Dawajcie czasami jakieś znaki, że chociaż możecie przełknąć tą historię xD
Kocham i dziękuję, że jesteście! xxx
-------------------------------------------------------------------------------------
Od wyjścia do kina minął tydzień, w ciągu którego Missi nie kontaktowała się z Harrym.
Zayn kategorycznie zabronił jej wychodzenia z domu. Nie wspomniał o tym, że od kilku dni byli obserwowani. Podejrzany samochód parkował każdego wieczoru pod blokiem Malika i zostawał do samego rana. Komisarz nie chciał jej denerwować i straszyć. Wiedział, że i tak była na skraju załamania, chociaż potrafiła to bardzo dobrze ukryć.
Każdego dnia Zayn niespokojnie siedział w swoim biurze i był wyczulony na każdy dźwięk komórki. Chciał być gotów, gdyby zadzwoniła Mayson. Dziwnym zbiegiem okoliczności zaczęło mu zależeć na jej bezpieczeństwie, ale nie tak jak na wszystkich swoich świadków.
Tak inaczej.
Jakby bardziej niż na bezpieczeństwu zależało mu na niej samej.
***
Mayson przeglądała wszystkie możliwe gazety, żeby znaleźć jakąkolwiek pracę, która nie wymagałaby zbyt wiele. Dziewczyna była wykształcona i inteligentna, ale bała się wyzwań. Nie chciała brać na siebie odpowiedzialności za cokolwiek.
Nie lubiła tego.
- Co robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do salonu.
W piątkowy wieczór Missi nie mogło robić nic innego, jak oglądanie telewizji. Mieszkanie zaczęło ją drażnić, czuła się jak w klatce, ale nic nie mogła z tym zrobić.
- Oglądam - wymamrotała znudzona. - Co słychać u Harry'ego?
- Dzisiaj rano zdjęli mu gips i od razu przyszedł do pracy. Nawet nie chciał słyszeć o urlopie odpoczynkowym.
Dziewczyna skinęła głową i dalej skakała po kanałach.
- Nudzisz się, prawda? - Zauważył.
- Brawo, detektywie - zironizowała.
- Mayson - upomniał surowo.
Postanowiła zignorować jego ton.
- Umieram z nudów. Dlaczego przetrzymujesz mnie w mieszkaniu?
- Niedługo to wszystko się skończy i będziesz wolna. Mój szef znajdzie ci mieszkanie i pracę.
- Co do pracy, to...
- Póki co, nie musisz pracować - przerwał jej.
- Nie chcę cię obciążać. - Spuściła wzrok na swoje kolana i skubała małe paprochy.
- Utrzymuję cię fundusz świadków koronnych.
- Aż tak poważnie to wygląda?
- Musieliśmy coś zaradzić. - Wzruszył ramionami. - Dostaję na ciebie pieniądze, gdzie część oddaję właśnie tobie.
- Te wszystkie karteczki i pieniądze, które zostawiałeś przed wyjściem do pracy były z tego funduszu? - Zdziwiła się.
- Dokładnie tak.
Nie wiedziała, co powiedzieć, więc milczała.
- Nie zamartwiaj się czymś, co nie jest istotne - dodał.
- Dobrze - zgodziła się. - Mogę iść do sklepu, albo chociaż na krótki spacer?
- Nie - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Missi wiedziała, że to był koniec dyskusji, nawet jak się jeszcze nie zaczęła. Westchnęła ciężko i wróciła do oglądania głupawej komedii, którą właśnie znalazła.
- Mogę się przyłączyć? - Zapytał Malik.
- Skoro musisz.
Gniewała się na niego, ale postanowiła nie przesadzać. Chciała tylko trochę rozbudzić w nim coś na kształt poczucia winy, albo chociaż litości.
- Rozumiem, że to nasz pierwszy konflikt - zażartował. - I tak nic nie wskórasz.
Mayson skrzyżowała ramiona na piersi i z zaciętą miną wpatrywała się w ekran odbiornika. Obecność komisarza działała jej na nerwy. Miała ochotę poderwać się i wybiec mieszkania, ale wiedziała, że drzwi były zamknięte na kilka zamków.
Z drugiej strony miała ochotę rzucić się na niego i mocno wtulić w jego silne, męskie ramiona. Tylko wtedy poczułaby się bezpiecznie.
- Jesteś głodna? - Zayn odezwał się w połowie filmu, wyrywając ją z otępienia.
Bawiła go obecna postawa dziewczyny, więc chciał się tym nacieszyć. Czasami lubił drażnić innych, ale rzadko pokazywał się z tej żartobliwej strony.
- Nie - bąknęła pod nosem.
- Ja przeciwnie. - wstał i przeciągnął się. - Będę w kuchni, gdybyś jednak zmieniła zdanie.
Wyszedł, a Mayson odprowadziła go wzrokiem.
Nie mogła przyzwyczaić się do komisarza ubranego w luźne, dresowe spodnie i podkoszulek. Przez większość czasu widywała go w idealnie skrojonych garniturach, które sprawiały, że każdy obdarzał go należytym szacunkiem. Na początku myślała, że nie ma w szafie innych ciuchów. W garniturach wyglądał o wiele poważniej i doroślej.
Zanim się zorientowała ile czasu upłynęło, mulat wrócił z talerzem kanapek i kartonem soku jabłkowego.
- Może jednak? - Zaproponował z drwiącą miną.
Dziewczyna pokręciła głową i odwróciła wzrok na telewizor.
Tak miał wyglądać ich piątkowy wieczór?
Tydzień temu siedzieli w kinie na dobrym filmie. Chciałaby to powtórzyć, ale wiedziała, że miała nikłe szanse.
Przecież była tylko jednym z jego świadków, który sprawiał mu niepotrzebny kłopot.
***
Missi przekręcała się z boku na bok.
Od dwóch godzin leżała w łóżku i nie mogła zasnąć. Brzuch dawał jej znać, że prawdopodobnie jutro dostanie okresu. Zawstydzał ją sam fakt, że będzie musiała poprosić komisarza o pójście do sklepu po podpaski i te wszystkie potrzebne kobiecie akcesoria. Ale nie do końca to było powodem, dla którego nie mogła spać...
Kilka dni temu zauważyła, że Malik zawsze wychodził do pracy spięty i patrzy na nią odrobinę dłużej tuż przed zamknięciem drzwi. Zauważyła też niewielki samochód, który parkował od jakiegoś czasu w tym samym miejscu, a kierowca wcale z niego nie wysiadał.
Mayson zrezygnowała z nieudanych prób zaśnięcia i na palcach poszła do kuchni. Miała nadzieję, że nie włączy jej się tryb nieudacznika i nie obudzi śpiącego mężczyzny. Zapaliła małe światło nad blatem i napełniła szklankę zimnym mlekiem. W dzieciństwie mama podawała jej szklankę zimnego mleka na lepszy sen, bo nie lubiła pić ciepłego.
Brakowało jej tego.
Brakowało jej matki.
Brakowało jej jakiejkolwiek rodziny w pobliżu.
Nie miała nikogo.
- Dlaczego nie śpisz? - Zayn zastał ją ze szklanką przy ustach.
Dziewczyna odstawiła naczynie do zlewu i nadgarstkiem otarła usta z mleka.
- Nie mogłam zasnąć. - Wzruszyła ramionami ciągle trochę pogniewana.
- Ja też - przyznał, chociaż nie zapytała. - Mogę? - Wskazał na miejsce obok niej.
Mayson skinęła głową, a Zayn stanął tuż obok. Dotykał jej ramienia swoim ramieniem. Opierali się tyłem o blat i milczeli.
- Przestań to robić - odezwał się nagle.
Spojrzała na niego pytająco. Skrzyżowała ramiona na piersi, żeby wyglądać bardziej buntowniczo.
- Nie możemy kłócić się o coś takiego - jęknął. - Mieszkamy pod jednym dachem, więc musimy żyć w zgodzie.
- Kto tak powiedział? - Uniosła prowokacyjnie jedną brew. Hormony mocno działały na jej zachowanie. - Możemy się nie lubić, ale musimy się szanować.
- Kto tak powiedział? - Powtórzył jej słowa.
Prychnęła i odwróciła wzrok w przeciwną stronę.
Malik westchnął ciężko i wolnym krokiem skierował się do wyjścia. Missi oczekiwała, że odwróci się i coś powie.
Nie pomyliła się.
- Jak już skończysz, to nie zapomnij zgasić światła.
Jednak nie tego się spodziewała.
Co chciała usłyszeć?
Sama nie była do końca pewna. Może "przepraszam" by wystarczyło, ale w gruncie rzeczy, za co miał ją przepraszać?
Kobiety przed okresem nie dało się zrozumieć.
***
W sobotni poranek komisarza obudził dzwonek telefonu. Zaspanym wzrokiem nie zauważył kto właściwie dzwoni. Odebrał, przeklinając w myślach.
- Zgadzam się.
Zmarszczył czoło, starając się rozpoznać głos.
- Zgadzam się na ten test na ojcostwo - powtórzyła kobieta po drugiej stronie linii.
Teraz już wiedział, że ma do czynienia z Daisy. Sprawdził godzinę i znowu przeklął.
- Musiałaś oznajmić mi to o tak wczesnej godzinie? Jest sobota - burknął, przecierając oczy.
- Chciałam mieć to za sobą jak najszybciej. Kiedy chcesz to zrobić?
- Nie myślałem o tym -odparł zaskoczony.
- Genialnie, Zayn - zironizowała. - Jak tylko wrócisz do rzeczywistości i będziesz łaskaw poświęcić tej sprawie chwile uwagi, to wiesz gdzie dzwonić.
Rozłączyła się, nie dając Malikowi dojść do słowa.
Mężczyzna jęknął i zanurzył twarz w poduszce. Wybiła dopiero siódma, a on chciał zaznać jeszcze trochę błogiego snu.
- Zayn? - Usłyszał zza drzwi.
Zacisnął mocno szczękę, prawie wykruszając sobie zęby. Miał ochotę krzyknąć, ale postanowił się opanować.
Spokój przede wszystkim.
- Tak? - Westchnął ciężko.
- Muszę wyjść do sklepu.
- Możemy to zrobić za dwie godziny? - Westchnął, odrzucając kołdrę na bok.
- To naprawdę pilne - nalegała.
Missi własnie zaczął się okres i nie miała nic, co było jej w tym czasie niezbędne.
- Proszę - błagała, stojąc pod drzwiami.
Chwilę potem usłyszała kroki i drzwi zostały otworzone. Napotkała gniewny wzrok komisarza ubranego w zwyczajne spodnie i koszulkę.
- Co to takiego, że zrywasz mnie o tej porze w wolny dzień?
- Ja naprawdę muszę iść do sklepu i to jak najszybciej. - Podrapała się po głowie, unikając jego wzroku.
- Po co? - Drążył, niezręczny dla szatynki temat.
- Po prostu muszę. - Zacisnęła obie pięści.
Miała ochotę uderzyć go w twarz za ten głupi upór.
Malik wyminął ją, a ona ruszyła za nim.
- Jesteś gotowa? - Zapytał i ubrał buty. - Możemy iść?
- Tak.
Kiwnął na nią głową, pokazując na wyjście i przepuścił w drzwiach. Razem przeszli do samochodu, wsiedli i odjechali w kierunku najbliższego marketu.
- Dlaczego nie poszliśmy do pobliskiego, małego sklepu? - Zapytała zdezorientowana dziewczyna.
- Skoro już wstałem rak wcześnie, postanowiłem kupić sobie świeże bułki z ulubionej piekarni.
Missi pokiwała głową na znak zrozumienia i poprawiła się na siedzeniu. Nie cierpiała ruszać się gdziekolwiek podczas miesiączki. Na szczęście znalazła w swojej torbie jedną, awaryjną podpaskę.
- Jesteśmy - oznajmił, parkując najbliżej wejścia. - Najpierw idziemy po twoje, później po moje.
- Nie możemy się rozdzielić? - Zapytała niezręcznie.
- Czemu? - Posłał jej zmieszane spojrzenie.
- Bo... Sama nie wiem - wydukała i wysiadła.
Zayn nie starał się zrozumieć kobiety. Miał pewne przypuszczenia, ale nie chciał jej peszyć.
Rozglądał się uważnie dookoła, kiedy szli do środka. Nie chciał narazić jej na niebezpieczeństwo.
- Idź do piekarni, a ja pójdę po swoje - nalegała.
Mayson nie chciała przy Maliku kupować podpasek i tamponów. To było dla niej zbyt żenujące.
- O co ci znowu chodzi? - jęknął.
- Proszę cię.
Dziewczyna posłała mu najbardziej błagające spojrzenie, jakie tylko potrafiła zrobić. Mężczyzna zastanowił się chwilę i niechętnie skinął głową na "tak".
- Masz być przy wyjściu za dziesięć minut, zrozumiano? - Pogroził jej palcem.
- Oczywiście - ucieszona aż klasnęła w dłonie. - Do zobaczenia za chwilę.
Missi szybkim krokiem opuściła mulata i zaczęła rozglądać się po sklepie. Kiedy znalazła odpowiedni dział, musiała dokonać wyboru, który tak naprawdę nie był łatwy. W trakcie wybierania odpowiedniego rodzaju "tych" rzeczy poczuła, że jakby ktoś ją obserwował. Zerknęła przez ramię, ale nie zobaczyła nikogo. Była w alejce całkowicie sama. Pospiesznie zabrała to, co potrzebowała i udała się do kasy. Cały czas czuła na sobie czyjś wzrok, ale nie potrafiła zidentyfikować właściciela. Przecież kręciło się tu tyle ludzi. Panika przejęła jej ciało, przez co prawie wpadła na stoisko z psią karmą. Znienawidziły się za to, że dała strachowi przejąć władzę nad sobą.
W kolejce, tuż za nią, pojawił się mężczyzna. Miał łysą głowę i długą brodę. Wyglądał jak gangster i źle mu z oczu patrzyło. Nachalnie wpatrywał się w Missi, która dla niepoznaki posłała mu delikatny uśmiech.
- Panienka stąd? - Zagadnął grubym, nieprzyjemnym głosem.
Mayson przeszył dreszcz strachu.
- Słucham? - Nawet na niego nie spojrzała, chcąc okazać zwykłą, ludzką obojętność.
Wystraszyła się nie na żarty.
Zaczepił ją podejrzany typ, a po aferze z Tomlinsonem zaczęła dostrzegać zagrożenie na każdym kroku. Myślała, że może w końcu to minie, ale nic tego nie zapowiadało.
- Mam wrażenie, że skądś panienkę kojarzę - nie ustępował.
Serce dziewczyny przyspieszyło dwukrotnie. Chciała jak najszybciej zobaczyć się z Zaynem, przy nim czuła się bezpiecznie. Kasjerka skasowała rzeczy Missi i spakowała je w torebkę. Mayson podała jej pieniądze trzęsącymi się dłońmi i wymamrotała szybkie "bez reszty".
Podążyła do wyjścia, a facet ruszył za nią.
- Zaczekaj! - Zawołał, przepychając się między ludźmi.
Szatyna przygryzła wargę, żeby ukryć emocje jakie targały nią w tym momencie. Chciała być silna i odważna, ale coś ją blokowało. Facet bardzo ją przerażał i domyśliła się, że miał coś wspólnego z zemstą Tomlinsona.
- Zatrzymaj się, śliczna! Musimy pogadać! - Nie dawał spokoju.
Missi przyspieszyła, prawie biegła. Na szczęście z oddali zobaczyła czekającego Malika.
Gdy tylko spotkał jej oczy, wiedział co się święci. Przeniósł uwagę na faceta za nią i spiął całe ciało, czekając na jakikolwiek przejaw ataku.
To był facet z samochodu spod bloku.
- Zayn - wydusiła z ledwością i mocno chwyciła się jego ramienia.
To jedno słowo było przepełnione błaganiem o pomoc.
Komisarz przeciągnął ją za siebie i stanął przodem do napastnika. Mayson złapała go za dłoń i splotła ich palce.
- Jakiś problem? - Zapytał, gdy ten tylko zbliżył się na odpowiednią odległość.
- Skądże - mężczyzna zawahał się, wlepiając uważne oczy w Zayna. - Chyba panią z kimś pomyliłem. Proszę wybaczyć. Miłego dnia.
W momencie oddalania się mężczyzny w przeciwnym kierunku, Malik ścisnął mocniej dłoń Missi i zaprowadził do samochodu. Milcząc dotarli do auta. Przez chwilę stali nieruchomo, ciągle złączeni dłońmi. Żadne z nich nie chciało puścić pierwsze. Kiedy trzymali się za ręce, przepływała przez nich dziwna energia, którą oboje wyraźnie poczuli.
W końcu Missi zdobyła się na odwagę i szybko przytuliła komisarza. Wyszeptała ciche "dziękuję" i przeszła na drugą stronę samochodu. Pospiesznie zajęli swoje miejsca. Mayson wiedziała, że w mieszkaniu czekała ją poważna rozmowa. Wyraźnie widziała zdenerwowanie Zayna, z którym nie starał się kryć.
Pozostało jej tyko czekać na rozwój wypadków.
Wenę na pewno nadal masz i oczekuję nowego rozdziału :*
OdpowiedzUsuń