5 sierpnia 2015

14.

Nadchodził czwartkowy wieczór, co oznaczało spotkanie z była narzeczoną.
Malika nie cieszył fakt, że będzie musiała wyciągać brudy z przeszłości, ale widząc desperację w oczach Daisy nie potrafił jej zlekceważyć.
- Ma pan gościa - odezwał się głos z interkomu, stojącego na biurku.
- Proszę - odpowiedział, składając rozrzucone papiery.
Do biura wszedł pan Richard.
- Witam - przywitał się. - Pozwolisz, że usiądę?
Malik wskazał ręką krzesło na przeciwko biurka i skupił się na szefie.
- Co pana do mnie sprowadza?
- Chciałem porozmawiać na temat Tomlinsona.
- Przecież to sprawa zamknięta. - Komisarz zmarszczył czoło.
- W pewnym sensie tak.
- Ale?
- Twój świadek nie jest bezpieczny.
- Missi Mayson - poprawił przełożonego. - Właśnie tak się nazywa mój świadek.
Pan Richard Steel wywrócił oczami, mając dość bycia poprawianym przez swojego podwładnego. Niestety nie mógł go ukarać czy zawiesić, bo Malik był jego najlepszym komisarzem w wydziale.
- Wracając do tematu, musisz znaleźć jej bezpieczne miejsce pobytu.
- Jak to? Przecież Tomlinson siedzi w więzieniu.
- Tak, ale ma wiele kontaktów, których jeszcze nie odkryliśmy. Póki co, dostaliśmy cynk, że Tomlinson nie ma zamiaru odpuścić tej dziewczynie i zaczął już układać plan zemsty. W więzieniu zachowuje się jak psychopata.
- Może dlatego, że nim jest. - mulat uniósł prowokacyjnie jedną brew.
- Być może.
- Brzmi to trochę jak w kiepskim serialu kryminalnym - zironizował Malik.
- Niestety tak, ale takie są realia. - Szef wzruszył ramionami i wstał z krzesła. - Liczę, że posłuchasz mojej prośby i się nią zajmiesz.
- Czemu ja?
- Od początku to robisz, więc uznałem, że ty będziesz się nadawał do tego najlepiej. Poza tym, widziałem, że tobie ufa najbardziej.
Pan Steel nie czekał na odpowiedz komisarza i wyszedł z pomieszczenia.
Zayn zacisnął palce na krawędzi biurka i przeklął pod nosem. Właśnie miał zacząć iść na przód, kiedy pojawiła się Mayson, a do tego wszystkiego jeszcze wróciła Daisy.

***

Missi spędzała popołudnie w mieszkaniu Harry'ego, który powoli wracał do zdrowia.
- Jak noga? - Zapytała, oplatając dłońmi kubek z herbatą i usiadła obok nowego kolegi.
Złapała z nim naprawdę dobry kontakt. Przenieśli swoją znajomość na etap koleżeństwa.
- Gdybym wiedział, to bym ci powiedział - drażnił się. - Ten gips strasznie mnie irytuje.
- Kiedy ci go zdejmą?
- Za tydzień? Nie pamiętam dokładnie. - Wzruszył ramionami. - Chciałbym już wrócić do pracy.
- Gdyby kózka nie skakała...
- Jasne, rozumiem - przerwał jej. - A ty jak się czujesz?
- Zaskoczę cię, bo czuję się dobrze - odpowiedziała z lekkim uśmiechem, patrząc na kolorowy kubek.
- Nastrój Malika cię nie przytłacza? - Dopytywał Styles. - Czasami mam wrażenie, że przy nim wpadnę w depresję.
Mayson zaśmiała się dźwięcznie, po czym wzięła mały łyk herbaty.
- Po pracy jest inny, spokojniejszy. Da się z nim w miarę normalnie rozmawiać.
- Wyczuwam mały romansik. - Chłopak poruszył brwiami jednoznacznie. - Podoba ci się, co? Wiem, że jest niezłym ciachem. Naprawdę jest gorący i nie uwierzę, jeśli powiesz, że na niego nie lecisz.
Mayson szturchnęła go łokciem w  żebro, przez co o mały włos nie wylała zawartości kubka.
- Jesteś szalony! - Zaśmiała się głośno.
- Taka prawda. - Zrobił głupią minę, próbując udawać eksperta.
- Nie wiedziałam, że gustujesz w chłopakach. - drażniła się.
- Nie, nie gustuję - burknął. - Poczekamy, zobaczymy. Chociaż wolałbym nie mieć racji - westchnął.
- Dlaczego? - Zdziwiła się.
- Wiesz, jesteś inteligentna, ładna i dobrze się dogadujemy. - Mrugnął do niej zaczepnie.
- Czy pan próbuje mnie poderwać, panie Styles? - Wskazała na siebie palcem.
- Ja? Skądże. - Harry uniósł dłonie w geście poddania. - Tak tylko mówię.
Dziewczyna znowu zaczęła chichotać, a nowy dołączył do niej.
Missi czuła się bardzo dobrze w jego towarzystwie i wiedziała, że może na nim polegać. Nie do końca pokładała w nim zaufanie, tak samo było z Malikiem, bo krótko się znali. Niestety poza nimi, w tym momencie, nie miała nikogo kto by jej pomógł. Cieszyła się, że trafiła akurat na nich.
- Jest gorący - wymamrotała nieśmiało.
- Mówiłem! - krzyknął triumfalnie jej nowy kolega.
- I jest szansa, że trochę mi się podoba.
- Ten fakt cieszy mnie trochę mniej, ale niech będzie - zasępił się na niby.
- Skoro tak, to może pocieszy cię informacja, że od dzisiaj będziesz moim najlepsiejszym sekretnym przyjacielem na całym bożym świecie.
- Normalnie kopnął mnie zaszczyt! - Harry przyłożył rozłożoną dłoń do klatki piersiowej i głośno wciągnął powietrze.
Dziewczyna uderzyła go piąstką w ramię i zaniosła się śmiechem. Uwielbiała spędzać z nim czas, bo wtedy czuła, że nie jest aż tak bardzo samotna.
Czasami udało się jej zaznać odrobiny szczęścia i miała nadzieję, ze to będzie zdarzało się częściej.

***

Kiedy Mayson wróciła wieczorem do mieszkania komisarza, zastała otwarte drzwi. Myślała, że Malik już wyszedł na kolację ze swoja byłą narzeczoną, ale widocznie się myliła.
- Dobrze, że już jesteś. - Podskoczyła na głos za plecami i obróciła się z ręką na sercu. - Mam nadzieję, że kolega Harry'ego odprowadził cię pod sam blok.
- Wystraszył mnie pan - odetchnęła, widząc Zayna. - Tak, odprowadził.
Malik miał na sobie czarny garnitur, białą koszulę i szary krawat. Bardzo pasował do niego taki styl.
Szatynce przez moment zrobiło się gorąco.
- Wychodzę za kilka minut. - oznajmił. - Chciałbym, żebyś zamknęła się od środka i nikomu nie otwierała, póki nie wrócę.
- Dlaczego?
- Nikogo tu nie znasz i nikt ciebie nie zna, więc kto zechciałby cię odwiedzić w moim mieszkaniu? - uniósł jedną brew, krzyżując ramiona na piersi. - Każdy człowiek może być podejrzany.
- W porządku. - zgodziła się.
- Od dzisiaj nie wychodzisz sama z domu, jasne?
- Co? - Uniosła wysoko brwi. - Dlaczego? Czy coś mi grozi?
- Sprawy się skomplikowały. Nie powinienem cię oszukiwać, dlatego powiem ci prawdę. - Spiął się i wbił wzrok w jej twarz. - Dowiedziałem się dzisiaj, że Tomlinson planuje na tobie zemstę i chce wykorzystać do tego swoje kontakty z zewnątrz, których my nie znamy. Musimy zachować ostrożność.
Missi zacisnęła wargi w cienką linię i odwróciła wzrok. Oczy ją szczypały, co było oznaką wstrzymywanego płaczu. Nie chciała przy nim płakać. Myślała, że jest już bezpieczna i nic jej nie grozi, ale widocznie się myliła. Zaczęła obawiać się, ze to nigdy się nie skończy. Że już zawsze będzie musiała się ukrywać przed swoim koszmarnym oprawcą i jego ludźmi. Wiedziała, ze Tomlinson miał rozległe kontakty, bo kiedyś jej o tym opowiedział.
- W porządku? - Zayn przerwał niezręczną ciszę.
- Jak może być w porządku? - Zaszlochała. - Powiedział mi pan, że mój były chłopak,który okazał się moim przyrodnim bratem, planuje na mnie zemstę. Co ja mam teraz myśleć? To wszystko wraca do mnie ze zdwojoną siłą i powoli zaczyna rozbijać mnie na kawałki. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
Rozpłakała się na dobre i musiała oprzeć się o ścianę.
Nie chciała natknąć się na ludzi Louisa, bo wiedziała, że nie wyjdzie z takiego spotkania żywa. Miała tego cholerną świadomość, która rozrywała ją od środka.
- Mayson... - zaczął Malik i ukucnął przed nią, kiedy ta osunęła się na podłogę. - Spójrz na mnie.
Zaprzeczyła ruchem głowy i zakryła twarz dłońmi. Komisarz westchnął i złapał ją za ramiona, unosząc ją do pionu. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, więc jej nie puszczał. Objął ją mocno i przyciągnął bliżej siebie.
- Niech pan mnie zostawi, proszę - jęknęła cicho.
- Nie mogę, Mayson - powiedział poważnie. - Spójrz na mnie, proszę.
Niechętnie podniosła wzrok.
Twarz mulata znajdowała się kilka centymetrów od jej twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy.
- Tutaj nic ci nie grozi - zapewnił. - Nikt nie wie, że mieszkam w tej okolicy i w tym budynku. Zostawię ci moją służbową komórkę, z której będziesz mogła w każdej chwili do mnie zadzwonić.
Przytaknęła głową i spuściła wzrok. Nie chciała mieć mu za złe, że powiedział jej o tym właśnie teraz, kiedy akurat wychodził z mieszkania, ale z drugiej strony nie chciała zostać sama.
Bała się.
- Odpowiedz mi, Mayson - zażądał.
- W porządku - wyszeptała. - Zostanę i nikomu nie otworzę drzwi.
- Jak tylko poczujesz się zagrożona, zadzwoń do mnie, a ja przybędę jak najszybciej - zapewnił, szukając jej spojrzenia.
Zamknęła powieki, a resztki łez spłynęły po jej policzkach. Otarła je szybkim ruchem ręki, po czym odetchnęła głęboko.
Zayn puścił ją i zrobił krok w tył.
- Muszę już iść.
- Dobrze.
Podał jej telefon, który mocno zacisnęła w pięści. Przed przekroczeniem progu obdarzył ją długim spojrzeniem pięknych, brązowych oczu. Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, Missi doskoczyła do nich i zamknęła na wszystkie możliwe zamki. Dla pewności sprawdziła je dwa razy.
Szatynka skuliła się na kanapie w salonie, włączyła telewizor i okryła się kocem. Nie wypuszczała komórki z ręki.
Teraz musiała tylko przeżyć te kilka godzin, aż do jego powrotu.

***

Zayn zjawił się na umówionym miejscu pięć minut przed ustaloną godziną i czekał przed wejściem do restauracji. Chwilę później podjechała taksówka, z której wysiadła Daisy. Przywitali się całusem w policzek i razem weszli do środka. Malik zrobił wcześniej rezerwację na swoje nazwisko, więc stolik był dla nich przygotowany.
Odsunął kobiecie krzesło, jak na dżentelmena przystało, a potem usiadł na przeciwko niej.
- Miło cie znowu widzieć - odezwała się pierwsza.
- Przejdźmy do konkretów.
- Rzeczowy jak zawsze. - Pokręciła z uśmiechem głową. - Nic się nie zmieniłeś.
- Miło mi - zironizował, delikatnie dając jej do zrozumienia, ze nie ma ochoty gadać o sobie i swoim życiu prywatnym. - O czym chciałaś porozmawiać?
- Możemy najpierw zjeść? - Zapytała, przeglądając kartę.
Przytaknął i zastanowiła się, jak mógł kiedyś dzielić z nią życie. Irytowała go jej wyniosłość, ale kiedyś tego nie zauważał. Cieszył się, że do ślubu jednak nie doszło.
Kelner uprzejmie przyjął ich zamówienia, a po piętnastu minutach pojawił się ponownie z przygotowanymi daniami. Zayn zjadł wszystko ze smakiem. Lubił ten lokal, ale chciał jak najszybciej się stąd wynieść.
Mógł tu przebywać w towarzystwie, które nie wpływało źle na jego nastrój.
- Najedzony? - Zapytała Daisy z ciepłym uśmiechem.
To zirytowało go jeszcze bardziej. Nie lubił bezsensownych gestów czy słów.
- Tak, dziękuję. Mam nadzieję, ze tobie też smakowało.
- Tak, było pyszne - przyznała, odkładając sztućce. - Jak ci się układa?
- Jest w porządku.
- Ciągle pracujesz w policji?
- Tak.
- Widzę, że nie masz ochoty na pogawędkę.
- Stwierdziłaś, że koniecznie musimy o czymś porozmawiać w cztery oczy, więc chciałbym do tego przejść - oznajmił chłodno.
- Właśnie - przypomniała sobie nagle. - Ta dziewczyna w twoim mieszkaniu... Kto to był?
- Czy to ważne? - Zmarszczył czoło, nie rozumiejąc jej zbędnej ciekawości.
- Zapytałam z czystej ciekawości. - Wzruszyłam ramionami. - Cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś.
Nie zaprzeczył.
Nie miał ochoty tłumaczyć jej całej sytuacji.
- A ty? - Zapytał, wpatrując się w nią twardym wzrokiem. - Ja ci się ułożyło życie?
- Mam chłopaka od czterech lat - oznajmiła dumnie. - Ale o tym już zapewne słyszałeś.
Wtedy, jak się dowiedział, był zaskoczony tą wiadomością. Nie spodziewał się, że tak potoczą się ich losy. Byli naprawdę dobraną parą, ale kiedy ona zaczęła żądać dziecka, on się wycofał.
- Cieszę się, że ci się ułożyło - przyznał szczerze.
- Dziękuję.
Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza.
Malik odchrząknął, a Daisy poprawiła się na krześle. W końcu kobieta zabrała głos:
- Mamy syna, Zayn.
Po tym, co usłyszał, komisarz wolał, że dobrze by było, gdyby do tej rozmowy nigdy nie doszło.

1 komentarz:

  1. Wow 😲
    No to wpadłeś.
    Hahaha

    Biedna Missi.
    Ty tez sie nieźle wkopałaś bidulko.

    Heh ciekawa jestem czy ten "syn" jest naprawdę jego :)

    Do następnego
    Papa

    OdpowiedzUsuń