6 stycznia 2016

38.

Mayson obudziła się z ogromnym bólem głowy. Wygrzebała się z pościeli i przeszła do łazienki. W lustrze zobaczyła brudną, zagubioną kobietę z rozmytym makijażem. Dobrze pamiętała, co robiła zeszłej nocy. Pamiętała również spotkanie oko w oko z Malikiem.
- Brawo, Missi. Zrobiłaś z siebie dziwkę na jego oczach. - Postukała się w czoło, patrząc w lustro. - Na pewno więcej nie weźmie mnie na poważnie - westchnęła.
Przywróciła się do porządku i poczłapała do małej kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie. Niestety jedzenie ledwo przeszło jej przez gardło, więc zdecydowła się na szklankę wody.
Nim się obejrzała musiała wyjść do pracy. Po drodze wstąpiła do sklepu po drugie śniadanie. W trakcie zakupów coś kazło jej zatrzmać się przed półką z alkoholami.
- Słucham? - zapytał sprzedawca.
- Poproszę dwie setki wiśniowej wódki - odparła zmieszana.
Mężczyza bez słowa skasował zakupy i wydał resztę. Dopiero kiedy Missi opuściła budynek odetchnęła z ulgą. Schowała się za rogiem i od razu wypiła całą wódkę.
Następie udała się na miejsce pracy.

***

Zayn przyszedł do pracy zaraz po odstawieniu Mike'a na przystanek i dopilnowaniu, żeby wsiadł do właściwego autobusu, więc był punktualnie.
- Szef cię woła - poinformował go jeden z pracowników.
Mulat posłusznie przyszedł do prowizorycznego biura i wszedł, nie czekając na zaproszenie.
- Chciałem z tobą porozmawiać - oznajmił mężczyzna z poważną miną.
- Zamieniam się w słuch. - Malik usiadł na jedynym i wolnym krześle w tym pokoju.
- Dzwoniłem wczoraj do ciebie - zaczął, łapiąc się za brodę.
- Tak, wiem.
- Sądziłem, że jesteś mądrzejszy.
Zayn z miny szefa wywnioskował, że wcale nie chodziło o niewinną przysługę.
- Nie mogę pakować się w kłopoty - rzucił mulat. - Dobrze pan wie, bo uprzedziła pana policja.
- Od razu kłopoty - zaśmiał się tamten. - Poczekaj aż ci wyjaśnię.
Malik się nie odezwał.
- Z pewych źródeł wiem, że pracowałeś dla niejakiego Liama Payne'a. Wiem, że policja go zabiła, ale nie o jego osobę mi chodzi. Bardziej o coś, co posiadał za życia.
- Nic o nim nie wiem - odpowiedział Zayn zgodnie z prawdą.
- Mnie nie musisz okłamywać - wszeptał szef. - Znałem go. Zatrzymał coś, co należało do mnie.
- To nie moja sprawa.
Mężczyzna zarechotał głośno.
- Ależ oczywiście, że twoja. Musisz wkazać mi miejsce, gdzie schował swoje kosztowności.
- Nie wiem nic na ten temat.
Mulat zaczął się obawić, że ten nie miał zamiaru mu odpuścić.
Szef zakręcił się niespokojnie po pomieszczeniu.
- Chcę, kurwa, odzyskać moją forsę! - wrzasnął nagle i uderzył pięścią w blat starego biurka. - A ty mi w tym pomożesz.
Zayn wtał na proste nogi i westchnął głęboko.
- Zgodnie z warunkami na jakich wypuścili mnie z więzienia, nie mogę podpaść policji, bo wsadzą mnie tam ponownie, a wierz mi, że nawet ty byś tam nie wytrzmał, a wyglądasz na mocnego chłopa - wyjaśnił spokojnie.
Mężczyzna zmierzył Malika sceptcznym spojrzeniem i zajął miejsce za biurkiem.
- Wracaj do pracy - burknął. - Ale z sympatii ostrzegam, że pożałujesz.
Zayn z ulgą opuścił pomieszczenie, ale miał przeczucie, że to nie koniec przygód z nowo poznanymi ludźmi.

***

- Witam i o zdrowie pytam! - zawołała Missi tużpo wejściu do sklepu.
Za ladą stał chłopak, który od jakiegoś czasu był nowym nabytkiem i często kręcił się po miejscu pracy, żeby oswoić się z przyszłymi obowiązkami.
Był młodszy od dziewczyny o jakieś pięć lat - właśnie skończył dwadzieścia dwa lata.
- Cześć, Missi - przywitał się z uśmiechem na przystojnej twarzy.
- Siemaneczko - zachichotała i chwiejnym krokiem ruszyła na zaplecze.
Nim zdążyła poprawie przypiąć plakietkę z nazwiskiem, chłopak przyszedł za nią.
- Co tam, Will? - mruknęła pod nosem, mocując się z zapięciem.
- Piłaś, prawda? - zapytał prosto z mostu.
Mayson podniosła wzrok na współpracownika i zrobiła głupią minę.
- Tylko troszeczkę - przyznała.
- Kto normalny pije alkohol z samego rana? - Zmarszczył czoło.
- Nie jestem normalna, jestem dziwką - odparła gorzko.
Will wytrzeszczył oczy.
- Nie wolno ci tak mówić - zakazał groźnie. - Nie powinnaś przychodzić. Szef zaraz będzie.
- Mam to w dupie - rzuciła i wyminęła kolegę, przeciskając się na sklep.
- Ale... - chłopak zaczął coś mówić, ale dalszej części nie dosłyszała.
Świat się kołysał, ale Mayson dzielnie wykonywała swoje obowiązki.
Do czasu...
Dzwoneczek przy drzwiach oznajmił pojawienie się gościa, którym okazał się być szef.
- Missi Mayson punktualna jak zwykle - pochwalił i zatrzymał się przy lekko spanikowanej dziewczynie. - Wszystko w porządku?
Szatynka przełknęła gulę formującą się w gardle i odwróciła się twarzą do mężczyzny.
- T-tak - odparła, ale zapomniała, że stała za blislo.
Poczuł smród wódki.
- Panno Mayson, co to ma znaczyć? - podniósł głoś, gestykulując rękoma. - Dlaczego jest pani pod wpływem alkoholu?
Missi opuściła wzrok i zacisnęła usta.
- Na rozmowie o pracę od razu zaznaczyłem, że nie toleruję takich rzeczy. Jak pani mogła złamać tą zasadę po takim okresie czasu?
Dziewczyna nie potrafiła wydusić słowa.
- Zawieszam panią do odwołania - oznajmił i szybko zniknął w swoim biurze.
- Tak mi przykro. - Usłyszała za plecami.
Zacisnęła zęby i zdecydowanym krokiem poszła na zaplecze i zabrała rzeczy. Udawała, że nie widzi zmartwionego wzroku kolegi.
- Do zobaczenia... Kiedyś - pożegnała się i wyszła.
Nie miała nic innego do roboty, więc wstąpiła do sklepu i wkurzona na własną głupotę wróciła do mieszkania i otworzyła koleją butelkę wódki.

***

Minął miesiąc.
Szef Malika nie ustawał w przekonywaniu go do popełnienia przestępstwa, ale ten był nieugięty.
Mayson traciła ostatnie pieniądze. Większość wydała na alkohol, przez co bardzo mało jadła. Blisko jej było do wglądu anorektyczki. Postanowiła poszukać innej pracy, bo na odzskanie tej straciła nadzieję. Nie odbierała telefonów od Diany. Nie chciała jej zranić, ale nie potrafiła z nią normalnie porozmawiać. Wraz pojawieniem się Malika coś się w niej obudziło i nie było niczym pozytywnym.
- Zobaczmy, co tu mamy - mruknęła pod nosem, przeglądając gazetę.
Mijała ogłoszenie za ogłoszeniem, aż trafiła na to, które jej odpowiadało. Wewnętrzne "ja" przekonywało ją, że tylko do tego naprawdę się nadawała. Zadzwoniła na podany numer i umówiła się na rozmowę na jutro.
Z ciekawości przejrzała gazetę do końca. Zatrzymała się dopiero na artykle, który przyprawił ją o palpitację serca.

"Wielka ucieczka słynnego dilera i sutenera!"
"Tomlinson na wolności!"
"Czy zemsta Tomlinsona będzie gorzka?"


Missi odrzuciła gazetę w kąt i zakryła twarz dłońmi. Najpierw Malik, teraz Louis...
Jej życie powoli wywracało się do góry nogami.

***

Zayn dostał zlecenie dostarczenia kilku pudeł do klubu nocnego. Był wykończony, bo Mike'a przez całą noc bolał brzuch i ciągle przy nim czuwał. Fakt, że spali w jednym łóżku nic nie zmieniał.
- Jeśli dostarvczysz te paczki na ósmą wieczorem i poczekasz na czek i pokwitowanie, to jutro będziesz mógł przyjść później do pracy.
- Mam zatrzymać papiery u siebie i przywieźć je jutro do pracy, tak? - zapytał dla pewności.
- Dokładnie tak.
Malik wsiadł do zapakowanego busa, wbił adres w nawigację i ruszył w drogę. Do ósmej miał dziesięć minut, a klub znajdował się w tej samej dzielnicy, więc nie mógł nie zdąrzyć.
Dotarł na miejsce trzy minuty przed wyznaczonym czasem. Panowie ochroniatrze pomogli mu wyładować pakunki, które najprawdopodobniej były nowymi rurami do pole dance.
- Kierownik jest u siebie - oznajmił jeden z facetów.
Zayn przecisną się przez zagracone wejście dla personelu i od trazu znalazł swój cel. Wiedział, że miejsce działało od jakiegoś tygodnia, co było widać na pierwszy rzut oka.
- Pan do mnie? - zapytał mężczyzna zza uchylonych drzwi.
- Tak. Ja od pana Griffina.
- Zapraszam.
W środku załatwili wszystkie formalności, bez zbędnych uprzejmości, po czym mulat był wolny. Skierował się w stronę głównego wyjścia.
Sala z największą sceną była wypełniona po brzegi, a na ulotkach widniała informacja o nowej atrakcjo. Zayn przystanął, chcąc ocenić jakość atrakcji.
Na scenie zobaczył zwinnie poruszającą się dziewczynę, która założyła krótką, czerwoną perukę. Była wystylizowana na upadłego anioła. Wglądała zachęcająco i naprawdę przyciągała wzrok.
- Widziałem gdzieś te lekkie ruchy - mruknął pod nosem i przyjrzał się jej uważniej.
- Gorąca, prawda? - zapytał nieznajomy mężczyzna. - Nie wygląda na swój wiek.
- Ile ma lat?
- Podobno dwadzieścia siedem.
Malik przygryzł wargę, myśląc intensywnie. Czy to mogła być...? Nie. Niemożliwe.
Wtedy dziewczyna odwróciła się twarzą do widowni.
To była ona.
To była Missi.
Missi Mayson.
Wiedział, że wszędzie by ją rozpoznał.

Ale dlaczego trafiła akurat tutaj?

***

Tomlinson biegł przez obskórną dzielnicę, chcąc dotrzeć do swojej rodzimej dzielnicy. Miał tam znajomego, który mógłby mu pomóc. Louis czuł na plecach oddech policji z całych stanów, dlatego musiał uciec za granicę.
Nie miał wyboru.
Jak uciekł z więzienia?
Zaptrzyjaźnił się z odpowiednimi osobami, które mu pomogły. Znalazł się również strażnik, który dał się przekonać.
Louis Tomlinson był cwaniakiem, jak nikt inny. Umiał sobie poradzić.

Teraz musiał tylko ostrożnie znaleźć bezpieczne schronienie.
Potem planował rozpocząć zemstę.


----------------------------------------------------------------------

Wybaczcie, że opornie mi to idzie. Nie wiem czemu. Chyba mam na to wszystko za mało czasu.

Mam nadzieję, że historia was bardzo nie nudzi xD

Kocham! xxx

2 komentarze:

  1. Omg Zaaayn <33
    Jak to Louis uciekł? Aha aha kill me o_o
    Ja nie moge Missi sie stacza :c
    Czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń