No okey :)
Miłego czytania! xxx
-----------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna została wciągnięta do środka i zaniesiona do jednego z pomieszczeń. W wyniku zetknięcia z kanapą jęknęła z bólu, który przeszywał całe jej ciało.
- Jak się czujesz? - Nie mogła rozpoznać głosu.
Mruknęła coś w odpowiedzi, ale było to na tyle niewyraźne i nieskładne, że nie dało się wyciągnąć z tego jakiejkolwiek informacji.
W końcu jednak otworzyła oczy na tyle, na ile pozwalała jej opuchlizna.
- Pani Nina? - zapytała, chcąc podnieść się do siadu, ale kobieta ją powstrzymała.
- Nie masz ostatnio szczęścia, co dziecino?
Missi uprzytomniła sobie, że to co stało się zaledwie kilkanaście minut temu było prawdą. Coś ścisnęło ją w gardle. Płakała.
- Spokojnie, mała - uspokajała ją kobieta. - Wyjdziesz z tego.
- Dlaczego ja? Co ja takiego zrobiłam? - wymamrotała, a łzy spływały jej po policzkach.
- Nie wiem, skarbie. - Pogłaskała ją po ramieniu. - Postaram się ci pomóc najlepiej jak zdołam. Masz szczęście, że się dogadujemy i lubimy.
Próbowała rozładować wiszące nad nimi napięcie.
- Mnie się nie da pomóc - jęknęła. - Nie po tym wszystkim co przeszłam. Jestem zwykłą dziwką, zasłużyłam na najgorsze. Nikt nie będzie poważnie traktował takiej szmaty, jak ja.
Pani Nina zamilkła, widząc smutną twarz dziewczyny. Serce krajało się na jej widok. Była małą kupką nieszczęścia. Los nie był dla niej łaskawy.
- Musimy doprowadzić cię do porządku, dziecino. - Kobieta pomogła jej wstać i zaprowadziła ją do malutkiej toalety, która była w tym samym pomieszczeniu. - Umyjemy cię, a potem znajdę ci czyste ubranie.
***
Weekend minął w zastraszającym tempie i Malik znowu musiał wziąć się do roboty. Jak zwykle odprowadził chłopca do szkoły, a potem udał się do pracy. Na przywitanie dostał kilkadziesiąt zadań do wykonania, a na koniec zmiany ponownie miał jechać do klubu nocnego, który nazywał się "King's Girls".
- Skończyłem - oznajmił po wykonaniu wszystkich poleceń.
- Wspaniale! - ucieszył się Griffin.
To było jego nazwisko. Na imię miał Ben.
- Zgaduję, że masz coś dla mnie.
- Oczywiście. Dostawa do mojego przyjaciela.
- "King's Girls"?
- Dokładnie. - Cmoknął z zadowoleniem.
Dzisiaj szef był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Już się robi - odparł Malik i chciał wyjść, ale zauważył, że mężczyzna chciałby coś jeszcze powiedzieć, więc zaczekał.
- Dlaczego nie przyjąłeś jego oferty? - zapytał z czystą ciekawością.
Taki już był. Musiał mieć nad wszystkim kontrolę.
- Wystarczy mi praca tutaj. U ciebie. - Mulat wzruszył ramionami.
- Po prostu byłbyś jego osobistym dostawcą. Nic więcej.
- Czemu tak bardzo wam na mnie zależy. - Zmarszczył czoło. - Nie może robić tego ktoś inny? Dlaczego ja dostąpiłem tego zaszczytu? - zakpił.
- Dostarczam mu bardzo cenne rzeczy i nie może tego dowozić byle kto. Jesteś doświadczonym ochroniarzem i wierzę, że poradziłbyś sobie, gdyby komuś zachciałoby się sprawdzić co wieziesz - odpowiedział, nie ukrywając intencji.
Zayna nadal ciekawiła sama zawartość.
- Najpierw chciałbym poznać zawartość pudeł, wtedy rozważyłbym propozycję - postawił swój warunek.
Z ciekawością obserwował reakcję szefa. Widać było, że nie spodobał mu się ten pomysł, ale mimo to ciągle się szczerzył.
- Jesteś zbyt ciekawski - zarechotał. - To moja sprawa i Griffina. Nie twoja.
- Więc mnie w to nie mieszajcie. Nie chcę być jakimś chłopcem na posyłki. Mogę dostarczyć coś od czasu do czasu, ale nie obiecujcie sobie za dużo. Nie podoba mi się to. Wyczuwam brudny interes między wami, ale mam to gdzieś, dopóki nie jestem w to zamieszany - powiedział odważnie.
Nie miał zamiaru pozwolić sobą pomiatać.
- Nawet lepiej, że nie wiem, co tam jest. W razie waszej wpadki nie będę niczemu winny, gdyż byłbym tylko nieświadomym kierowcą - dodał i opuścił biuro.
Zdenerwowany wsiadł za kierownicę busa i od razu pojechał na wyznaczone miejsce.
Miał nadzieję, że robił to ostatni raz.
***
- Jeśli chce tu siedzieć, to musi pracować! - wrzasnął. - Nie będę utrzymywał darmozjada!
- Uspokój się, Trawis - odparła Nina. - Widziałeś w jakim jest stanie?
- Wygląda dużo lepiej niż w sobotę. Makijaż i maska spokojnie zakryją to, co nie powinni zobaczyć widzowie.
- Ona nie da rady zatańczyć. Ma poturbowane ciało - nalegała.
- Ja już swoje powiedziałem - uciął i usiadł za biurkiem, dając znak kobiecie, że zakończył rozmowę.
Tak.
Trawis Miller był bezwzględny. Dlatego też jego klub nocny, mimo nowości, przynosił duże zyski. "King's Girls" miało szanse się wybić.
Mayson ostatnie dni spędziła w garderobie, która kiedyś należała do niej. Na wieszakach nie był żadnego stroju dlatego, że zrezygnowała z pracy tutaj. Jednak coraz częściej rozmyślała nad tym, żeby wrócić. Nie mogła znaleźć niczego innego.
- Już jestem. - W pomieszczeniu zjawiła się pani Nina. - Próbowała przekonać męża, ale niestety mi się nie udało.
- Mam zacząć pracować, albo się wynosić? - zgadywała.
Kobieta skinęła głową ze smutną miną.
- Ja naprawdę próbowałam, ale...
- W porządku - przerwała jej. - Skoro tak, to nie mam wyboru. Zatańczę dzisiaj, jak atrakcja.
- Jesteś pewna? Chcesz się w to na nowo pakować?
- Nie mam wyboru, pani Nino - odparła smutno Missi.
Obie wybrały jej strój i postarały się, żeby zakryć jak najwięcej siniaków, które były najbardziej widoczne. W końcowym efekcie Mayson wyglądała naprawdę pociągająco. Tym razem przyjęła postać upadłego anioła, ale z maską.
- Dziękuję - odezwała się nagle, patrząc na odbicie kobiety w lustrze.
- Jesteś piękna ciałem i duszą. Pamiętaj o tym.
Słowa Niny zdziwiły dziewczynę, ale miały w sobie to coś. Tą nadzieję na lepsze jutro.
Być może jej los miał się wkrótce odmienić...
***
Zayn dostarczył to, co musiał. Zostało mu tylko załatwienie faktury, jak się domyślał, pewnie była lewa.
- Miło pana widzieć, panie Malik - ucieszył się Miller.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego samego - rzucił Zayn z odrobiną sarkazmu.
- Coś się stało?
- Nic, o czym musiałby pan wiedzieć.
Szef klubu przytaknął, rozumiejąc, że Malik nie był skory do rozmowy.
- Dziękuję za dostawę. Towar schodzi w zastraszająco szybkim tempie - powiedział, ale po chwili znieruchomiał, jakby uświadomił sobie, że odkrył odrobinę za dużo.
- Towar? Schodzi? - Mulat zmarszczył czoło. - Co ja ci przywożę?
- Słuchaj, Zayn... - Zamyślił się. - To nie jest takie proste. To jest biznes, który jest bezlitosny. Dlatego jestem taki sam. Wymyśliłem świetny sposób na sławę i go wykorzystuję.
- Domyślałem się, że te wasze interesy nie są legalne. Śmierdziało przekrętem na kilometr - odparł Malik z powagą.
- Nie wtrącaj się do moich interesów, bo cię zniszczę! - wrzasnął nagle i uderzył pięścią w blat biurka.
Mulat wycofał się do drzwi, a Miller go nie zatrzymywał. Obaj zrozumieli, że ich współpraca, jak i dobre stosunki właśnie się skończyły.
Zayn udał się wzdłuż korytarza, chcąc wydostać się z budynku jak najszybciej. Za każdym razem, gdy tu wchodził czuł mdłości. Szczęśliwe dotarłby do auta, ale coś zwróciło jego uwagę. Mianowicie była to dziewczyna w kostiumie scenicznym, która opierała się o ścianę i miała zwieszoną głowę.
- Halo? - zagaił. - Słyszysz mnie? Co się stało?
Podszedł bliżej, ale zachował bezpieczną odległość. Nie chciał jej dyskomfortu.
- Nic takiego - odparła cicho. - Źle się poczułam.
Zamarł.
- Mayson? - Wytrzeszczył oczy na moment.
Missi podniosła głowę zaskoczona i wlepiła oczy w jego zszokowaną twarz.
- Co ty tu do cholery robisz?! - zdenerwował się.
Nie mogła pozwolić, żeby ktoś zobaczył ich razem, w dodatku kłócących się. Złapała go za ramię i zaciągnęła do garderoby.
- Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytał z pretensją.
Ona oparła się o blat toaletki i westchnęła.
- Musiałam tu wrócić - wymamrotała.
- Straciłaś rozum. Doszczętnie.
- Nie prawda. Ja...
- Znowu cię nafaszerowali? - przerwał jej.
Zacisnęła zęby i dopiero po chwili odważyła się spojrzeć mu prosto w oczy.
- Jestem trzeźwa. Po prostu źle się czuję. Tyle - wyjaśniła.
- Co ci zrobili? Chodzisz, jakbyś miała połamane żebra - wywnioskował.
Spotkał się z wieloma takimi przypadkami, więc to nie było dla niego trudnością.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała wbrew sobie.
- Wiem, że kłamiesz.
- Nie prawda.
- Powiedz prawdę! - zażądał ostro.
Missi usiadła przy toaletce i zdjęła maskę. Powoli i delikatnie zmyła grubą warstwę kryjącego makijażu.
- Chcesz prawdy? - zapytała retorycznie. - W takim razie podejdź tutaj.
Malik bez wahani to zrobił. Nieokreślona fala emocji zalała go, jak tylko zobaczył oświetloną twarz dziewczyny.
- To Miller? Ten skurwysyn? - warknął. - Już on mnie popamięta.
- To nie on - odparła szybko. - Nie wiem, kto to był. Po prostu znalazł mnie o to zrobił. Domyślam się, że to był ktoś od Tomlinsona. Na pewno znalazł sojuszników.
Zayn nie mógł patrzeć na obrażenia dziewczyny. Co prawda opuchlizna z oczu zeszła, ale te siniaki i rozcięcia sprawiały, że gotował się od środka.
Nie umiał jej sobie odpuścić. Coś ciągle go do niej popuchało.
- Zabieram cię stąd - oznajmił. - Wstań, przebierz się i wychodzimy.
- Nie mogę. Nie mam gdzie wrócić. Moje klucze do mieszkania są zepsute i nie załatwiłam jeszcze ślusarza - westchnęła zrezygnowana. - Jeszcze muszę odpracować mój pobyt tutaj.
- Kiedy to się stało? - pochylił się i popatrzył jej głęboko w oczy.
Dziewczyna poczuła w środku znajome ciepło, za którym tak bardzo tęskniła.
Jednak nie była mu obojętna.
To wystarczyło.
- W weekend.
- Zbieraj się, Mayson - powtórzył stanowczo. - Nie będę czekał wieczność.
- Ale...
- Mayson - upomniał groźnie. - Nie będę powtarzał. Masz ostatnia szansę i mam nadzieję, że dobrze ją wykorzystasz.
***
Zayn wydobył klucze z kieszeni i zręcznie otworzył drzwi mieszkania. Wpuścił dziewczynę jako pierwszą.
- Nie przeraź się, ale nie mamy tu luksusów - rzucił, chcąc chociaż trochę rozładować napięcie.
Odwróciła się twarzą do mężczyzny, ale nie chciała patrzeć mu prosto w oczy.
- Nie martw się mną - odparła zażenowana. - Nie chcę robić kłopotów.
- To ja cię tu zabrałem. Z własnej nieprzymuszonej woli. Nie marudź, bo jeszcze bardziej mnie zdenerwujesz - ostrzegł.
- Jesteś zły?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo ale - urwał i przyjrzał się dziewczynie. - Nie umiem się na ciebie złościć tak bardzo, jak bym chciał.
Serce Mayson podskoczyło. Czyżby dawny Zayn ciągle gdzieś w nim siedział?
- Pójdę do sąsiadki po Mike'a. - Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Na jego widok chłopiec aż podskoczył.
- Dlaczego dzisiaj tak późno? - zapytał smutny.
- Przeciągnęło mi się w pracy, ale już jestem i prawdopodobnie jutro mam wolne.
Malik czuł, że najprawdopodobniej zostanie zwolniony. Mógł spodziewać się wpływu Trawisa na zdanie jego szefa po dzisiejszej kłótni.
- Super! - krzyknął Mike.
Starsza kobieta obserwowała ich z odległości kilku kroków z ciepłym uśmiechem na ustach.
- Był bardzo grzeczny - powiedziała, zanim Malik zapytał.
Robił to codziennie. Zawsze pytał o to samo, co wprawiało kobietę w dobry humor. Widziała tą troskę, którą Zayn okazywał chłopcu.
- I nie nie zrobiłeś mi żadnego kłopotu - dodała szybko. - To dla mnie przyjemność.
Zayn uśmiechnął się pod nosem i poczochrał włosy dziecka.
- Dziękuję pani bardzo. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby nie pani - powiedział szczerze.
- Miło mi, że mogę cię odciążyć. Wiem, że jesteś dobrym ojcem i się starasz.
- Jest ciężej niż myślałem, ale nie możemy się poddawać. - Spojrzał na chłopca. - Prawda, Mike?
- Tak, tak, tak, tak, tak! - odpowiedział entuzjastycznie. - Chodźmy już - jęknął w końcu.
Rozeszli się w dobrych humorach.
- Mamy gościa - poinformował mulat, zanim przekroczyli próg mieszkania.
- Naprawdę? Kogo? - zdziwił się Mike.
- Zobaczysz.
W momencie, kiedy wrócili, Missi siedziała na kanapie przed telewizorem, nie będąc pewną, co ze sobą zrobić. Potem wszystko potoczyło się niespodziewanie szybko.
***
Chłopiec szybko zrzucił z siebie buty i kurteczkę, po czym naszykował się do biegu, ale Zayn w porę złapał go za ramię.
- Bądź miły i nie zadawaj głupich pytań - upomniał.
Nie chciał, żeby Mayson poczuła się niekomfortowo. Mike pokiwał energicznie głową i wpadł do głównego pomieszczenia. Missi wstała, a on gwałtownie się zatrzymał.
- Cześć - powiedziała onieśmielona swoim wyglądem i całą sytuacją.
Modliła się, żeby jej nie pamiętał. Nie mogła stracić w jego oczach.
Nie w oczach dziecka.
Jednak mały nic nie odpowiedział, tylko przyglądał jej się zacięcie.
- Mówiłem ci coś - westchnął mulat, odkładając klucze na mały stolik. - Przywitaj się.
- To ty - wypalił Mike. - Pamiętam cię.
- Słucham? - Dziewczyna struchlała.
- Byłem mały, ale pamiętam, że bardzo bałem się spać w innym miejscu i wtedy ty mi pomogłaś. Nawet piliśmy razem mleko w kuchni - odparł uradowany i podbiegł do zszokowanej Missi.
Momentalnie oplótł ją ramionami i mocno uścisnął. Odwzajemniła gest, czując się niesamowicie nieswojo.
Zayn cały czas bacznie ich obserwował.
- Mówiłem ci, Zayn. - Puścił Mayson i podszedł do Malika. - To ta ładna pani, o której ci mówiłem.
Mężczyzna zaniemówił.
Coś przesunęło się przez jego myśli.
Jakby...
Jakby coś pamiętał...
O Jezu kocham to ❤ mam nadzieję że Zayn w końcu sobie cokolwiek przypomni :') ❤ Czekam na następny ;**
OdpowiedzUsuńWreszcie coś mu się przypomina :') Świetny, trochę krótki, ale to nic :D
OdpowiedzUsuń