Przepraszam za tak długą nieobecność, ale byłam na wakacjach :)
Wybaczycie mi, prawda?
Kocham! xxx
______________________________________________________________
Całą drogę powrotną, a potem w domu Zayn zachowywał całkowitą ciszę, chcąc się opanować. Nie mógł wybaczyć sobie tego, że jako komisarz policji pozwolił na to, żeby jego świadek poczuł był jakkolwiek zagrożony. Nigdy nie zdarzyło mu się kogoś skrzywdzić, ale tak samo jeszcze nigdy nie przygarnął pod opiekę żadnego członka sprawy, którą do tej pory prowadził.
Mayson była jego pierwszym razem.
- Miałem rację, kiedy mówiłem żebyśmy poszli na zakupy razem - wyrzucił z siebie, nie mogąc dłużej patrzeć na skuloną Missi.
Chciał mieć nieuniknioną rozmowę za sobą.
- Powinnam była cię posłuchać, ale skąd mogłam wiedzieć, że jakiś gruby, obleśny facet będzie mnie zaczepiał w miejscu publicznym - broniła się.
Zajęła miejsce na kanapie w niewielkim salonie, natomiast mulat chodził po pomieszczeniu z założonymi rękoma.
- Trudno było się domyślić, że ma coś wspólnego z twoim koch... Twoim przyrodnim bratem? - Zironizował. - To oczywiste, że na ciebie polują. Czyż nie oznajmiłem ci tego już wcześniej?
- Powiedziałeś, ale nie sądziłam, że to zajdzie aż tak daleko, żeby szukali mnie w głupim sklepie. - Wzruszyła ramionami.
Niepewnie popatrzyła na mężczyznę i próbowała ocenić sytuację.
- Widocznie nie miałaś z czymś takim do czynienia, w przeciwieństwie do mnie, więc radze ci się mnie słuchać - jego słowa były przepełnione złością.
- Dobrze, będę - przyznała potulnie. Miał całkowitą rację, że nie miała nic do gadania. - Przepraszam, proszę pana.
Zatrzymał się gwałtownie na zwrot, który padł z jej ust i zmierzył ją ostrzegawczym spojrzeniem.
- Nie przeginaj - syknął.
Mayson mentalnie przewróciła oczami, opadając plecami na oparcie. Odetchnęła głęboko i rozejrzała się po pokoju. Zastanawiała się, co dzisiaj będzie mogła robić.
Na zegarku była dopiero dziesiąta rano, więc miała dużo czasu.
- Zrobię śniadanie - wymamrotała i przeszła do kuchni.
Usłyszała jak Zayn wychodzi z salonu, po czym nagle pojawił się w progu.
- Wychodzę na chwilę - oznajmił chłodno.
- Ale śniadanie... - zaczęła dziewczyna.
- Zjem na mieście - przerwał jej.
Przytaknęła głową, czekając na dalsze wskazówki.
- Nie otwieraj nikomu, nie rozmawiaj z nikim i postaraj się nie zrobić sobie krzywdy - dodał z żartobliwy uśmieszkiem, który pojawił się tylko na dwie sekundy.
- Jasne.
Wyszedł zostawiając szatynkę w mieszkaniu całkowicie samą.
Malik zdecydował, że teraz załatwi sprawy związane z testem na ojcostwo. Energicznie wsiadł do samochodu, trzaskając drzwiami. Emocje ciągle w nim buzowały, ale musiał się uspokoić, żeby spokojnie włączyć się do ruchu. Rozejrzał się, chcąc sprawdzić czy nie ma nikogo podejrzanego. O dziwo facet, który przesiadywał w samochodzie pod ich domem od dobrych dwóch tygodni, nagle zniknął. Nie było go, co wydało się Malikowi podejrzane. Wolał mieć go na oku, co było niemożliwe bez jego obecności tutaj.
Po dwudziestu minutach zaparkował przed kliniką, w której umówił się z Daisy i jej dzieciakiem.
- Nareszcie - westchnęła zirytowana, widząc mulata. - Ile można czekać?
- Wybacz - prychnął. - Niestety to nie moja wina, że duże miasta bywają zatłoczone.
Przewróciła oczami i odwróciła się na pięcie. Weszli do jednego z gabinetów, w którym czekał mały Mike.
- Ja się czujesz, kochanie? - Daisy przeczesała mu włosy ręką i cmoknęła w czoło.
- To wcale nie bolało! - Pochwalił się z dumnym uśmiechem.
Zayn zauważył, że chłopiec nie miał górnych jedynek, przez co trochę się seplenił. Chciał wypatrzeć w nim jakieś podobieństwa, ale nie potrafił tego zrobić. Nie przyjmował do wiadomości faktu, że teraz miały stać się ojcem.
- Pan Malik? - W pomieszczeniu pojawił się lekarz. - Jestem doktor Parker.
- Witam, doktorze. - Komisarz skinął głową.
- Proszę usiąść na kozetce obok tego dzielnego chłopca. - Mężczyzna w białym fartuchu poklepał malucha po głowie. - Pobiorę panu krew, żeby móc zbadać czy wasze geny są zgodne.
- Ile trzeba czekać na wynik? - Zapytał Zayn w trakcie wkłuwania mu igły w zgięcie łokcia.
Doktor Parker nie odzywał się przez chwilę, skupiony na odpowiednim przygotowaniu materiału do badań. Dopiero kiedy schował probówkę do właściwego pojemnika, popatrzył na Malika.
- Skontaktuję się z państwem osobiście. Proszę zostawić mi swoje numery telefonów.
Zrobili jak powiedział i opuścili gabinet.
Kiedy tylko wyszli przed budynek, Zayn szybkim krokiem zwrócił się w kierunku samochodu, żeby jak najszybciej opuścić Daisy i chłopca.
- Zayn! - Zawołała za nim.
Zatrzymał się z wielką niechęcią i odwrócił się do kobiety z miną mówiącą "odwal się".
- Czemu już uciekasz? Czyżby czekała na ciebie twoja nowa zdobycz? - Zapytała z uśmiechem, za którym ukryła dużą porcję jadu.
- Co, jeśli tak? Masz z tym problem? - Malik uniósł brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Nie, skąd. - Wzruszyła ramionami. - Kręć z kim sobie chcesz. Już mnie to nie obchodzi.
- Prawidłowo.
- Chciałam porozmawiać - zmieniła temat, przybierając poważny wyraz twarzy.
- Nie mamy o czym - westchnął, podchodząc.
- Mam do ciebie prośbę - Daisy spojrzała na swojego syna, kładąc mu dłoń na ramieniu. Chłopiec niecierpliwie przebierał nogami. - Jesteś zainteresowany?
- Nie bardzo, ale mogę cię łaskawie wysłuchać.
Kobieta powstrzymała się od złośliwego komentarza, który zastąpiła brzydkim grymasem.
- Jutro wieczorem mam spotkanie biznesowe i nie mam z kim zostawić Mike'a. Pomyślałam, że może...
- Nie ma mowy - przerwał jej.
- Ale, Zayn...
- Powiedziałem - nie dał jej dojść do słowa. - Nie mam ochoty na twoje głupie gierki i liczę, ze już więcej się nie zobaczymy.
- Spokojnie. Za tą prośbą nie kryje się nic złego. Mam problem i pomyślałam, że może zechcesz mi pomóc...
- Dlaczego ja? Nie ma jakichś koleżanek, czy coś? - Zmarszczył czoło, przyglądając się jej uważnie.
- Wiesz, że chciałam, żebyś zapoznał się z moim synem, więc teraz będziesz miał idealną okazję.
- To ty tego chciałaś, nie ja. - Zapierał się jak tylko mógł.
- Boisz się odpowiedzialności? - Wypaliła nagle ze złością w oczach.
Komisarz przechylił głowę na jedną stronę, wbijając w nią ostre spojrzenie brązowych oczu. Nie miał ochoty się z nią kłócić, tym bardziej przy dziecku.
- Nie boję. Po prostu nie mam ochoty ci pomagać i tyle. - wzruszył ramionami, chcąc w końcu wrócić do mieszkania. - Znajdź sobie jakiegoś frajera.
- Zayn, proszę - powiedziała po chwili ciszy. - Ja naprawdę nie mam go z nim zostawić. Jestem w kropce.
Zastanowił się przez chwilę. Mentalnie wypisał sobie wszystkie za i przeciw.
- Dobrze - wymamrotał niechętnie. - O której go przywieziesz?
- Osiemnastej.
- Kiedy odbierzesz?
- Na pewno do dziesiątej wieczorem.
- W takim razie do zobaczenia.
Opuścił ucieszoną kobietę i czym prędzej odjechał z parkingu. Po drodze wstąpił do małej knajpki, w której zjadł zapiekankę, po czym wrócił do domu.
***
Missi przeglądała kolejne ogłoszenia o pracę i wydawało jej się, że znalazła odpowiednie dla siebie. Postanowiła zadzwonić.
- Słucham? - Męski głos zabrzmiał na drugiej linii.
- Dzień dobry. Dzwonię w sprawie pracy - powiedziała drżącym głosem.
Do tej pory nie musiała martwić się o pieniądze. Teraz też nie powinna, ale wiedziała, że taki stan rzeczy nie potrwa długo. Wkrótce szef Malika miał znaleźć jej mieszkanie i pracę. O tym drugim wolała zadecydować sama.
- Ach, tak. - Odchrząknął. - O jakie stanowisko się pani ubiega?
- Na początek mogłabym rozkładać towar na półkach, ale chciałabym też sprzedawać, jeśli to możliwe.
- Myślę, że powinniśmy umówić się na rozmowę kwalifikacyjną - stwierdził po krótkim namyśle. - Proszę zabrać ze sobą CV i widzimy się w poniedziałek o piętnastej.
- Dziękuję, do widzenia. - Rozłączyła się.
W tym samym momencie usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i szybko poszła sprawdzić, co się dzieje. Czuła, że przez to wszystko powoli popadała w paranoję.
- To tylko ja - mruknął naburmuszony mulat. - Zjadłaś śniadanie?
- Zamierzasz mnie pilnować jak dziecko? - Westchnęła z irytacją.
- Tak. To własnie zamierzam - rzucił obojętnie i minął ją w przejściu, kierując się do swojego pokoju.
Mayson wzruszyła ramionami na jego dziwne zachowanie i wróciła do kuchni. Usiadła przy stole, dopijając kawę.
Nadeszło południe, a ona nudziła się jak mops. Postanowiła porozmawiać z Zaynem i powiedzieć mu o propozycji pracy. Podeszła do drewnianych drzwi, za którymi znajdował się komisarz i zapukała.
Chwilę potem drzwi się otworzyły, ukazując Malika.
- Ubierz się w coś odpowiedniego. Zawiozę cię do Stylesa - powiedział zanim zdążyła się odezwać.
Zaskoczona patrzyła na niego z wytrzeszczonymi oczami.
- Naprawdę? - Wydusiła na wdechu.
- Mhm - mruknął
Odwróciła się do niego plecami i z uśmiechem weszła do swojego tymczasowego pokoju.
Nie lubiła ruszać się z domu podczas okresu, ale świadomość że zobaczy się z Harrym napawała ją radością. Dawno nie rozmawiali, czego bardzo jej brakowało. Na chwile obecną miała dość humorzastego komisarza i jego ciągłych rozkazów.
Ubrała się odpowiednio, żeby czuć się bezpiecznie w związku z okresem, po czym wyposażyła swoją podręczną torbę w najpotrzebniejsze rzeczy.
- Gotowa - oznajmiła, stając na korytarzu.
Mulat opierał się o ścianę ze znudzoną miną. Skinął głową na jej słowa i otworzył drzwi, w których przepuścił Mayson.
Nie miał humoru przez Daisy, ale tego Missi nie mogła wiedzieć. Nawet nie wiedziała, że Zayn prawdopodobnie ma syna.
- Co się stało, że nie musiałam cię błagać o wyjście z domu? - Zapytała podczas jazdy.
- Muszę wyjść, ale nie mogę zabrać cie ze sobą, więc Styles się tobą zajmie. - Nawet na sekundę nie oderwał wzroku od jezdni. - Odbiorę cię o piątej.
- W porządku - wymamrotała pod nosem, bawiąc się paznokciami.
Dotarli na miejsce chwilę potem. Malik odstawił ją prosto pod drzwi mieszkania Harry'ego. Zadzwonił dzwonkiem, który sprawił że pięć sekund później w progu zjawił się właściciel mieszkania. On i Malik skinęli do siebie głowami, wymieniając się znaczącymi spojrzeniami, po czym Zayn się oddalił.
Mayson zmarszczyła czoło zdezorientowana ich zachowaniem.
- Co tu się właściwie stało? - Zapytała, kiedy Harry wprowadził ją do środka.
Zdjęła buty i zajęła swoje ulubione miejsce na starym fotelu w małym saloniku chłopaka, który od razu do niej dołączył, siadając na dwuosobowej kanapie.
- Mam cię niańczyć - zaśmiał się. - Fajnie, co?
- Zajebiście - prychnęła ironicznie.
Styles strzelił jej spojrzenie mówiące "jesteś tego pewna?", na które dziewczyna zareagowała głośnym śmiechem.
Wiedziała, że zapowiadał się miły dzień.
***
Te kilka godzin minęło jak z bicza strzelił, co niekoniecznie spodobało się Mayson. Zasmucona czekała na pukanie w drzwi, za którymi miał stać Zayn. Nie chciała opuszczać Harry'ego, ale nie na miejscu byłby poproszenie komisarza o pozwolenie zostania tu na noc. Nawet nie chciała wyobrażać sobie jego reakcji.
W pewnym sensie tęskniła też za Zaynem.
- Uśmiechnij się. - Styles poczochrał jej włosy, na chwilę odrywając się od filmu. - Nie idziesz na ścięcie, tylko wracasz do siebie.
- Wiem, ale tak mi z tobą dobrze. Mam co robić i z kim rozmawiać... - zawodziła, kierując na chłopaka smutny wzrok.
- Przecież niedługo znowu się zobaczymy.
- Tak, tak. - westchnęła. - Jeśli tylko Zayn znowu nie będzie miał humorków.
- Myślę, że po prostu się o ciebie troszczy.
- Czemu miałby? - Dziewczyna zmrużyła oczy. - Przecież nie jestem dla niego kimś ważnym.
W momencie kiedy Harry miał zażartować, żeby rozluźnić atmosferę, ktoś zapukał do drzwi. Podniósł się z kanapy i niespiesznie poszedł otworzyć. Zdziwił go widok nieznajomego, dość postawnego faceta o łysej głowie, długiej brodzie i groźnym spojrzeniu.
- Witam, szanownego pana - facet silił się na uprzejmość, ale młody wyczuł w porę, że na pewno nie przyszedł po cukier. - Mam jedno pytanko.
- Słucham? - Harry postanowił udawać obojętnego, nic nie świadomego faceta. - W czym mogę panu pomóc?
- Czy jest z panem niejaka Missi Mayson? - Zapytał tamten, niedyskretnie zaglądając do środka.
Harry ustawił się tak, żeby uniemożliwić mu widok mieszkania.
- Kto? Nie znam nikogo takiego. Mieszkam sam. - Wzruszył ramionami.
W duchu modlił się, żeby Missi nie przyszło do głowy zajrzeć na korytarz.
Na szczęście dziewczyna w porę zorientowała się, że głos nie należał do Malika i została w salonie. Poznała po głosie, że to facet ze sklepu.
Śledził ich.
- Jest pan pewien? - Gość zmrużył podejrzliwie oczy.
- Tak.
- Nie wydaje mi się, żebyś mówił prawdę - rzucił tym razem groźniej.
Harry żałował, że odpiął swoją kaburę dosłownie kilka minut temu, bo stwierdził, że nic im jednak nie grozi. Był w wielkim błędzie, decydując się na to.
Na szczęście umiał się bronić.
- Nie mam ochoty na pogawędki. - Harry zachował spokój. - Żegnam.
Typ zatrzymał drzwi wielką łapą i zgromił wzrokiem młodszego policjanta.
- Za chwilę pogadamy inaczej - warknął mężczyzna.
- Groźby są karalne, proszę pana. - Styles wzruszył ramionami.
Mężczyzna zrobił krok w przód, ale własnie w tej samej chwili ktoś odciągnął go do tylu. Wybawicielem okazał się być sam komisarz Zayn Malik.
- Mogę w czymś pomóc? - Zapytał przerażająco spokojnie. - Jaki jest powód, że zakłócasz spokój temu przykładnemu obywatelowi?
- Wiem, ze pracujecie razem - rzucił złowrogo osiłek.
- Powinieneś wyciągnąć z tego jakieś wnioski. Zrobiłeś to?
Zayn widocznie nabijał się z sytuacji, chociaż nie dał tego po sobie znać.
Typ szarpnął się, ale Malik trzymał go w mocnym uścisku, blokując mu rękę za plecami. Tamten nie miał szans na jakikolwiek ruch. Może komisarz nie wyglądał na silnego, ale znał odpowiednie techniki i to w większości wypadków wystarczało. Dopiero od niedawna zaczął budować masę mięśniową.
- Nie dacie rady wiecznie jej chronić. Tomlinson i tak dorwie ją w swoje łapy, czy tego chcecie czy nie. Powiem tylko, że to nastąpi już niebawem. Nawet się nie spostrzeżecie. Nie rozumiem czemu tak bardzo wam na niej zależy - zagroził z grymasem wściekłości na twarzy.
- Liczę, że zapamiętasz to, co powiedziałeś. Chętnie usłyszę to jeszcze raz, podczas gdy ty będziesz dławił się własną krwią - komisarz wyszeptał mu do ucha.
Harry przyglądał się całej sytuacji i nie mógł wyjść z podziwu. Zszokował się jeszcze bardziej, gdy mężczyzna zbiegła po schodach, jak tylko Malik uwolnił jego ramię.
- Poradziłbym sobie - chłopak prychnął żartobliwie i wpuścił mulata do mieszkania.
- Tak, jasne. - zironizował Zayn i przeszedł do salonu.
W pewnym sensie zaczynali się lubić.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, wiem eh...
Nuuuuudaaaaaa!
Ale i tak mnie kochacie, c'nie? ;)
One Direction w opowiadaniu NIE istnieje. Sławne osoby użyczają wyglądu i nazwisk. Charakter postaci został ukształtowany przez autora. Mogą pojawić się sceny brutalne i erotyczne.
25 sierpnia 2015
13 sierpnia 2015
16.
Dawajcie czasami jakieś znaki, że chociaż możecie przełknąć tą historię xD
Kocham i dziękuję, że jesteście! xxx
-------------------------------------------------------------------------------------
Od wyjścia do kina minął tydzień, w ciągu którego Missi nie kontaktowała się z Harrym.
Zayn kategorycznie zabronił jej wychodzenia z domu. Nie wspomniał o tym, że od kilku dni byli obserwowani. Podejrzany samochód parkował każdego wieczoru pod blokiem Malika i zostawał do samego rana. Komisarz nie chciał jej denerwować i straszyć. Wiedział, że i tak była na skraju załamania, chociaż potrafiła to bardzo dobrze ukryć.
Każdego dnia Zayn niespokojnie siedział w swoim biurze i był wyczulony na każdy dźwięk komórki. Chciał być gotów, gdyby zadzwoniła Mayson. Dziwnym zbiegiem okoliczności zaczęło mu zależeć na jej bezpieczeństwie, ale nie tak jak na wszystkich swoich świadków.
Tak inaczej.
Jakby bardziej niż na bezpieczeństwu zależało mu na niej samej.
***
Mayson przeglądała wszystkie możliwe gazety, żeby znaleźć jakąkolwiek pracę, która nie wymagałaby zbyt wiele. Dziewczyna była wykształcona i inteligentna, ale bała się wyzwań. Nie chciała brać na siebie odpowiedzialności za cokolwiek.
Nie lubiła tego.
- Co robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do salonu.
W piątkowy wieczór Missi nie mogło robić nic innego, jak oglądanie telewizji. Mieszkanie zaczęło ją drażnić, czuła się jak w klatce, ale nic nie mogła z tym zrobić.
- Oglądam - wymamrotała znudzona. - Co słychać u Harry'ego?
- Dzisiaj rano zdjęli mu gips i od razu przyszedł do pracy. Nawet nie chciał słyszeć o urlopie odpoczynkowym.
Dziewczyna skinęła głową i dalej skakała po kanałach.
- Nudzisz się, prawda? - Zauważył.
- Brawo, detektywie - zironizowała.
- Mayson - upomniał surowo.
Postanowiła zignorować jego ton.
- Umieram z nudów. Dlaczego przetrzymujesz mnie w mieszkaniu?
- Niedługo to wszystko się skończy i będziesz wolna. Mój szef znajdzie ci mieszkanie i pracę.
- Co do pracy, to...
- Póki co, nie musisz pracować - przerwał jej.
- Nie chcę cię obciążać. - Spuściła wzrok na swoje kolana i skubała małe paprochy.
- Utrzymuję cię fundusz świadków koronnych.
- Aż tak poważnie to wygląda?
- Musieliśmy coś zaradzić. - Wzruszył ramionami. - Dostaję na ciebie pieniądze, gdzie część oddaję właśnie tobie.
- Te wszystkie karteczki i pieniądze, które zostawiałeś przed wyjściem do pracy były z tego funduszu? - Zdziwiła się.
- Dokładnie tak.
Nie wiedziała, co powiedzieć, więc milczała.
- Nie zamartwiaj się czymś, co nie jest istotne - dodał.
- Dobrze - zgodziła się. - Mogę iść do sklepu, albo chociaż na krótki spacer?
- Nie - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Missi wiedziała, że to był koniec dyskusji, nawet jak się jeszcze nie zaczęła. Westchnęła ciężko i wróciła do oglądania głupawej komedii, którą właśnie znalazła.
- Mogę się przyłączyć? - Zapytał Malik.
- Skoro musisz.
Gniewała się na niego, ale postanowiła nie przesadzać. Chciała tylko trochę rozbudzić w nim coś na kształt poczucia winy, albo chociaż litości.
- Rozumiem, że to nasz pierwszy konflikt - zażartował. - I tak nic nie wskórasz.
Mayson skrzyżowała ramiona na piersi i z zaciętą miną wpatrywała się w ekran odbiornika. Obecność komisarza działała jej na nerwy. Miała ochotę poderwać się i wybiec mieszkania, ale wiedziała, że drzwi były zamknięte na kilka zamków.
Z drugiej strony miała ochotę rzucić się na niego i mocno wtulić w jego silne, męskie ramiona. Tylko wtedy poczułaby się bezpiecznie.
- Jesteś głodna? - Zayn odezwał się w połowie filmu, wyrywając ją z otępienia.
Bawiła go obecna postawa dziewczyny, więc chciał się tym nacieszyć. Czasami lubił drażnić innych, ale rzadko pokazywał się z tej żartobliwej strony.
- Nie - bąknęła pod nosem.
- Ja przeciwnie. - wstał i przeciągnął się. - Będę w kuchni, gdybyś jednak zmieniła zdanie.
Wyszedł, a Mayson odprowadziła go wzrokiem.
Nie mogła przyzwyczaić się do komisarza ubranego w luźne, dresowe spodnie i podkoszulek. Przez większość czasu widywała go w idealnie skrojonych garniturach, które sprawiały, że każdy obdarzał go należytym szacunkiem. Na początku myślała, że nie ma w szafie innych ciuchów. W garniturach wyglądał o wiele poważniej i doroślej.
Zanim się zorientowała ile czasu upłynęło, mulat wrócił z talerzem kanapek i kartonem soku jabłkowego.
- Może jednak? - Zaproponował z drwiącą miną.
Dziewczyna pokręciła głową i odwróciła wzrok na telewizor.
Tak miał wyglądać ich piątkowy wieczór?
Tydzień temu siedzieli w kinie na dobrym filmie. Chciałaby to powtórzyć, ale wiedziała, że miała nikłe szanse.
Przecież była tylko jednym z jego świadków, który sprawiał mu niepotrzebny kłopot.
***
Missi przekręcała się z boku na bok.
Od dwóch godzin leżała w łóżku i nie mogła zasnąć. Brzuch dawał jej znać, że prawdopodobnie jutro dostanie okresu. Zawstydzał ją sam fakt, że będzie musiała poprosić komisarza o pójście do sklepu po podpaski i te wszystkie potrzebne kobiecie akcesoria. Ale nie do końca to było powodem, dla którego nie mogła spać...
Kilka dni temu zauważyła, że Malik zawsze wychodził do pracy spięty i patrzy na nią odrobinę dłużej tuż przed zamknięciem drzwi. Zauważyła też niewielki samochód, który parkował od jakiegoś czasu w tym samym miejscu, a kierowca wcale z niego nie wysiadał.
Mayson zrezygnowała z nieudanych prób zaśnięcia i na palcach poszła do kuchni. Miała nadzieję, że nie włączy jej się tryb nieudacznika i nie obudzi śpiącego mężczyzny. Zapaliła małe światło nad blatem i napełniła szklankę zimnym mlekiem. W dzieciństwie mama podawała jej szklankę zimnego mleka na lepszy sen, bo nie lubiła pić ciepłego.
Brakowało jej tego.
Brakowało jej matki.
Brakowało jej jakiejkolwiek rodziny w pobliżu.
Nie miała nikogo.
- Dlaczego nie śpisz? - Zayn zastał ją ze szklanką przy ustach.
Dziewczyna odstawiła naczynie do zlewu i nadgarstkiem otarła usta z mleka.
- Nie mogłam zasnąć. - Wzruszyła ramionami ciągle trochę pogniewana.
- Ja też - przyznał, chociaż nie zapytała. - Mogę? - Wskazał na miejsce obok niej.
Mayson skinęła głową, a Zayn stanął tuż obok. Dotykał jej ramienia swoim ramieniem. Opierali się tyłem o blat i milczeli.
- Przestań to robić - odezwał się nagle.
Spojrzała na niego pytająco. Skrzyżowała ramiona na piersi, żeby wyglądać bardziej buntowniczo.
- Nie możemy kłócić się o coś takiego - jęknął. - Mieszkamy pod jednym dachem, więc musimy żyć w zgodzie.
- Kto tak powiedział? - Uniosła prowokacyjnie jedną brew. Hormony mocno działały na jej zachowanie. - Możemy się nie lubić, ale musimy się szanować.
- Kto tak powiedział? - Powtórzył jej słowa.
Prychnęła i odwróciła wzrok w przeciwną stronę.
Malik westchnął ciężko i wolnym krokiem skierował się do wyjścia. Missi oczekiwała, że odwróci się i coś powie.
Nie pomyliła się.
- Jak już skończysz, to nie zapomnij zgasić światła.
Jednak nie tego się spodziewała.
Co chciała usłyszeć?
Sama nie była do końca pewna. Może "przepraszam" by wystarczyło, ale w gruncie rzeczy, za co miał ją przepraszać?
Kobiety przed okresem nie dało się zrozumieć.
***
W sobotni poranek komisarza obudził dzwonek telefonu. Zaspanym wzrokiem nie zauważył kto właściwie dzwoni. Odebrał, przeklinając w myślach.
- Zgadzam się.
Zmarszczył czoło, starając się rozpoznać głos.
- Zgadzam się na ten test na ojcostwo - powtórzyła kobieta po drugiej stronie linii.
Teraz już wiedział, że ma do czynienia z Daisy. Sprawdził godzinę i znowu przeklął.
- Musiałaś oznajmić mi to o tak wczesnej godzinie? Jest sobota - burknął, przecierając oczy.
- Chciałam mieć to za sobą jak najszybciej. Kiedy chcesz to zrobić?
- Nie myślałem o tym -odparł zaskoczony.
- Genialnie, Zayn - zironizowała. - Jak tylko wrócisz do rzeczywistości i będziesz łaskaw poświęcić tej sprawie chwile uwagi, to wiesz gdzie dzwonić.
Rozłączyła się, nie dając Malikowi dojść do słowa.
Mężczyzna jęknął i zanurzył twarz w poduszce. Wybiła dopiero siódma, a on chciał zaznać jeszcze trochę błogiego snu.
- Zayn? - Usłyszał zza drzwi.
Zacisnął mocno szczękę, prawie wykruszając sobie zęby. Miał ochotę krzyknąć, ale postanowił się opanować.
Spokój przede wszystkim.
- Tak? - Westchnął ciężko.
- Muszę wyjść do sklepu.
- Możemy to zrobić za dwie godziny? - Westchnął, odrzucając kołdrę na bok.
- To naprawdę pilne - nalegała.
Missi własnie zaczął się okres i nie miała nic, co było jej w tym czasie niezbędne.
- Proszę - błagała, stojąc pod drzwiami.
Chwilę potem usłyszała kroki i drzwi zostały otworzone. Napotkała gniewny wzrok komisarza ubranego w zwyczajne spodnie i koszulkę.
- Co to takiego, że zrywasz mnie o tej porze w wolny dzień?
- Ja naprawdę muszę iść do sklepu i to jak najszybciej. - Podrapała się po głowie, unikając jego wzroku.
- Po co? - Drążył, niezręczny dla szatynki temat.
- Po prostu muszę. - Zacisnęła obie pięści.
Miała ochotę uderzyć go w twarz za ten głupi upór.
Malik wyminął ją, a ona ruszyła za nim.
- Jesteś gotowa? - Zapytał i ubrał buty. - Możemy iść?
- Tak.
Kiwnął na nią głową, pokazując na wyjście i przepuścił w drzwiach. Razem przeszli do samochodu, wsiedli i odjechali w kierunku najbliższego marketu.
- Dlaczego nie poszliśmy do pobliskiego, małego sklepu? - Zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Skoro już wstałem rak wcześnie, postanowiłem kupić sobie świeże bułki z ulubionej piekarni.
Missi pokiwała głową na znak zrozumienia i poprawiła się na siedzeniu. Nie cierpiała ruszać się gdziekolwiek podczas miesiączki. Na szczęście znalazła w swojej torbie jedną, awaryjną podpaskę.
- Jesteśmy - oznajmił, parkując najbliżej wejścia. - Najpierw idziemy po twoje, później po moje.
- Nie możemy się rozdzielić? - Zapytała niezręcznie.
- Czemu? - Posłał jej zmieszane spojrzenie.
- Bo... Sama nie wiem - wydukała i wysiadła.
Zayn nie starał się zrozumieć kobiety. Miał pewne przypuszczenia, ale nie chciał jej peszyć.
Rozglądał się uważnie dookoła, kiedy szli do środka. Nie chciał narazić jej na niebezpieczeństwo.
- Idź do piekarni, a ja pójdę po swoje - nalegała.
Mayson nie chciała przy Maliku kupować podpasek i tamponów. To było dla niej zbyt żenujące.
- O co ci znowu chodzi? - jęknął.
- Proszę cię.
Dziewczyna posłała mu najbardziej błagające spojrzenie, jakie tylko potrafiła zrobić. Mężczyzna zastanowił się chwilę i niechętnie skinął głową na "tak".
- Masz być przy wyjściu za dziesięć minut, zrozumiano? - Pogroził jej palcem.
- Oczywiście - ucieszona aż klasnęła w dłonie. - Do zobaczenia za chwilę.
Missi szybkim krokiem opuściła mulata i zaczęła rozglądać się po sklepie. Kiedy znalazła odpowiedni dział, musiała dokonać wyboru, który tak naprawdę nie był łatwy. W trakcie wybierania odpowiedniego rodzaju "tych" rzeczy poczuła, że jakby ktoś ją obserwował. Zerknęła przez ramię, ale nie zobaczyła nikogo. Była w alejce całkowicie sama. Pospiesznie zabrała to, co potrzebowała i udała się do kasy. Cały czas czuła na sobie czyjś wzrok, ale nie potrafiła zidentyfikować właściciela. Przecież kręciło się tu tyle ludzi. Panika przejęła jej ciało, przez co prawie wpadła na stoisko z psią karmą. Znienawidziły się za to, że dała strachowi przejąć władzę nad sobą.
W kolejce, tuż za nią, pojawił się mężczyzna. Miał łysą głowę i długą brodę. Wyglądał jak gangster i źle mu z oczu patrzyło. Nachalnie wpatrywał się w Missi, która dla niepoznaki posłała mu delikatny uśmiech.
- Panienka stąd? - Zagadnął grubym, nieprzyjemnym głosem.
Mayson przeszył dreszcz strachu.
- Słucham? - Nawet na niego nie spojrzała, chcąc okazać zwykłą, ludzką obojętność.
Wystraszyła się nie na żarty.
Zaczepił ją podejrzany typ, a po aferze z Tomlinsonem zaczęła dostrzegać zagrożenie na każdym kroku. Myślała, że może w końcu to minie, ale nic tego nie zapowiadało.
- Mam wrażenie, że skądś panienkę kojarzę - nie ustępował.
Serce dziewczyny przyspieszyło dwukrotnie. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Zaynem, przy nim czuła się bezpiecznie. Kasjerka skasowała rzeczy Missi i spakowała je w torebkę. Mayson podała jej pieniądze trzęsącymi się dłońmi i wymamrotała szybkie "bez reszty".
Podążyła do wyjścia, a facet ruszył za nią.
- Zaczekaj! - Zawołał, przepychając się między ludźmi.
Szatyna przygryzła wargę, żeby ukryć emocje jakie targały nią w tym momencie. Chciała być silna i odważna, ale coś ją blokowało. Facet bardzo ją przerażał i domyśliła się, że miał coś wspólnego z zemstą Tomlinsona.
- Zatrzymaj się, śliczna! Musimy pogadać! - Nie dawał spokoju.
Missi przyspieszyła, prawie biegła. Na szczęście z oddali zobaczyła czekającego Malika.
Gdy tylko spotkał jej oczy, wiedział co się święci. Przeniósł uwagę na faceta za nią i spiął całe ciało, czekając na jakikolwiek przejaw ataku.
To był facet z samochodu spod bloku.
- Zayn - wydusiła z ledwością i mocno chwyciła się jego ramienia.
To jedno słowo było przepełnione błaganiem o pomoc.
Komisarz przeciągnął ją za siebie i stanął przodem do napastnika. Mayson złapała go za dłoń i splotła ich palce.
- Jakiś problem? - Zapytał, gdy ten tylko zbliżył się na odpowiednią odległość.
- Skądże - mężczyzna zawahał się, wlepiając uważne oczy w Zayna. - Chyba panią z kimś pomyliłem. Proszę wybaczyć. Miłego dnia.
W momencie oddalania się mężczyzny w przeciwnym kierunku, Malik ścisnął mocniej dłoń Missi i zaprowadził do samochodu. Milcząc dotarli do auta. Przez chwilę stali nieruchomo, ciągle złączeni dłońmi. Żadne z nich nie chciało puścić pierwsze. Kiedy trzymali się za ręce, przepływała przez nich dziwna energia, którą oboje wyraźnie poczuli.
W końcu Missi zdobyła się na odwagę i szybko przytuliła komisarza. Wyszeptała ciche "dziękuję" i przeszła na drugą stronę samochodu. Pospiesznie zajęli swoje miejsca. Mayson wiedziała, że w mieszkaniu czekała ją poważna rozmowa. Wyraźnie widziała zdenerwowanie Zayna, z którym nie starał się kryć.
Pozostało jej tyko czekać na rozwój wypadków.
Kocham i dziękuję, że jesteście! xxx
-------------------------------------------------------------------------------------
Od wyjścia do kina minął tydzień, w ciągu którego Missi nie kontaktowała się z Harrym.
Zayn kategorycznie zabronił jej wychodzenia z domu. Nie wspomniał o tym, że od kilku dni byli obserwowani. Podejrzany samochód parkował każdego wieczoru pod blokiem Malika i zostawał do samego rana. Komisarz nie chciał jej denerwować i straszyć. Wiedział, że i tak była na skraju załamania, chociaż potrafiła to bardzo dobrze ukryć.
Każdego dnia Zayn niespokojnie siedział w swoim biurze i był wyczulony na każdy dźwięk komórki. Chciał być gotów, gdyby zadzwoniła Mayson. Dziwnym zbiegiem okoliczności zaczęło mu zależeć na jej bezpieczeństwie, ale nie tak jak na wszystkich swoich świadków.
Tak inaczej.
Jakby bardziej niż na bezpieczeństwu zależało mu na niej samej.
***
Mayson przeglądała wszystkie możliwe gazety, żeby znaleźć jakąkolwiek pracę, która nie wymagałaby zbyt wiele. Dziewczyna była wykształcona i inteligentna, ale bała się wyzwań. Nie chciała brać na siebie odpowiedzialności za cokolwiek.
Nie lubiła tego.
- Co robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do salonu.
W piątkowy wieczór Missi nie mogło robić nic innego, jak oglądanie telewizji. Mieszkanie zaczęło ją drażnić, czuła się jak w klatce, ale nic nie mogła z tym zrobić.
- Oglądam - wymamrotała znudzona. - Co słychać u Harry'ego?
- Dzisiaj rano zdjęli mu gips i od razu przyszedł do pracy. Nawet nie chciał słyszeć o urlopie odpoczynkowym.
Dziewczyna skinęła głową i dalej skakała po kanałach.
- Nudzisz się, prawda? - Zauważył.
- Brawo, detektywie - zironizowała.
- Mayson - upomniał surowo.
Postanowiła zignorować jego ton.
- Umieram z nudów. Dlaczego przetrzymujesz mnie w mieszkaniu?
- Niedługo to wszystko się skończy i będziesz wolna. Mój szef znajdzie ci mieszkanie i pracę.
- Co do pracy, to...
- Póki co, nie musisz pracować - przerwał jej.
- Nie chcę cię obciążać. - Spuściła wzrok na swoje kolana i skubała małe paprochy.
- Utrzymuję cię fundusz świadków koronnych.
- Aż tak poważnie to wygląda?
- Musieliśmy coś zaradzić. - Wzruszył ramionami. - Dostaję na ciebie pieniądze, gdzie część oddaję właśnie tobie.
- Te wszystkie karteczki i pieniądze, które zostawiałeś przed wyjściem do pracy były z tego funduszu? - Zdziwiła się.
- Dokładnie tak.
Nie wiedziała, co powiedzieć, więc milczała.
- Nie zamartwiaj się czymś, co nie jest istotne - dodał.
- Dobrze - zgodziła się. - Mogę iść do sklepu, albo chociaż na krótki spacer?
- Nie - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Missi wiedziała, że to był koniec dyskusji, nawet jak się jeszcze nie zaczęła. Westchnęła ciężko i wróciła do oglądania głupawej komedii, którą właśnie znalazła.
- Mogę się przyłączyć? - Zapytał Malik.
- Skoro musisz.
Gniewała się na niego, ale postanowiła nie przesadzać. Chciała tylko trochę rozbudzić w nim coś na kształt poczucia winy, albo chociaż litości.
- Rozumiem, że to nasz pierwszy konflikt - zażartował. - I tak nic nie wskórasz.
Mayson skrzyżowała ramiona na piersi i z zaciętą miną wpatrywała się w ekran odbiornika. Obecność komisarza działała jej na nerwy. Miała ochotę poderwać się i wybiec mieszkania, ale wiedziała, że drzwi były zamknięte na kilka zamków.
Z drugiej strony miała ochotę rzucić się na niego i mocno wtulić w jego silne, męskie ramiona. Tylko wtedy poczułaby się bezpiecznie.
- Jesteś głodna? - Zayn odezwał się w połowie filmu, wyrywając ją z otępienia.
Bawiła go obecna postawa dziewczyny, więc chciał się tym nacieszyć. Czasami lubił drażnić innych, ale rzadko pokazywał się z tej żartobliwej strony.
- Nie - bąknęła pod nosem.
- Ja przeciwnie. - wstał i przeciągnął się. - Będę w kuchni, gdybyś jednak zmieniła zdanie.
Wyszedł, a Mayson odprowadziła go wzrokiem.
Nie mogła przyzwyczaić się do komisarza ubranego w luźne, dresowe spodnie i podkoszulek. Przez większość czasu widywała go w idealnie skrojonych garniturach, które sprawiały, że każdy obdarzał go należytym szacunkiem. Na początku myślała, że nie ma w szafie innych ciuchów. W garniturach wyglądał o wiele poważniej i doroślej.
Zanim się zorientowała ile czasu upłynęło, mulat wrócił z talerzem kanapek i kartonem soku jabłkowego.
- Może jednak? - Zaproponował z drwiącą miną.
Dziewczyna pokręciła głową i odwróciła wzrok na telewizor.
Tak miał wyglądać ich piątkowy wieczór?
Tydzień temu siedzieli w kinie na dobrym filmie. Chciałaby to powtórzyć, ale wiedziała, że miała nikłe szanse.
Przecież była tylko jednym z jego świadków, który sprawiał mu niepotrzebny kłopot.
***
Missi przekręcała się z boku na bok.
Od dwóch godzin leżała w łóżku i nie mogła zasnąć. Brzuch dawał jej znać, że prawdopodobnie jutro dostanie okresu. Zawstydzał ją sam fakt, że będzie musiała poprosić komisarza o pójście do sklepu po podpaski i te wszystkie potrzebne kobiecie akcesoria. Ale nie do końca to było powodem, dla którego nie mogła spać...
Kilka dni temu zauważyła, że Malik zawsze wychodził do pracy spięty i patrzy na nią odrobinę dłużej tuż przed zamknięciem drzwi. Zauważyła też niewielki samochód, który parkował od jakiegoś czasu w tym samym miejscu, a kierowca wcale z niego nie wysiadał.
Mayson zrezygnowała z nieudanych prób zaśnięcia i na palcach poszła do kuchni. Miała nadzieję, że nie włączy jej się tryb nieudacznika i nie obudzi śpiącego mężczyzny. Zapaliła małe światło nad blatem i napełniła szklankę zimnym mlekiem. W dzieciństwie mama podawała jej szklankę zimnego mleka na lepszy sen, bo nie lubiła pić ciepłego.
Brakowało jej tego.
Brakowało jej matki.
Brakowało jej jakiejkolwiek rodziny w pobliżu.
Nie miała nikogo.
- Dlaczego nie śpisz? - Zayn zastał ją ze szklanką przy ustach.
Dziewczyna odstawiła naczynie do zlewu i nadgarstkiem otarła usta z mleka.
- Nie mogłam zasnąć. - Wzruszyła ramionami ciągle trochę pogniewana.
- Ja też - przyznał, chociaż nie zapytała. - Mogę? - Wskazał na miejsce obok niej.
Mayson skinęła głową, a Zayn stanął tuż obok. Dotykał jej ramienia swoim ramieniem. Opierali się tyłem o blat i milczeli.
- Przestań to robić - odezwał się nagle.
Spojrzała na niego pytająco. Skrzyżowała ramiona na piersi, żeby wyglądać bardziej buntowniczo.
- Nie możemy kłócić się o coś takiego - jęknął. - Mieszkamy pod jednym dachem, więc musimy żyć w zgodzie.
- Kto tak powiedział? - Uniosła prowokacyjnie jedną brew. Hormony mocno działały na jej zachowanie. - Możemy się nie lubić, ale musimy się szanować.
- Kto tak powiedział? - Powtórzył jej słowa.
Prychnęła i odwróciła wzrok w przeciwną stronę.
Malik westchnął ciężko i wolnym krokiem skierował się do wyjścia. Missi oczekiwała, że odwróci się i coś powie.
Nie pomyliła się.
- Jak już skończysz, to nie zapomnij zgasić światła.
Jednak nie tego się spodziewała.
Co chciała usłyszeć?
Sama nie była do końca pewna. Może "przepraszam" by wystarczyło, ale w gruncie rzeczy, za co miał ją przepraszać?
Kobiety przed okresem nie dało się zrozumieć.
***
W sobotni poranek komisarza obudził dzwonek telefonu. Zaspanym wzrokiem nie zauważył kto właściwie dzwoni. Odebrał, przeklinając w myślach.
- Zgadzam się.
Zmarszczył czoło, starając się rozpoznać głos.
- Zgadzam się na ten test na ojcostwo - powtórzyła kobieta po drugiej stronie linii.
Teraz już wiedział, że ma do czynienia z Daisy. Sprawdził godzinę i znowu przeklął.
- Musiałaś oznajmić mi to o tak wczesnej godzinie? Jest sobota - burknął, przecierając oczy.
- Chciałam mieć to za sobą jak najszybciej. Kiedy chcesz to zrobić?
- Nie myślałem o tym -odparł zaskoczony.
- Genialnie, Zayn - zironizowała. - Jak tylko wrócisz do rzeczywistości i będziesz łaskaw poświęcić tej sprawie chwile uwagi, to wiesz gdzie dzwonić.
Rozłączyła się, nie dając Malikowi dojść do słowa.
Mężczyzna jęknął i zanurzył twarz w poduszce. Wybiła dopiero siódma, a on chciał zaznać jeszcze trochę błogiego snu.
- Zayn? - Usłyszał zza drzwi.
Zacisnął mocno szczękę, prawie wykruszając sobie zęby. Miał ochotę krzyknąć, ale postanowił się opanować.
Spokój przede wszystkim.
- Tak? - Westchnął ciężko.
- Muszę wyjść do sklepu.
- Możemy to zrobić za dwie godziny? - Westchnął, odrzucając kołdrę na bok.
- To naprawdę pilne - nalegała.
Missi własnie zaczął się okres i nie miała nic, co było jej w tym czasie niezbędne.
- Proszę - błagała, stojąc pod drzwiami.
Chwilę potem usłyszała kroki i drzwi zostały otworzone. Napotkała gniewny wzrok komisarza ubranego w zwyczajne spodnie i koszulkę.
- Co to takiego, że zrywasz mnie o tej porze w wolny dzień?
- Ja naprawdę muszę iść do sklepu i to jak najszybciej. - Podrapała się po głowie, unikając jego wzroku.
- Po co? - Drążył, niezręczny dla szatynki temat.
- Po prostu muszę. - Zacisnęła obie pięści.
Miała ochotę uderzyć go w twarz za ten głupi upór.
Malik wyminął ją, a ona ruszyła za nim.
- Jesteś gotowa? - Zapytał i ubrał buty. - Możemy iść?
- Tak.
Kiwnął na nią głową, pokazując na wyjście i przepuścił w drzwiach. Razem przeszli do samochodu, wsiedli i odjechali w kierunku najbliższego marketu.
- Dlaczego nie poszliśmy do pobliskiego, małego sklepu? - Zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Skoro już wstałem rak wcześnie, postanowiłem kupić sobie świeże bułki z ulubionej piekarni.
Missi pokiwała głową na znak zrozumienia i poprawiła się na siedzeniu. Nie cierpiała ruszać się gdziekolwiek podczas miesiączki. Na szczęście znalazła w swojej torbie jedną, awaryjną podpaskę.
- Jesteśmy - oznajmił, parkując najbliżej wejścia. - Najpierw idziemy po twoje, później po moje.
- Nie możemy się rozdzielić? - Zapytała niezręcznie.
- Czemu? - Posłał jej zmieszane spojrzenie.
- Bo... Sama nie wiem - wydukała i wysiadła.
Zayn nie starał się zrozumieć kobiety. Miał pewne przypuszczenia, ale nie chciał jej peszyć.
Rozglądał się uważnie dookoła, kiedy szli do środka. Nie chciał narazić jej na niebezpieczeństwo.
- Idź do piekarni, a ja pójdę po swoje - nalegała.
Mayson nie chciała przy Maliku kupować podpasek i tamponów. To było dla niej zbyt żenujące.
- O co ci znowu chodzi? - jęknął.
- Proszę cię.
Dziewczyna posłała mu najbardziej błagające spojrzenie, jakie tylko potrafiła zrobić. Mężczyzna zastanowił się chwilę i niechętnie skinął głową na "tak".
- Masz być przy wyjściu za dziesięć minut, zrozumiano? - Pogroził jej palcem.
- Oczywiście - ucieszona aż klasnęła w dłonie. - Do zobaczenia za chwilę.
Missi szybkim krokiem opuściła mulata i zaczęła rozglądać się po sklepie. Kiedy znalazła odpowiedni dział, musiała dokonać wyboru, który tak naprawdę nie był łatwy. W trakcie wybierania odpowiedniego rodzaju "tych" rzeczy poczuła, że jakby ktoś ją obserwował. Zerknęła przez ramię, ale nie zobaczyła nikogo. Była w alejce całkowicie sama. Pospiesznie zabrała to, co potrzebowała i udała się do kasy. Cały czas czuła na sobie czyjś wzrok, ale nie potrafiła zidentyfikować właściciela. Przecież kręciło się tu tyle ludzi. Panika przejęła jej ciało, przez co prawie wpadła na stoisko z psią karmą. Znienawidziły się za to, że dała strachowi przejąć władzę nad sobą.
W kolejce, tuż za nią, pojawił się mężczyzna. Miał łysą głowę i długą brodę. Wyglądał jak gangster i źle mu z oczu patrzyło. Nachalnie wpatrywał się w Missi, która dla niepoznaki posłała mu delikatny uśmiech.
- Panienka stąd? - Zagadnął grubym, nieprzyjemnym głosem.
Mayson przeszył dreszcz strachu.
- Słucham? - Nawet na niego nie spojrzała, chcąc okazać zwykłą, ludzką obojętność.
Wystraszyła się nie na żarty.
Zaczepił ją podejrzany typ, a po aferze z Tomlinsonem zaczęła dostrzegać zagrożenie na każdym kroku. Myślała, że może w końcu to minie, ale nic tego nie zapowiadało.
- Mam wrażenie, że skądś panienkę kojarzę - nie ustępował.
Serce dziewczyny przyspieszyło dwukrotnie. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Zaynem, przy nim czuła się bezpiecznie. Kasjerka skasowała rzeczy Missi i spakowała je w torebkę. Mayson podała jej pieniądze trzęsącymi się dłońmi i wymamrotała szybkie "bez reszty".
Podążyła do wyjścia, a facet ruszył za nią.
- Zaczekaj! - Zawołał, przepychając się między ludźmi.
Szatyna przygryzła wargę, żeby ukryć emocje jakie targały nią w tym momencie. Chciała być silna i odważna, ale coś ją blokowało. Facet bardzo ją przerażał i domyśliła się, że miał coś wspólnego z zemstą Tomlinsona.
- Zatrzymaj się, śliczna! Musimy pogadać! - Nie dawał spokoju.
Missi przyspieszyła, prawie biegła. Na szczęście z oddali zobaczyła czekającego Malika.
Gdy tylko spotkał jej oczy, wiedział co się święci. Przeniósł uwagę na faceta za nią i spiął całe ciało, czekając na jakikolwiek przejaw ataku.
To był facet z samochodu spod bloku.
- Zayn - wydusiła z ledwością i mocno chwyciła się jego ramienia.
To jedno słowo było przepełnione błaganiem o pomoc.
Komisarz przeciągnął ją za siebie i stanął przodem do napastnika. Mayson złapała go za dłoń i splotła ich palce.
- Jakiś problem? - Zapytał, gdy ten tylko zbliżył się na odpowiednią odległość.
- Skądże - mężczyzna zawahał się, wlepiając uważne oczy w Zayna. - Chyba panią z kimś pomyliłem. Proszę wybaczyć. Miłego dnia.
W momencie oddalania się mężczyzny w przeciwnym kierunku, Malik ścisnął mocniej dłoń Missi i zaprowadził do samochodu. Milcząc dotarli do auta. Przez chwilę stali nieruchomo, ciągle złączeni dłońmi. Żadne z nich nie chciało puścić pierwsze. Kiedy trzymali się za ręce, przepływała przez nich dziwna energia, którą oboje wyraźnie poczuli.
W końcu Missi zdobyła się na odwagę i szybko przytuliła komisarza. Wyszeptała ciche "dziękuję" i przeszła na drugą stronę samochodu. Pospiesznie zajęli swoje miejsca. Mayson wiedziała, że w mieszkaniu czekała ją poważna rozmowa. Wyraźnie widziała zdenerwowanie Zayna, z którym nie starał się kryć.
Pozostało jej tyko czekać na rozwój wypadków.
9 sierpnia 2015
15.
Trochę lipne to opowiadanie, co? :(
Wiedziałam, że drugie już nie będzie tak fajne, jak pierwsze...
Moja wena chyba się wypaliła ehh.
Sporo wejść, ale niestety mało komentarzy na temat opowiadania.
Nie wiem, co robić.
Pomóżcie!
Zwiesić czy kontynuować??
Kocham! xx
---------------------------------------------------------------------------------------------
Po wyjściu Malika Mayson poczuła się samotna. Snuła się po mieszkaniu jak duch i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Każdy szmer przyprawiał ją o dreszcze na całym ciele. Zdawało jej się, że ciągle słyszy ciężkie kroki tuż za drzwiami. Zaczynała bać się własnej wyobraźni, która płatała jej figle. Chciała, żeby Zayn wrócił jak najszybciej.
Nie zamierzała dzwonić.
Nie chciała go martwić na zapas, kiedy tak naprawdę nic się nie działo.
***
- Słucham? - Mulat prawie zakrztusił się własną śliną. - Co ty powiedziałaś?
- Nasz syn ma obecnie pięć lat - wyjaśniła.
- Dopiero teraz zechciałaś mnie o tym powiadomić? - Oburzył się. - Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej?
- Ułożyłam sobie życie i nikomu nie wadziło to, że mam syna. Po roku od naszego rozstania poznałam Petera i do teraz żyjemy jak normalna rodzina.
- Jesteś pewna, że to mój syn?
- Tak.
- Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
Daisy zawahała się przez chwilę, nie wiedząc jak to ubrać w słowa.
- Mike dorasta, zmienia się i zaczyna więcej rozumieć. Wiem, że niedługo zacznie zauważać w swoim wyglądzie cechy moje, ale też mężczyzny, który nie jest Peterem. Zorientuje się, a kiedy będzie pytał, ja nie będę kryła prawdy. Nie chcę go okłamywać.
- Jest jeszcze za młody, żeby cokolwiek zrozumieć.
Komisarz nie mógł pojąć, że własnie dowiedział się o swoim synu.
Jakim cudem zdołała ukryć to przez tak długi okres czasu?
- Wiem, ale postanowiłam, że powiem ci zanim on sam postanowi się z tobą spotkać - kobieta mówiła spokojnie, jakby to nie było nic wielkiego.
- Własnie zrujnowałaś mi życie - jęknął Zayn. - Wszystkie moje plany wzięły w łeb.
- Chcesz powiedzieć, że twój syn zrujnował ci życie? - Przekręciła głowę ze złowrogim błyskiem w oku.
- Nie, ty to zrobiłaś. Mogłaś powiedzieć mi o tym w momencie, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży, a nie ukrywać to przez pięć lat - tracił cierpliwość. - Peter wie?
- Powiedziałam mu kilka miesięcy po naszym pierwszym spotkaniu. Zrozumiał, że rozstałam się z tobą i zaliczyłam cię do przeszłości, więc chciał wychować ze mną Mike'a jak własnego syna, co wychodzi mu naprawdę dobrze.
- Nie rozumiem dlaczego chcesz mnie wplątać w waszą sielankę - Malik zmarszczył czoło. - Nie jestem ci do niczego potrzebny. Nie nadaje się na ojca.
- Chciałabym, żebyś zaczął spędzać z naszym synem trochę czasu. W końcu sam będzie chciał wiedzieć, kim jest jego prawdziwy ojciec, a wtedy łatwiej mu będzie jeśli będziesz miał z nim bliższy kontakt.
- On mnie nawet nie zna. Nie wie kim dla niego jestem. To jeszcze dziecko! - Zdenerwował się, czym zwrócił uwagę innych klientów lokalu.
Wziął głęboki oddech, ze uspokoić poszarpane nerwy.
Pragnął zakończyć to spotkanie, a najlepiej cofnąć czas i wcale się na nie nie zgodzić.
- Chcę dobrze dla naszego syna, Zayn.
Mężczyzna zastanowił się głęboko i dopiero wtedy spojrzał Daisy w oczy.
W oczy, które kiedyś kochał.
- Chcę zrobić test na ojcostwo - oznajmiło twardo. - W innym przypadku nawet nie próbuj pociagać mnie do odpowiedzialności.
- Ale...
- To jest moje ostatnie słowo na ten temat.
- Przemyślę to - odparła chłodno.
- Nie, Daisy. To ja mam powód do przemyśleń, nie ty - syknął i wstał z krzesła. - Przepraszam, ale muszę już iść.
Rzucił kilka banknotów na stół i wyszedł odbierając płaszcz od portiera. Wsiadł do samochodu i mocno zacisnął pięści na kierownicy. Musiał ochłonąć póki włączył się w ruch uliczny. Nie potrzebował wypadku.
Jego myśli zajęła krucha szatynka, czekająca na niego w domu. Nie wyrzucał jej z głowy, bo sprawiała, że stawał się spokojniejszy i bardziej opanowany.
***
Missi zasnęła na kanapie w salonie, trzymając komórkę przy sercu. Spała czujnie, bo usłyszała przekręcanie klucza w zamku. Zerwała się do pionu i czekała. Spięła całe ciało i nasłuchiwała, wgapiając się w wejście do pomieszczenia, w którym siedziała.
- Jeszcze nie śpisz? - Usłyszała, a potem zobaczyła znajomą sylwetkę w słabej poświacie księżyca.
Zaprzeczyła głową i rozluźniła się. Odetchnęła z ulga, odkładając telefon na stolik do kawy.
- Bałam się - przyznała szczerze.
Malik wbił w nią wzrok pełen poczucia winy.
- Przepraszam - odparł. - Nie powinienem mówić ci tego wszystkiego przed samym wyjściem. Mogłem zaczekać.
- Ja... - zająknęła się. - W porządku. Czułeś, że tak będzie właściwie, a ja to rozumiem.
- Wiem, że nie jest w porządku. Miałaś bardzo czujny sen, a to nie świadczy o tym, że jest w porządku. Obudziłem w tobie coś, z czym chciałaś się pożegnać. Wybacz mi. Naprawdę nie zrobiłem tego celowo.
- Cieszę się, że pan wrócił - zmieniła temat. - Jak kolacja?
- Nie chcę o tym rozmawia - uciął krótko. - Nie teraz.
- Och. - Zawstydziła się i odwróciła wzrok. - Przepraszam, pana.
- Dość.
- Słucham? - Uniosła wysoko brwi, zdziwiona jego słowami.
- Przestań mówić do mnie "pan" - zaśmiał się krótko. - Czuję się wtedy okropnie staro.
- To jak mam mówić? - Zapytała zdezorientowana.
- Zayn. Po prostu Zayn.
- Dobrze.
Przez chwilę stali w ciszy.
- Ile ma pan lat? - Zapytała nagle.
- Missi. - ostrzegł.
- Ile masz lat, Zayn? - Poprawiła się, dodając lekki uśmiech.
Ta sytuacja odrobinę ją rozbawiła, ale dzięki temu poczuła się lepiej.
- Dwadzieścia siedem.
- Wcale nie jesteś taki stary na jakiego się czujesz - zażartowała.
- A ty ile masz lat?
- Już zapomniałeś? - Droczyła się. - Przecież pytałeś mnie o to na przesłuchaniu.
Przybyło jej odwagi, jak tylko przeszli na stosunki "po imieniu". Z reguły była dość pyskatym typem osoby, ale tylko wtedy, kiedy stąpała po pewnym gruncie.
- Zapomniałem - przyznał szczerze.
- Dwadzieścia pięć.
- Naprawdę? - Zdziwił się. - Wyglądasz jak nastolatka.
- Czy to komplement? - Uśmiechnęła się nieśmiało.
Malik wzruszył ramionami i zdjął marynarkę, oddychając głęboko.
- Głodna? - Zmienił temat.
- Nie.
- W takim razie idziemy spać - oznajmił.
- Dobrze. - zgodziła się i ziewnęła. - Dobranoc.
Wyminęła mężczyznę w progu, obdarzając go zagadkowym spojrzeniem, które go zaintrygowało.
Czyżby była nim zainteresowana?
- Dobranoc, Mayson - rzucił za nią, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna była już prawie w swoim tymczasowym pokoju, ale usłyszała jego odpowiedz. Zadowolona, że już nie była sama, wsunęła się pod ciepłą kołdrę i zapadła w sen.
***
Piątek minął najszybciej ze wszystkich dni tygodnia i nim Mayson się obejrzała, Malik wrócił z pracy.
Wybiła godzina osiemnasta, a oni siedzieli w kuchni i w milczeniu spożywali kolację złożoną z omletów.
- Dziękuję. - Mulat wstał i odłożył talerz do zlewu. - To było pyszne.
- Nie przesadzajmy - zakpiła dziewczyna. - Wiem, że nie jestem wyśmienitą kucharką.
- Do omleta nie trzeba być szefem kuchni, moja droga - napomniał Zayn. - Przyjmij pochwałę nawet jeśli się z nią nie zgadzasz.
Przytaknęła głową i wróciła do kończenia swojej porcji. Ten omlet wyjątkowo jej smakował.
- Co chcesz robić? - Zapytał mężczyzna, opierając się tyłem o kuchenny blat.
- Odwiedzimy Harry'ego? Nie byłam dzisiaj u niego, bo nie pozwoliłeś mi wychodzić z mieszkania podczas twojej nieobecności.
- Nie chce mi się - odpowiedział szczerze. - Jakiś inny pomysł?
- Odwiedźmy go - marudziła. - Biedaczek siedzi sam ze złamaną noga i na pewno się nudzi.
- Jestem pewien, że da sobie radę sam - naciskał Malik.
- Ale...
- Missi, skończ proszę - westchnał cięzko.
- W takim razie idę do siebie - rzuciła obojętnie i wymaszerowała z kuchni.
Komisarz poszedł za nią i w połowie drogi powiedział:
- Zabiorę cię do kina.
Mayson zatrzymała się gwałtownie i odwróciła twarzą do komisarza.
- Mówisz poważnie? - Zapytała niepewnie.
- Poważniejszy nie byłem.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Drążyła.
- Nie, Missi, nie żartuję. Powiedziałem to, co powiedziałem i zamierzam dotrzymać słowa. Bądź gotowa za dwadzieścia minut.
Oszołomiona dziewczyna podreptała szybko do pokoju i zaczęła się szykować. Nie mogła uwierzyć, że szanowny komisarz Zayn Malik zabierał ją do kina.
***
- Wybieraj - powiedział, kiedy zatrzymali się przed tablicą z obowiązującym repertuarem.
- Nie, ty wybierz.
- Nie zaczynaj - wymamrotał pod nosem. - Nie kłóć się, tylko wybierz jakiś film i chodźmy go obejrzeć.
Przewróciła oczami na jego nastawienie i wczytała się w listę filmów. Jeden z nich wydał się jej ciekawy, więc wskazała go palcem, a Zayn podszedł do kasy i kupił dwa bilety. Skierowali się do odpowiedniej sali i zajęli wyznaczone miejsca.
- Co to jest? - Zapytał mulat, pochylając się ku niej.
- Komedia - odrzekła, zaskoczona jego bliskością. - Podobno bardzo dobra.
- Skąd wiesz?
- Pan z kolejki obok tak powiedział. - Wzruszyła ramionami z głupią miną.
Komisarz uśmiechnął się rozbawiony.
Dziewczyna wpływała na jego nastrój bardzo gwałtownie. Raz denerwował go jej upór, ale innym razem rozbrajała go swoim specyficznie słodkim i niewinnym zachowaniem.
Film się zaczął, a oni oglądali go w dużym skupieniu. W trakcie sceny pocałunku bohaterów, Malik spojrzał na Missi. Uważnie obserwował jej profil. Uśmiechała się lekko, co przyprawiało ją o zmarszczki w kącikach oczu. Chcąc czy nie, jego wzrok zsunął się na jej usta, ale tylko na kilka sekund. Z uwagą patrzyła na ekran, a on nie potrafił skupić się na akcji rozgrywanej w filmie. Kiedy wreszcie główni bohaterowie się pogodzili i zaczęto świętować ich zaręczyny, Zayn wrócił wzrokiem na obraz. Kilka minut później pojawiły się napisy końcowe.
Razem przeszli do wyjścia, przy którym panował straszny tłok. W obawie, że się rozdzielą, dziewczyna złapała komisarza za tył kurtki i mocno trzymała. Malik zauważył ten gest, ale nie protestował. Wiedział, że nie chciała zostać w tyle. Sam myślał o złapaniu jej za rękę, ale zabrakło mu odwagi. Dotarli do samochodu, gdzie poczuła się bezpieczniej.
- Podobał ci się film? - Zapytała, zapinając pasy.
Zayn się zawahał.
Tak naprawdę nie wiele pamiętał, bo częściej zwracał uwagę na Mayson.
- Tak, był w porządku - odpowiedział wymijająco.
- Nudziłeś się - stwierdziła bardziej, niż zapytała. - Wiem to.
- Słucham? - Zdziwił się.
- Widziałam, że nie byłeś zainteresowany akcją. Patrzyłeś wszędzie, tylko nie na ekran.
- Nie prawda - zaprotestował, ale w duchu wiedział, że miała rację.
- Prawda, Zayn - zaprała się.
Zaplotła ramiona na piersi, co było oznaką, że nie da się przekonać.
- To przez ciebie - powiedział w końcu, odpalając auto.
- Co takiego? Dlaczego przeze mnie? - Wytrzeszczyła oczy zaskoczona.
- Tak.
- Nie odpowiedziałeś do końca - ironizowała.
Celowo ominął drugie pytanie, myśląc że dziewczyna nie zauważy.
- Dlaczego przeze mnie? - Powtórzyła stanowczo, koniecznie chciała znać odpowiedź.
- Przyciągałaś moją uwagę bardziej niż film i tyle - rzucił obojętnie.
Zamknął tym jej ciekawskie usta.
Missi zaczęła się zastanawiać nad sensem jego słów. Nie rozumiała, co miał na myśli, mówiąc, że przyciągała jego uwagę. Co niby robiła? Przecież oglądała film, a to że on jej się przyglądał nie było jej winą. Może za głośno się śmiała... Nie czuła się winna, ale zaciekawiona i nie zamierzała zostawić tej kwestii tak po prostu.
Malik włączył się do ruchu i poprowadził swój samochód do swojego mieszkania, które tymczasowo musiał dzielić ze swoim byłym już świadkiem. Cieszył się, że choć przez chwilę mógł zapomnieć o bagnie, które przyciągnęła ze sobą Daisy, informując go o dziecku. Teraz niestety jego umysł obudził na nowo tę myśl i nie zamierzał ustąpić.
Wiedziałam, że drugie już nie będzie tak fajne, jak pierwsze...
Moja wena chyba się wypaliła ehh.
Sporo wejść, ale niestety mało komentarzy na temat opowiadania.
Nie wiem, co robić.
Pomóżcie!
Zwiesić czy kontynuować??
Kocham! xx
---------------------------------------------------------------------------------------------
Po wyjściu Malika Mayson poczuła się samotna. Snuła się po mieszkaniu jak duch i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Każdy szmer przyprawiał ją o dreszcze na całym ciele. Zdawało jej się, że ciągle słyszy ciężkie kroki tuż za drzwiami. Zaczynała bać się własnej wyobraźni, która płatała jej figle. Chciała, żeby Zayn wrócił jak najszybciej.
Nie zamierzała dzwonić.
Nie chciała go martwić na zapas, kiedy tak naprawdę nic się nie działo.
***
- Słucham? - Mulat prawie zakrztusił się własną śliną. - Co ty powiedziałaś?
- Nasz syn ma obecnie pięć lat - wyjaśniła.
- Dopiero teraz zechciałaś mnie o tym powiadomić? - Oburzył się. - Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej?
- Ułożyłam sobie życie i nikomu nie wadziło to, że mam syna. Po roku od naszego rozstania poznałam Petera i do teraz żyjemy jak normalna rodzina.
- Jesteś pewna, że to mój syn?
- Tak.
- Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
Daisy zawahała się przez chwilę, nie wiedząc jak to ubrać w słowa.
- Mike dorasta, zmienia się i zaczyna więcej rozumieć. Wiem, że niedługo zacznie zauważać w swoim wyglądzie cechy moje, ale też mężczyzny, który nie jest Peterem. Zorientuje się, a kiedy będzie pytał, ja nie będę kryła prawdy. Nie chcę go okłamywać.
- Jest jeszcze za młody, żeby cokolwiek zrozumieć.
Komisarz nie mógł pojąć, że własnie dowiedział się o swoim synu.
Jakim cudem zdołała ukryć to przez tak długi okres czasu?
- Wiem, ale postanowiłam, że powiem ci zanim on sam postanowi się z tobą spotkać - kobieta mówiła spokojnie, jakby to nie było nic wielkiego.
- Własnie zrujnowałaś mi życie - jęknął Zayn. - Wszystkie moje plany wzięły w łeb.
- Chcesz powiedzieć, że twój syn zrujnował ci życie? - Przekręciła głowę ze złowrogim błyskiem w oku.
- Nie, ty to zrobiłaś. Mogłaś powiedzieć mi o tym w momencie, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży, a nie ukrywać to przez pięć lat - tracił cierpliwość. - Peter wie?
- Powiedziałam mu kilka miesięcy po naszym pierwszym spotkaniu. Zrozumiał, że rozstałam się z tobą i zaliczyłam cię do przeszłości, więc chciał wychować ze mną Mike'a jak własnego syna, co wychodzi mu naprawdę dobrze.
- Nie rozumiem dlaczego chcesz mnie wplątać w waszą sielankę - Malik zmarszczył czoło. - Nie jestem ci do niczego potrzebny. Nie nadaje się na ojca.
- Chciałabym, żebyś zaczął spędzać z naszym synem trochę czasu. W końcu sam będzie chciał wiedzieć, kim jest jego prawdziwy ojciec, a wtedy łatwiej mu będzie jeśli będziesz miał z nim bliższy kontakt.
- On mnie nawet nie zna. Nie wie kim dla niego jestem. To jeszcze dziecko! - Zdenerwował się, czym zwrócił uwagę innych klientów lokalu.
Wziął głęboki oddech, ze uspokoić poszarpane nerwy.
Pragnął zakończyć to spotkanie, a najlepiej cofnąć czas i wcale się na nie nie zgodzić.
- Chcę dobrze dla naszego syna, Zayn.
Mężczyzna zastanowił się głęboko i dopiero wtedy spojrzał Daisy w oczy.
W oczy, które kiedyś kochał.
- Chcę zrobić test na ojcostwo - oznajmiło twardo. - W innym przypadku nawet nie próbuj pociagać mnie do odpowiedzialności.
- Ale...
- To jest moje ostatnie słowo na ten temat.
- Przemyślę to - odparła chłodno.
- Nie, Daisy. To ja mam powód do przemyśleń, nie ty - syknął i wstał z krzesła. - Przepraszam, ale muszę już iść.
Rzucił kilka banknotów na stół i wyszedł odbierając płaszcz od portiera. Wsiadł do samochodu i mocno zacisnął pięści na kierownicy. Musiał ochłonąć póki włączył się w ruch uliczny. Nie potrzebował wypadku.
Jego myśli zajęła krucha szatynka, czekająca na niego w domu. Nie wyrzucał jej z głowy, bo sprawiała, że stawał się spokojniejszy i bardziej opanowany.
***
Missi zasnęła na kanapie w salonie, trzymając komórkę przy sercu. Spała czujnie, bo usłyszała przekręcanie klucza w zamku. Zerwała się do pionu i czekała. Spięła całe ciało i nasłuchiwała, wgapiając się w wejście do pomieszczenia, w którym siedziała.
- Jeszcze nie śpisz? - Usłyszała, a potem zobaczyła znajomą sylwetkę w słabej poświacie księżyca.
Zaprzeczyła głową i rozluźniła się. Odetchnęła z ulga, odkładając telefon na stolik do kawy.
- Bałam się - przyznała szczerze.
Malik wbił w nią wzrok pełen poczucia winy.
- Przepraszam - odparł. - Nie powinienem mówić ci tego wszystkiego przed samym wyjściem. Mogłem zaczekać.
- Ja... - zająknęła się. - W porządku. Czułeś, że tak będzie właściwie, a ja to rozumiem.
- Wiem, że nie jest w porządku. Miałaś bardzo czujny sen, a to nie świadczy o tym, że jest w porządku. Obudziłem w tobie coś, z czym chciałaś się pożegnać. Wybacz mi. Naprawdę nie zrobiłem tego celowo.
- Cieszę się, że pan wrócił - zmieniła temat. - Jak kolacja?
- Nie chcę o tym rozmawia - uciął krótko. - Nie teraz.
- Och. - Zawstydziła się i odwróciła wzrok. - Przepraszam, pana.
- Dość.
- Słucham? - Uniosła wysoko brwi, zdziwiona jego słowami.
- Przestań mówić do mnie "pan" - zaśmiał się krótko. - Czuję się wtedy okropnie staro.
- To jak mam mówić? - Zapytała zdezorientowana.
- Zayn. Po prostu Zayn.
- Dobrze.
Przez chwilę stali w ciszy.
- Ile ma pan lat? - Zapytała nagle.
- Missi. - ostrzegł.
- Ile masz lat, Zayn? - Poprawiła się, dodając lekki uśmiech.
Ta sytuacja odrobinę ją rozbawiła, ale dzięki temu poczuła się lepiej.
- Dwadzieścia siedem.
- Wcale nie jesteś taki stary na jakiego się czujesz - zażartowała.
- A ty ile masz lat?
- Już zapomniałeś? - Droczyła się. - Przecież pytałeś mnie o to na przesłuchaniu.
Przybyło jej odwagi, jak tylko przeszli na stosunki "po imieniu". Z reguły była dość pyskatym typem osoby, ale tylko wtedy, kiedy stąpała po pewnym gruncie.
- Zapomniałem - przyznał szczerze.
- Dwadzieścia pięć.
- Naprawdę? - Zdziwił się. - Wyglądasz jak nastolatka.
- Czy to komplement? - Uśmiechnęła się nieśmiało.
Malik wzruszył ramionami i zdjął marynarkę, oddychając głęboko.
- Głodna? - Zmienił temat.
- Nie.
- W takim razie idziemy spać - oznajmił.
- Dobrze. - zgodziła się i ziewnęła. - Dobranoc.
Wyminęła mężczyznę w progu, obdarzając go zagadkowym spojrzeniem, które go zaintrygowało.
Czyżby była nim zainteresowana?
- Dobranoc, Mayson - rzucił za nią, uśmiechając się lekko.
Dziewczyna była już prawie w swoim tymczasowym pokoju, ale usłyszała jego odpowiedz. Zadowolona, że już nie była sama, wsunęła się pod ciepłą kołdrę i zapadła w sen.
***
Piątek minął najszybciej ze wszystkich dni tygodnia i nim Mayson się obejrzała, Malik wrócił z pracy.
Wybiła godzina osiemnasta, a oni siedzieli w kuchni i w milczeniu spożywali kolację złożoną z omletów.
- Dziękuję. - Mulat wstał i odłożył talerz do zlewu. - To było pyszne.
- Nie przesadzajmy - zakpiła dziewczyna. - Wiem, że nie jestem wyśmienitą kucharką.
- Do omleta nie trzeba być szefem kuchni, moja droga - napomniał Zayn. - Przyjmij pochwałę nawet jeśli się z nią nie zgadzasz.
Przytaknęła głową i wróciła do kończenia swojej porcji. Ten omlet wyjątkowo jej smakował.
- Co chcesz robić? - Zapytał mężczyzna, opierając się tyłem o kuchenny blat.
- Odwiedzimy Harry'ego? Nie byłam dzisiaj u niego, bo nie pozwoliłeś mi wychodzić z mieszkania podczas twojej nieobecności.
- Nie chce mi się - odpowiedział szczerze. - Jakiś inny pomysł?
- Odwiedźmy go - marudziła. - Biedaczek siedzi sam ze złamaną noga i na pewno się nudzi.
- Jestem pewien, że da sobie radę sam - naciskał Malik.
- Ale...
- Missi, skończ proszę - westchnał cięzko.
- W takim razie idę do siebie - rzuciła obojętnie i wymaszerowała z kuchni.
Komisarz poszedł za nią i w połowie drogi powiedział:
- Zabiorę cię do kina.
Mayson zatrzymała się gwałtownie i odwróciła twarzą do komisarza.
- Mówisz poważnie? - Zapytała niepewnie.
- Poważniejszy nie byłem.
- Żartujesz sobie ze mnie? - Drążyła.
- Nie, Missi, nie żartuję. Powiedziałem to, co powiedziałem i zamierzam dotrzymać słowa. Bądź gotowa za dwadzieścia minut.
Oszołomiona dziewczyna podreptała szybko do pokoju i zaczęła się szykować. Nie mogła uwierzyć, że szanowny komisarz Zayn Malik zabierał ją do kina.
***
- Wybieraj - powiedział, kiedy zatrzymali się przed tablicą z obowiązującym repertuarem.
- Nie, ty wybierz.
- Nie zaczynaj - wymamrotał pod nosem. - Nie kłóć się, tylko wybierz jakiś film i chodźmy go obejrzeć.
Przewróciła oczami na jego nastawienie i wczytała się w listę filmów. Jeden z nich wydał się jej ciekawy, więc wskazała go palcem, a Zayn podszedł do kasy i kupił dwa bilety. Skierowali się do odpowiedniej sali i zajęli wyznaczone miejsca.
- Co to jest? - Zapytał mulat, pochylając się ku niej.
- Komedia - odrzekła, zaskoczona jego bliskością. - Podobno bardzo dobra.
- Skąd wiesz?
- Pan z kolejki obok tak powiedział. - Wzruszyła ramionami z głupią miną.
Komisarz uśmiechnął się rozbawiony.
Dziewczyna wpływała na jego nastrój bardzo gwałtownie. Raz denerwował go jej upór, ale innym razem rozbrajała go swoim specyficznie słodkim i niewinnym zachowaniem.
Film się zaczął, a oni oglądali go w dużym skupieniu. W trakcie sceny pocałunku bohaterów, Malik spojrzał na Missi. Uważnie obserwował jej profil. Uśmiechała się lekko, co przyprawiało ją o zmarszczki w kącikach oczu. Chcąc czy nie, jego wzrok zsunął się na jej usta, ale tylko na kilka sekund. Z uwagą patrzyła na ekran, a on nie potrafił skupić się na akcji rozgrywanej w filmie. Kiedy wreszcie główni bohaterowie się pogodzili i zaczęto świętować ich zaręczyny, Zayn wrócił wzrokiem na obraz. Kilka minut później pojawiły się napisy końcowe.
Razem przeszli do wyjścia, przy którym panował straszny tłok. W obawie, że się rozdzielą, dziewczyna złapała komisarza za tył kurtki i mocno trzymała. Malik zauważył ten gest, ale nie protestował. Wiedział, że nie chciała zostać w tyle. Sam myślał o złapaniu jej za rękę, ale zabrakło mu odwagi. Dotarli do samochodu, gdzie poczuła się bezpieczniej.
- Podobał ci się film? - Zapytała, zapinając pasy.
Zayn się zawahał.
Tak naprawdę nie wiele pamiętał, bo częściej zwracał uwagę na Mayson.
- Tak, był w porządku - odpowiedział wymijająco.
- Nudziłeś się - stwierdziła bardziej, niż zapytała. - Wiem to.
- Słucham? - Zdziwił się.
- Widziałam, że nie byłeś zainteresowany akcją. Patrzyłeś wszędzie, tylko nie na ekran.
- Nie prawda - zaprotestował, ale w duchu wiedział, że miała rację.
- Prawda, Zayn - zaprała się.
Zaplotła ramiona na piersi, co było oznaką, że nie da się przekonać.
- To przez ciebie - powiedział w końcu, odpalając auto.
- Co takiego? Dlaczego przeze mnie? - Wytrzeszczyła oczy zaskoczona.
- Tak.
- Nie odpowiedziałeś do końca - ironizowała.
Celowo ominął drugie pytanie, myśląc że dziewczyna nie zauważy.
- Dlaczego przeze mnie? - Powtórzyła stanowczo, koniecznie chciała znać odpowiedź.
- Przyciągałaś moją uwagę bardziej niż film i tyle - rzucił obojętnie.
Zamknął tym jej ciekawskie usta.
Missi zaczęła się zastanawiać nad sensem jego słów. Nie rozumiała, co miał na myśli, mówiąc, że przyciągała jego uwagę. Co niby robiła? Przecież oglądała film, a to że on jej się przyglądał nie było jej winą. Może za głośno się śmiała... Nie czuła się winna, ale zaciekawiona i nie zamierzała zostawić tej kwestii tak po prostu.
Malik włączył się do ruchu i poprowadził swój samochód do swojego mieszkania, które tymczasowo musiał dzielić ze swoim byłym już świadkiem. Cieszył się, że choć przez chwilę mógł zapomnieć o bagnie, które przyciągnęła ze sobą Daisy, informując go o dziecku. Teraz niestety jego umysł obudził na nowo tę myśl i nie zamierzał ustąpić.
5 sierpnia 2015
14.
Nadchodził czwartkowy wieczór, co oznaczało spotkanie z była narzeczoną.
Malika nie cieszył fakt, że będzie musiała wyciągać brudy z przeszłości, ale widząc desperację w oczach Daisy nie potrafił jej zlekceważyć.
- Ma pan gościa - odezwał się głos z interkomu, stojącego na biurku.
- Proszę - odpowiedział, składając rozrzucone papiery.
Do biura wszedł pan Richard.
- Witam - przywitał się. - Pozwolisz, że usiądę?
Malik wskazał ręką krzesło na przeciwko biurka i skupił się na szefie.
- Co pana do mnie sprowadza?
- Chciałem porozmawiać na temat Tomlinsona.
- Przecież to sprawa zamknięta. - Komisarz zmarszczył czoło.
- W pewnym sensie tak.
- Ale?
- Twój świadek nie jest bezpieczny.
- Missi Mayson - poprawił przełożonego. - Właśnie tak się nazywa mój świadek.
Pan Richard Steel wywrócił oczami, mając dość bycia poprawianym przez swojego podwładnego. Niestety nie mógł go ukarać czy zawiesić, bo Malik był jego najlepszym komisarzem w wydziale.
- Wracając do tematu, musisz znaleźć jej bezpieczne miejsce pobytu.
- Jak to? Przecież Tomlinson siedzi w więzieniu.
- Tak, ale ma wiele kontaktów, których jeszcze nie odkryliśmy. Póki co, dostaliśmy cynk, że Tomlinson nie ma zamiaru odpuścić tej dziewczynie i zaczął już układać plan zemsty. W więzieniu zachowuje się jak psychopata.
- Może dlatego, że nim jest. - mulat uniósł prowokacyjnie jedną brew.
- Być może.
- Brzmi to trochę jak w kiepskim serialu kryminalnym - zironizował Malik.
- Niestety tak, ale takie są realia. - Szef wzruszył ramionami i wstał z krzesła. - Liczę, że posłuchasz mojej prośby i się nią zajmiesz.
- Czemu ja?
- Od początku to robisz, więc uznałem, że ty będziesz się nadawał do tego najlepiej. Poza tym, widziałem, że tobie ufa najbardziej.
Pan Steel nie czekał na odpowiedz komisarza i wyszedł z pomieszczenia.
Zayn zacisnął palce na krawędzi biurka i przeklął pod nosem. Właśnie miał zacząć iść na przód, kiedy pojawiła się Mayson, a do tego wszystkiego jeszcze wróciła Daisy.
***
Missi spędzała popołudnie w mieszkaniu Harry'ego, który powoli wracał do zdrowia.
- Jak noga? - Zapytała, oplatając dłońmi kubek z herbatą i usiadła obok nowego kolegi.
Złapała z nim naprawdę dobry kontakt. Przenieśli swoją znajomość na etap koleżeństwa.
- Gdybym wiedział, to bym ci powiedział - drażnił się. - Ten gips strasznie mnie irytuje.
- Kiedy ci go zdejmą?
- Za tydzień? Nie pamiętam dokładnie. - Wzruszył ramionami. - Chciałbym już wrócić do pracy.
- Gdyby kózka nie skakała...
- Jasne, rozumiem - przerwał jej. - A ty jak się czujesz?
- Zaskoczę cię, bo czuję się dobrze - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, patrząc na kolorowy kubek.
- Nastrój Malika cię nie przytłacza? - Dopytywał Styles. - Czasami mam wrażenie, że przy nim wpadnę w depresję.
Mayson zaśmiała się dźwięcznie, po czym wzięła mały łyk herbaty.
- Po pracy jest inny, spokojniejszy. Da się z nim w miarę normalnie rozmawiać.
- Wyczuwam mały romansik. - Chłopak poruszył brwiami jednoznacznie. - Podoba ci się, co? Wiem, że jest niezłym ciachem. Naprawdę jest gorący i nie uwierzę, jeśli powiesz, że na niego nie lecisz.
Mayson szturchnęła go łokciem w żebro, przez co o mały włos nie wylała zawartości kubka.
- Jesteś szalony! - Zaśmiała się głośno.
- Taka prawda. - Zrobił głupią minę, próbując udawać eksperta.
- Nie wiedziałam, że gustujesz w chłopakach. - drażniła się.
- Nie, nie gustuję - burknął. - Poczekamy, zobaczymy. Chociaż wolałbym nie mieć racji - westchnął.
- Dlaczego? - Zdziwiła się.
- Wiesz, jesteś inteligentna, ładna i dobrze się dogadujemy. - Mrugnął do niej zaczepnie.
- Czy pan próbuje mnie poderwać, panie Styles? - Wskazała na siebie palcem.
- Ja? Skądże. - Harry uniósł dłonie w geście poddania. - Tak tylko mówię.
Dziewczyna znowu zaczęła chichotać, a nowy dołączył do niej.
Missi czuła się bardzo dobrze w jego towarzystwie i wiedziała, że może na nim polegać. Nie do końca pokładała w nim zaufanie, tak samo było z Malikiem, bo krótko się znali. Niestety poza nimi, w tym momencie, nie miała nikogo kto by jej pomógł. Cieszyła się, że trafiła akurat na nich.
- Jest gorący - wymamrotała nieśmiało.
- Mówiłem! - krzyknął triumfalnie jej nowy kolega.
- I jest szansa, że trochę mi się podoba.
- Ten fakt cieszy mnie trochę mniej, ale niech będzie - zasępił się na niby.
- Skoro tak, to może pocieszy cię informacja, że od dzisiaj będziesz moim najlepsiejszym sekretnym przyjacielem na całym bożym świecie.
- Normalnie kopnął mnie zaszczyt! - Harry przyłożył rozłożoną dłoń do klatki piersiowej i głośno wciągnął powietrze.
Dziewczyna uderzyła go piąstką w ramię i zaniosła się śmiechem. Uwielbiała spędzać z nim czas, bo wtedy czuła, że nie jest aż tak bardzo samotna.
Czasami udało się jej zaznać odrobiny szczęścia i miała nadzieję, ze to będzie zdarzało się częściej.
***
Kiedy Mayson wróciła wieczorem do mieszkania komisarza, zastała otwarte drzwi. Myślała, że Malik już wyszedł na kolację ze swoja byłą narzeczoną, ale widocznie się myliła.
- Dobrze, że już jesteś. - Podskoczyła na głos za plecami i obróciła się z ręką na sercu. - Mam nadzieję, że kolega Harry'ego odprowadził cię pod sam blok.
- Wystraszył mnie pan - odetchnęła, widząc Zayna. - Tak, odprowadził.
Malik miał na sobie czarny garnitur, białą koszulę i szary krawat. Bardzo pasował do niego taki styl.
Szatynce przez moment zrobiło się gorąco.
- Wychodzę za kilka minut. - oznajmił. - Chciałbym, żebyś zamknęła się od środka i nikomu nie otwierała, póki nie wrócę.
- Dlaczego?
- Nikogo tu nie znasz i nikt ciebie nie zna, więc kto zechciałby cię odwiedzić w moim mieszkaniu? - uniósł jedną brew, krzyżując ramiona na piersi. - Każdy człowiek może być podejrzany.
- W porządku. - zgodziła się.
- Od dzisiaj nie wychodzisz sama z domu, jasne?
- Co? - Uniosła wysoko brwi. - Dlaczego? Czy coś mi grozi?
- Sprawy się skomplikowały. Nie powinienem cię oszukiwać, dlatego powiem ci prawdę. - Spiął się i wbił wzrok w jej twarz. - Dowiedziałem się dzisiaj, że Tomlinson planuje na tobie zemstę i chce wykorzystać do tego swoje kontakty z zewnątrz, których my nie znamy. Musimy zachować ostrożność.
Missi zacisnęła wargi w cienką linię i odwróciła wzrok. Oczy ją szczypały, co było oznaką wstrzymywanego płaczu. Nie chciała przy nim płakać. Myślała, że jest już bezpieczna i nic jej nie grozi, ale widocznie się myliła. Zaczęła obawiać się, ze to nigdy się nie skończy. Że już zawsze będzie musiała się ukrywać przed swoim koszmarnym oprawcą i jego ludźmi. Wiedziała, ze Tomlinson miał rozległe kontakty, bo kiedyś jej o tym opowiedział.
- W porządku? - Zayn przerwał niezręczną ciszę.
- Jak może być w porządku? - Zaszlochała. - Powiedział mi pan, że mój były chłopak,który okazał się moim przyrodnim bratem, planuje na mnie zemstę. Co ja mam teraz myśleć? To wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą i powoli zaczyna rozbijać mnie na kawałki. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Rozpłakała się na dobre i musiała oprzeć się o ścianę.
Nie chciała natknąć się na ludzi Louisa, bo wiedziała, że nie wyjdzie z takiego spotkania żywa. Miała tego cholerną świadomość, która rozrywała ją od środka.
- Mayson... - zaczął Malik i ukucnął przed nią, kiedy ta osunęła się na podłogę. - Spójrz na mnie.
Zaprzeczyła ruchem głowy i zakryła twarz dłońmi. Komisarz westchnął i złapał ją za ramiona, unosząc ją do pionu. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, więc jej nie puszczał. Objął ją mocno i przyciągnął bliżej siebie.
- Niech pan mnie zostawi, proszę - jęknęła cicho.
- Nie mogę, Mayson - powiedział poważnie. - Spójrz na mnie, proszę.
Niechętnie podniosła wzrok.
Twarz mulata znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy.
- Tutaj nic ci nie grozi - zapewnił. - Nikt nie wie, że mieszkam w tej okolicy i w tym budynku. Zostawię ci moją służbową komórkę, z której będziesz mogła w każdej chwili do mnie zadzwonić.
Przytaknęła głową i spuściła wzrok. Nie chciała mieć mu za złe, że powiedział jej o tym właśnie teraz, kiedy akurat wychodził z mieszkania, ale z drugiej strony nie chciała zostać sama.
Bała się.
- Odpowiedz mi, Mayson - zażądał.
- W porządku - wyszeptała. - Zostanę i nikomu nie otworzę drzwi.
- Jak tylko poczujesz się zagrożona, zadzwoń do mnie, a ja przybędę jak najszybciej - zapewnił, szukając jej spojrzenia.
Zamknęła powieki, a resztki łez spłynęły po jej policzkach. Otarła je szybkim ruchem ręki, po czym odetchnęła głęboko.
Zayn puścił ją i zrobił krok w tył.
- Muszę już iść.
- Dobrze.
Podał jej telefon, który mocno zacisnęła w pięści. Przed przekroczeniem progu obdarzył ją długim spojrzeniem pięknych, brązowych oczu. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, Missi doskoczyła do nich i zamknęła na wszystkie możliwe zamki. Dla pewności sprawdziła je dwa razy.
Szatynka skuliła się na kanapie w salonie, włączyła telewizor i okryła się kocem. Nie wypuszczała komórki z ręki.
Teraz musiała tylko przeżyć te kilka godzin, aż do jego powrotu.
***
Zayn zjawił się na umówionym miejscu pięć minut przed ustaloną godziną i czekał przed wejściem do restauracji. Chwilę później podjechała taksówka, z której wysiadła Daisy. Przywitali się całusem w policzek i razem weszli do środka. Malik zrobił wcześniej rezerwację na swoje nazwisko, więc stolik był dla nich przygotowany.
Odsunął kobiecie krzesło, jak na dżentelmena przystało, a potem usiadł na przeciwko niej.
- Miło cie znowu widzieć - odezwała się pierwsza.
- Przejdźmy do konkretów.
- Rzeczowy jak zawsze. - Pokręciła z uśmiechem głową. - Nic się nie zmieniłeś.
- Miło mi - zironizował, delikatnie dając jej do zrozumienia, ze nie ma ochoty gadać o sobie i swoim życiu prywatnym. - O czym chciałaś porozmawiać?
- Możemy najpierw zjeść? - Zapytała, przeglądając kartę.
Przytaknął i zastanowiła się, jak mógł kiedyś dzielić z nią życie. Irytowała go jej wyniosłość, ale kiedyś tego nie zauważał. Cieszył się, że do ślubu jednak nie doszło.
Kelner uprzejmie przyjął ich zamówienia, a po piętnastu minutach pojawił się ponownie z przygotowanymi daniami. Zayn zjadł wszystko ze smakiem. Lubił ten lokal, ale chciał jak najszybciej się stąd wynieść.
Mógł tu przebywać w towarzystwie, które nie wpływało źle na jego nastrój.
- Najedzony? - Zapytała Daisy z ciepłym uśmiechem.
To zirytowało go jeszcze bardziej. Nie lubił bezsensownych gestów czy słów.
- Tak, dziękuję. Mam nadzieję, ze tobie też smakowało.
- Tak, było pyszne - przyznała, odkładając sztućce. - Jak ci się układa?
- Jest w porządku.
- Ciągle pracujesz w policji?
- Tak.
- Widzę, że nie masz ochoty na pogawędkę.
- Stwierdziłaś, że koniecznie musimy o czymś porozmawiać w cztery oczy, więc chciałbym do tego przejść - oznajmił chłodno.
- Właśnie - przypomniała sobie nagle. - Ta dziewczyna w twoim mieszkaniu... Kto to był?
- Czy to ważne? - Zmarszczył czoło, nie rozumiejąc jej zbędnej ciekawości.
- Zapytałam z czystej ciekawości. - Wzruszyłam ramionami. - Cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś.
Nie zaprzeczył.
Nie miał ochoty tłumaczyć jej całej sytuacji.
- A ty? - Zapytał, wpatrując się w nią twardym wzrokiem. - Ja ci się ułożyło życie?
- Mam chłopaka od czterech lat - oznajmiła dumnie. - Ale o tym już zapewne słyszałeś.
Wtedy, jak się dowiedział, był zaskoczony tą wiadomością. Nie spodziewał się, że tak potoczą się ich losy. Byli naprawdę dobraną parą, ale kiedy ona zaczęła żądać dziecka, on się wycofał.
- Cieszę się, że ci się ułożyło - przyznał szczerze.
- Dziękuję.
Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza.
Malik odchrząknął, a Daisy poprawiła się na krześle. W końcu kobieta zabrała głos:
- Mamy syna, Zayn.
Po tym, co usłyszał, komisarz wolał, że dobrze by było, gdyby do tej rozmowy nigdy nie doszło.
Malika nie cieszył fakt, że będzie musiała wyciągać brudy z przeszłości, ale widząc desperację w oczach Daisy nie potrafił jej zlekceważyć.
- Ma pan gościa - odezwał się głos z interkomu, stojącego na biurku.
- Proszę - odpowiedział, składając rozrzucone papiery.
Do biura wszedł pan Richard.
- Witam - przywitał się. - Pozwolisz, że usiądę?
Malik wskazał ręką krzesło na przeciwko biurka i skupił się na szefie.
- Co pana do mnie sprowadza?
- Chciałem porozmawiać na temat Tomlinsona.
- Przecież to sprawa zamknięta. - Komisarz zmarszczył czoło.
- W pewnym sensie tak.
- Ale?
- Twój świadek nie jest bezpieczny.
- Missi Mayson - poprawił przełożonego. - Właśnie tak się nazywa mój świadek.
Pan Richard Steel wywrócił oczami, mając dość bycia poprawianym przez swojego podwładnego. Niestety nie mógł go ukarać czy zawiesić, bo Malik był jego najlepszym komisarzem w wydziale.
- Wracając do tematu, musisz znaleźć jej bezpieczne miejsce pobytu.
- Jak to? Przecież Tomlinson siedzi w więzieniu.
- Tak, ale ma wiele kontaktów, których jeszcze nie odkryliśmy. Póki co, dostaliśmy cynk, że Tomlinson nie ma zamiaru odpuścić tej dziewczynie i zaczął już układać plan zemsty. W więzieniu zachowuje się jak psychopata.
- Może dlatego, że nim jest. - mulat uniósł prowokacyjnie jedną brew.
- Być może.
- Brzmi to trochę jak w kiepskim serialu kryminalnym - zironizował Malik.
- Niestety tak, ale takie są realia. - Szef wzruszył ramionami i wstał z krzesła. - Liczę, że posłuchasz mojej prośby i się nią zajmiesz.
- Czemu ja?
- Od początku to robisz, więc uznałem, że ty będziesz się nadawał do tego najlepiej. Poza tym, widziałem, że tobie ufa najbardziej.
Pan Steel nie czekał na odpowiedz komisarza i wyszedł z pomieszczenia.
Zayn zacisnął palce na krawędzi biurka i przeklął pod nosem. Właśnie miał zacząć iść na przód, kiedy pojawiła się Mayson, a do tego wszystkiego jeszcze wróciła Daisy.
***
Missi spędzała popołudnie w mieszkaniu Harry'ego, który powoli wracał do zdrowia.
- Jak noga? - Zapytała, oplatając dłońmi kubek z herbatą i usiadła obok nowego kolegi.
Złapała z nim naprawdę dobry kontakt. Przenieśli swoją znajomość na etap koleżeństwa.
- Gdybym wiedział, to bym ci powiedział - drażnił się. - Ten gips strasznie mnie irytuje.
- Kiedy ci go zdejmą?
- Za tydzień? Nie pamiętam dokładnie. - Wzruszył ramionami. - Chciałbym już wrócić do pracy.
- Gdyby kózka nie skakała...
- Jasne, rozumiem - przerwał jej. - A ty jak się czujesz?
- Zaskoczę cię, bo czuję się dobrze - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, patrząc na kolorowy kubek.
- Nastrój Malika cię nie przytłacza? - Dopytywał Styles. - Czasami mam wrażenie, że przy nim wpadnę w depresję.
Mayson zaśmiała się dźwięcznie, po czym wzięła mały łyk herbaty.
- Po pracy jest inny, spokojniejszy. Da się z nim w miarę normalnie rozmawiać.
- Wyczuwam mały romansik. - Chłopak poruszył brwiami jednoznacznie. - Podoba ci się, co? Wiem, że jest niezłym ciachem. Naprawdę jest gorący i nie uwierzę, jeśli powiesz, że na niego nie lecisz.
Mayson szturchnęła go łokciem w żebro, przez co o mały włos nie wylała zawartości kubka.
- Jesteś szalony! - Zaśmiała się głośno.
- Taka prawda. - Zrobił głupią minę, próbując udawać eksperta.
- Nie wiedziałam, że gustujesz w chłopakach. - drażniła się.
- Nie, nie gustuję - burknął. - Poczekamy, zobaczymy. Chociaż wolałbym nie mieć racji - westchnął.
- Dlaczego? - Zdziwiła się.
- Wiesz, jesteś inteligentna, ładna i dobrze się dogadujemy. - Mrugnął do niej zaczepnie.
- Czy pan próbuje mnie poderwać, panie Styles? - Wskazała na siebie palcem.
- Ja? Skądże. - Harry uniósł dłonie w geście poddania. - Tak tylko mówię.
Dziewczyna znowu zaczęła chichotać, a nowy dołączył do niej.
Missi czuła się bardzo dobrze w jego towarzystwie i wiedziała, że może na nim polegać. Nie do końca pokładała w nim zaufanie, tak samo było z Malikiem, bo krótko się znali. Niestety poza nimi, w tym momencie, nie miała nikogo kto by jej pomógł. Cieszyła się, że trafiła akurat na nich.
- Jest gorący - wymamrotała nieśmiało.
- Mówiłem! - krzyknął triumfalnie jej nowy kolega.
- I jest szansa, że trochę mi się podoba.
- Ten fakt cieszy mnie trochę mniej, ale niech będzie - zasępił się na niby.
- Skoro tak, to może pocieszy cię informacja, że od dzisiaj będziesz moim najlepsiejszym sekretnym przyjacielem na całym bożym świecie.
- Normalnie kopnął mnie zaszczyt! - Harry przyłożył rozłożoną dłoń do klatki piersiowej i głośno wciągnął powietrze.
Dziewczyna uderzyła go piąstką w ramię i zaniosła się śmiechem. Uwielbiała spędzać z nim czas, bo wtedy czuła, że nie jest aż tak bardzo samotna.
Czasami udało się jej zaznać odrobiny szczęścia i miała nadzieję, ze to będzie zdarzało się częściej.
***
Kiedy Mayson wróciła wieczorem do mieszkania komisarza, zastała otwarte drzwi. Myślała, że Malik już wyszedł na kolację ze swoja byłą narzeczoną, ale widocznie się myliła.
- Dobrze, że już jesteś. - Podskoczyła na głos za plecami i obróciła się z ręką na sercu. - Mam nadzieję, że kolega Harry'ego odprowadził cię pod sam blok.
- Wystraszył mnie pan - odetchnęła, widząc Zayna. - Tak, odprowadził.
Malik miał na sobie czarny garnitur, białą koszulę i szary krawat. Bardzo pasował do niego taki styl.
Szatynce przez moment zrobiło się gorąco.
- Wychodzę za kilka minut. - oznajmił. - Chciałbym, żebyś zamknęła się od środka i nikomu nie otwierała, póki nie wrócę.
- Dlaczego?
- Nikogo tu nie znasz i nikt ciebie nie zna, więc kto zechciałby cię odwiedzić w moim mieszkaniu? - uniósł jedną brew, krzyżując ramiona na piersi. - Każdy człowiek może być podejrzany.
- W porządku. - zgodziła się.
- Od dzisiaj nie wychodzisz sama z domu, jasne?
- Co? - Uniosła wysoko brwi. - Dlaczego? Czy coś mi grozi?
- Sprawy się skomplikowały. Nie powinienem cię oszukiwać, dlatego powiem ci prawdę. - Spiął się i wbił wzrok w jej twarz. - Dowiedziałem się dzisiaj, że Tomlinson planuje na tobie zemstę i chce wykorzystać do tego swoje kontakty z zewnątrz, których my nie znamy. Musimy zachować ostrożność.
Missi zacisnęła wargi w cienką linię i odwróciła wzrok. Oczy ją szczypały, co było oznaką wstrzymywanego płaczu. Nie chciała przy nim płakać. Myślała, że jest już bezpieczna i nic jej nie grozi, ale widocznie się myliła. Zaczęła obawiać się, ze to nigdy się nie skończy. Że już zawsze będzie musiała się ukrywać przed swoim koszmarnym oprawcą i jego ludźmi. Wiedziała, ze Tomlinson miał rozległe kontakty, bo kiedyś jej o tym opowiedział.
- W porządku? - Zayn przerwał niezręczną ciszę.
- Jak może być w porządku? - Zaszlochała. - Powiedział mi pan, że mój były chłopak,który okazał się moim przyrodnim bratem, planuje na mnie zemstę. Co ja mam teraz myśleć? To wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą i powoli zaczyna rozbijać mnie na kawałki. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Rozpłakała się na dobre i musiała oprzeć się o ścianę.
Nie chciała natknąć się na ludzi Louisa, bo wiedziała, że nie wyjdzie z takiego spotkania żywa. Miała tego cholerną świadomość, która rozrywała ją od środka.
- Mayson... - zaczął Malik i ukucnął przed nią, kiedy ta osunęła się na podłogę. - Spójrz na mnie.
Zaprzeczyła ruchem głowy i zakryła twarz dłońmi. Komisarz westchnął i złapał ją za ramiona, unosząc ją do pionu. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, więc jej nie puszczał. Objął ją mocno i przyciągnął bliżej siebie.
- Niech pan mnie zostawi, proszę - jęknęła cicho.
- Nie mogę, Mayson - powiedział poważnie. - Spójrz na mnie, proszę.
Niechętnie podniosła wzrok.
Twarz mulata znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy.
- Tutaj nic ci nie grozi - zapewnił. - Nikt nie wie, że mieszkam w tej okolicy i w tym budynku. Zostawię ci moją służbową komórkę, z której będziesz mogła w każdej chwili do mnie zadzwonić.
Przytaknęła głową i spuściła wzrok. Nie chciała mieć mu za złe, że powiedział jej o tym właśnie teraz, kiedy akurat wychodził z mieszkania, ale z drugiej strony nie chciała zostać sama.
Bała się.
- Odpowiedz mi, Mayson - zażądał.
- W porządku - wyszeptała. - Zostanę i nikomu nie otworzę drzwi.
- Jak tylko poczujesz się zagrożona, zadzwoń do mnie, a ja przybędę jak najszybciej - zapewnił, szukając jej spojrzenia.
Zamknęła powieki, a resztki łez spłynęły po jej policzkach. Otarła je szybkim ruchem ręki, po czym odetchnęła głęboko.
Zayn puścił ją i zrobił krok w tył.
- Muszę już iść.
- Dobrze.
Podał jej telefon, który mocno zacisnęła w pięści. Przed przekroczeniem progu obdarzył ją długim spojrzeniem pięknych, brązowych oczu. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, Missi doskoczyła do nich i zamknęła na wszystkie możliwe zamki. Dla pewności sprawdziła je dwa razy.
Szatynka skuliła się na kanapie w salonie, włączyła telewizor i okryła się kocem. Nie wypuszczała komórki z ręki.
Teraz musiała tylko przeżyć te kilka godzin, aż do jego powrotu.
***
Zayn zjawił się na umówionym miejscu pięć minut przed ustaloną godziną i czekał przed wejściem do restauracji. Chwilę później podjechała taksówka, z której wysiadła Daisy. Przywitali się całusem w policzek i razem weszli do środka. Malik zrobił wcześniej rezerwację na swoje nazwisko, więc stolik był dla nich przygotowany.
Odsunął kobiecie krzesło, jak na dżentelmena przystało, a potem usiadł na przeciwko niej.
- Miło cie znowu widzieć - odezwała się pierwsza.
- Przejdźmy do konkretów.
- Rzeczowy jak zawsze. - Pokręciła z uśmiechem głową. - Nic się nie zmieniłeś.
- Miło mi - zironizował, delikatnie dając jej do zrozumienia, ze nie ma ochoty gadać o sobie i swoim życiu prywatnym. - O czym chciałaś porozmawiać?
- Możemy najpierw zjeść? - Zapytała, przeglądając kartę.
Przytaknął i zastanowiła się, jak mógł kiedyś dzielić z nią życie. Irytowała go jej wyniosłość, ale kiedyś tego nie zauważał. Cieszył się, że do ślubu jednak nie doszło.
Kelner uprzejmie przyjął ich zamówienia, a po piętnastu minutach pojawił się ponownie z przygotowanymi daniami. Zayn zjadł wszystko ze smakiem. Lubił ten lokal, ale chciał jak najszybciej się stąd wynieść.
Mógł tu przebywać w towarzystwie, które nie wpływało źle na jego nastrój.
- Najedzony? - Zapytała Daisy z ciepłym uśmiechem.
To zirytowało go jeszcze bardziej. Nie lubił bezsensownych gestów czy słów.
- Tak, dziękuję. Mam nadzieję, ze tobie też smakowało.
- Tak, było pyszne - przyznała, odkładając sztućce. - Jak ci się układa?
- Jest w porządku.
- Ciągle pracujesz w policji?
- Tak.
- Widzę, że nie masz ochoty na pogawędkę.
- Stwierdziłaś, że koniecznie musimy o czymś porozmawiać w cztery oczy, więc chciałbym do tego przejść - oznajmił chłodno.
- Właśnie - przypomniała sobie nagle. - Ta dziewczyna w twoim mieszkaniu... Kto to był?
- Czy to ważne? - Zmarszczył czoło, nie rozumiejąc jej zbędnej ciekawości.
- Zapytałam z czystej ciekawości. - Wzruszyłam ramionami. - Cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś.
Nie zaprzeczył.
Nie miał ochoty tłumaczyć jej całej sytuacji.
- A ty? - Zapytał, wpatrując się w nią twardym wzrokiem. - Ja ci się ułożyło życie?
- Mam chłopaka od czterech lat - oznajmiła dumnie. - Ale o tym już zapewne słyszałeś.
Wtedy, jak się dowiedział, był zaskoczony tą wiadomością. Nie spodziewał się, że tak potoczą się ich losy. Byli naprawdę dobraną parą, ale kiedy ona zaczęła żądać dziecka, on się wycofał.
- Cieszę się, że ci się ułożyło - przyznał szczerze.
- Dziękuję.
Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza.
Malik odchrząknął, a Daisy poprawiła się na krześle. W końcu kobieta zabrała głos:
- Mamy syna, Zayn.
Po tym, co usłyszał, komisarz wolał, że dobrze by było, gdyby do tej rozmowy nigdy nie doszło.
Subskrybuj:
Posty (Atom)