5 października 2015

25.

Liam przetransportował Mayson na lotnisko i razem z nią wsiadł na pokład prywatnego samolotu, który oczywiście póki co należał do Louisa.
- Gdzie mnie zabierasz? - zapytała, próbując się wyszarpać.
- Zobaczysz, skarbie - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.
Dziewczyna stanęła mu na stopę z całej siły, za co od razu dostała w twarz z otwartej dłoni.
- Przestań się tak zachowywać, bo przestanę być miły i zacznę cię traktować tak jak wszystkie - zagroził, mocno ściskając jej łokieć.
Nie odezwała się więcej.
Za nimi szło kilku mężczyzn. Na pokładzie samolotu czekał pilot i młodziutka stewardessa.
- Witam, panie Payne - powitała go słodziutkim uśmieszkiem. - Czekaliśmy na pana.
Liam zbliżył się do niej bez ostrzeżenia i pocałował mocno prosto w usta. Zaskoczona złapała się jego ramion, kiedy lekko odchylił ją do tyłu. Zjadali sobie wzajemnie twarze przez kilkanaście sekund, aż rozłączyli się z odgłosem głośnego cmoknięcia. Mayson skrzywiła się na ten nieprzyjemny widok.
- Później porozmawiamy - obiecał dziewczynie i klepnął ją w tyłek.
Tamta otarła wargi wierzchem dłoni i zadowolona odeszła do innego pomieszczenia.Missi zastanawiała się ile tamta mogła mieć lat. Był w ogóle pełnoletnia?
Tego miała się nigdy nie dowiedzieć.
- Usiądź - rozkazał jeden z osobistych goryli ćpuna.
Patrzył prosto na Mayson, która myślała że może jednak nie mówił do niej, ale niestety nie potrafiła zignorować tych malutkich, czarnych, przerażających oczek człowieka bez szyi.
- Usiądź, kurwa - powtórzył głośniej.
Wykonała poleceni i zajęła jeden z wolnych foteli. Liam nagle zniknął. Domyśliła się, że poszedł pieprzyc tę młodą stewardessę i szczerze jej współczuła. Biedna nie wiedziała z kim się zadawała.
Samolot po chwili ruszył, a w kabinie pojawił się Payne z leniwym uśmieszkiem na ustach.
- Nie ma to jak rozluźniające bzykanko na początek - westchnął.
- Szybko skończyłeś - rzuciła z wyczuwalnym sarkazmem.
Posłał jej piorunujące spojrzenie, a Mayson przewróciła oczami i odwróciła wzrok. Teraz patrzyła przez okno na geste chmury i myślała o Maliku. Tylko to pomagało jej zachować spokój w tej beznadziejnej sytuacji.
Co teraz z nią będzie?
Z napięciem czekała, aż uzyska odpowiedź.

***

Komisarz obudził się jakiś czas później. Nie miał pojęcia, gdzie obecnie się znajdował. Brzuch bolał go od kopniaków, które dostał od nieznanych mu napastników.
W pomieszczeniu panowała kompletna ciemność, więc nie był w stanie nic zobaczyć. Chciał przetrzeć twarz dłońmi, ale okazało się, że to niemożliwe. Był związany szorstkim sznurem.
- Kurwa jego mać - warknął pod nosem, próbując rozerwać więzy.
Jego poczynania zdały się na nic. Nagle do środka wpadło światło, które oślepiło Malika. Postać, która pojawiła się w drzwiach była nienaturalnie wyrośnięta.
"Jak na goryla przystało" - pomyślał Zayn.
Ciężkim krokiem podszedł do mulata i szarpnął go za związane ramię.
- Jak ci się spało, piesku? - zapytał niby uprzejmie. - Wyspałeś się?
- Gdzie ja jestem? - zapytał od razu.
Jego głos opanowała drapiąca chrypka. Nic dziwnego, skoro nie odzywał się prawdopodobnie przez kilka godzin.
- A czy to ważne? - Mężczyzna zarechotał w odpowiedzi. - Ciesz się, że jeszcze żyjesz.
Goryl wytoczył się ciężko z pomieszczenia i zostawił komisarza samego.
Co miało się teraz stać?

***

Samolot wylądował.
Mayson dopiero teraz zauważyła, że Liam uważnie się jej przyglądał. Obdarzyła go nienaiwstnym spojrzeniem, na co zareagował krótkim śmichem.
- Chodź, skarbie - odezwał się i odpiął swój pas.
Missi zrobiła to samo, szacując przez chwilę swoje szanse na ucieczkę. Nie miała żadnych. Nawet nie wiedziała, gdzie wylądowali.
Wyszli na zewnątrz, gdzie panował upał. Duchota sprawiała że Mayson z ledwością wdychała tutejsze powietrze, które powoli wysuszało ją od środka. Kiedy ją porwali był środek nocy, teraz, zdaje się, było samo południe.
- Gdzie jesteśmy? - Rozejrzała się z ciekawością dookoła.
- Kuba - odpowiedział bez zbędnego przeciągania.
Wiedział, że i tak nie była w stanie mu uciec.
To tutaj Liam umówił się z informatorem Tomlinsona.
- Teraz zaczniemy wszystko od nowa. Tak, jak powinno być od dawna. Wszystko się ułoży i wszyscy będziemy szczęśliwi. Zobaczysz - mówił z przekonaniem. - No, może nie wszyscy. Nie wiem, czy twój piesek jest zadowolony, ale to obchodzi mnie najmniej.
- Piesek? -Zmarszczyła czoło, przystając.
Payne szarpnął ją mocno za łokieć, ale dziewczyna się zaparła.
- Jaki piesek? - dopytywała.
- Twój policjancik - wyjaśnił ze złością.
Mayson wstrzymała oddech.
Złapali go?
- Chodź wreszcie, kurwa! - zdenerwował się.
Spanikowała.
- Gdzie on jest?
Teraz jej jedyna nadzieja na wolność była uwięziona przez tego idiotę, tak samo jak ona.
Co teraz z nimi będzie?
- Póki co, nic mu się nie stało. Ma kilku siniaków, ale to wszystko. Nie płacz za nim, dobrze?  - Widocznie sobie z niej drwił . - Nim zajmę się później.
- Jest tutaj z nami?
- Tak.
Mayson zacisnęła usta i posłusznie poczłapała za Liamem. Zanim dotarli do czekającego auta, obejrzała się przez ramię, ale nikt za nimi nie szedł. Sami pokonali płytę lotniska. Ociągała się z wejściem do samochodu, ale wspólnik Louisa wepchnął ją do środka. Widziała, że powoli tracił cierpliwość.
- Pracę zaczniesz od jutra, a dzisiaj wszystko ci opowiem - oznajmił.
Na słowo "praca" jej serce na chwilę zatrzymało swoją pracę. Nie była pewna czego ma się spodziewać, ale gdzieś w podświadomości już wiedziała, co się z nią stanie.
- Jaką pracę? - zapytała niepewnie, patrząc na niego z ukosa.
- Tą, którą przygotował dla ciebie Louis. Na pewno będziesz zadowolona. W końcu od początku takie było twoje przeznaczenie.
Spięła się, a jej ciało pokryła gęsia skórka. Na ten widok Payne zaniósł się śmiechem.
Radość przepełniała go od chwili, kiedy porwał Mayson z tamtego domu. Teraz czekała go tylko transakcja pieniężna z informatorem Tomlinsona i wtedy w końcu będzie mógł wrócić do swojego idealnego, narkotykowego świata.
Czyż to nie wspaniała wiadomość?

***

Zayna wyprowadzona z samolotu dopiero, gdy samochód z Missi zniknął za pierwszym zakrętem. Zanim pozwolono mu stanąć na płycie lotniska, zawiązano mu oczy materiałem, żeby nie widział drogi, której będzie musiał przebyć. Razem z dwoma gorylami jechał w to samo miejsce, co Liam.
Póki co, Payne nie wiedział co z nim zrobić. Musiał skontaktować się z Louisem i obgadać sprawę. Nie spodziewał się, że będą mieli dodatkową osobę do przemycenia na Kubę.
- Chcesz wody? - zapytał jeden z mężczyzn.
Malik poruszył się nieznacznie i odchrząknął. Przez brak możliwości widzenia czuł się głupi.
- Tak - wychrypiał.
Miał wrażenie, że język zrobił mu się sztywny z pragnienia. Nie pił od kilkunastu godzin.
- Daj mu wody - nakazał ten za kierownicą.
Plastikowa butelka uderzyła komisarza prosto w klatkę piersiową, na co jęknął gardłowo. Za chwilę usłyszał gruby śmiech obu facetów i zrozumiał, że śmiali się z niego. Rozbawiło ich to, że miał związane ręce, więc nie mógł wziąć butelki z wodą, która aktualnie leżała mu na kolanach.
- Rozwiążcie mnie - zażądał słabym głosem. - Nie czuję rąk.
- Jasne, jasne - prychnął ironicznie goryl. - Już biegnę, panie komisarzu.
Nagle auto się zatrzymało. Mężczyźni wysiedli i wyciągnęli Malika. Zanim udało mu się właściwie wyprostować, uderzono go w brzuch z pięści. Upadł na kolana, nie mogąc nabrać powietrza. Jeden z nich szarpnął go do góry i postawił na nogach.
- To na przypomnienie, że masz być grzeczny, piesku - wyjaśnił i pociągnął mulata za sobą.
Kiedy przekroczyli próg jakiegoś budynku, Zayn poczuł wyraźna różnicę temperatur. Tutaj panował przyjemny chłód wywoływany przez działającą i głośną klimatyzację. Mężczyźni prowadzili go korytarzami, aż dotarli do windy. Tutaj zerwali mu z głowy przepaskę. Kiedy komisarz się rozejrzał, oni nawet na niego nie patrzyli. Dopiero po krótkiej chwili jego oczy przystosowały się do jasnego oświetlenia. Winda się zatrzymała, wydając charakterystyczny dźwięk, ale drzwi się nie rozsunęły.
- Na pewno pragniesz małej drzemki - powiedział goryl z ogromnym uśmiechem.
Potem Zayn poczuł już tylko uderzenie w głowę i...
Ciemność.

***

- Mayson, skarbie! - zawołał Liam, stojąc pod drzwiami łazienki.
- Już wychodzę - powiedziała i w pośpiechu przemyła twarz.
Nie chciała, żeby widział ją zapłakaną. Spędziła w łazience jakieś pół godziny, zanim zdecydowała się wziąć w garść i przetrwać najgorsze.
- Kochanie - westchnął - nie wolno znikać na tak długo.
Na jego czułe słówka robiło jej się niedobrze. Starała się je lekceważyć.
- Mam dla ciebie niespodziankę - dodał.
Dziewczyna odchrząknęła, poprawiła włosy i wzięła kilka głębokich oddechów. Wyglądała o niebo lepiej niż dziesięć minut temu. Jednym ruchem otworzyła drzwi i zobaczyła uśmiechniętego ćpuna. Między jego długimi i chudymi palcami jarzył się skręt.
- Nie lubię niespodzianek - skłamała.
- Każda dziwka je lubi.
- Nie jestem dziwką. - Wyminęła go w drzwiach, kierując się do głównego pomieszczenia.
Właśnie znajdowała się w przestronnym, kubańskim lokum Liama. Nie miała pojęcia, jak się tego dorobił, ale podziwiała wystrój. Ogromne mieszkanie, jeśli można to tak nazwać, znajdowało się nad starą, pustą, przerażającą fabryką części samochodowych. Z zewnątrz nigdy by nie wpadła na pomysł, że tu krył się królewski apartament.
- Oj skarbie - zaśmiał się, idąc za nią - już niedługo.
Missi oparła się tyłem o oparcie dużej, skórzanej kanapy i skrzyżowała ramiona na piersi. Przybrała obojętny wyraz twarzy.
- Co to za niespodzianka? - zapytała.
- Zaprowadzę cię.
Posłusznie poszła za mężczyzną. Wyszli na zewnątrz apartamentu i znaleźli się w ponurym, ciemnym korytarzu. Wiedziała gdzie jest Payne tylko ze względu na jarzącego się skręta w jego ustach.
- Zapraszam. - Otworzył wąskie metalowe drzwi i zaprosił ją gestem do środka.
Niepewnie stanęła w progu pomieszczenia. Jej oczom ukazała się męska sylwetka, bezwładnie leżąca w kącie pomieszczenia. Oprócz mężczyzny w pokoju znajdował się tylko zlew, co naprawdę ją zdziwiło.
Po co tutaj zlew?
- Wejdź do niego - nakazał. - Przyjdę po ciebie za jakiś czas. Drzwi są otwierane tylko od zewnątrz.
Skinęła głową i weszła głębiej. Liam zamknął za nią drzwi i słyszała jak powoli odszedł. Mayson podeszła bliżej i dopiero teraz miała pewność, co do swoich domysłów.
Leżał przed nią komisarz Malik w ciemnym stroju policyjnym i z pobladła twarzą. Zbliżyła się, ale światło wpadające przez malutkie okienko nie pozwalało jej dojrzeć jego oczu. Rozejrzała się i zlokalizowała włącznik na ścianie obok drzwi. Nacisnęła go, dzięki czemu pomieszczenie oblało się światłem z dużej żarówki na suficie. Wróciła do mulata i uklęknęła obok niego.
- Zayn słyszysz mnie?
Jednak nie uzyskała odpowiedzi. Zamiast tego drzwi się otworzyły, ukazując jednego z licznych tutaj goryli. Postawił na ziemi tackę z kilkoma naczyniami, wrzucił kilka koców i zamknął wejście. Dziewczyna wstała i zabrała tacę, na której znalazła małą miseczkę z woda i zanurzonym w niej ręczniczkiem, miskę zupy, bułkę i kubek wody.
- Zayn - powiedziała głośniej, kiedy znowu znalazła się tuż obok niego. - Obudź się.
- Mayson? - wymamrotał z ledwością.
- Tak.
Już nie miał nadziei, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy, a teraz słyszał jej głos tuż obok siebie. Chciał się podnieść, ale nie miał siły. Spiął wszystkie mięśnie, ale to nic nie dało. Poruszył palcami u rąk, ale to było trudne do zauważenia z punktu dziewczyny. Chciał jej dotknąć, przytulić, poczuć przy sobie, pocałować i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
- Missi - powtórzył któryś raz.
- Jestem tu.
Szatynka sięgnęła po jego ramię i zarzuciła je sobie na ramiona. Podciągnęła go tak, że siedział oparty o ścianę. Miał zwieszoną głowę i się nie ruszał. Widziała jednak, że miarowo oddychał.
- Co oni ci zrobili?
- Wody - wydusił, lekceważąc pytanie.
Missi wzięła kubek z woda i podstawiła mu pod buzię. Uniósł głowę i z trudem złapał nadgarstek dziewczyny. Pokierował kubkiem w jej ręku do swoich ust i zaczerpnął kilka łapczywych łyków. Miał wrażenie jakby pił nektar bogów.
- Lepiej?
Wyprostował się, zatrzymując swoje oczy na Mayson. Przyglądał się jej z nieukrywaną ulgą. Był bardzo zmęczony, ale nie zamierzał zamykać oczu. Nie chciał stracić jej widoku, który jakimś sposobem dawał mu ulgę.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest - uśmiechnęła się lekko. - Głodny?
Pokiwał głową twierdzącą i przesunął palce tak, że dotknął dłoni Mayson. Wzdrygnęła się niespodziewanym dotykiem, ale nie odsunęła ręki. Nakarmiła go powoli, aż miska była pusta. Zayn odzyskał siły na tyle, że mógł samodzielnie trzymać kubek z wodą. Mayson ręczniczkiem umyła mu zabrudzenia na twarzy i rozłożyła koc na ziemi. Z drugiego zrobiła poduszkę, a trzeci zostawiła do przykrycia.
- Podejrzewam, że będziesz musiał tu zostać, kiedy Liam po mnie przyjdzie - powiedziała smutno.
- Nic ci nie zrobił? - Przesunął opuszkami palców po jej policzku.
- Nie. Jest dziwnie miły i nawet mówi do mnie słodkimi słówkami. Chyba narkotyki przestawiły mu coś w głowie - próbowała rozluźnić atmosferę.  - Połóż się. Musisz odpocząć.
Wykonał jej polecenie i z trudem ułożył się na kocu. Mayson, widząc zbolałą minę komisarza, zmrużyła oczy. Bez słowa podwinęła mu koszulkę i zamarła. Brzuch i żebra mężczyzny były pokryte licznymi siniakami.
- Sukinsyny - wysyczała. - Dlaczego nic nie powiedziałeś. Siedzę tu z tobą od czterdziestu minut, a ty nawet nie wspomniałeś, że cię pobili.
- To było ich ostrzeżenie dla mnie, żebym był grzeczny. - Wzruszył ramionami, jakby to było nic wielkiego i złapał dłoń dziewczyny. - Nic mi nie jest.
Wyrwała rękę z jego uścisku i sięgnęła po ręczniczek zamoczony w wodzie, która okazała się być lodowato zimna. Wycisnęła go i przyłożyła Malikowi do żeber. Syknął na niespodziewany dotyk, ale po chwili poczuł małą ulgę.
Missi chciała zmniejszyć opuchliznę i pomóc Zaynowi w powrocie do całkowitej sprawności fizycznej. Nie mogła patrzeć, jak się męczył. Potrzebowała go całego i zdrowego.
- Zostaw to - zabrał jej kawałek materiału, położył go na tacy i uniósł się do siadu. - Przysuń się bliżej.
Zrobiła to, o co poprosił, przez co prawie wciągnął ją na swoje kolana, ale nie pozwoliła na to.
- Nie wiem, kiedy przyjdzie Liam. Nie ryzykujmy - wyjaśniła swoją powściągliwość.
- Nie wiem, czy się jeszcze zobaczymy - zaczął mulat - a chciałbym jakoś zapamiętać ten moment. Zapamiętać ciebie. Nie mam pojęcia, co ze mną zrobią.
Mayson położyła dłoń na jego policzku, obdarzając go czułym spojrzeniem. Zgarnął ją do uścisku. Zasyczał, kiedy objęła go w pasie ramionami. Dziewczyna szybko się poprawiła i przeniosła ręce na jego szyję, krzywiąc się lekko.
- Pocałuj mnie - poprosił szeptem.
Missi się zawahała.
Nie była pewna, czy wypadało to zrobić, kiedy byli w takiej sytuacji.
- Ale Zayn, my...
- Pocałuj mnie - przerwał jej.
Popatrzyła mu głęboko w oczy i powoli pochyliła się w jego stronę. Złączyła ich usta, nie mogąc dłużej wytrzymać. Całowali się przez długą chwilę. Pocałunek przesiąknięty był strachem i niepewnością, która emanowała od obu ofiar porwania.
Kiedy skończyli, Missi skradła mu jeszcze jednego, małego całusa i odsunęła się na względnie niewinną odległość. Zapanowała komfortowa cisza, w trakcie której wymieniali się tylko uśmiechami. Naturalnie dziewczyna oblała się rumieńcem. Jej uśmiech zniknął kiedy przypomniała sobie drobiazg, o którym była zmuszona powiedzieć komisarzowi. Zbierała się na to dobre kilkanaście minut.
- Od jutra będę dziwką - odezwała się w końcu.
Malik zastygł w bezruchu, bojąc się, że wcale się nie przesłyszał.
Jak to dziwką?

1 komentarz:

  1. Oooooooooch
    Ja rozumiem nutka grozy i niepewności... Ale żeby aż tak! No kobieto no!
    Ta cała zaistniała sytuacja jest dość stresująca...
    Missi zostanie dziwką - stresujące. Zayn leży tam i sie goi, chyba że dowala mu jeszcze bardziej, wtedy może leżeć i czekać na rychły koniec... Stresujące.
    Liam mnie zastanawia. Wciąż jest zbyt, no niewiem jak to powiedzieć, ale w jakiś sposób mnie intryguje :P
    Wgl to hmm dopiero co przeczytałam ten rozdział i juz nie mogę doczekać się następnego ♡
    Wiec do napisania ;)

    OdpowiedzUsuń