18 lipca 2015

11.

Tomlinson od dwóch dni nie znalazł nikogo na miejsce Mayson. Denerwował go ten fakt. Missi była dla niego szansą na zarobienie fortuny, ale zachciało jej się gadać z psami. Nie wybaczył jej i wiedział, że nigdy tego nie zrobi. Sam miał na sumieniu poniżanie jej słownie, nagrywanie ich stosunków i... Jeszcze kilka spraw. Mimo to, nie czuł się winny. Nie miał tego czegoś, co inni nazywali sumieniem. W tej branży było mu zbędne i tylko przeszkadzało.
Właśnie teraz, czyli w poniedziałkowe południe, miał jechać z Liamem po świeży towar do stałego dostawcy. Narkotyki schodziły jak ciepłe bułeczki, a jego sejf zapełniał się coraz bardziej, a nic nie cieszyło go bardziej.
- Payne! - Krzyknął głośno.
Wiedział, że ćpun kręcił się po jego piętrze. Lubił to robić, bo czasami znajdował resztki towaru.
- Co tam? Szukałeś mnie? - Zapytał z uśmiechem, stając przed swoim wspólnikiem. - Gotowy?
- Tak, tylko...
- Co?
- Zabierzemy ze sobą tą małą sukę.
- Po co? - Zdziwił się Liam. - Oszalałeś?
- Może uda mi się ją sprzedać u Deryla. - Na twarz Tomlinsona wpłynął chytry uśmiech.
Miał dość Mayson i chciał się jej pozbyć. Wyczerpała wszystkie pokłady jego cierpliwości i nie zasługiwała na przebywanie w jego obecności.
- Jest wycieńczona i nic nie jadała od praktycznie trzech dni. Myślisz, że to dobry pomysł? Deryl nie weźmie czegoś takiego.
- Już ja się postaram.
Tomlinson poklepał zdezorientowanego wspólnika po ramieniu i podążył do pokoju dziewczyny.
Kiedy tylko Mayson usłyszała odgłos kroków na korytarzu, automatycznie włączyła się jej czujność. Nie chciała być potraktowana w okropny sposób kolejny raz. Z braku jedzenia nie miała siły. Nie podnosiła się z łóżka od dwudziestu czterech godzin. Widziała po sobie, że niezdrowo schudła.
- Kochanie! - Louis zawołał zza drzwi. - Jesteś tam?
Dobrze wiedział, co się stało, a tak doskonale udawał, że wszystko było po staremu. Nie odpowiedziała na jego wołanie.
- Wiem, że na mnie czekasz. Ciągle mnie kochasz, prawda?
Głos mężczyzny był coraz bardziej wyraźny, co oznaczało jego zbliżanie się. Zanim drzwi się otworzyły usłyszała złowrogie "zostań tu". Drzwi ustąpiły ze skrzypnięciem, a w wejściu pojawiła się sylwetka Tomlinsona.
- Cześć, skarbie. - Przywitał się z uśmiechem. - Co słychać?
Dziewczyna milczała jak grób. Nawet nie odważyła się poruszyć.
- Mayson, nie zadzieraj ze mną - ostrzegł dużo poważniejszym tonem. - Wstań, jak do ciebie mówię.
Nie wypełniła jego żądania. Nie mogła.
Była zbyt wyczerpana.
- Mayson! - Warknął.
Spojrzała w jego stronę ospałym wzrokiem i tak została. W tym momencie było jej obojętne, co on zrobi, bo i tak nie byłaby w stanie się bronić czy uciekać.
- Wstań, albo sam cię podniosę - zagroził, ale to nie poskutkowało.
Złapał szatynkę za ramiona i szarpnął do góry. Ściągnał ją z łóżka i mocno postawił na ziemi. Missi wylądowała kolanami na podłodze.
Czuła się pusta. Jakby ktoś zabrał jej dusze i całą chęć do życia.
- Kurwa! - Krzyknął. - Podnoś się mała suko, bo jak nie, to będziesz miała powtórkę z rozrywki. Liam czeka za drzwiami i jest bardzo chętny do zabawy.
Spięła się na te słowa i uniosła głowę.
- Nie mogę. - Wydusiła słabym głosem. - Pomóż mi.
Louis wywrócił oczami, ale dźwignął ją za ramiona i podtrzymał.
- Aż tak ci słabo, czy tylko udajesz? - Prychnął sarkastycznie. - Zabierz co chcesz i idziemy.
Dziewczyna pokazała na podręczną torbę, którą jej podał i razem opuścili pomieszczenie. Za progiem stał Payne z obleśnym grymasem na twarzy.
- Witaj, Mayson. - Powiedział miłym głosem. - Jak się czujesz, kochanie?
Zignorowała go, za co dostała mocne uderzenie w pośladki.
- Zostaw ją - warknął Louis. - Musi dotrzeć do Deryla w jak najlepszym stanie.
Missi zaniepokoiły zamiary jej oprawcy. Odchrząknęła z trudem, żeby oczyścić gardło.
- Jaki Deryl? - Zapytała ochrypłym głosem.
- Nie twoja sprawa.
- Chciałeś zrobić ze mnie prostytutkę? - Prowokowała go. - Od początku miałeś taki zamiar, prawda?
We trójkę przemierzyli kilka korytarzy, żeby w końcu znaleźć się na zewnątrz.
- Chciałem to zrobić i prawie mi się to udało, ale popsułaś mi plany. Spodobałoby ci sie, kochanie. Każdej w końcu zaczyna się podobać. Kwestia przyzwyczajenia. - Mrugnął do niej i wskazał na auto. - Panie przodem.
Nim zdążyła zrobić krok, usłyszała hałas po swojej prawej. Niestety, jak na złość, miała spowolnioną reakcję.
Zayn wyłonił się zza rogu budynku w momencie kiedy Tomlinson wyprowadził Mayson na zewnątrz. Trzymając w dłoniach broń, odezwał się:
- Stój, Tomlinson! Jesteś aresztowany!
Zaskoczony Louis przez sekundę wpatrywał się w niego wytrzeszczonymi oczami, po czym przybrał maskę pokerzysty.
- Spierdalaj, Malik! - Odpowiedział. - Chcesz następną pamiątkę?
Nikt, poza mulatem, nie wyszedł z ukrycia. Mieli plan, który doskonale opracowali.
- Nie masz szans, Tomlinson. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu!
- Na twoim miejscy nie przychodziłbym tu sam - zarechotał szatyn.
Louis skinął głową, a za jego plecami pojawiło się trzech, ogromnych goryli. Po swojej prawej miał Liama, po lewej Missi. Na wprost jego wzroku stał Malik.
- Kto powiedział, że jestem sam? - Komisarz uśmiechnął się cwaniacko.
Wtedy banda od kryminalisty, wraz z jego wspólnikiem, ruszyła w stronę Zayna, ale nim go dosięgnęli dopadli ich policjanci, którzy chmarą wylegli na ulicę, wychodząc z wszelkiej możliwej strony.
Komisarz uniósł brew, czekając na ruch swojej ofiary.
- Puść mnie, albo... - wtedy Louis coś sobie przypomniał - ...albo ona zginie!
Komisarz przypatrzył się dziewczynie.
Była tak obita na twarzy, że ledwo mógł zobaczyć jej oczy. Siniaki pokrywały skórę jej szyi i ramion. Na ustach miała strupy krwi. Widział, że ledwo trzymała się na nogach.
- Puść ją! - Zażądał mulat. - Ona nie jest niczemu winna!
- Mylisz się, Malik! To przez nią tu jesteście!
Rywale przekrzykiwali się, a Styles wpadł na pomysł. Wspaniałomyślnie obszedł teren dookoła i znalazł się za plecami Tomlinsona. Wyjął pistolet z kabury i malutkimi, ostrożnymi kroczkami zaczął do niego podchodzić. Zostali tylko oni i jeden radiowóz z czterema policjantami. Reszta odwiozła do więzienia tych schwytanych. Oddzielna ekipa przeszukiwała budynek, a jeszcze kolejni zajęli się burdelem. To była naprawdę duża akcja, dopięta na ostatni guzik.
Nic nie było w stanie ich zaskoczyć.
- Zostaw dziewczynę. I tak nie masz szans. - Zayn nie ustępował.
Tym razem musiał dopiąć swego celu.
- Odpierdol się! - Wrzasnął Tomlinson.
- Zdradziłeś jej twój sekret? - Droczył się Malik.
- Nie wiem, o co ci chodzi.
-  Rozmawiałeś z nią na temat jej rodziny?
- Zamknij się, Malik! To nie twój zasrany interes!
- Ty jesteś moim interesem, więc to wszystko co dotyczy ciebie, również nim jest.
- Spierdalaj!
- W takim razie ja jej powiem. - Malik zaśmiał się z triumfem.
Missi z ciekawością przysłuchiwała się tej wymianie zdań. Patrzyła pod nogi, bo nie miała siły wodzić wzrokiem z jednego na drugiego.
- Nie waż się tego zrobić, bo inaczej... - zagroził Louis.
- Powinieneś powiedzieć, że jesteś jej przyrodnim bratem - przerwał mu.
Mayson poczuła się jakby w jej głowie wybuchła bomba.
Louis był jej bratem? Ale... Jak to?
Poczuła zawroty w głowie, a przed oczami zamigotały jej czarne plamki. Zemdlała, wysuwając się z uścisku Tomlinsona prosto na chodnik.

***

Dziewczyna otworzyła ociężałe powieki. Oknem wpadały jasne promienie słońca, które oświetlały salę szpitalną. Missi odchrząknęła słabo i poruszyła głową, żeby rozruszać zbolałą szyję. Czuła się bardzo słabo, była wręcz wycieńczona. Zamknęła oczy, a potem usłyszała szybkie kroki.
- Panno Mayson? Słyszy mnie pani? - Zapytał miły kobiecy głos.
Szatynka ledwo przytaknęła głową.
- Chce pani wody?
Znowu przytakneła. Nie miała siły mówić. Nawet nie próbowała, bo wiedziała, że nic z tego nie będzie.
- Proszę spróbować otworzyć oczy i delikatnie dźwignąć się do siadu - poinstruowała pielęgniarka.
Mayson jeszcze raz otworzyła oczy i podpierając się na rękach, usiadła. Oparła się plecami o dużą poduszkę, a kobieta podstawiła jej szklankę z napojem i rurką. Łapczywie pociągała jeden łyk za drugim.
- Zemdlała pani. Organizm się odwodnił, a przez brak jedzenia nie miał wartości odżywczych. Jest pani podpięta pod kroplówkę, która doprowadzi panią do odpowiedniego stanu. Jedyne, co mogę pani zaproponować, to krakersy i jabłko.
- Poproszę. - Wychrypiała w końcu i była dumna, że się udało.
Pielęgniarka posłała jej pocieszający uśmiech i wyszła z sali.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i jeszcze raz napiła się wody. Miała ochotę spać już do końca życia. Nie miała w sobie siły na nic. Męczyło ją mruganie powiekami, a nawet oddychanie. Wtedy do sali wszedł komisarz Malik.
- Pielęgniarka powiedziała, że się obudziłaś. - Odpowiedział na pytające spojrzenie poszkodowanej. - Za chwilę przyjdzie lekarz, żeby sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku.
Zajął mały stołek obok jej łóżka. Przez chwilę przyglądał się rozległym obrażeniom, które okazały się być niegroźne. Jedyne czym mógł się przejmować, to małe wstrząśnienie mózgu. Męczyło go sumienie. Pozwolił jej wrócić do tego popaprańca, chociaż znał jego zamiary. Tomlinson trzymał ją trzy dni bez jedzenia i o minimalnych ilościach wody.
- Złapaliście go? - To był pierwsza rzecz, jakiej chciała się upewnić.
- Tak. Czeka na proces w areszcie, a potem zawita w więzieniu o zaostrzonym rygorze razem ze swoimi współpracownikami.
Nie chciał mówić jej, że Liamowi udało się uciec. Pominął ten fakt z myślą, że powie jej jak poczuje się lepiej.
- Więc to była prawda? - Zapytała ze ściśniętym gardłem.
Mulat zmarszczył czoło.
- Co masz na mysi?
- Naprawdę jest moim... - przerwała na chwilę - moim bratem?
To słowo nie chciało przejść jej przez gardło. Paliło jej język niczym rozżarzony węgiel.
- Przyrodnim - poprawił szybko. - Nie myśl o tym teraz. Odpoczywaj.
Pojedyncza łza spłynęła po posiniaczonym policzku.
- Ile spałam?
- Przespałaś resztę poniedziałku i całą noc. Dzisiaj mamy wtorek.
- Naprawdę? - Zdziwiła się.
- Tak. Przyniósłbym ci kawę, ale mi zabronili.
- Która godzina?
- Ósma rano.
- Och.
Missi zapatrzyła się na mężczyznę, zastanawiając się co robił z nią w szpitalu, kiedy tak naprawdę powinien pracować.
- Czemu pan tutaj jest? - Przerwała ciszę.
Malik obdarzył ją zaskoczonym spojrzeniem.
- Powinien pan być w pracy - dodała.
Zayn zacisnął szczękę i przymknął powieki.
Nie wiedział, co miał jej odpowiedzieć. Zaskoczyło go to pytanie. Chociaż...
Może bardziej zaskoczyła go myśl, która pojawiła się jako pierwsza.

1 komentarz:

  1. Świetne! Cudeńko! Perełka!
    Nie mogę doczekać się dalszych rozdziałów :D
    I czekam na zemstę Liama, która pewnie nastąpi.
    Ogólnie: Ghkitdsfhkuffhuyfji Fangirluje :D

    OdpowiedzUsuń