31 lipca 2015

13.

Komisarz wprowadził ją do mieszkania i kazał się rozgościć. Z jednej strony pocieszał go fakt, że dziewczyna nie była tutaj po raz pierwszy, ale z drugiej nie skakał z radości, że znowu musiał ją przetrzymywać. Był przyzwyczajony do życia samotnika mimo tego, że kilka lat wcześniej był w dość poważnym związku. Przywykł do tego, że załatwiał wszystko sam i sam sobie radził. Miał twardy i zdecydowany charakter, który wszystko mu ułatwiał.
- Mogę skorzystać z toalety? - zapytała z wahaniem.
Zaskoczył go jej cichy głos. Zorientował się, że stał w korytarzu i patrzył w przestrzeń.
- Tak, jasne.
Z racji, że zbliżała się pora obiadu, postanowił coś przygotować. Z przymusu nauczył się gotować, inaczej umarłby z głodu. Od rodziców wyprowadził się mając dziewiętnaście lat. Chciał tego, a oni nie stawali mu na drodze. Szanowali jego wybory, które nie zawsze były słuszne.
- Przyjdź potem do kuchni -  rzucił zanim zniknęła w łazience.
Ze zręcznością początkującego kucharzyny usmażył kilka filetów kurczaka w panierce z kaszy kukurydzianej, ugotował ryż, a w misce zrobił świeżą, warzywną sałatkę. Nie zajęło mu to nawet godziny. Nie zorientował się, że Missi cały ten czas mu się przyglądała. Dopiero kiedy się odwrócił, napotkał jej zaciekawione spojrzenie.
- Pierwszy raz widzę mężczyznę, który tak dobrze czuje się w kuchni - powiedziała z uznaniem.
- Czy to komplement?
- Chyba tak - przytaknęła zmieszana.
- W takim razie, dziękuję.
Obdarzył ją słabym uśmiechem, który błądził jedynie w kącikach jego ust, a potem zniknął. Malik wrócił do swojej poważnej twarzy i rozstawił wszystko na stole.
- Częstuj się - kiwnął głową na jedzenie. - Weź ile chcesz, nie krępuj się.
Dziewczyna skinęła głową na znak, że rozumie i zabrała się do jedzenia. Zayn z uwagą obserwował każdy jej ruch. Nawet to, jak przeżuwała kawałek kurczaka oraz sposób w jaki nabierała ryż na widelec. Nie wiedział czemu to robił. To działo się samoczynnie. Nie mógł oderwać od niej wzroku.
Kiedy oboje skończyli, mulat podniósł się z zamiarem sprzątnięcia brudnych naczyń. Mayson, chcąc jakkolwiek podziękować za wszystko, co do tej pory dla niej zrobił, postanowiła mu pomóc. W tym samym momencie złapali za pustą miskę po sałatce, powodując zetknięcie się ich palców. Missi odsunęła gwałtownie dłoń i zarumieniła się. Był dla niej obcym mężczyzną, z którym miała bardzo oficjalne stosunki. Poczuła się niezręcznie, czując jego skórę na swojej. Wystraszyła się, czując dziwny przepływ energii między nimi.
- Pomogę, panu - bąknęła pod  nosem.
Malik zabrał ich talerze, a Mayson resztę. Wspólnie włożyli wszystko do zlewu. Dziewczyna odkręciła wodę, wzięła gąbkę i zaczęła zmywać. Komisarz popatrzył na nią zdziwiony, ale sam chwycił suchą ścierkę i wycierał umyte naczynie, następnie umieszczając je w szafkach. Razem posprzątali praktycznie całą kuchnię.
- Nie musiałaś - odezwał się nagle.
Do tej pory pracowali w kompletnej ciszy. Nie czuli potrzeby prowadzenia bezsensownej pogawędki. Spojrzała na niego, unosząc wysoko brodę. Nie chciała pokazać, że ją onieśmielał.
- Chciałam, a przede wszystkim powinnam - odpowiedziała z pewnością siebie. - Za to wszystko, co pan dla mnie zrobił.
- Jako pracownik służb porządkowych mam obowiązek pomagania członkom społeczeństwa.
- Rozumiem, ale...
- Świadomie zdecydowałem, że przeczekasz u mnie to całe zamieszanie, więc nie musisz mi się odwdzięczać. Jeśli będę czegoś od ciebie potrzebował, poproszę cię o to. Nie czuj się uprzywilejowana do pomagania czy wyręczania mnie.
Missi skinęła głową, spuszczając wzrok.
Przypomniał jej się sposób w jaki odnosił się do niej Louis. Zawsze był stanowczy i wyznaczał określone reguły, których musiała przestrzegać. W momencie, kiedy Malik mówił to wszystko, poczuła się podobnie. Chciała czuć się potrzebna, nie chciała być niezbędnym bagażem, który plącze się pod nogami i irytuje innych. Nie po tym wszystkim. Chciała decydować o sobie i o tym, co będzie robiła.
Widząc jak się zachmurzyła, Zayn podszedł do niej na odległość jednego kroku. Dziewczyna uniosła głowę, krzyżując ich spojrzenia.
- Nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało. Pewnie poczułaś się źle, przez to co powiedziałem. Nie to było celem mojej wypowiedzi. Po prostu chciałem, żebyś czuła się tu swobodnie, a nie jak służąca.
Przez chwilę pomyślała, że czytał jej w myślach. Może rzeczywiście to robił.
Bo skąd by wiedział, co teraz czuła?
- Rozumiem, przepraszam - wyszeptała, patrząc wszędzie tylko nie na niego.
- Nie przepraszaj. Nie musisz. To wszystko z Tomlinsonm, to już przeszłość. Nie myśl o nim, ani o niczym co było z nim związane. Uwolniłaś się od niego, żeby móc zacząć nowe życie. Nie zepsuj szansy, którą dostałaś. Pomyśl w końcu o sobie.
Przez chwilę nie mogła oderwać wzroku od jego brązowych oczu. Zamyśliła się nad słowami, które wyszły z jego ust.
Z jego ponętnych, przyciągających ust...
- Czuj się jak u siebie. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, mów. - Jego słowa wyrwały ją z zamyślenia.
Zamrugała szybko, wracając do rzeczywistości.
Wiedziała, że takie uwagi nie powinny pojawiać się w jej głowie. To nie była jej liga. Poza tym, on tylko chciał być dla niej miły.
Odchrząknęła, a Malik zrobił krok w tył.
- Pójdę się wykąpać. Śmierdzę szpitalem - oznajmiła i pospiesznie wyszła z pomieszczenia, zabierając swoja podręczną torbę.
Stojąc przed lustrem stwierdziła, że koniecznie musi wyjść na zakupy. Zostało jej trochę pieniędzy na niezbędne rzeczy. Liczyła, że wkrótce znajdzie prace, małe lokum i zacznie wszystko od nowa.

***

Mulat usadowił się na kanapie i włączył telewizor. Przeskakiwał z kanału na kanał. Irytował go fakt, że o tej godzinie nie puszczali nic ciekawego. Zazwyczaj normalni ludzie siedzieli o tej porze w pracy i zarabiali marne grosze na swoje utrzymanie. On jednak musiał zrezygnować z dzisiejszego dnia, żeby odpowiednio zając się małym wyrzutkiem.
Nie miał do niej żalu.
Nie czuł złości z powodu tego, że odciągnęła go od pracy. Miał dość patrzenia na twarz Horana, więc z wielką ulgą oznajmił szefowi powód swojego wcześniejszego wyjścia, który tamten przyjął bez najmniejszego sprzeciwu.
Zayn wyczuł obecność dziewczyny i instynktownie odwrócił głowę w stronę wejścia. Stała tam w piżamie, która składała się z krótkich bawełnianych spodenek i podkoszulka z krótkim rękawem. Przez chwilę zastanowił się, czemu produkują tak skąpe piżamy.
- Chodź, obejrzymy jakiś film, jeśli w ogóle znajdę coś ciekawego - powiedział luźno, nie spuszczając z niej czujnego spojrzenia.
Czuł się w jej towarzystwie całkiem komfortowo. Jednak nie zmieniał ich relacji na inną niż oficjalną. Nie wiedział, czy mógł sobie na to pozwolić. Za krótko się znali.
Mayson usiadła po drugiej stronie kanapy i podkuliła nogi.
- Chcesz pilot? - Zapytał z rezygnacją wymalowaną na twarzy. - Może ty będziesz miała większe szczęście.
Uśmiechnęła się, widząc jego nietypowy wyraz twarzy. Z chęcią przejęła urządzenie, które nie było tak skomplikowane, jak na początku myślała. Przeskoczyła przez kilka kanałów, aż znalazła coś godnego uwagi.
- To może być dobre - mruknęła pod nosem i skinęła brodą w kierunku odbiornika.
Dopiero wtedy komisarz spuścił z niej wzrok. Czekał w milczeniu, aż film się rozkręci. Po kilku minutach Missi płakała ze śmiechu, a mulat znowu uważnie się jej przyglądał, nie mogąc ukryć lekkiego uśmiechu.
- Nie śmieszy to pana? - Zapytała, biorąc głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Przecież oni są komiczni.
Komisarz zauważył, że szatynka się rozluźniła i w końcu poczuła dobrze w jego towarzystwie. Nie chciał jej onieśmielać, ale bawiło go jej zakłopotanie, kiedy się zbliżał.
- Tak, są całkiem zabawni - przyznał, nie spuszczając wzroku z jej zarumienionej twarzy.
Malik przyznał w myślach, że była naprawdę ładna.
- Pan się nie zna na dobrej komedii - zarzuciła mu z grymasem na twarzy. - Zepsuł mi pan całą zabawę.
Wzruszył ramionami i wrócił wzrokiem na telewizor. Nie chciał wyjść na dziwaka. Tym bardziej nie chciał, żeby Mayson coś sobie pomyślała.
- Teraz niech pan sam wybierze - wystawiła rękę z pilotem w jego kierunku i patrzyła wyczekująco.
Zayn westchnął i przejął pałeczkę. Zapowiadał się miły wieczór.

***

Tydzień później, w środę, Mayson siedziała w kuchni komisarza Malika i przeglądała oferty pracy tutejszej gazecie. Od kilku dni nie było nic, co mogło ją zainteresować.
Zbliżała się osiemnasta, czyli godzina powrotu komisarza z pracy. Z każdym dniem, coraz bardziej wkręcała się w jego tryb życia. Wstawała razem z nim, chociaż spali w innych pokojach. Robiła to tylko po to, żeby zrobić mu śniadanie. Codziennie rano ćwiczyła, potem przygotowywała obiad i czytała książki, które znalazła w skromnej biblioteczce mężczyzny. Nie przeszkadzało jej to, ale widziała jak bardzo przeszkadzała komisarzowi. Miała nadzieję, że już niedługo będzie mogła zacząć samotne życie, co z drugiej strony wcale nie było pocieszające. W pewnym sensie bardzo jej się tu podobało.
- Jestem - usłyszała z korytarza.
W dalszym ciągu zwracała się do niego "panie komisarzu". Nie widziała potrzeby, żeby to zmieniać. Okazywała mu w ten sposób szacunek. Za każdym razem, kiedy wyobrażała sobie, z mówi do niego po imieniu, rumieniła się.
- Dobry wieczór - przywitała się z uśmiechem.
- Dobry wieczór - odpowiedział smętnie.
- Zrobię coś na kolację - poderwała się z krzesła i zajrzała do pełnej lodówki. - Na co ma pan ochotę?
- Powtarzam ci kolejny raz, że nie chcę żebyś robiła za moją służącą - powiedział chłodno i oparł się tyłem o blat, krzyżując ręce.
- Jeśli nie zrobię czegoś do zjedzenia, ja też będę głodna - wyjaśniła.
Malik nie odpowiedział.
Nalał sobie wody do szklanki i wypił ją za jednym razem.
- Ciężki dzień w pracy? - Zapytała zaciekawiona.
Zawsze to robiła. Jednak on nigdy nie był zbyt rozmowny. Odpowiadał pojedynczymi słówkami, ale za to dużo się jej przyglądał. Nie był do tego przyzwyczajony, zazwyczaj nikt nie interesował się jego pracą.
- Trochę - bąknął. - Byłaś dzisiaj u Stylesa?
- Nie, musiałam coś załatwić.
Dwa dni po jej pobycie u Zayna wpadli na pomysł, że podczas pobytu komisarza pracy, Missi będzie przebywała u Harry'ego. W ten sposób ona mogła zająć sobie czymś czas, a on nie będzie się nudził.
- Nie mam ochoty na jedzenie. Zjesz dzisiaj sama?
Mayson zmarszczyła czoło. Do tej pory Malik nie odmówił jej ani jednego posiłku.
- Tak, zjem - odpowiedziała zmieszana. - Coś się stało, panie komisarzu? Nie wygląda pan najlepiej.
- Wszystko w porządku. Po prostu jestem zmęczony.
Wyszedł z kuchni, kierując się do łazienki. Podczas krojenia pomidora, szatynka usłyszała pukanie do drzwi. Wytarła dłonie w podręczną szmatkę i podreptała na korytarz. Zręcznie otworzyła drzwi i stanęła jak wryta. Za progiem czekała kobieta z małym chłopcem. Mały, na jej oko, mógł mieć około pięciu lat.
- W czym mogę pomóc? - Zapytała zdezorientowana Missi.
- Czy tutaj mieszka pan Zayn Malik?
- Tak, a o co chodzi?
- Chciałabym z nim porozmawiać. Jest teraz w domu? - Dopytywała kobieta.
Była ładna, zgrabna i kilka lat starsza od Mayson. Dziewczyna przypuszczała, że nawet mogła być w jego wieku.
Tak przeczuwała.
- Kim pani jest?
- Jego dobrą znajomą. Proszę się mnie nie obawiać.
Mayson niepewnie przepuściła kobietę i dziecko w drzwiach, po czym podeszła pod łazienkę. Zapukała lekko. Drzwi się uchyliły, a w progu stanął półnagi komisarz. Pierwszy raz widziała go w takim wydaniu. Zrobiło jej się gorąco, kiedy próbowała utrzymać wzrok na jego twarzy. Tak czy inaczej, nie mogła się dobrze napatrzeć, bo szybko włożył koszulkę.
- Kto przyszedł? - Zapytał, przeczesując mokre włosy palcami.
- Ktoś do pana.
Malik zmarszczył czoło i wyminął dziewczynę. Z bosymi stopami skierował się do salonu, gdzie instynktownie oczekiwał niespodziewanego gościa. Napotykając znajomą twarz, zatrzymał się w pół kroku.
- Co ty tu robisz? - Wymsknęło mu się zanim zdążył się należycie przywitać.
- Mi również miło cię widzieć, Zayn - odpowiedziała kobieta z dezaprobatą.
- Witam, Daisy - poprawił się.
Podszedł do niej bliżej, a kiedy wstała z kanapy, pocałował w policzek.
- Co cię do mnie sprowadza? - Zapytał, obrzucając wzrokiem chłopca.
Zastanowił się, czemu przyprowadziła tu swoje dziecko. Nie mogła go zostawić ze swoim facetem?
- Musimy poważnie porozmawiać.
- Musimy? Sadziłem, ze wyjaśniliśmy sobie wszystko już dawno temu.
- Nie rozumiesz - westchnęła. - Muszę ci coś powiedzieć. Powinnam to zrobić wcześniej, ale nie mogłam się zdobyć na odwagę.
Missi stała w progu i przysłuchiwała się ich konwersacji. Wiedziała, że to było niegrzeczne, ale nie potrafiła się powstrzymać. Poza tym, nikt jej nie wyganiał.
- Mów - nakazał obojętnym tonem.
- W cztery oczy - Daisy użyła lekko złośliwego tonu.
Zayn spojrzał na Mayson i zrozumiał, że to do niej odniosła się aluzja.
Nie spodobał mu się sposób w jaki kobieta się do niej odnosiła. Z zaskoczeniem zorientował się, ze włączył mu się instynkt bronienia Missi. Jemu nie przeszkadzało, że dziewczyna ich słuchała. Nie czuł, że musi ukrywać przed nią znajomość z Daisy.
Łączyła ich wspólna przeszłość i tyle.
- Spotkajmy się jutro na kolacji. O adresie powiadomię cię mailem - postanowił.
Kobieta przez chwilę się zastanawiała, ale wyraziła zgodę. Racząc Missi dziwnie uprzejmym uśmiechem, minęła ją w drzwiach i wyszła z mieszkania razem z dzieckiem.
Mayson odwróciła głowę i napotkała oczy Malika. Stał dość blisko, więc zauważyła niepokój czający się w jego oczach.
- Kim ona jest? - Zapytała, choć wiedziała, że to nie była jej sprawa.
- Kimś mało istotnym - zbył ją i wrócił do łazienki.
Poszła za nim, wiedziona instynktem.
- Myślę, że to nie do końca prawda - powiedziała cicho, czekając na wybuch z jego strony.
Dociekała prawdy, ale z drugiej strony bała się odrzucenia. Tomlison zawsze wkurzał się za jej dociekliwość.
- Możesz mieć rację - westchnął i potarł twarz dłońmi.
Zdziwiła się jego reakcją. Zazwyczaj Tomlinson wydzierał się na nią, kiedy interesowała się tym, czym nie powinna. Czasami nawet potrafił ją uderzyć.
- W taki razie kim ona dla pana jest? - Zapytała z nadzieją, że tym razem uzyska odpowiedź.
Zayn suszył ręcznikiem włosy i tępo wpatrywał się w swoje lustrzane odbicie. Po krótkiej chwili postanowił się odezwać:
- Jest moją byłą narzeczoną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz