25 października 2015

28.

Hejooo!

Nawet nie wiecie jaka jest moja radość, kiedy widzę, że jest tak duużo wyświetleń :)

Uwielbiam Was i wasze opinie na temat opowiadania. Jestem otwarta na Waszą krytykę (konstruktywną!).

Mam nadzieję, że jestem znośna i dacie radę wytrzymać do końca, który kiedyś na pewno nastąpi xD

Miłego czytania! xxx

--------------------------------------------------------------------------------------

- Obiekt jest przygotowany do zabiegu - oznajmiła młoda, zgrabna pielęgniarka o długich blond włosach.
- Wspaniale! - Liam obdarzył ją ogromnym uśmiechem, po czym klepnął w tyłek.
Dziewczyna zapiszczała i chichocząc opuściła gabinet Payne'a. Kilka minut później w wejściu pojawił się jeden z ochroniarzy.
- Proszę pana. - Skinął formalnie głową, odwracając uwagę wspólnika Louisa od papierów.
- Słucham?
- Pan doktor prosi pana na salę operacyjną.
- Coś nie tak?
- Nie udzielono mi szczegółowych informacji.
Liam przytaknął i odepchnął się od blatu biurka na którym przysiadł. Zgodnie z prośbą lekarza udał się do sali operacyjnej, mieszczącej się w podziemiach. Musiał skorzystać z windy. Kiedy tylko przekroczył próg, zobaczył surową twarz doktora, którego sam w pośpiechu wynajął. Z racji, że był to znany i szanowany neurochirurg, nie mógł ujawniać nikomu jego nazwiska.
- Wysłałeś po mnie ochroniarza - zaczął i zatrzymał się kilka kroków przed mężczyzną.
- Tak - przytaknął. - Musi pan podjąć decyzję, jak duże zmiany mają zajść w mózgu pacjenta.
- Chyba wyraziłem się jasno godzinę temu - syknął zdenerwowany Liam.
Przerwano mu pracę tylko po to, żeby potwierdził coś, co powiedział już wcześniej.
- Musze mieć pewność, że nic się nie zmieniło. Jestem profesjonalistą w swoim fachu.
- W swoim nielegalnym fachu - napomknął szatyn. - Obaj jesteśmy profesjonalistami.
- Pan mnie wynajął, a ja się zgodziłem. Obaj działamy nielegalnie.
Payne miał to samo zdanie na ten temat, ale chodził poddenerwowany od kiedy zdecydował się na ten eksperyment. To nie było bezpieczne posunięcie, ale nic innego nie przyszło mu do głowy.
- Przejdźmy do konkretów.
- Oczywiście. - Lekarz sięgnął po małą tablicę, do której zostały przypięte odpowiednie dokumenty pacjenta. - Proszę to przeczytać i potwierdzić czytelnym podpisem.
Payne przyjrzał się każdej linijce, w których były wspomniane punkty przebiegu całego procesu przemiany pacjenta.
- Wszystko się zgadza. - Złożył swój podpis. - Całkowita zmiana świadomości.
- Mam nadzieję, że wie pan, że to nie jest sprawdzony sposób i coś może pójść nie tak?
- Musi się pan postarać. Liczę na pana.
- Nic nie obiecuję. - Doktor wzruszył ramionami.
- Do widzenia.
Liam wrócił do siebie i opadł ciężko na fotel. Nogi położył na biurku i rozpiął koszulę pod szyją, żeby poczuć trochę ulgi. Nie mógł wypuścić psa, więc zdecydował się załatwić go w inny sposób. Nie liczył, że cokolwiek pójdzie tak, jak powinno. Po prostu chciał dostać pieniądze, które Tomlinson mu obiecał, a komisarz był w tym jedyną przeszkodą.

***

- Gdzie on jest?! - krzyknęła Daisy, podchodząc do biurka Belli.
- Kim pani jest? - zapytała zdezorientowana sekretarka.
- Jestem znajomą komisarza Malika i pytam gdzie on, do cholery, jest?
- Proszę się nie unosić - upomniała ruda.
- Niech pani mi nie mówi, co mam robić!
- Jakiś problem? - Obie odwróciły głowy na głos partnera Zayna.
Harry włożył dłonie do kieszeni garniturowych spodni i przyjął swobodną pozę.
- Mogę w czymś pani pomóc? - Uniósł brwi do góry i cierpliwie czekał na odpowiedź zaskoczonej kobiety.
Daisy odchrząknęła i odruchowo poprawiła pasmo włosów.
- Przyszłam do komisarza Malika.
- Proszę ze mną.
Styles poprowadził ją do swojego biurka. Nie wiedział, kim była siedząca przed nim kobieta, ale był w stanie szybko się tego dowiedzieć.
- Co panią do nas sprowadza? - Oparł łokcie na brzegu biurka i pochylił się w jej stronę.
- Już mówiłam, że chcę porozmawiać z Malikiem - warknęła.
Grymas na jej twarzy mówił sam za siebie.
Była wściekła.
- Pana Malika w tej chwili nie ma w pracy - oznajmił Harry.
- Jak to? - Zmarszczyła czoło. - To gdzie on się podziewa?
- Mogę wiedzieć kim pani jest?
- Jestem jego znajomą.
- Nazwisko?
- Daisy Ralf - odrzekła i wywróciła oczami. - Mam pokazać dowód osobisty?
- Nie, dziękuję.
Styles ukradkiem zanotował sobie jej godność. Tak dla pewności, żeby nie zapomniał.
- Nie wiem, gdzie obecnie znajduje się komisarz Malik, ale staram się to ustalić - odpowiedział wymijająco.
- Nie rozumiem - mruknęła zdezorientowana i potarła czoło wierzchem dłoni.
- Poinformuję panią, jak tylko się z nim skontaktuję - zakończył tonem oznajmiającym koniec rozmowy.
Niestety kobieta nie odebrała tego w ten sposób, bo poprawiła się na krześle i usiadła wygodniej.
- Niech pan mi w tej chwili powie, gdzie go znajdę, bo złoże na pana skargę - zagroziła, ciskając z oczu piorunami.
Partnera Zayna wcale to nie ruszało.
- Pewnie uciekł gdzieś z tą swoją nową dziunią - dodała kąśliwie. - Poznał ją pan?
- Bardzo miła dziewczyna - przyznał szczerze.
- Powie mi pan, gdzie on jest, czy nie? - jęknęła zmęczona.
- Mam dużo pracy. - Wstał z krzesła i pokazał ręką wyjście. - Odprowadzę panią do drzwi.
Daisy przeklęła pod nosem i grzecznie wyszła z budynku policji. Przekonała się na własnej skórze, że Zayn był zwyczajnym tchórzem i kłamca. Wystraszył się jak tylko dowiedział się, że miał syna.
Szkoda tylko, że Daisy nie znała prawdy...

***

Minął kolejny tydzień, który jeszcze bardziej przyprawił Mayson o chęć śmierci. Błagała o nią. Nie wiedziała ile jeszcze była w stanie znieść. Płakała co noc. Wszystko pogarszał fakt, że nie pozwolili jej zobaczyć się z Zaynem. Nie miała pojęcia, co z nim zrobili.
Trzask otwieranych drzwi przerwał jej samobójcze myśli.
- Payne cię woła - rzucił mężczyzna i zatrzasnął za sobą drzwi jej malutkiego pokoju.
Szatynka poprawiła odrobinę swój opłakany wygląd i poszła do jej obecnego szefa, jakkolwiek to brzmiało.
- Chciałeś mnie widzieć - rzuciła niedbale, jak tylko przekroczyła prób jego gabinetu.
- Usiądź - nakazał i kiwnął na ochroniarza, żeby ten wyszedł. - Jest pewna sprawa, o której powinnaś wiedzieć.
- Naprawdę? - zironizowała. - Od kiedy się ze mną liczysz?
- Przestań, bo przekroczysz granice, a potem zrobi się nieprzyjemnie - ostrzegł niskim głosem, po czym odchrząknął. - Jesteś dziwką, jak każda inna dziewczyna w tej organizacji. To, że kiedyś należałaś do Tomlinsona, nic nie zmienia.
- Wal się - prychnęła i odwróciła wzrok od jego okropnej twarzy.
Puścił jej obraźliwe słowa mimo uszu, chociaż nie powinien.
- Chodzi o komisarza Malika.
Missi mimowolnie spięła wszystkie mięśnie, a jej serce zatrzymało się na sekundę. Odetchnęła głęboko i niechętnie spojrzała na ćpuna.
- Co mu zrobiliście? - zapytała, przełykając dławiący ją żal.
- Nic strasznego - zaśmiał się Liam. - Dobrą wiadomością jest, że przeżył.
- Słucham? - wyszeptała słabo.
Przez chwilę zrobiło jej się ciemno przed oczami. Myślała, że zemdleje.
- Mieliście odesłać go do domu - przypomniała głosem, mówiącym jakby poza nią.
Jej myśli kręciły się teraz wokół ostatniego obrazu Zayna.
- Chyba żartujesz - prychnął. - Nigdy by do tego nie doszło.
- Ale...
- Za dużo wiedział - uciął Payne.
- Obiecałeś - dokończyła.
- Jestem kim jestem i powinnaś wiedzieć, że tacy jak ja nigdy nie dotrzymują słowa.
- Gdzie on jest?
Zadała pytanie, chociaż wolała nie wiedzieć. Obawiała się, że jej organizm nie był w stanie tego wytrzymać.
- Odpoczywa - odpowiedzi ćpuna były bardzo wymijające, co zbijało dziewczynę z tropu. - Pozwoliliśmy narodzić mu się na nowo.
- Co to był za eksperyment? - warknęła, zaciskając pięści na bokach krzesła.
- Bardzo ważny, a wręcz decydujący.
Missi jęknęła cicho i złapała się za głowę.
- Zmieniając temat, jest już druga po południu. Ilu klientów dzisiaj obsłużyłaś?
Szatynka zacisnęła zęby i wlepiła w niego twarde spojrzenie.
- Gdzie jest Zayn? - wysyczała z wściekłości.
- Już niedługo być może się z nim zobaczysz. - Wzruszył ramionami lekceważąco. - A teraz chodź tu do mnie.
Wiedziała, co nadchodziło...
- Poproszę klasycznie - powiedział, jak tylko uklękła na kolanach tuż przed nim.

***

Harry siedział w pracy po nocach od miesiąca. Męczył się odkąd porwano Malika i Missi. Nie potrafił znaleźć sposobu, żeby ich odnaleźć. Nawet nie był pewien czy żyli. Mogli być głęboko pod ziemią, a oni by tracili właśnie czas i siłę na ich poszukiwania.
- Dlaczego jeszcze tu jesteś? - Bella podeszła do jego biurka i położyła dłoń na ramieniu załamanego młodego chłopaka.
- Musze ich znaleźć, ale nie mam cholernego pojęcia jak to zrobić - westchnął zmęczony.
- Może musisz odpuścić - zaproponowała nieśmiało.
Bała się jego reakcji na jej ostre słowa. Nikt z nich nie potrafił zapomnieć o tym, co wydarzyło się miesiąc temu. Pan Richard prawe zrezygnował ze swojego stanowiska.
- Zayn by mi tego ni wybaczył - odpowiedział cicho i podniósł głowę.
Wsunął palce we włosy i pociągnął za nie.
- Idź do domu, Harry - poprosiła sekretarka. - Nic nie poradzisz ślęcząc tutaj.
- Wiem, ale...
- Harry - przerwała mu. - Pan komisarz na pewno wie, że starasz się mu pomóc.
- Myślisz? - Spojrzał na nią oczami przepełnionymi ogromnym bólem i rezygnacją.
- Tak, tak własnie myślę. Nawet jestem tego pewna. Pan Malik był wspaniałym i wyrozumiałym człowiekiem.
- Jest - poprawiła ją. - Malik jest takim człowiekiem.
Bella skinęła głową i powoli opuściła stanowisko Stylesa.
Cały komisariat policji przestawał wierzyć, że kiedykolwiek uda im się odnaleźć dziewczynę i komisarza.

***

Buteleczka tabletek i butelka wódki.
Nic więcej nie było jej potrzebne. Siedziała na podłodze w brudnym Pokoju Rozkoszy już po godzinach pracy. Chciała zamknąć rozdział w tym miejscu. Nie pozostało jej nic innego. Stala się kimś innym. Już nie była tą Missi Mayson. Była dziwką z luksusowego klubu, należącą do ogromnej organizacji. Była brudną szmatą należącą do każdego, kto jej zażądał.
- Zrób do - bąknęła do siebie pod nosem. - Zabij się. Nikt nie będzie za tobą tęsknił. Znajdą inną dziwkę na twoje miejsce. Na pewno już im się znudziłaś. Nikt cię nie uratuje. Nie znajdą ani ciebie, ani Zayna. Nasz los został przesądzony. Po co się dalej męczyć? - próbowała przekonać samą siebie, że postępowała właściwie przymierzając się do ostatecznego kroku.
Chciała popełnić samobójstwo.
Była zdesperowana.
Potrzebowała pomocy, której nikt nie był w stanie jej udzielić. Komisarza już nie było. Nie słyszała o nim od miesiąca. Spędziła dwa miesiące jako dziwka i miała dosyć. Pragnęła z tym skończyć, a to była jedyna droga.
- Zrób to, głupia dziwko - mówiła do siebie. - Jesteś nikim!
Łzy powoli zaczęły spływać po jej bladej twarzy. Była za słaba na kolejny krok. Obraz przed jej oczami zaczął się rozmywać. W uszach słyszała tylko głośne bicie swojego przerażonego, ale żywego serca. Podniosła otwartą buteleczkę do usta i już miała ją przechylić, kiedy drzwi pokoju zostały otwarte z dużą siłą, przez co zatrzymały się dopiero na brudnej ścianie.
- Liam cię woła - parsknął ochroniarz, lekko się sepleniąc. - Nie mógł cię znaleźć.
- Przecież już byłam dzisiaj u niego - odparła z pretensją.
- Nie dyskutuj, kurwa - warknął, zaciskając pięści. - Nie obchodzi mnie, co robiłaś a czego nie. Wykonuję swoją robotę, a ty się lepiej pospiesz, bo nie chciałbym przetransportować cię tam siłą.
Missi schowała butelkę nienaruszonego alkoholu i lekarstwa w rogu za długą zasłonką i niezgrabnie wstała na równe nogi. Przejście kilku kroków było dla niej nie lada wyczynem. Od jakiegoś czasu traciła siły w zastraszającym tempie.
- Co znowu chcesz? - zapytała z sarkazmem, jak tylko zamknęła za sobą drzwi gabinetu Liama. - Już cię dzisiaj obsłużyłam.
- Pamiętam - odrzekł - i oczywiście mogło być lepiej.
Jego twarz skrywała coś strasznego. Chciał jej o czymś powiedzieć, ale najpierw zamierzał ją odrobinę zaniepokoić.
- Więc? - drążyła z zaciętą miną, co na jej delikatnej twarzy wyglądało komicznie.
- Pamiętasz jeszcze pana komisarza? - zapytał mimochodem i wskazał ręką w bok.
Dopiero wtedy Mayson zobaczyła mężczyznę, stojącego pod ścianą, dosłownie kilka kroków od niej. Światło z biurowej lampki nie sięgało jego twarzy.
- Słucham? - zapytała, marszcząc czoło. - O co ci znowu chodzi?
- Jest tutaj z nami - prychnął.
- Kto?
- Twój Zayn.
Postać spod ściany nagle się poruszyła i podeszła do ćpuna. Teraz dziewczyna w pełni ujrzała twarz mulata. Był niewzruszony, a oczy wbijał w punkt gdzieś daleko przed sobą.
- Zayn? - wyjąkała cicho.
Nawet się nie poruszył. Zachowywał się tak, jakby w ogóle jej tu nie było.
- Co mu zrobiłeś?! - Krzyknęła w stronę ćpuna.
- Nic strasznego - zarechotał. - Teraz jest jednym z moich prywatnych ochroniarzy i wierz mi, że sprawuję się wyśmienicie. Jest dużo bardziej zwinny niż wszyscy moi goryle i umie dobrze zajmować się niegrzecznymi dziwkami. Naprawdę podoba mi się ta wersja twojego psa. Poza tym, dostałem za to dużo forsy, a ona liczy się tutaj najbardziej.
Missi nie mogła wyjść z szoku. Miała przed sobą kogoś, kto przypominał jej Malika, ale dawno przestał nim być. Brązowe oczy nie błyszczały już tym samym znajomym blaskiem. Komisarz stał się marionetką Liama na dobre.
- Ty potworze - wydusiła. - Jak możesz w nocy spać?
- Dziękuję, nie narzekam - żartował sobie. - A ty?
- On ma rodzinę - kontynuowała swój wywód. - A ty bestialsko pozbawiłeś jego rodziców wspaniałego syna. Jesteś najgorszym człowiekiem, jakiego dane mi było spotkać. Nawet Louis nie posunąłby się do czegoś takiego.
- Naprawdę, złotko? - Uniósł jedną brew zadziornie i zrobił krok w jej stronę. - Nie wiem, czy wiesz, ale to był jego pomysł.
Mayson pokręciła gwałtownie głową.
-  Niemożliwe - rzuciła gorączkowo. - Nie wierzę ci.
- Nie musisz. - Wzruszył ramionami i  skrzyżował ramiona na piersi.
- Jesteś kłamcą! - wrzasnęła. - Jesteś złym człowiekiem! Jesteś narkomanem i nie myślisz normalnie! Najpierw zmusiłeś mnie do prostytucji, a teraz poprzestawiałeś coś w głowie Zayna! Jak możesz ze sobą żyć?! Jesteś poje...
- Zajmij się nią - przerwał jej Liam.
Missi ze zdziwienia otworzyła szeroko usta i gapiła się raz na jednego, raz na drugiego. Mulat znalazł się przy niej w ciągu sekundy i mocno chwycił ją za ramiona.
- Ale... - zająknęła się. - Puść mnie.
- Przechodzisz na sekcję VIP, a Malik będzie twoim osobistym opiekunem. Ma prawo zrobić wszystko, jeśli będziesz się za bardzo stawiała albo nie będziesz właściwie wykonywała swojej pracy. Masz się go słuchać. Jednak zanim zaczniesz pracować, musimy cię doprowadzić do poprzedniego, pełnego wyglądu, bo strasznie schudłaś i zmizerniałaś. Na szczęście ciągle masz urodę.
- Jak możesz to robić? - zapytała z żalem w głosie.
Już nie umiała kontrolować swoich emocji. Była słaba. Tak bardzo słaba.
- Wiem, że coś was wcześniej łączyło, dlatego też przydzieliłem go tobie - wyjaśnił. - Sprytne, co?
Chciał zniszczyć ją na każdej płaszczyźnie - psychicznej, emocjonalnej i fizycznej.
Był pojebany i karmił się cierpieniem innych.
Zanim dziewczyn zdążyła cokolwiek powiedzieć, została wyciągnięta z pomieszczenia przez silne ręce Zayna. Zaprowadził ją piętro wyżej, gdzie mieszkały dziewczyny pracujące w sekcji VIP. Nie było ich wiele. Na to miejsce trzeba było sobie zasłużyć.
Co robiły takie dziewczyny?
Również tańczyły, ale w luksusowej sali VIP-owskiej. Mieli tam wstęp tylko bardzo bogaci faceci, a jeśli któryś chciałby wypożyczyć sobie jedną ze specjalnych dziewczyn na spacer albo do kina, nie było żadnych przeszkód. Takie dziewczyny można zabierać do swoich domów na określony i zapłacony z góry czas. Coś jak dziewczyny do towarzystwa, a nie tylko do pieprzenia.
Mayson wyrywała się całą drogę do celu. Zayn nie wytrzymał i mocniej ścisnął jej wątłe ramiona. Natychmiast zaprzestała prób uwolnienia się z jego uścisku i zacisnęła zęby. Już wyobrażała sobie te siniaki.
- Od teraz to jest twój pokój - oschły głos mulata sprawił, że przeszły ją ciarki. - Rozejrzyj się, a ja sprawdzę czy wszystko jest na swoim miejscu.
Mayson chciało się rzygać od bordowego koloru na ścianach. Wszędzie było go pełno. Prawdopodobnie każdy pokój miał taki sam wystrój, ale niektóre różniły się wielkością.
W tym nie znajdowało się nic specjalnego. Jednoosobowe łóżko, szafa na ubrania, mały stolik, krzesło, wytarty fotel i duże lustro.
- Ubrania dostaniesz jak tylko przybierzesz na wadze. Musisz być zdrowa, bo inaczej nikt cię nie zechce. Ładna buzia nie wystarczy - poinformował Malik.
Nie umiała przywyknąć do nowej osobowości komisarza. Było jej ciężko słuchać jego rozkazów, zwłaszcza jeśli kiedyś byli blisko i ich relacja zmierzała w dobrym kierunku.
Postanowiła coś z tym zrobić. Przysiadła na skraju łóżka i zaczęła mówić:
- Mogę mówić do ciebie po imieniu?
Mężczyzna przeniósł na nią obojętne spojrzenie i przechylił głowę lekko w prawo.
- Możesz.
- Pamiętasz jak się tu dostałeś? - To pytanie wystrzeliło z jej ust jak strzała.
Było pierwszym, jakie nawinęło jej się na język. Musiała odpowiednio dobierać pytania. Obawiała się, że teraz mógł reagować o wiele bardziej gwałtownie.
- Znalazłem ogłoszenie i sam się zgłosiłem - powiedział, jakby to było oczywiste i naprawdę zgodne z prawdą.
- A kim jesteś z zawodu? - pytała dalej.
- Prywatnym ochroniarzem.
- Jesteś pewien?
- Tak.
- Jak miała na imię twoja była narzeczona?
- Nie mam byłej narzeczonej.
- Masz.
- Nie. Musiałaś mnie z kimś pomylić. Naprawdę nie mam ochoty rozmawiać. Jesteś tu od dawania dupy, a nie dyskutowania ze mną o moim życiu prywatnym. Zamknij się  lepiej zacznij być posłuszna.
Zawstydzona swoim niepohamowanym gadaniem i wystraszona słowami Malika, skuliła się w sobie. Sam widok jego twarzy dawał jej złudną nadzieję na lepsze jutro, ale jak tylko zaczynał mówić to wszystko pryskało.
- Będziesz nadzorował mnie przez cały czas.
- Tak.
Skinęła głową i uciekła wzrokiem.
- Przyszykuj się do spania, a ja przyniosę ci kolację. Nie ruszaj się z pokoju.
Mulat opuścił pomieszczenie, a Missi pogrążyła się w słonych łzach.
To była jej jedyna szansa na wypłakanie się. Nie zamierzała marnować więcej łez. Musiała to przetrwać i się stąd wydostać, albo wrócić do Pokoju Rozkoszy i zakończyć życie. Te dwa wyjścia były bardzo przeciwstawne. Musiała się nad nimi poważnie zastanowić.
Ale czy jej zdanie w ogóle miało jakiekolwiek znaczenie?
Nawet dla niej samej?

2 komentarze:

  1. Qwa. Wiedziałam, że tak będzie, jeszcze dojdzie do tego, że Zen będzie jej klientem to padne :')

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedzialam ku*wa wiedzialam. Jak się okaże że Zayn ją przeleci to go chyba wykastruje. I serio nic mnie nie obchodzi to że poprzestawiali mu wszystko w główce.
    Ale namieszalaś dziewczyno!
    Idk czy wolałabym aby zakochal sie w niej drugi racz czy chciałabym żeby ich znaleźli i go naprawili.
    A Missi musi być dzielna do tego czasu.
    Bo przeciez tu będzie happy end... Prawda?

    OdpowiedzUsuń