7 marca 2016

45.

Patrzył na nią, kiedy spała.
Patrzył na nią, kiedy oglądała telewizję.
Patrzył na nią, kiedy gotowała.
Patrzył na nią.
Przez cały czas.

"Powinnaś być całowana każdego dnia, każdej godziny, każdej minuty." 

Patrzyła na niego.
Zawsze.
Bez powodu.
Nie mogła się powstrzymać.
Zastanawiała się, jak do tego doszło.
Jakim cudem skończyli razem.
Po tylu przeżyciach ich drogi w końcu się zeszły.

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać." 

***

Sobota minęła w mgnieniu oka. Nie robili nic konkretnego. Napawali się spokojem oraz sobą. Mieli świadomość, że jutro miał wrócić Mike i norma dnia codziennego.
- Nudzę się - wymamrotał Zayn, kładąc głowę na ramieniu dziewczyny. - Zróbmy coś szalonego.
Obecnie Mayson była zatopiona w nowo kupionej lekturze, a Malik skończył sprzątać po kolacji.
- Włącz telewizor - zaproponowała, nie odrywając wzroku od kartki.
Wymamrotał kilka słów pod nosem, marudząc.
- Nie chcę oglądać głupot - dodał głośniej.
Missi westchnęła i ostentacyjnie zamknęła książkę.
- Co wymyśliłeś? - Przeniosła na mulata litościwe spojrzenie.
Uśmiechnął się głupio. Mayson od razu domyśliła się, co przyszło mu do głowy.
- Nie jestem pewien, czy chcesz tego słuchać.
Gdyby ktoś z dawnego otoczenia Zayna zobaczył go w stanie, w którym znajdował się od piątku, pomyślałby, że mu odbiło. Dlaczego?
Uśmiechał się.
Dużo.
Nawet żartował.
- Drugi dzień masz wolne mieszkanie. - Wywróciła oczami. - Zrelaksuj się czy coś.
Jęknął przeciągle i oplótł dziewczynę ramieniem, tuląc twarz do jej szyi.
- Łaskoczesz - zachichotała, kuląc się. - Nie ogoliłeś się.
- Przeszkadza ci to? - mruknął i nie zmienił pozycji.
- Lubię twój zarost. Wyglądasz wtedy seksownie męsko - przyznała pewnie.
- Już nigdy się nie ogolę.
Mayson uśmiechnęła się szeroko i odłożyła książkę na stolik do kawy.
- Przekonałeś mnie - rzuciła i odepchnęła go od siebie. - Pójdę zrobić jakąś słodką przekąskę.
Malik zmarszczył czoło, patrząc jak dziewczyna opuszcza salon.
- Radzę ci tu nie wracać! - zawołał zezłoszczony. - Obrażam się!
W odpowiedzi usłyszał głośny śmiech.
Missi wróciła na kanapę pół godziny później, trzymając w dłoniach pucharki z galaretką.
- Proszę bardzo. - Postawiła jeden przed mężczyzną. - Na osłodę nudnego życia.
Zayn bez słowa zabrał się za jedzenie. Był obrażony, a przynajmniej takiego udawał. Nie miał zamiaru odzywać się do dziewczyny jako pierwszy.
Skończył swoją porcję i z westchnięciem odstawił naczynie na stolik. Mayson prychnęła i dokończyła swój przydział.
Potem wyłączyła telewizor.
- Co ty robisz? - Mulat obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem.
Bez słowa przysunęła się bliżej i zaatakowała jego usta. Zaskoczony oddał pocałunek, jednocześnie pogłębiając go. Pochylił się, czym sprawił, że Mayson wylądowała plecami na kanapie. Przygryzł jej dolną wargę, uśmiechając się lekko. Cmoknęła go w nos, na co wywrócił oczami.
Ich zabawa szła w konkretnym kierunku i oboje byli tego świadomi.
- Missi? - odezwał się zachrypniętym głosem.
Złączyli swoje czoła i popatrzyli sobie w oczy.
- Hm? - Paznokciami zaznaczyła ścieżkę na nagich plecach mulata.
Pozwoliła sobie wcześniej wsunąć dłonie pod jego koszulkę.
- Jesteś pewna? - zapytał.
- Tak, Zayn. Jestem pewna - odpowiedziała wyraźnie, żeby rozwiać jego wszelkie obawy. - Chcę tego. Chcę ciebie. Teraz.
Nie potrzebował większej zachęty. Ponownie złączyli się w namiętnym pocałunku i zaczęli powoli ściągać z siebie niepotrzebne ubrania. Będąc w samej bieliźnie, Malik nie mógł oderwać wzroku od kobiety przed sobą, która słodko się zawstydziła.
- Oj, przestań już - jęknęła i złapała go za kark, ciągnąc ku sobie. - Nie zatrzymujmy się.
Zaznaczył ścieżkę od szyi po brzuch Mayson, używając jedynie ust. Missi nie mogła powstrzymać się od cichych westchnięć i jęków.
- Jak mogliśmy tak długo zwlekać z tą całą rzeczą? - mruknął Zayn, między całusami.
- Co?
- Czemu to trwało tak długo? Czuję się, jakbym dopiero teraz znalazł właściwe miejsce i właściwą osobę - wyznał, ale nie dał jej odpowiedzieć, bo zaatakował jej miękkie usta.
Po chwili mulat jęknął gardłowo i odsunął się na kilka centymetrów.
- Boję się, że zrobię ci krzywdę - powiedział z przejęciem.
- Dlaczego miałbyś zrobić?
- Znam twoja przeszłość.
- Mieliśmy umowę, pamiętasz? - Uniosła brwi, czekając na odpowiedź.
- No tak, ale...
- Żadnego "ale" - przerwała mu. - Pomóż mi się przełamać i zerwać z przeszłością. Pomóż mi skojarzyć seks z przyjemnością, a nie obowiązkiem. Przy tobie czuję się pewnie i dobrze. Wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził.
Mulat uwięził ją między swoimi ramionami, opierając się na łokciach i niespiesznie dotknął ustami jej policzka.
Czoła.
Nosa.
Żuchwy.
- Potrzebuję cię, Missi - wyznał z zamkniętymi oczami.
Mile zaskoczona Mayson objęła dłońmi jego twarz i pogłaskała kciukami kości policzkowe.
- Spójrz na mnie - poprosiła i złożyła krótki pocałunek na ustach mulata. Wtedy otworzył oczy. - Ja też cię potrzebuję, Zayn.
Potem ich ciała pochłonęła żądza i namiętność.
Zatopili się w wirze zmysłów i pragnień. Żadne z nich nie spodziewało się czegoś tak  wspaniałego, jak ten intymny rodzaj więzi.

''Żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.''

***

- Patrzcie kto do nas wrócił! - zawołał jeden z współpracowników Zayna i podszedł się przywitać.
Zrobiło to jeszcze kilku innych, z którymi Malik miał dobre stosunki.
- Dobrze, że jesteś - usłyszał za plecami, więc odwrócił się. - Mamy mnóstwo roboty.
- Tak jest, szefie - mruknął obojętnie, widząc twarz, której nie chciał widzieć z samego rana.
Ben Griffin.
- Zabieraj się do roboty.
Malik skinął głową i odwrócił się na pięcie.

***

Mayson oparła się o balustradę schodów, zerkając na wyświetlacz komórki. Zostało dwie minuty do dzwonka. Piąty raz od tygodnia przychodziła po Mike'a do szkoły. Kiedy w wolny weekend Zayn nalegał, żeby się nie wyprowadzała, ona postawiła warunek zajmowania się chłopcem na pełen etat. Obiecała sobie być dobrą partnerką.
Czy była jego oficjalną dziewczyną?
Nie do końca była tego pewna. Ani razu nie usłyszała tego z ust mężczyzny, mimo że bardzo się do siebie zbliżyli i czasami nie potrafili się od siebie oderwać.
- Już jestem. - Podbiegł do niej szczęśliwy Mike.
- Jak poszła klasówka z przyrody? - zagaiła, kładąc rękę na jego ramieniu.
- Była trudna, ale chyba sobie poradziłem - posmutniał. - Będziecie źli, jak dostanę złą ocenę?
- Żartujesz? - zdziwiła się. - Wiadomo, ze chcemy, żebyś miał jak najlepsze oceny, ale nie zamierzamy cie karać za te gorsze. Każdemu się zdarza. Wszystko jest w porządku do czasu, aż się starasz dobrze uczyć.
- Naprawdę?
- Tak. - Skinęła głową. - Mielibyśmy pretensje, gdybyś był leniuchem i w ogóle nie chciał się uczyć.
Chłopiec przytulił ją, a kiedy wrócił na swoje miejsce zobaczyła piękny uśmiech na jego twarzy.
- Jesteś najlepszą drugą mamą pod słońcem - powiedział i pobiegł do wyjścia. - Chodźmy!
Oniemiała Mayson ruszyła za pełnym energii dzieckiem, które nazwało ją swoją drugą mamą.
Jak miała to odebrać?

***

Zayn pracował do czasu, aż w końcu wykonał wszystkie polecenia, jakie mu dano. Mógł skończyć po ośmiu godzinach nieprzerwanej roboty. Przebrał się w czyste ubrania i luźnym krokiem wyszedł tylnymi drzwiami.
To był ten moment.
Goryle Griffina własnie ładowały torebki z narkotykami do pudeł i szczelnie je zaklejali.
Zobaczyli go.
- Co ty tu robisz?! - ryknął jeden, robiąc krok w stronę mulata. - Schowaj ten telefon!
- Spierdalaj! - wrzasnął drugi.
Malik stał przez chwilę nieruchomo. Ciało nie odbierało sygnałów mózgu, który dosłownie błagał je o ruch. Ale zdążył zrobić zdjęcie i wsunąć komórkę do kieszeni.
- Zaraz cię dorwiemy, a potem nie będziesz wiedział, jak się nazywasz! - Kolejny krzyk.
Wtedy mulat zerwał się do biegu. Wiedział, że go gonili. Wiedział też, że nie mógł tu wrócić. Gdyby to zrobił, zabiliby go.
Teraz znał tajemnice swojego szefa i miał dowody na jego nielegalną działalność.

***

- Jestem. - Zdyszany przekroczył próg mieszkania.
Odetchnął, oczyszczając myśli. Nie chciał martwić Mayson tym, co się wydarzyło. Nie zamierzał jej o tym mówić.
- Jestem w kuchni - odezwała się.
Podszedł do Missi i przytulił się do jej pleców.
- Gotuję - zachichotała, kiedy odsunął jej włosy na jedno ramię i pocałował ją w szyję.
- Wiem - mruknął. - Tęskniłem z moją piękną dziewczyną.
Na te słowa wstrzymała oddech i zręcznie odwróciła się do mulata. Celowo popchnęła go na środek kuchni, żeby nikt nie oparzył się o gorące naczynia.
- Naprawdę? - zapytała cicho.
Pokiwał twierdząco głową, przyciągając dziewczynę do siebie. Zaplótł dłonie na dole jej pleców.
- Gdzie Mike? - wyszeptał.
- Jest zajęty bajką - mruknęła i stanęła na palcach, żeby zrównać spojrzenie z Malikiem.
Pochylił się, łącząc ich usta. Przesunął jedną z dłoni niżej, na pośladek dziewczyny. Spokojnie stwierdził, że mógłby całować ją bez przerwy.

"Ludzi nie kocha się za to, że są doskonali, tylko pomimo to, że tacy nie są."

Jednak jego myśli rozpraszało coś innego. Był zmartwiony swoim dalszym losem.
- Co się dzieje? - Mayson westchnęła o odchyliła się, żeby uważnie przyjrzeć się twarzy Zayna.
Zmarszczył czoło.
- Nic - odparł nieszczerze.
- Wyczułam to. - Uniosła prowokująco brew. - Więc?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Wzruszył ramionami.
Pokręciła głową i wywróciła oczami.
- Idź odpocząć - nakazała, jak małemu dziecku. - Widać, że padasz z nóg.
- Chodź ze mną. - Uśmiechnął się, chcąc ją zachęcić.
- Nie mogę. Muszę dokończyć obiad.
- No dobra - jęknął, robiąc smutną minę. - To idę.
Missi zaśmiała się pod nosem i wróciła do gotowania. W tym samym czasie, kiedy sięgnęła po łyżkę, poczuła uderzenie na tyłku. Oburzona spojrzała na stojącego w progu Malika.
- Czy ty właśnie...?
- Tak. Zrobiłem to - przyznał się, zanim dokończyła pytanie.
Zgromiła go spojrzeniem, a on z cwaniackim uśmiechem opuścił pomieszczenie.

***

"A gdy nasze wargi się zetknęły, wiedziałem, że gdybym nawet dożył setki i zwiedził wszystkie kraje świata, nic nie da się porównać z tą jedną chwilą, gdy po raz pierwszy pocałowałem dziewczynę moich marzeń, i byłem pewny, że moja miłość będzie trwała wiecznie." 

Po miesiącu męczenia się w małej kawalerce przeprowadzili się. Zayn, Missi i Mike stworzyli rodzinę, która miała ciekawe początku. Układało im się bardzo dobrze.
- To była genialna decyzja z tą zmianą mieszkania - przyznała Mayson, kiedy rozglądali się po przytulnej sypialni.
Tym razem Mike miał swój pokój, Zayn i Missi sypialnie, a do tego znalazł się jeszcze niewielki salon, kuchnia i łazienka. Pieniądze, które Zayn od początku pracy odkładał na koncie wystarczyły na wszystko. Nawet został im jeszcze spory zapas.
Missi od dwóch tygodni pracowała w pobliskiej restauracji, gdzie zarabiała dość dobrze. Malik do tej pory nie powiedział jej o tym, co stało się w pracy, do której już nigdy nie poszedł. Cały miesiąc dorabiał u znajomego lakiernika.
Na czarno.
- Tu jest super! - zawołał ze swojego pokoju zadowolony chłopiec.
Zayn z zaskoczenia pocałował Missi w usta, ale odsunął się zbyt szybko, żeby mogła pogłębić pieszczotę.
- Nie drocz się - zagroziła, kiwając palcem.
Mulat wzruszył ramionami i zniknął w łazience.
Pierwszy raz od dwóch lat był szczerze zadowolony z życia. Miał syna i wspaniałą dziewczynę. Do tego chłopiec uznał ją jako drugą matkę, co sprawiło, ze serce Malika prawie się zatrzymało, kiedy mu o tym powiedziała.
Czego mógł chcieć więcej?
Pewności, ze był bezpieczny...
Nikt nie nachodził go od tamtego momentu, ale był pewien, ze nie zapomnieli. Czuł się obserwowany. Bał się o Mike'a i Missi.
- Poradzę sobie - powiedział do swojego odbicia w lustrze.
Bardzo chciał w to wierzyć.

"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości." 

***

- Jutro pracuję do późna - Mayson westchnęła ciężko, kiedy leżeli wieczorem w łóżku.
- A ja mam wolne - odparł zadowolony Zayn.
- Dlaczego kazali mi harować w sobotę? - oburzyła się i uderzył pięścią w materac.
Malik zaśmiał się z jej reakcji, a potem ułożył się wygodniej i zaprosił gestem dziewczynę, żeby położyła się obok. Mayson bez zastanowienia położyła głowę na torsie Zayna i przymknęła oczy.
- Mam głupie wrażenie, że wydarzy się coś złego - mruknęła.
- Przeszliśmy dużo złego, więc nie wydaje mi się, żeby przydarzyło się nam coś jeszcze - zażartował.
Dźgnęła go w brzuch, na co zareagował jęknięciem.
- Nie rób tak - wymamrotał.
Cmoknęła jego skórę w miejscy, gdzie wcześniej był jej palec.
- Teraz lepiej - odparł zadowolony.
- Idźmy już spać - ziewnęła. - Musisz mieść jutro jutro energii, żeby upilnować syna.
Pocałowali się na dobranoc i wtuleni zamknęli oczy.

Czy mieli świadomość, że był to ich ostatni spokojny sen?

***

Nadeszła sobota, a Mayson myślała, że umrze z nudów. Restauracja świeciła pustkami. Nikogo nie było. Nie miała kogo obsługiwać. Co jakiś czas pojawił się pojedynczy gość, który zamówił jedno danie, a potem wychodził.
- Jak się trzymasz? - zapytała koleżanka po fachu, Elle.
- Jestem w trakcie uczenia się zasypiania z otwartymi oczami. Jak tak dalej pójdzie, to będę w tym mistrzynią.
- Mam to samo - westchnęła. - Czasami nie rozumiem naszego szefa.
- Tym bardziej, ze wyleguje się w domu - syknęła Missi, mrużąc oczy.
Wyglądała komicznie, co zauważyła koleżanka i się zaśmiała.
- Jeszcze tylko godzina.
- Tak.
Pozostały czas spędziły na rozmawianiu, sprzątaniu i przeliczaniu dziennego zarobku, który był bardzo słaby w porównaniu z innymi dniami. W końcu Mayson była wolna. Z radością przebrała się i wybiegła z budynku, żeby złapać taksówkę do domu. Nie było problemu, wiec dotarła na miejsce w dwadzieścia minut. Czym prędzej wdrapała się na drugie piętro i zamarła.
Drzwi do mieszkania były otwarte.
Ostrożnie zajrzała do środka, ale nikogo nie zobaczyła. Było cicho jak makiem zasiał.
Bała się.
Cicho weszła do środka i uważnie rozglądała się po pomieszczeniach. W kuchni i łazience było czysto. Nie widziała oznak włamania i ewentualnej kradzieży.
- Zayn? - zapytała w przestrzeń. - Jesteś?
Nikt jej nie odpowiedział. Łzy zebrały jej się pod powiekami.
- Mike? - spróbowała, ale tym razem skutek był taki sam.
Tłumiąc szloch weszła do pokoju chłopca.
Był tam.
- Mike! - wrzasnęła, opadając na kolana. - Mike! Obudź się! Mike, jestem tutaj! Mike wstań!
Jej wrzaski na nic się nie zdały.
Chłopiec leżał obok łóżka w kałuży krwi.
Był blady i zimy.
Miał dziurę w klatce piersiowej.
Mayson zerwała się na równe nogi, zanosząc się płaczem. Nie mogła oddychać. Zacisnęła zęby i zerwała prześcieradło z posłania. Przykryła nim chłopca.
Na chwiejnych nogach przeszła do salonu. Na stoliku leżała mała, biała karteczka...

"Myślałaś, że odpuściłem? Mam nadzieję, ze nie byłaś aż tak głupia. Zdradziłaś mnie, więc musiałaś za to zapłacić. Twój policjancik również. Zabawne, że nie pamiętał mnie, kiedy stanąłem w progu razem z kumplami. Coś mu się stało? Liam coś wywinął? Wiesz co? Nie obchodzi mnie to. Pragnąłem zemsty. Dostałem ją. Teraz czuję się spełniony i mogę zostawić cię w spokoju. Na przyszłość uważaj w co się pakujesz. Nie narób sobie więcej kłopotów, skarbie. 
Kocham cię siostrzyczko. Żyj dobrze.
L.T"

Przycisnęła dłoń do ust, a jej oczy przysłoniły ciemne plami. Miała zemdleć, ale w porę przytrzymała się kanapy. Tomlinson przyszedł i odebrał swoje...
Missi pobiegła do sypialni.
To był błąd.
Zayn leżał na podłodze i trzymał rękę na ranie brzucha z której wypływała okropnie duża ilość krwi.
- Missi - wychrypiał, dławiąc się krwią. - Gdzie Mike?
- Zayn - płakała. - On go... Mike nie...
Nie potrafiła się wysłowić. Ale Zayn już wiedział.
- Nie płacz - nakazał słabym głosem. - Nie możesz.
- Wiedziałam! - krzyknęła. - Wiedziałam, że po mnie przyjdzie! To ja miałam paść jego ofiarą nie wy!
Na czworaka doczłapała się do bladego mężczyzny i położyła jego głowę na swoich kolanach.
- Nie zostawiaj mnie - jęknęła. - Proszę.
- Missi...
- Błagam cię, Zayn - płakała.
- *Poznanie ciebie było najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła. Byłaś moim najlepszym przyjacielem i kochanką, i nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej z Tobą. Dzięki Tobie znowu poczułem, że żyję. Nigdy ci tego nie zapomnę. Zawsze będziesz najlepszą cząstką mnie - wyznał ostatkiem sił.
Starał się patrzeć w jej oczy, ale powieki zdawały mu się ciążyć.
- Kocham cię, Zayn.
Łzy moczyły jej twarz, bluzkę i kapały na włosy mulata.
Nie odpowiedział.
Nie mógł.
Nie żył.
Ona zaniosła się płaczem. Z ledwością podniosła się na równe nogi i zrobiła to samo, co w przypadku Mike'a.
­- Choć już tego nie słyszysz, pragnę, byś wiedział, że na zawsze pozostaniesz cząstką mnie. Zasłużyłeś sobie na szczególne miejsce w moim sercu, którego nikt nigdy nie zajmie -  powiedziała, zaciskając dłonie w pięści.
Ostatni raz popatrzyła na bezwładne ciało mężczyzny, którego pokochała od pierwszego wejrzenia i odeszła. Otępiała wyszła z budynku.
Zabrał jej wszystko.
Nie miała powodu by żyć.
Nie zatrzymała się...

Weszła prosto pod pędzący autobus.

***

"Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić."

--------------------------------------------------------------------------------

To koniec.

Płaczę.

Będzie jeszcze epilog na podsumowanie.

Przepraszam...

4 komentarze:

  1. O kurwa. Poważnie to koniec? Największy jak na razie szok w tym roku, proszę napisz kolejne o powiadanie. Completly different but the same było najlepszym opowiadaniem jakie kiedykolwiek czytałam, to było zaraz po nim. Proszę :')

    OdpowiedzUsuń
  2. Również uważam, że pierwsze wyszło mi lepiej. Tutaj w pewnym momencie historii poczułam się niepewnie i zaczęłam mieć wątpliwości. Może dlatego wyszło gorzej, ale też jestem z niego dumna :) Planuje kolejne opowiadanie, które będzie znowu z innej półki, ale dopiero jak definitywnie zakończę tą historię. Niestety, ale jeszcze tylko epilog, jeśli chodzi o to opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój Boże... szczerze... wow... za Chiny nie powiedziałabym że to sie tak skończy :o wow nie wierze :o ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na celu wywołać takie reakcje czytelników ;) Udało się!

      Usuń