13 września 2015

20.

Zayn porządkował ze skupieniem wszystko, co znalazło się na jego biurku dzisiejszego popołudnia. Miał roboty po uszy, ale przez większość czasu rozpraszał go wzrok dziewczyny siedzącej na kanapie. Przyglądała mu się z uwagą, co w pewien sposób go zadowalało. Lubił, kiedy patrzyła na niego w ten sposób.
- Wiem, że gapisz się już od jakiejś godziny - zauważył złośliwie.
- Co innego mam do roboty? - droczyła się. - Nie znalazłam nic ciekawszego w tym pomieszczeniu. Po prostu kopnął cię zaszczyt.
Malik posłał jej rozbawione spojrzenie i wrócił do uzupełniania dokumentów.
- Jeśli tak bardzo się nudzisz, możesz wyręczyć Belle i przynieść mi kawę.
- Naprawdę? - podniosła się gwałtownie, ale szybko tego pożałowała.
Zastygłe mięśnie dały jej się we znaki. Od godziny nie prostowała nóg.
- Tak - przytaknął i przygryzł wargę.
Przez nieuwagę umknął mu jeden artykuł.
- Gdzie jest bufet? - zapytała z wielkim uśmiechem na ustach.
- Piętro niżej. Na pewno znajdziesz.
- Zaraz wracam.
Raźnym krokiem opuściła gabinet i podeszła do biurka Belli. Przywołała na twarz najmilszy uśmiech na świecie, żeby ją do siebie przekonać.
- Idę po kawę dla komisarza. Podejrzewam, że wiesz jaką lubi.
- Wiem - bąknęła nawet na nią nie patrząc.
- Mogłabyś dać mi wskazówki?
- Nie widzisz, że jestem zajęta?
Missi wywróciła oczami i wystawiła do niej język, którego kobieta nie mogła zobaczyć, bo siedziała z nosem w stosie kartek i karteczek.
- Dzięki - Mayson wymamrotała pod nosem i przeszła do boksu Stylesa.
Na sam widok Harry obdarował ją uśmiechem z dołeczkami.
- Cześć - przywitała się radośnie.
- Co cie do mnie sprowadza?
W przeciwieństwie do Belli, Harry oderwał się od pracy i poświęcił trochę uwagi dziewczynie.
- Powiedz mi, że wiesz jaką kawę lubi Malik.
- Wiem. - Puścił do niej oczko. - Nie mogłaś go zapytać?
- Zapomniałam, a teraz głupio mi zawrócić - odpowiedziała ze śmiesznym grymasem na twarzy.
- Trzy łyżeczki świeżo mielonej kawy i przynieś mu pięć kostek cukru.
- Pięć? - Wytrzeszczyła oczy. - Lubi aż taką słodką kawę?
- Nie - Harry się zaśmiał i pokręcił litościwie głową. - Słodzi tylko dwoma, ale resztę lubi w międzyczasie zjeść. Z tego, co zauważyłem jest trochę łasuchem.
- Dobrze.
- Idź, bo się zniecierpliwi - ponaglił ją.
Zanim odeszła wystawiła do niego język w żartobliwym geście. Zadowolona, że zdobyła odpowiednią wiedzę, zjechała windą na niższe piętro. Bez większego problemu znalazła bufet i podeszła do lady.
- Poproszę kawę dla komisarza Malika.
Kucharka skinęłam głową i przyjrzała się jej uważnie.
- Jesteś jego nową sekretarką? - zapytała z życzliwym uśmiechem. - Co z Bellą?
- Nie, nie jestem. Bella ciągle jest jego sekretarką - Missi zachichotała. - Robię mu małą przysługę.
- Rozumiem. Znasz przepis na kawę a'la Zayn Malik?
- Trzy łyżeczki świeżo zmielonej kawy - odpowiedziała duma z siebie.
- Zdałaś test - rzuciła ze śmiechem. - Już się robi.
Dziewczyna od razu poczuła sympatię do starszej pani. Chętnie zostałaby z nią dłużej, ale musiała dostarczyć Malikowi zamówioną kawę. Dziewczyna lubiła rozmawiać z takimi ludźmi. Ciekawiła ją ich dojrzałość i wiedza o życiu.
- Bardzo proszę - kobieta podała jej papierowy kubek. - Uważaj, żeby się nie poparzyć i pozdrów pana Malika. Od Helen.
- Tak zrobię - przytaknęła.
Mayson nie zapomniała o cukrze i z uśmiechem zadowolenia wróciła na odpowiednie piętro. Ostrożnym ruchem otworzyła drzwi biura i weszła do środka.
- Pańska kawa. - Postawiła kubek i cukier przed mężczyzną. - Taka jaką pan lubi.
- Przecież nawet nie zapytałaś - zauważył.
Dziewczyna zawstydziła się, ale z gracją ponownie zajęła kanapę.
- Mam swoje sposoby - rzuciła z powagą. - Powinieneś mi podziękować.
Mulat wrzucił dwie kostki do napoju, wziął łyk kawy i posmakował. Nie odzywał się przez chwilę, co zmartwiło Mayson.
- Coś nie tak?
Otworzył oczy i obdarował szatynkę wzrokiem pełnym podziwu.
- Jest idealna.
- Przecież taka, jaką zwykle pan pije.
- Ale przyniesiona przez ciebie.
- Do usług - zarumieniła się i dygnęła jak służąca. - Masz pozdrowienia od Helen.
- Widzę, że jestem dzisiaj rozrywany - mruknął niby obojętnie i wrócił do pracy.
Od czasu do czasu zabierał z pudełeczka jedną z pozostałych kostek cukru.
Harry miał rację.

***

Oboje wykończeni, ona leżeniem na kanapie, on wypisywaniem dokumentów, wracali do mieszkania późnym wieczorem. Harry próbował namówić ich na małego drinka, ale Zayn miał zasadę i nie pił w dniach, kiedy pracował.
- Wiadomo cokolwiek w sprawie Tomlinsona? - zapytała.
Znudzona bawiła się kosmykiem włosów, który z uwagą obserwowała. Z niesmakiem zauważyła, ze rozdwoiły jej się końcówki. W pamięci zanotowała, żeby pójść do fryzjera.
- Richard ostatnio nie był zbyt rozmowny.
Zaciekawiona podniosła wzrok na komisarza.
- Chciałabym wiedzieć czy koleś, który zniszczył mi życie próbuje mnie zabić - bąknęła ze złością. - Twój szef jest do bani.
- Przykro mi. - Uśmiechnął się, słysząc jej uwagę.
Czasami sam uważał swojego szefa za głupka, ale poza tym był naprawdę w porządku facetem. Trzeba było umieć się z nim dogadać, a nikt nie potrafił tego lepiej niż Malik.
- Muszę iść do fryzjera.
- Jutro cię zawiozę i poczekam aż wyjdziesz.
- Wiesz... - zaczęła w zamyśleniu. - Przy tobie czuję się jak dziecko. Jesteś bardzo formalny i poważny, ale opiekujesz się mną i robisz wszystko tak, żebym była zadowolona. No może czasami się uśmiechniesz.
- To źle? Mam nadzieję, że wywiązuję się ze swojej roli.
- Cały czas traktujesz mnie jako swojego świadka do pilnowania? - zadała to pytanie bardzo ostrożnie.
Bacznie przyglądała się, jak twarz mulata tężeje, a rysy ściągają się. Teraz założył maskę, którą zazwyczaj wkładał w pracy.
- O której chcesz iść jutro do fryzjera? - zmienił temat.
- O której ci pasuje. Jestem wolna cały dzień. Cały tydzień, a nawet cały miesiąc, bo... - zaczęła mówić ze złością.
- Już dobrze - przerwał jej, parkując pod blokiem. - Poinformuję cię o dokładnej godzinie.
- Dziękuje.
Wysiedli z samochodu, a Malik rozejrzał się uważnie po okolicy. Zauważył samochód, w którym siedzieli jego znajomi z komisariatu, ale nie informował o tym Mayson. Tych dwóch mężczyzn miało za zadanie pilnować spokoju dziewczyny od zewnątrz.
Zayn złapał dziewczynę za łokieć i szybkim krokiem wprowadził na odpowiednie piętro. Zasmuciła się, ze tym razem nie chwycił jej za rękę.
- Czemu tak szybko? - jęknęła, spoglądając na niego kątem oka.
- Ciemność jest zdradliwa.
Te słowa zamknęły jej usta. Jednak w dalszym ciągu chciała uzyskać odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziała z wyrzutem, kiedy otwierał drzwi.
Wpuścił ją pierwszą, a po wejściu upewnił się, że zamknął wejście na klucz.
- Specjalnie tego nie zrobiłem - rzucił oschle i zniknął w swoim pokoju.
Missi przygryzła wargę, odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni. Z racji, ze wybiła dziesiąta w nocy, nie miała ochoty na jedzenie.
- Jesteś głodna? - zapytał Zayn, jak tylko przekroczył próg pomieszczenia.
Minęło może dziesięć minut, a on już był przebrany w luźne spodnie i koszulkę. Włosy rozczochrał w nieładzie, co rozpraszało Mayson.
- Nie jem o tak później porze - wymamrotała, podstawiając szklankę z wodą do ust.
Wypiła wszystko za jednym razem i odstawiła naczynie do zlewu.
- Dobranoc. - Wychodząc nawet na niego nie spojrzała.
Mayson poczuła się urażona jego zachowaniem.
Dopóki nie zadała tego głupiego pytania, wszystko było w porządku. Śmiali się, żartowali... A teraz? Fukał na nią i krył złość. Nie lubiła w nim tego nastroju.
- Mayson, zaczekaj! - zawołał za nią.
Doszła już do swojego pokoju i wcale nie zamierzała się zatrzymywać.
- Stój. - Malik złapał ją za ramię i odwrócił przodem do siebie.
Podświadomie zwolniła ruchy, żeby mógł ją dogonić.
- Pomóc ci w czymś? - zapytała obojętnie, krzyżując ramiona na piersi.
- Przestań to robić - poprosił.
- Co takiego? - Uniosła brwi w zaskoczeniu.
- Przestań mnie ignorować i obdarzać chłodem.
- Witaj w klubie - prychnęła i odwróciła wzrok. - Mogę już iść spać?
- Ja... - zaczął, ale się zawahał. - Tak, możesz. Dobranoc.
Posłała mu ostatnie spojrzenie zanim do końca zamknęła drzwi. Stała przez chwilę z czołem opartym na drewnianej powierzchni. Nagle usłyszała szmer po drugiej stronie.
- Jesteś dla mnie ważna, ale nie wiem, co mam z tym zrobić. - usłyszała niepewny głos mężczyzny.
Otworzyła szeroko oczy i szybkim ruchem pociągnęła za klamkę.
Niestety jego już nie było...

***

Obudziła się we wtorek z bólem głowy, co od razu popsuło jej nastrój. Ostatnio często na to narzekała, ale uważała, że to nie tak pilne, żeby pójść do lekarza.
- Chryste, Mayson - takimi słowami przywitał ją komisarz, kiedy tylko przekroczyła próg salonu. - Wyglądasz jak trup.
- Dzięki - bąknęła rozdrażniona.
Nie podobało jej się, ze tak określił jej wygląd. Starała się wyglądać dobrze, specjalnie dla niego. Czuła taką potrzebę i nie umiała wytłumaczyć dlaczego. Lubiła, kiedy po spojrzeniu na nią widziała w jego oczach uznanie.
Zakręciło się jej w głowie, więc złapała się ściany.
- Missi! - Zayn poderwał się na równe nogi. - Co się dzieje? Tylko mi tu nie odlatuj.
Podbiegł do niej i objął ramieniem w talii. Bał się, ze upadnie i zrobi sobie krzywdę. Wolną ręką odgarnął jej włosy z twarzy, po czym objął jej policzek.
- Zaraz mi przejdzie - wymamrotała z zamkniętymi oczami.
Nawet w takim stanie czuła dotyk Malika bardzo intensywnie.
- Nie sądzę - rzucił z przejęciem. - Jedziemy do lekarza. Teraz.
- Nie. - Próbowała go odepchnąć, ale nie miała wystarczająco siły. - Musisz iść do pracy.
Zacisnął szczękę, ignorując jej uparty charakter. Bez zbędnego gadania zaciągnął ją na korytarz, ubrał w cienką kurtkę. Gestem nakazał jej włożyć buty.
- Nie - upierała się. - Nigdzie nie idę.
- Idziesz.
- Nie jestem umalowana - jęknęła, przytrzymując się jego ramienia. - I wyglądam okropnie.
- Bez tego też jesteś piękna. Chodźmy już.
Gdyby nie mdlała, pewnie zarumieniłaby się na ten komplement.
Komisarz zaprowadził ją do auta i posadził na miejscu pasażera. Nawet zapiął jej pas, żeby mieć pewność o jej bezpieczeństwie. Zanim wsiadł skinął głową do stróżujących policjantów, upewniając się, ze pilnują jego mieszkania. Uspokojony w pewnym stopniu, dołączył do Mayson i włączył się do ruchu. Piętnaście minut później Malik zaparkował na szpitalnym parkingu, jak najbliżej drzwi.
- Nie ruszaj się - nakazał i wyskoczył na zewnątrz.
Otworzył jej drzwi i widząc, że odpływa wziął ją na ręce. Była lekka, więc nie sprawiło mu kłopotu szybkie zaniesienie jej do środka.
- Potrzebuję lekarza! - krzyknął do pielęgniarki.
Ta powiedziała coś do małego mikrofonu i za chwilę zjawił się starszy mężczyzna w białym kitlu.
- Co się dzieje? - zapytał, przyglądając się bladej szatynce.
- Poczuła się słabo i miała zawroty, a kiedy ją tu przywiozłem całkowicie odleciała - tłumaczył gorączkowo.
- Proszę za mną.
Zayn rzucił okiem na nieświadomą dziewczynę i pospieszył za lekarzem. Kiedy dotarli do odpowiedniej sali, położył ją na łóżku.
- Musze ją zbadać - mężczyzna popatrzył na niego znacząco.
Malik skinął głową i wyszedł na korytarz. Ze strachu o Missi nie mógł ustać w miejscu. Złościł się na siebie za to, że jej nie przypilnował. Znajdowała się pod jego opieką, wiec powinien przywiązywać większą wagę do jej zdrowia.
- Proszę pana - usłyszał za plecami.
Odwrócił się gwałtownie i zobaczył lekarza, który przyjął Mayson.
- Co z nią? - zapytał, nie dając dojść do słowa mężczyźnie w kitlu.
- Wydobrzeje - uspokoił go. - Odwodniła się. Ma również małą zawartość składników odżywczych w organizmie. Przez najbliższy tydzień powinna odpoczywać.
- Mogę ją zabrać do domu?
- Kim pan dla niej jest? - facet zmrużył oczy podejrzliwie.
- Jestem jej narzeczonym. - rzucił bez zastanawiania się.
Mentalnie wytrzeszczył na siebie oczy. Sam nie wiedział, czemu akurat to przyszło mu do głowy. Przecież mógł powiedzieć, że był jej bratem.
- W takim razie proszę jutro po nią przyjechać. Dzisiaj dostała kroplówkę i zostanie na obserwacji. Jeśli jej stan się nie pogorszy, wróci z panem do domu.
- Dziękuję. - Zayn uścisnął rękę lekarzowi i czym prędzej wyszedł ze szpitala.
Mdliło go od specyficznego zapachu. Poza tym, szpitale nie kojarzyły mu się najlepiej. W jednym z takich zmarła jego babcia, z która był naprawdę blisko.
Uspokojony informacją, że Missi nic nie jest, wrócił do mieszkania. Wbiegł po klatce schodowej na górę, wyjmując po drodze klucze z kieszeni. Włożył je do zamka, ale nim go przekręcił, jego wzrok powędrował na niewielką kartkę przyklejoną na drzwiach. Była ubrudzona i miała oberwane brzegi. Mulat zerwał ją jednym ruchem i przeczytał treść, która brzmiała:

"Przyjdziemy po nią prędzej czy później. Nie powstrzymasz nieuchronnego. Do zobaczenia" 

3 komentarze: