- Wiem, że gapisz się już od jakiejś godziny - zauważył złośliwie.
- Co innego mam do roboty? - droczyła się. - Nie znalazłam nic ciekawszego w tym pomieszczeniu. Po prostu kopnął cię zaszczyt.
Malik posłał jej rozbawione spojrzenie i wrócił do uzupełniania dokumentów.
- Jeśli tak bardzo się nudzisz, możesz wyręczyć Belle i przynieść mi kawę.
- Naprawdę? - podniosła się gwałtownie, ale szybko tego pożałowała.
Zastygłe mięśnie dały jej się we znaki. Od godziny nie prostowała nóg.
- Tak - przytaknął i przygryzł wargę.
Przez nieuwagę umknął mu jeden artykuł.
- Gdzie jest bufet? - zapytała z wielkim uśmiechem na ustach.
- Piętro niżej. Na pewno znajdziesz.
- Zaraz wracam.
Raźnym krokiem opuściła gabinet i podeszła do biurka Belli. Przywołała na twarz najmilszy uśmiech na świecie, żeby ją do siebie przekonać.
- Idę po kawę dla komisarza. Podejrzewam, że wiesz jaką lubi.
- Wiem - bąknęła nawet na nią nie patrząc.
- Mogłabyś dać mi wskazówki?
- Nie widzisz, że jestem zajęta?
Missi wywróciła oczami i wystawiła do niej język, którego kobieta nie mogła zobaczyć, bo siedziała z nosem w stosie kartek i karteczek.
- Dzięki - Mayson wymamrotała pod nosem i przeszła do boksu Stylesa.
Na sam widok Harry obdarował ją uśmiechem z dołeczkami.
- Cześć - przywitała się radośnie.
- Co cie do mnie sprowadza?
W przeciwieństwie do Belli, Harry oderwał się od pracy i poświęcił trochę uwagi dziewczynie.
- Powiedz mi, że wiesz jaką kawę lubi Malik.
- Wiem. - Puścił do niej oczko. - Nie mogłaś go zapytać?
- Zapomniałam, a teraz głupio mi zawrócić - odpowiedziała ze śmiesznym grymasem na twarzy.
- Trzy łyżeczki świeżo mielonej kawy i przynieś mu pięć kostek cukru.
- Pięć? - Wytrzeszczyła oczy. - Lubi aż taką słodką kawę?
- Nie - Harry się zaśmiał i pokręcił litościwie głową. - Słodzi tylko dwoma, ale resztę lubi w międzyczasie zjeść. Z tego, co zauważyłem jest trochę łasuchem.
- Dobrze.
- Idź, bo się zniecierpliwi - ponaglił ją.
Zanim odeszła wystawiła do niego język w żartobliwym geście. Zadowolona, że zdobyła odpowiednią wiedzę, zjechała windą na niższe piętro. Bez większego problemu znalazła bufet i podeszła do lady.
- Poproszę kawę dla komisarza Malika.
Kucharka skinęłam głową i przyjrzała się jej uważnie.
- Jesteś jego nową sekretarką? - zapytała z życzliwym uśmiechem. - Co z Bellą?
- Nie, nie jestem. Bella ciągle jest jego sekretarką - Missi zachichotała. - Robię mu małą przysługę.
- Rozumiem. Znasz przepis na kawę a'la Zayn Malik?
- Trzy łyżeczki świeżo zmielonej kawy - odpowiedziała duma z siebie.
- Zdałaś test - rzuciła ze śmiechem. - Już się robi.
Dziewczyna od razu poczuła sympatię do starszej pani. Chętnie zostałaby z nią dłużej, ale musiała dostarczyć Malikowi zamówioną kawę. Dziewczyna lubiła rozmawiać z takimi ludźmi. Ciekawiła ją ich dojrzałość i wiedza o życiu.
- Bardzo proszę - kobieta podała jej papierowy kubek. - Uważaj, żeby się nie poparzyć i pozdrów pana Malika. Od Helen.
- Tak zrobię - przytaknęła.
Mayson nie zapomniała o cukrze i z uśmiechem zadowolenia wróciła na odpowiednie piętro. Ostrożnym ruchem otworzyła drzwi biura i weszła do środka.
- Pańska kawa. - Postawiła kubek i cukier przed mężczyzną. - Taka jaką pan lubi.
- Przecież nawet nie zapytałaś - zauważył.
Dziewczyna zawstydziła się, ale z gracją ponownie zajęła kanapę.
- Mam swoje sposoby - rzuciła z powagą. - Powinieneś mi podziękować.
Mulat wrzucił dwie kostki do napoju, wziął łyk kawy i posmakował. Nie odzywał się przez chwilę, co zmartwiło Mayson.
- Coś nie tak?
Otworzył oczy i obdarował szatynkę wzrokiem pełnym podziwu.
- Jest idealna.
- Przecież taka, jaką zwykle pan pije.
- Ale przyniesiona przez ciebie.
- Do usług - zarumieniła się i dygnęła jak służąca. - Masz pozdrowienia od Helen.
- Widzę, że jestem dzisiaj rozrywany - mruknął niby obojętnie i wrócił do pracy.
Od czasu do czasu zabierał z pudełeczka jedną z pozostałych kostek cukru.
Harry miał rację.
***
Oboje wykończeni, ona leżeniem na kanapie, on wypisywaniem dokumentów, wracali do mieszkania późnym wieczorem. Harry próbował namówić ich na małego drinka, ale Zayn miał zasadę i nie pił w dniach, kiedy pracował.
- Wiadomo cokolwiek w sprawie Tomlinsona? - zapytała.
Znudzona bawiła się kosmykiem włosów, który z uwagą obserwowała. Z niesmakiem zauważyła, ze rozdwoiły jej się końcówki. W pamięci zanotowała, żeby pójść do fryzjera.
- Richard ostatnio nie był zbyt rozmowny.
Zaciekawiona podniosła wzrok na komisarza.
- Chciałabym wiedzieć czy koleś, który zniszczył mi życie próbuje mnie zabić - bąknęła ze złością. - Twój szef jest do bani.
- Przykro mi. - Uśmiechnął się, słysząc jej uwagę.
Czasami sam uważał swojego szefa za głupka, ale poza tym był naprawdę w porządku facetem. Trzeba było umieć się z nim dogadać, a nikt nie potrafił tego lepiej niż Malik.
- Muszę iść do fryzjera.
- Jutro cię zawiozę i poczekam aż wyjdziesz.
- Wiesz... - zaczęła w zamyśleniu. - Przy tobie czuję się jak dziecko. Jesteś bardzo formalny i poważny, ale opiekujesz się mną i robisz wszystko tak, żebym była zadowolona. No może czasami się uśmiechniesz.
- To źle? Mam nadzieję, że wywiązuję się ze swojej roli.
- Cały czas traktujesz mnie jako swojego świadka do pilnowania? - zadała to pytanie bardzo ostrożnie.
Bacznie przyglądała się, jak twarz mulata tężeje, a rysy ściągają się. Teraz założył maskę, którą zazwyczaj wkładał w pracy.
- O której chcesz iść jutro do fryzjera? - zmienił temat.
- O której ci pasuje. Jestem wolna cały dzień. Cały tydzień, a nawet cały miesiąc, bo... - zaczęła mówić ze złością.
- Już dobrze - przerwał jej, parkując pod blokiem. - Poinformuję cię o dokładnej godzinie.
- Dziękuje.
Wysiedli z samochodu, a Malik rozejrzał się uważnie po okolicy. Zauważył samochód, w którym siedzieli jego znajomi z komisariatu, ale nie informował o tym Mayson. Tych dwóch mężczyzn miało za zadanie pilnować spokoju dziewczyny od zewnątrz.
Zayn złapał dziewczynę za łokieć i szybkim krokiem wprowadził na odpowiednie piętro. Zasmuciła się, ze tym razem nie chwycił jej za rękę.
- Czemu tak szybko? - jęknęła, spoglądając na niego kątem oka.
- Ciemność jest zdradliwa.
Te słowa zamknęły jej usta. Jednak w dalszym ciągu chciała uzyskać odpowiedź na zadane wcześniej pytanie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - powiedziała z wyrzutem, kiedy otwierał drzwi.
Wpuścił ją pierwszą, a po wejściu upewnił się, że zamknął wejście na klucz.
- Specjalnie tego nie zrobiłem - rzucił oschle i zniknął w swoim pokoju.
Missi przygryzła wargę, odwróciła się na pięcie i poszła do kuchni. Z racji, ze wybiła dziesiąta w nocy, nie miała ochoty na jedzenie.
- Jesteś głodna? - zapytał Zayn, jak tylko przekroczył próg pomieszczenia.
Minęło może dziesięć minut, a on już był przebrany w luźne spodnie i koszulkę. Włosy rozczochrał w nieładzie, co rozpraszało Mayson.
- Nie jem o tak później porze - wymamrotała, podstawiając szklankę z wodą do ust.
Wypiła wszystko za jednym razem i odstawiła naczynie do zlewu.
- Dobranoc. - Wychodząc nawet na niego nie spojrzała.
Mayson poczuła się urażona jego zachowaniem.
Dopóki nie zadała tego głupiego pytania, wszystko było w porządku. Śmiali się, żartowali... A teraz? Fukał na nią i krył złość. Nie lubiła w nim tego nastroju.
- Mayson, zaczekaj! - zawołał za nią.
Doszła już do swojego pokoju i wcale nie zamierzała się zatrzymywać.
- Stój. - Malik złapał ją za ramię i odwrócił przodem do siebie.
Podświadomie zwolniła ruchy, żeby mógł ją dogonić.
- Pomóc ci w czymś? - zapytała obojętnie, krzyżując ramiona na piersi.
- Przestań to robić - poprosił.
- Co takiego? - Uniosła brwi w zaskoczeniu.
- Przestań mnie ignorować i obdarzać chłodem.
- Witaj w klubie - prychnęła i odwróciła wzrok. - Mogę już iść spać?
- Ja... - zaczął, ale się zawahał. - Tak, możesz. Dobranoc.
Posłała mu ostatnie spojrzenie zanim do końca zamknęła drzwi. Stała przez chwilę z czołem opartym na drewnianej powierzchni. Nagle usłyszała szmer po drugiej stronie.
- Jesteś dla mnie ważna, ale nie wiem, co mam z tym zrobić. - usłyszała niepewny głos mężczyzny.
Otworzyła szeroko oczy i szybkim ruchem pociągnęła za klamkę.
Niestety jego już nie było...
***
Obudziła się we wtorek z bólem głowy, co od razu popsuło jej nastrój. Ostatnio często na to narzekała, ale uważała, że to nie tak pilne, żeby pójść do lekarza.
- Chryste, Mayson - takimi słowami przywitał ją komisarz, kiedy tylko przekroczyła próg salonu. - Wyglądasz jak trup.
- Dzięki - bąknęła rozdrażniona.
Nie podobało jej się, ze tak określił jej wygląd. Starała się wyglądać dobrze, specjalnie dla niego. Czuła taką potrzebę i nie umiała wytłumaczyć dlaczego. Lubiła, kiedy po spojrzeniu na nią widziała w jego oczach uznanie.
Zakręciło się jej w głowie, więc złapała się ściany.
- Missi! - Zayn poderwał się na równe nogi. - Co się dzieje? Tylko mi tu nie odlatuj.
Podbiegł do niej i objął ramieniem w talii. Bał się, ze upadnie i zrobi sobie krzywdę. Wolną ręką odgarnął jej włosy z twarzy, po czym objął jej policzek.
- Zaraz mi przejdzie - wymamrotała z zamkniętymi oczami.
Nawet w takim stanie czuła dotyk Malika bardzo intensywnie.
- Nie sądzę - rzucił z przejęciem. - Jedziemy do lekarza. Teraz.
- Nie. - Próbowała go odepchnąć, ale nie miała wystarczająco siły. - Musisz iść do pracy.
Zacisnął szczękę, ignorując jej uparty charakter. Bez zbędnego gadania zaciągnął ją na korytarz, ubrał w cienką kurtkę. Gestem nakazał jej włożyć buty.
- Nie - upierała się. - Nigdzie nie idę.
- Idziesz.
- Nie jestem umalowana - jęknęła, przytrzymując się jego ramienia. - I wyglądam okropnie.
- Bez tego też jesteś piękna. Chodźmy już.
Gdyby nie mdlała, pewnie zarumieniłaby się na ten komplement.
Komisarz zaprowadził ją do auta i posadził na miejscu pasażera. Nawet zapiął jej pas, żeby mieć pewność o jej bezpieczeństwie. Zanim wsiadł skinął głową do stróżujących policjantów, upewniając się, ze pilnują jego mieszkania. Uspokojony w pewnym stopniu, dołączył do Mayson i włączył się do ruchu. Piętnaście minut później Malik zaparkował na szpitalnym parkingu, jak najbliżej drzwi.
- Nie ruszaj się - nakazał i wyskoczył na zewnątrz.
Otworzył jej drzwi i widząc, że odpływa wziął ją na ręce. Była lekka, więc nie sprawiło mu kłopotu szybkie zaniesienie jej do środka.
- Potrzebuję lekarza! - krzyknął do pielęgniarki.
Ta powiedziała coś do małego mikrofonu i za chwilę zjawił się starszy mężczyzna w białym kitlu.
- Co się dzieje? - zapytał, przyglądając się bladej szatynce.
- Poczuła się słabo i miała zawroty, a kiedy ją tu przywiozłem całkowicie odleciała - tłumaczył gorączkowo.
- Proszę za mną.
Zayn rzucił okiem na nieświadomą dziewczynę i pospieszył za lekarzem. Kiedy dotarli do odpowiedniej sali, położył ją na łóżku.
- Musze ją zbadać - mężczyzna popatrzył na niego znacząco.
Malik skinął głową i wyszedł na korytarz. Ze strachu o Missi nie mógł ustać w miejscu. Złościł się na siebie za to, że jej nie przypilnował. Znajdowała się pod jego opieką, wiec powinien przywiązywać większą wagę do jej zdrowia.
- Proszę pana - usłyszał za plecami.
Odwrócił się gwałtownie i zobaczył lekarza, który przyjął Mayson.
- Co z nią? - zapytał, nie dając dojść do słowa mężczyźnie w kitlu.
- Wydobrzeje - uspokoił go. - Odwodniła się. Ma również małą zawartość składników odżywczych w organizmie. Przez najbliższy tydzień powinna odpoczywać.
- Mogę ją zabrać do domu?
- Kim pan dla niej jest? - facet zmrużył oczy podejrzliwie.
- Jestem jej narzeczonym. - rzucił bez zastanawiania się.
Mentalnie wytrzeszczył na siebie oczy. Sam nie wiedział, czemu akurat to przyszło mu do głowy. Przecież mógł powiedzieć, że był jej bratem.
- W takim razie proszę jutro po nią przyjechać. Dzisiaj dostała kroplówkę i zostanie na obserwacji. Jeśli jej stan się nie pogorszy, wróci z panem do domu.
- Dziękuję. - Zayn uścisnął rękę lekarzowi i czym prędzej wyszedł ze szpitala.
Mdliło go od specyficznego zapachu. Poza tym, szpitale nie kojarzyły mu się najlepiej. W jednym z takich zmarła jego babcia, z która był naprawdę blisko.
Uspokojony informacją, że Missi nic nie jest, wrócił do mieszkania. Wbiegł po klatce schodowej na górę, wyjmując po drodze klucze z kieszeni. Włożył je do zamka, ale nim go przekręcił, jego wzrok powędrował na niewielką kartkę przyklejoną na drzwiach. Była ubrudzona i miała oberwane brzegi. Mulat zerwał ją jednym ruchem i przeczytał treść, która brzmiała:
"Przyjdziemy po nią prędzej czy później. Nie powstrzymasz nieuchronnego. Do zobaczenia"
Świtne ! :*
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuńGenialny.! <3
OdpowiedzUsuń