---------------------------------------------------------------------------------------------
Missi Mayson - dziewczyna po ciężkich przejściach.
Jej życie zmieniło się w koszmar na trzy miesiące. W młodości straciła rodzinę, ale nie załamała się i wzięła sprawy w swoje ręce. W towarzystwie Tomlinsona czuła się bezpieczniej niż w przytułku, bo to było jedyne miejsce, w którym naprawdę ją chciano. Dziewczyna, którą wtedy była nie widziała niczego dobrego w otaczającym ją świecie. Przyjęła swoją rolę wyrzutka i egzystowała. Wszytko się zmieniło po aresztowaniu Louisa. Przy komisarzu Maliku zaczęła dostrzegać uroki życia i cieszyć się małymi rzeczami. Przestała myśleć pesymistycznie i nawet zdobyło coś, na czym jej zależało.
Widocznie plan Boga był inny...
Missi Mayson - od wczoraj pacjentka szpitala psychiatrycznego.
Po powrocie z Kuby do Nowego Jorku i tygodniowym załatwianiu wszystkich formalności stała się wolną kobietą. Jednak nie na długo.
Styles odprawił ją w okropne miejsce, twierdząc, że robił to dla jej dobra. Mayson czuła, że jej pychika się zmieniła, ale nie sądziła, że kiedykolwiek odeślą ją do psychiatryka. W międzyczasie dowiedziała się, że Zayn przeżył i wytoczono mu proces. Żadnych więcej szczegółów.
- Witaj, Missi. - Do pokoju szatynki weszła starsza kobieta z tacą.
- Dzień dobry, pani Bethany - odpowiedziała grzecznie.
- Mów mi Beth, słońce - odparła i odstawiła tacę na niewielki stolik.
Mayson wcale nie czuła się dobrze w tym miejscu. Całą noc nie mogła zasnąć, a z pokoju obok ciągle wydobywały się przerażające krzyki.
- Gdzie twoja współlokatorka? - zainteresowała się kobieta.
- Nie powiedziała mi gdzie wychodzi. Po prostu to zrobiła.
- Oh, w porządku - pielęgniarka mruknęła pod nosem. - Lubi być tajemnicza. Znajdę ją później, a teraz musisz wziąć swoją porcję witamin. - Podała szatynce mały kubeczek.
Dziewczyna niechętnie przełknęła tabletki i popiła je wodą. Nie była pewna, co do właściwości tych specyfików, ale miała wrażenie, że po nich stawała się spokojniejsza.
- Jak się czujesz? - zapytała kobieta, patrząc na nią troskliwie.
- Bywało lepiej - Missi odpowiedziała szczerze.
- Zobaczysz, że w końcu wszystko się ułoży - powiedziała z uśmiechem i chwyciła tacę. - Idę poszukać Lindy.
Linda była współlokatorką Mayson. Znały się od wczoraj i niekoniecznie za sobą przepadały. Koegzystowały, bo musiały. Nie zapowiadało się na przyjaźń.
Missi została sama.
Nie tylko w pokoju, ale też w życiu. Nie miała nikogo, kto udzieliłby jej wsparcia i obdarzył troską. Nawet Harry odnosił się do niej z dystansem, którego wcześniej nie okazywał. Musiał być zły za to, co stało się na Kubie i za to w jakim stanie znalazł się Zayn.
Teraz liczyło się tylko dotrwanie do końca i zaczęcie wszystkiego od nowa.
***
Zayn był przetrzymywany w areszcie od tygodnia.
Wsadzili go tam od razu po przylocie do kraju. Nie wiedział, za co był karany i dlaczego toczono proces w jego sprawie. Na Kubie próbował się bronić i nic więcej. Nie popełnił żadnego przestępstwa. Faktem było, że pracował dla sutenera, ale nie miał innego wyjścia. W pewnym momencie swojego życia obudził się w małej stróżówce w budynku pełnym prostytutek, gdzie wmówiono mu, że sam się tutaj zgłosił.
Nie miał wyboru, jak tylko uwierzyć.
- Masz widzenie - oznajmił policjant, który go pilnował i zabrał Malika ze sobą, żeby posadzić go na krześle w sali odwiedzin.
Przy stoliku czekał na niego Harry, nerwowo splatający palce. To było pierwsze spotkanie od czasu odbicia ofiar porwania.
- Chciał się pan ze mną widzieć? - zapytał Zayn, opierając się wygodnie.
- Nie mów do mnie "pan" - zaśmiał się cicho.
- Nie znam cię. - Mulat zmarszczył czoło. - Dlaczego miałbym mówić do ciebie po imieniu?
- Nie rób sobie jaj, Malik - prychnął Styles. - Byliśmy partnerami w wydziale zanim zacząłeś współpracować z tym ćpunem.
- Liam Payne - sprostował Zayn. - Tak miał na imię mój szef.
- Jaki szef? - Harry wytrzeszczył oczy. - Czego ty się nałykałeś? Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie rozumiem, o co panu chodzi.
- Kurwa, Malik! - krzyknął i uderzył pięścią w stół.
- Proszę zachować spokój, panie Styles - upomniał strażnik.
Harry skinął głowa i wziął głęboki oddech.
- Jesteś Harry Styles? - zapytał mulat w zamyśleniu.
- Tak.
- Ona cię zna.
- Kto?
- Prostytutka, której pilnowałem - odparł Zayn.
- Jak się nazywała?
- Missi Mayson. To ją zabraliście do samochodu podczas ataku na nasz budynek - wyjaśnił.
- Mówiła ci o mnie? - dopytywał Harry.
Być może miał dowiedzieć się czegoś istotnego, co w tej chwili był zdezorientowany zachowaniem swojego byłego partnera.
- Próbowała mi wmówić, że przestawili mi mózg i że wcześniej pracowałem z tobą w policji. Wspomniała coś jeszcze o Horanie i mojej byłej narzeczonej, która podobno ma ze mną dziecko.
- Niemożliwe - wymamrotał Styles pod nosem.
- Absurdalne, prawda? - zażartował mulat.
- Missi mówiła prawdę - oznajmił mężczyzna. - Wszystko, co mówisz ma odniesienie w rzeczywistości. Naprawdę nic nie pamiętasz?
- Nie mam czego pamiętać. - Wzruszył ramionami.
- Jeszcze ci udowodnię, że miała rację - obiecał ucieszony Harry. - Ale teraz chciałbym zadać ci kilka pytań.
- Zamieniam się w słuch.
- Jak poznałeś się z Liamem?
- Poznałem go po zgłoszeniu się do pracy.
Harry powstrzymał się od komentarza.
- Jakie kary stosował na pracujących tam dziewczynach?
- Z tego, co wiem, to chłosta, karne zaspokajanie, odcięcie pożywienia na określony czas, a najczęściej bicie po twarzy. Jedynie Mayson została ostatnio potraktowana najgorszą karą, jaką miał w zanadrzu.
- Wytłumacz.
- Szef kazał zabrać ją do zakazanego pokoju, gdzie została przywieszona przez strażnika pod sufitem i była bita, aż straciła przytomność. Kiedy po nią poszedłem krew lała się z niej ciurkiem. Cudem uszła z życiem. Naprawdę myślałem, że się nie wyliże.
- Wiedziałeś i nic z tym nie zrobiłeś? - Styles podniósł głos.
- Postawiła się szefowi, więc ja ukarał. Nie powiedziano mi, jaką karę dostała. Domyśliłem się, kiedy zbyt długo nie wracała i od razu po nią poszedłem.
Policjant westchnął ciężko i zanotował to w swoim notesie. Podniósł wzrok na aresztowanego.
- Uwierzyłeś Mayson w rzeczy, o których ci powiedziała?
- Nie, ale i tak postanowiłem to zrobić.
- Co zrobić? - Harry zmarszczył czoło.
- Wypuścić ją.
- To ty ją wypuściłeś z burdelu? - młody policjant pochylił się nad stolikiem.
- Tak.
Styles już więcej nic o nic nie zapytał. Podziękował za rozmowę i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie.
Uzyskał informacje, które pomogą mu wszystko odkręcić.
***
Od miesiąca snuła się po korytarzach. Mało jadła, niewiele piła. Wyglądała jak chodzący trup. Załamanie nie przechodziło i przerodziło się w głęboką depresję. Samotność doskwierała jej w dzień i w nocy. Przestała mówić. Posługiwała się tylko gestami i pomrukami. Nie widziała sensu dalszej egzystencji. Strata Zayna była dla niej równoznaczna ze strata sensu życia.
"Samotność, prawdziwa samotność bez złudzeń, to stan poprzedzający obłęd lub samobójstwo"
***
Śniła mu się co noc.
Śnił o wspólnej rozmowie, o możliwości wyjaśnienia wszystkich niedogodności. Gdy się budził nie mógł tego zrozumieć. W snach wszystko wydawało mu się prostsze.
"Uważaj na sny. Zbyt często przebudzają pragnienia, które starasz się od dawna uśpić."
***
W końcu nadszedł czas ich konfrontacji.
Nie widzieli się od czasu akcji ratunkowej. Rozdzielili ich bez pożegnania. Tęskniła za nim. On zastanawiał się, co z nią zrobili. Wszystko miało się wkrótce wyjaśnić.
Mayson czekała przed drzwiami sali, na której odbywała się rozprawa.
Malik siedział na ławie oskarżonych i czekał na zapowiedź kolejnego świadka.
Stało się.
- Panna Missi Mayson proszona na salę - usłyszała z głośnika.
Otworzono ogromne drzwi, a ona przekroczyła próg niepewnym krokiem. Nie podniosła wzroku przez całą drogę do stanowiska dla świadków.
- Proszę się przedstawić, podać wiek i powiedzieć czym aktualnie się pani zajmuje - nakazał sędzia.
Missi wlepiła w niego wzrok. Czuła na sobie spojrzenie mulata.
- Nazywam się Missi Mayson, mam dwadzieścia pięć lat. Aktualnie nie zajmuję się niczym, bo przebywam w zakładzie psychiatrycznym, a wcześniej byłam zmuszana do prostytucji - wyrecytowała.
Zayn zmarszczył czoło, słysząc jej słowa.
- Czy jest pani spokrewniona z oskarżonym?
- Nie - ledwo wydusiła to słowo, mimo że było prawdziwe.
Chciała znaczyć dla niego coś więcej...
- Przysługuje pani możliwość odmowy składania zeznań w obecności oskarżonego.
- Będę zeznawać - zdecydowała bez zastanowienia.
Chciała go uratować.
- Ma pani obowiązek mówić tylko prawdę. Za składanie fałszywy zeznań grozi pani odpowiedzialność karna. Rozumie pani?
- Rozumiem.
- Proszę opowiedzieć całą historię pani pobytu na Kubie i uwzględnić w tym oskarżonego.
Mayson streściła cały ten okres, który uważała za horror. Niektóre momenty prawie doprowadzały ją do płaczu, ale udało jej się skutecznie powstrzymać łzy.
Kiedy skończyła, rzuciła okiem na Malika.
Obserwował ją.
Patrzył na nią z nienawiścią i obojętnością jednocześnie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.
- Czyli zawdzięcza pani życie oskarżonemu? - zapytał sędzia po krótkim namyśle.
- Uratował mnie - sprostowała. - Gdyby nie pan Malik, nie byłoby mnie tutaj.
- Ale to pani naprowadziła komisarza Stylesa na miejsce, w którym odbyła się akcja ratunkowa, prawda?
Missi przełknęła ślinę, nie będąc pewną jakiej oczekiwano odpowiedzi. Nie chciała pogrążyć Zayna.
- Skontaktowałam się z nim po ucieczce z burdelu - oznajmiła wymijająco.
- Czy oskarżony znęcał się nad panią?
- Nigdy - odparła od razu. - Nigdy nie podniósł na mnie ręki.
- Ale wykonywał polecenia Liama Payne'a, prawda?
- Nie rozmawialiśmy na ten temat - skłamała.
Często udawało jej się wyciągnąć z Malika wiadomości na temat ćpuna.
Sąd nie musiał o tym wiedzieć.
- Widzę, że stara się pani załagodzić sytuację oskarżonego, ale proszę się nie wysilać. Nic nie jest w stanie usprawiedliwić faktu, że oskarżony dopuścił się zdrady i zaczął pracować dla wroga.
- To stało się nie z jego winy - odpowiedziała lekko podniesionym głosem. - Pan Malik został poddany operacji zmiany tożsamości.
- Nic mi o tym nie wiadomo - powiedział sędzia.
Missi zagotowała się w środku.
- Jestem świadkiem i zeznaję, że oskarżony został poddany nielegalnemu zabiegowi miesiąc po porwaniu.
- Nie mamy dowodów.
- On jest dowodem - upierała się. - Ja, komisarz Styles, naczelny komisarz Steel, komisarz Horan i pani Bella znaliśmy komisarza Malika przed operacją. Możemy potwierdzić, że nie jest sobą. Zakodowano mu nieprawdziwe informacje. Pan Malik nie pamięta, że miał narzeczoną oraz że niedługo przed porwaniem dowiedział się, że ma syna.
- Sprawdzimy to. Co do reszty, żaden z wymienionych świadków nie stanął w obronie oskarżonego ani nie wspomniał o operacji.
- Bo nikt nie chce mi uwierzyć, a jedyny zleceniodawca nie żyje - powiedziała płaczliwie. - Ten proces toczy się bez sensu. Komisarz nic nie zrobił. Jest niewinny.
- Proszę pozwolić, że sąd o tym zadecyduje. Czy są pytania do świadka?
Nikt się nie wychylił, więc sędzia uderzył młotkiem.
- Zarządzam przerwę na naradę.
Sala zaczęła pustoszeć, więc Missi również udała się na korytarz. Miała wrażenie, że świat osuwał się jej spod nóg.
Bardzo chciała załagodzić tą sprawę i móc znowu stanąć u boku Malika.
***
Dziesięć minut później wszyscy wrócili na salę rozpraw. Po zajęciu miejsca przez sędzia, wszystko ucichło.
Mayson miała wrażenie, jakby świat się na chwilę zatrzymał.
Zayn cierpliwie czekał na niezasłużony wyrok.
- Zgodnie z wyrokiem sądu Zayn Malik zostaje skazany na pięć lat pozbawienia wolności za świadome dokonanie zdrady i działanie na rzecz wroga - oznajmił sędzia.
- On tego nie zrobił świadome - wyszeptała Missi i popatrzyła w kierunku oskarżonego.
Malik wpatrywał się w nią twardym wzrokiem, a ona powiedziała bezgłośne "przykro mi". Wtedy odwrócił twarz. Strażnicy wyprowadzili go z sali innymi drzwiami niż wyszła Mayson. Załamana oparła się o barierkę schodów i zacisnęła zęby, żeby nie wybuchnąć płaczem.
Zostając popełniła błąd... Tuż obok niej mieli przeprowadzić Zayna do więzienia. Zorientowała się za późno. Serce zaczęło jej krwawić na widok Malika zakutego w kajdanki i pochylonego.
Łza spłynęła jej po policzku.
- Panie Malik, ja... - zaczęła, ale potrząsnął głową, przez co przerwała.
- Zabrałaś mi wolność - syknął groźnie, rzucając jej nienawistne spojrzenie. - Znajdę cię i zniszczę - obiecał, a strażnik szarpnięciem przywołali go do porządku.
Te słowa sprawiły, że świat Missi runął.
Upewniły ją w przekonaniu, ze tamten komisarz Zayn Malik miał już nigdy nie wrócić.
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Nadszedł koniec części pierwszej, ale bez obaw, bo już mam pomysł na dalsze losy bohaterów.
Jednak mam pewien warunek...
Musicie postarać się i pokazać pod tym rozdziałem, że podoba wam się opowiadanie i że chcecie czytać dalej :)
Umowa jest taka:
Każdy, kto to przeczyta, zostawi komentarz, a potem ja wstawię kolejny rozdział ;)
Daję wam czas do NIEDZIELI!!!
Kocham! xxx
Boże.... niech to opowiadanie skończy się szczęśliwie, dziewczyno nie rób mi tego i postaraj się ułożyć happy end. Kocham to opowiadanie i Twoją twórczość, pozdrawiam cieplutko ;*
OdpowiedzUsuńJa czytam zawzięcie! Pisz dalej dziewczyno ile masz tylko sił XD Powodzenia i małe pytanko, kiedy 2 część? :>
OdpowiedzUsuńJak tylko zasypiecie mnie komentarzami tak jak prosiłam :P ;)
UsuńWow! Jedno wielkie WOW! Malik skazany .... Missi sobie nie poradzi. Ciekawą jestmem co się z nimi stanie....??
OdpowiedzUsuńWiem, że nie zawsze komentuję, ale większość rozdziałów czytam w biegu i nie zawsze zdążę je skomentować :) co w żadnym stopniu nie umniejsza twojemu talentowi, bo piszesz genialnie, a uwierz, ja jestem mega wybredna kiedy czytam fanfiction :) więc pisz kochana i nie każ nam długo czekać na drugą część! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOmg popłakałam sie bez kitu noo :'''''c tylko nie wiem dlaczego dopiero teraz zabrałam sie za czytanie omg ale mi smutno :''''c i za cholere nie rozumiem co ci inni powiedzieli że uznali Zayna za oskarżonego :'( omg okej ide czytać następny ;**
OdpowiedzUsuń