaczął gotować obiad. Chciała mu zajrzeć przez ramię, ale skutecznie jej to utrudniał.
- No weź, no - jęknęła. - Co robisz?
- Zobaczysz, jak skończę - odparł.
Siłowała się z nim jeszcze przez chwilę, a potem wpadła na inny pomysł. Prześlizgnęła się pod ramieniem mulata tak, że wylądowała plecami przy jego torsie. Dosłownie ich ciała do siebie przylegały.
- Mayson! - oburzył się, ale wcale nie przeszkadzała mu bliskość ciała dziewczyny.
Wręcz przeciwnie. Skóra jakby zrobiła się w tym miejscu cieplejsza.
Missi zastanawiała się ostatnio nad tym, że dawno nie usłyszała z jego ust swojego imienia. Nie znała powodu, dla którego unikał wypowiadania go. Nawet teraz, kiedy jakby się zakumplowali.
- Zawsze dopinam swego. - Teatralnie odrzuciła włosy do tyłu, a potem zajrzała do garnka. - No nie wierzę! - pisnęła.
- Lepiej uwierz, bo będziesz głodować - prychnął sarkastycznie.
- Uwielbiam spaghetti - wyznała. - Nie jadłam go od czasu... - zastanowiła się. - Na pewno od długiego czasu.
Malik uśmiechnął się pod nosem i oparł policzek o skroń Missi.
Oblała się rumieńcem.
- Co robisz? - zapytała zaskoczona.
- Muszę widzieć, co robię w garnku - odparł.
A już myślała, że chciał się do niej po prostu przytulić.
- A to, że dzięki temu jesteśmy w takiej pozycji, jak teraz, wcale mi nie przeszkadza - dodał.
Nie mógł zobaczyć szczęścia, jakie malowało się w jej oczach.
Czy mieli szanse na coś więcej?
***
- Mike, pospiesz się! - Zayn krzyknął w głąb mieszkania. - Wychodzimy!
Jedynym ociągającym się był właśnie solenizant.
- Już idę! - odkrzyknął i w sekundę pojawił się na korytarzu. - Musiałem poprawić włosy.
Missi uśmiechnęła się na te słowa i pomogła mu zapiąć elegancką marynarkę. Chłopiec sam wybierał, w co będzie ubrany. Powiedzieli mu tylko tyle, ze wyjście jest związane z tym wyjątkowym dniem.
Nic więcej.
- Gdzie idziemy? - zapytał Mike, szarpiąc rękę mulata.
Zayn przywołał taksówkę, do której od razu wsiedli i podał adres.
- Zobaczysz - odpowiedział, puszczając do niego oczko.
Młody zmarszczył czoło i popatrzył błagającym wzrokiem na Mayson, która rozłożyła ręce z bezradności. Trzymała stronę tatuśka.
- Rozluźnij się. Będzie fajnie - powiedziała tylko.
Dojechali na miejsce w kilkanaście minut i powoli weszli do środka. Na sam widok budynku i szyldu Mike zaczął skakać z radości. Oddali kurtki w szatni i skierowali się do wynajętej części budynku.
Nagle rozbrzmiała głośna piosenka "sto lat", do której dołączyli się Zayn i Missi. Zaskoczenie na twarzy chłopca było bezcennym widokiem.
- Wszystkiego najlepszego, stary chłopie! - krzyknął Malik, kiedy skończyli śpiewać.
Tradycyjnie nastąpiło składanie życzeń i dawanie prezentów zachwyconemu Mike'owi. Nie mógł uwierzyć, że to wszystko było dla niego. Jak tylko goście puścili go wolno, podbiegł do sprawców całego zajścia, którzy trzymali się na uboczu.
- Wiedziałem, że coś knujecie, ale nie domyślałem się, że to będzie coś dla mnie - powiedział uradowany. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Przytulił każde z osobna i zatopił się w grupie swoich rówieśników, po czym oddali się zabawie. Cały przebieg imprezy, oprócz Zayna i Missi, nadzorowały dwie panie. Podobno dobre w swoim fachu.
- Jak się czujesz? - zapytała Mayson, obserwując radość solenizanta.
- Jestem cholernie zadowolony z naszej roboty - odpowiedział szczerze.
- To ty wpadłeś na tak wspaniały pomysł.
- Wiem, ale bez ciebie nie dał bym rady. - Odwrócił twarz do towarzyszki. - Mam do ciebie prośbę.
- Jaką? - zaciekawiła się.
Mulat delikatnie pochylił się w jej stronę, żeby móc mówić ciszej.
- W planie jest robienie zdjęć pamiątkowych - zaczął, a Mayson przygryzła wargę. - Chciałbym, żebyś była na zdjęciu ze mną i Mike'em.
Wstrzymała oddech.
Jak mógł prosić ją o coś takiego?
- Skąd ten pomysł? - Zawstydziła się, więc spuściła wzrok. - Przecież ma ciebie. Jesteś jego ojcem.
- Tak, ale wiem, że będzie mu milej jak będzie miał fotografię z osobą, którą darzy sympatią. Nie ma matki, więc wspomnienie zabawy bez niej może być dla niego zbyt bolesne. Nie chcę tego.
- Tylko dlatego mnie o to prosisz?
- Nie. - Pokręcił głową. - Po prostu chcę, żebyś poszła ze mną zrobić te cholerne zdjęcia, bo sam nie dam rady tego wytrzymać. Nie lubię być fotografowany.
Mayson zachichotała i przytaknęła głową, co wywołało uśmiech na twarzy Zayna.
***
Już po zdjęciach dzieciaki zaczęli odbierać rodzice, więc robiło się coraz ciszej. W końcu na sali został tylko Zayn, Missi, Mike i panie sprzątaczki. Widać było, że chłopiec nie ostygł z emocji. Krzątał się po kątach, zbierając prezenty, które odkładał w jedno miejsce.
Skończył i podszedł do siedzącego Malika.
- Dziękuję - powiedział kolejny raz.
Missi stanęła za mężczyzną i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Tobie też dziękuję, Missi. Jesteś super. Nie dziwię się, że Zayn tak bardzo cię lubi - rzucił z uśmiechem i pobiegł ostatni raz skorzystać z atrakcji.
Oboje zamarli.
Żadne z nich nie miało odwagi się odezwać.
Po chwili Zayn podjął męską decyzję, podniósł się i przyciągnął dziewczynę do siebie. Nic nie mówili. Po prostu się na siebie patrzyli.
Głęboko w oczy.
Może to dziwne, ale wystarczyło.
***
Zmęczona trójka wróciła do mieszkania, w którym do tej pory roznosił się zapach spaghetti.
- Mike, spać - rozkazał Zayn.
- Chyba o czymś zapomniałeś. - Mayson popatrzyła na niego znacząco.
Mulat podrapał się po głowie i dopiero po chwili otworzył szafkę na buty, z której wyciągnął prezent dla syna. Uzbierał pieniądze na to, o czym chłopiec marzył od dawna. Schował pudełko za plecami, a dziewczyna przysunęła się do jego boku.
- Chodź na chwilę, Mike! - zawołał i nie musiał długo czekać.
- No? - ziewnął chłopiec.
- Zapewne nie zauważyłeś, ale nie dostałeś od nas prezentu.
- To Kraina Zabaw nie była waszym prezentem? - zdziwił się.
- Nie. Jest coś jeszcze.
Wyciągnął pakunek w kierunku naszykowanych rąk chłopca i czekał na reakcję. Bez zbędnych pytań prezent został rozpakowany.
- Wyścigówka na pilot?! - krzyknął oszołomiony. - Tą, którą oglądaliśmy po wyjściu z domu dziecka?!
Zayn skinął głową.
- Dokładnie ta.
- Spójrz głębiej - poradziła Mayson.
Mike wyciągnął podłużna kartonową kartkę i zawzięcie przeczytał przesłanie.
- O ja cię kręcę. - Wytrzeszczył oczy. - Przejażdżka z rajdowcem na torze?
Oczywiście, że to było pytanie retoryczne. Chłopiec nie posiadał się z radości. Natychmiast rzucił się w objęcia Zayna.
- Jesteś najlepszy, tato.
------------------------------------------------------------------
Dobra, dobra...
Wiem, że mógłby być dłuższy.
Postaram się przy następnym rozdziale ;)
O jaaa to jest takie mega kochaane ❤❤ nie mogę sie doczekać następnego ;**
OdpowiedzUsuńŚwietny, przeszkadza mi tylko to, że Zayn nadal nic nie pamięta :'>
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na next!!!
OdpowiedzUsuń