19 listopada 2015

32.

WYBACZCIE, ŻE TAK PÓŹNO!!!

Ostatnio mam "lekki" nadmiar nauki (jak to bywa w klasie maturalnej xD) i staram się, jak mogę, uzupełniać rozdziały. Nawet nie mam czasu na kontynuowanie historii, chociaż mam pomysły.

Cierpię na brak czasu... :(

Dziękuję za Waszą cierpliwość! xxx

-----------------------------------------------------------------------------------

Ból, który towarzyszył Mayson, nie dał jej zasnąć. Lek przeciwbólowy podany przez pielęgniarkę przestał działać, więc całe obite ciało dawało o sobie znać. Przez okno pokoju wpadała poświata księżyca w pełni. Dziewczyna leżała i zastanawiała się, jak długo jeszcze dane jej będzie żyć. Spojrzała na zegarek i z przykrością stwierdziła, że była już trzecia nad ranem. Usłyszała, jak ktoś przechodzi obok jej drzwi zdecydowanym krokiem, na chwilę przystaje, jakby coś sprawdzał i potem ruszył dalej.
Pewnie strażnik.
Missi postanowiła przejść się do niewielkiej kuchni, która znajdowała się na tym samym piętrze. Założyła na siebie gruby, miękki szlafrok i po cichu wyszła z pokoju. Przez całą drogę nie spotkała żywej duszy. Wzięła z lodówki butelkę soku jabłkowego i szklankę mleka. Udała się w drogę powrotną, a kiedy stanęła przed drzwiami pokoju wstrzymała oddech.
Były uchylone, a na pewno je zamykała, jak wychodziła.
Ostrożnie weszła do środka i szybko zapaliła światło. Na szczęście nie zastała nikogo, ale na łóżku leżała średniej wielkości torba i karteczka. Niepewnie podeszła do dziwnego "prezentu" i przeczytała wiadomość.

"Weź najpotrzebniejsze rzeczy i zejdź za dwadzieścia minut do tylnego wyjścia"

Dziewczyna zmarszczyła czoło i przez chwilę zastanawiała się, co to właściwie miało znaczyć.
Ktoś robił sobie z niej żarty?
Czemu miałaby posłuchać tajemniczej osoby?
Czy to było bezpieczne posunięcie?
Nie myśląc wiele chwyciła torbę i zrobiła to, co jej kazano. Spakowała wszystkie normalne ciuchy, których miała naprawdę niewiele, wrzuciła kosmetyki i zabrała resztę zaoszczędzonych pieniędzy. Założyła na siebie ciemne, w miarę ciepłe ubrania i z walącym sercem poszła na wyznaczone miejsce. Każda kamera przyprawiała Mayson o zawał serca, ale miała nadzieję, że jej "wybawca" pomyślał o wszystkim.
Kto to mógł być?
Kobieta czy mężczyzna?
W głowie Missi pytana plątały się ze sobą, ale na żadne nie znała odpowiedzi.
Dotarła do wskazanych w wiadomości drzwi i czekała. Nie wiedziała, co miała teraz zrobić. Po prostu wyjść, czy czekać?
- Myślałem, że nie zdecydujesz się na tak niebezpieczny krok - usłyszała za plecami i podskoczyła, powstrzymując pisk.
Odwróciła się i napotkała twarz, której nie spodziewała się zobaczyć.
- Dlaczego to robisz? - zapytała ze strachem.
- Nie wiem - odpowiedział szczerze.
W ciemności ciężko jej było odczytać wyraz twarzy Malika. Nic nie powiedziała, więc on kontynuował:
- Teraz cię wypuszczę, a ty jak najszybciej oddalisz się od tego budynku i znajdziesz odległe miejsce, w którym będziesz mogła przenocować. Wbrew pozorom, ludzie tutaj nie są aż tak gościnni i mili. Nie zatrzymuj się u samotnych mężczyzn, ani w żadnym wypadku nie proś ich o pomoc. Nie machaj na przejeżdżające samochody, a najlepiej chowaj się, jak tylko usłyszysz że jakiś nadjeżdża. Postaraj się znaleźć jakąś kobietę i powiedz jej, że się zgubiłaś i nie wiesz jak wrócić do swoich znajomych, którzy zostali w hotelu i na pewno się o ciebie martwią. Gdyby się wahała, zaproponuj, że jej zapłacisz.
- Ale... - zaczęła.
- Nie skończyłem - przerwał jej i wcisnął Missi do ręki plik banknotów . - Tutaj masz pieniądze, które powinny starczyć ci na tydzień. O świcie rusz w drogę i kieruj się wgłąb miasta, gdzie z łatwością znajdziesz lotnisko. Kup bilet na najbliższy lot do Nowego Jorku i zadzwoń do kogoś znajomego. Streść mu dokładnie miejsce w którym jesteś i miejsce, gdzie cię przetrzymywali. Musisz uważać, żeby nikt nie słuchał twojej rozmowy. Tak będzie bezpieczniej. Postaraj się o okulary przeciwsłoneczne i kapelusz, które pomogą ci wtopić się w tłum turystów.
- Nie idziesz ze mną? -zrobiła krok w jego stronę i wyciągnęła rękę, ale w porę ją cofnęła, uznając gest za niestosowny.
- Nie.
- Ucieknij ze mną, Zayn - poprosiła, łamiącym się głosem. - Tutaj nie jest bezpiecznie.
- Nie mogę - syknął. - To, że nagadałaś mi głupot, których naprawdę nie pamiętam i które nic mi nie mówią, nie znaczy, że ci wierze. Po prostu coś w środku mówi mi, ze powinienem to dla ciebie zrobić, więc robię. Nie zastanawiaj się nad tym, tylko zrób to, co mówię.
- Nie mam żadnych dokumentów.
Zayn sięgnął do kieszeni spodni i wyjął paszport i dowód.
- Są twoje - mruknął i oddał dokumenty zdumionej dziewczynie.
- Jak ty to zrobiłeś?
Nie odpowiedział. Zbliżył się do niej, objął dłońmi jej twarz i popatrzył prosto w oczy.
- Ratuj się, Mayson - powiedział cicho.
Przez chwilę brzmiał jak stary Zayn...
Missi stanęła na palcach i szybko pocałowała mulata. Zaskoczony się odsunął i odwrócił wzrok.
- Idź już - rzucił, otwierając drzwi.
Dziewczyna ostatni raz posłała mu smutne spojrzenie i wyszła.
Zayn zacisnął zęby, widząc jak drzwi zamykają się za dziewczyną. Zrobił, co mógł i starał się wierzyć, że ona sobie poradzi. Tak bardzo, jak chciał iść z nią, tak bardzo nie mógł tego zrobić. Musiał zostać i przyjąć karę za nieupilnowanie dziewczyny. Plusem był fakt, że to on miał dzisiaj dyżur przy monitoringu i umiał sfałszować nagranie.
Wracając do siebie, dotknął palcami swoich usta. Uczucie, jakie towarzyszyło niespodziewanemu pocałunkowi, wydało mu się dziwnie znajome, ale nie wziął tego do siebie.
Gdyby to zrobił, praca tutaj stała by się męczarnią.

***

Mayson bała cię ciemności, ale dzielnie parła na przód. Zacisnęła pięści, aż odetchnęła z ulga, kiedy zobaczyła światła pierwszych domów. Nie miała pojęcia, że burdel znajdował się na takim odludziu. Dotarła do pierwszego budynku i ostrożni zajrzała przez okno do środka. Zdziwiła się, że przed piątą ktoś już nie spał. Niestety nikogo nie zobaczyła, więc nie ryzykowała i poszła dalej. Usłyszała ciche pomrukiwanie jakiejś melodii i skierowała się w tamtym kierunku. Za rogiem obskurnego, szarego budynku zobaczyła tęgą kobietę, która rozwieszała pranie. Missi chciała podskoczyć ze szczęścia, ale od razu się powstrzymała. Powoli podeszła do kobiety, zachowując odpowiednią odległość.
- Dzień dobry - przywitała się, a kobieta krzyknęła i spiorunowała dziewczynę wzrokiem.
- Qué estás haciendo, niño? Me has asustado - powiedziała z oburzeniem.
Niestety Missi nie znała hiszpańskiego.
- Nie rozumiem - odparła. - Mówi pani po angielsku?
- Inglés?
- Nie mówię po hiszpańsku. - Dziewczyna pokręciła głową, posyłając jej rozpaczliwe spojrzenie.
- Ja źle mówić angielski, niño - wydukała kobieta.
- Zgubiłam się - powiedziała wyraźnie Mayson i próbowała ratować się gestami. - Nie wiem gdzie jestem i jak wrócić do hotelu.
- Ty zgubić? - Kobieta zmarszczyła czoło. - Ty nie złodziej?
- Nie, nie - szybko zaprzeczyła. - Nie jestem złodziejem. Potrzebuję pomocy.
- Vuelve a casa - rzuciła i gestem pokazała, żeby dziewczyna poszła za nią.
Mayson rozejrzała się dookoła, żeby sprawdzić czy nikt jej nie obserwował. Świtało, ale ulice były puste.
- Ponga la bolsa y sentarse a la mesa. - Hiszpanka wskazała na krzesło przy stole i zniknęła w jakimś pomieszczeniu.
Mayson odłożyła torbę i usiadła. Dom był ciasny, ale bardzo przytulny. Na zniszczonym kominku stały zdjęcia dzieci i mężczyzny, który przytulał kobietę. To była ta sama kobieta, która rozwieszała pranie.
Gospodyni wróciła z parującą szklanką, którą postawiła przed dziewczyną.
- Herbata - wyjaśniła.
- Gracias - to było jedyne hiszpańskie słowo, jakie Missi znała.
- Głodna?
- Nie chcę robić pani problemu.
- No hay problema - machnęła dłonią i wróciła tam skąd chwilę temu przyszła.
Myson odetchnęła z ulgą, ze udało jej się znaleźć to miejsce. Mimo, ze ciężko było im się dogadać, to nie miała zamiaru szukać innego domu.
Hiszpanka wniosła do pokoju wazę z pachnącą zupą i dwie miski.
- Jedz - nakazała z lekkim rozbawienie.
Missi nie odmówiła. Od dwóch dni nie miała nic w ustach. Z apetytem opróżniła naczynie i podziękowała kobiecie, która odpowiedziała szerokim uśmiechem. Łamaną angielszczyzną gospodyni zaczęła wypytywać Mayson o różne rzeczy, jak kraj z którego przybyła, dlaczego się zgubiła i gdzie był jej hotel. Niestety Missi musiała zmyślać, bo nie mogła powiedzieć nikomu prawdy.
Nikt na Kubie nie był godny jej zaufania.
- Ty zmęczona, niño? - zapytała hiszpanka, sprzątając stół.
- Bardzo - przyznała z kwaśną miną.
Kobieta skinęła na nią ręką i przeszła przez mały korytarz do pokoju z niewielkim łóżkiem. Mayson wzięła torbę i poszła za nią.
- Idź spać - zachęciła. - No hay problema. Duerme un poco arriba.
- Gracias.
Sen przyszedł szybciej niż się spodziewała. Jednak strach przed złapaniem nie dał jej spać zbyt długo. Obudziła się już po godzinie, wmawiając sobie, ze nie potrzebuje więcej snu. Zegar wskazywał na kilka minut przed siódmą rano. Mayson sprawdziła czy nic jej nie zginęło, a potem skorzystała z pobliskiej toalety. Zabrała torbę i przeszła do kuchni, gdzie zastała młodego chłopaka w trakcie posiłku. Mógl mieć nie więcej niż siedemnaście lat.
- Quién es usted? - zadał pytanie, ale go nie zrozumiała.
- Nie rozumiem. - Pokręciła głową i rozejrzała się w poszukiwaniu swojej wybawicielki.
- Quién te dejó entrar aquí? - Wstał od stołu i zrobił kilka kroków ku dziewczynie.
Missi zaczęła się wycofywać. Przestraszył ją.
- Fuera! - wrzasnął, wskazując ręką na wyjście.
- J-ja... Nie rozumiem hiszpańskiego. Ja... - jąkała się, zaciskając palce na uchwycie torby.
- Andre, calma! - krzyk rozniósł się z sąsiedniego pomieszczeni, a z którego po chwili wyszła znajoma gospodyni. - Ella es un invitado.
Mayson nic nie rozumiała z ich konwersacji. Mogła się tylko domyślać, że rozmawiali o niej i jej obecności tutaj.
- Wszystko dobrze - odezwała się kobieta i gestem odesłała chłopaka na miejsce. - Ty dobrze?
- Tak, dziękuję - szatynka odetchnęła. - Musze iść.
- Iść? Cuando, niño ? - Zmartwiła się. - Gdzie?
- Muszę zadzwonić. - Pokazała gestem telefon.
- Teléfono?
Dziewczyna przytaknęła.
- Ty iść prosto. Tam być... La oficina de correos.
- Co takiego?
Kobieta zastanowiła się przez chwilę.
- Poczta - powiedziała w końcu z zadowoleniem. - Tam być teléfono.
- Gracias. - Missi wyciągnęła do kobiety rękę, ale tamta przyciągnęła ją do uścisku i mocno przytuliła.
- Uważaj, niño - wyszeptała.
Hiszpanka odprowadziła Mayson do drzwi i pomachała na pożegnanie, po czym zniknęła w domu.
Szatynka skierowała się we wcześniej wskazanym kierunku z nadzieją, ze uda jej się znaleźć telefon. Po około piętnastu minutach natknęła się na budynek oznaczony ogromną kopertą i zgadywała, że to właśnie była poczta. Cieszyła się, że kobieta jednak nie kłamała.
Missi niepewnie weszła do środka, a oczy dwóch kobiet od razu się na niej zatrzymały.
- Teléfono? - zapytała najprościej jak umiała.
Jedna z pracownic wskazała ręką kierunek, w który Mayson powiodła wzrokiem. W kącie poczty stała budka telefoniczna. Weszła do niej i upewniła się, że kobiety są zainteresowane czymś innym. Znalazła resztę drobnych w kieszeni spodni i wrzuciła je do automatu. Wybrała jedyny numer, który udało jej się zapamiętać, oprócz starego numeru Malika.
- Słucham? - odebrał po drugim sygnale. - Kto mówi?
- To ja, Harry - powiedziała cicho Mayson.
- Missi? - zapytał zaskoczony.
- Tak.
- Jak to? Gdzie ty jesteś? Skąd dzwonisz? Jesteś cała? Jak mamy cię znaleźć? Gdzie Malik?
- Powoli - przerwała mu dalsze zadawanie pytań. - Nie wiem w jakim dokładnie mieście jestem, ale jest na Kubie i dzwonie z poczty.
- Jak ci się udało wydostać z łap Liama?
- Jeden z ochroniarzy się zlitował po...
Urwała nagle.
Nie chciała martwić Stylesa ostatnią karą, która przyniosła jej ciału opłakane skutki.
- Po czym? - zaniepokoił się.
- Po pewnym incydencie z Liamem, ale spokojnie, jestem cała.
- Gdzie Malik? Jest z tobą?
- No własnie nie wiem, jak to wyjaśnić... - wymamrotała i podrapała się po skroni.
- Jak to?
- Nie ma go ze mną.
- Czemu? Zabili go?
- Żyje i ma się dobrze.
Taką miała nadzieję.
Nie wiedziała czy Payne ukarał go za wypuszczenie jej.
- Powiedz, gdzie jesteś - rozkazał i kogoś zawołał. - Staramy się namierzyć twój telefon, ale jest ciężko.
- Nie znam nazwy ulicy, ale wiem, że burdel znajduje się na obrzeżasz największego miasta Kuby.
Przez chwilę panowała cisza. Żadne się nie odzywało.
- Złapaliśmy sygnał, więc teraz rozłącz się i znajdź bezpieczne miejsce - poinstruował.
- Jak się dowiem, że coś udało wam się zrobić? - zapytała spanikowana.
- Zadzwoń z jutro o tej samej porze, dobrze? A potem zarezerwuj bilet  na samolot i wracaj do domu.
Przełknęła ciężko ślinę, powstrzymując łzy.
- Missi?
- Tak - mruknęła.
Bala się, ze zaraz zacznie płakać i przez to zwróci na siebie uwagę tych dwóch kobiet.
- Jeśli nie zadzwonisz o umówionej porze, jeśli się spóźnisz... - zaniemówił na chwilę. - Wtedy uznam, że coś ci się stało i zwołam alarm. Zrozumiałaś?
- Tak, Harry - przytaknęła drżącym głosem. - Dziękuję.
- Uważaj na siebie i uzbrój się w cierpliwość.
Rozłączyła się bez słowa pożegnania. Nie chciała, żeby to było ich ostatnie pożegnanie.
Jak gdyby nigdy nic wyszła na ulicę i przeszukała wzrokiem teren. Znalazła tabliczkę kierującą do motelu i tam poszła. Kupiła kapelusz z dużym rondem, okulary przeciwsłoneczne i od razu je założyła.
Z walącym sercem udała się w drogę do miejsce, gdzie będzie mogła ukryć się i przenocować. Miała nadzieję, ze chociaż na chwilę uwolni się od horroru, w który zamieniło się jej dotychczas dość spokojne życie.

3 komentarze:

  1. Omg omg omg!! Przeczytałam twojego starego bloga (i skomentowałam ost rozdział nwm czy widziałaś) i tego w niecały tydzień ❤ i teraz zamiast uczyć sie na wok czytam i czytam i czytam i kurde nie ma następnego rozdziału i bd musiała iść sie uczyć ;-; i bdlspdkfnkgldpspapldocockvkoflldkwjbfhndkkspwpspxoivhigoodowowowpofkbjckdkdksnwgogosowojsbfgoxoososkegkgpfs o mój Boże to jest tak genialne, że siedze i gryze sobie palce z emocji :') raaany i pomyśleć, że do tej pory nie musiałam czekać na następny rozdział, a teraz kirna musze i nie wiem czy wytrzymie... to jest pieprzona perfekcja!! ❤❤❤❤❤❤ rany boskie kocham to bardziej niż cokolwiek ❤❤❤ i mam nadzieję, że pamięć Zayna cudownym sposobem powróci ❤❤❤ a Missi ucieknie i wgl Zayna uratują i tego pieprzonego dupka zamkną :') po prostu czuję sie, jakby to wszystko działo sie na prawde ❤❤❤ omg nie wytrzymam do następnego rozdziału chyba ;-; kocham cie za tego bloga i twój genialny talent :') mam nadzieję, że jednak wytrzymie do następnego rozdziału ❤❤ nie mogę sie doczekać ;** weny ❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam i bardzo dziękuję za tak ogromnie miłe słowa :) Nawet nie wiesz, jak piękne uczucie ogarnia autora po przeczytaniu takiego komentarza. Normalnie serducho mi urosło! Dziękuję, że czytasz. Cieszę się, że ci się podoba i mam nadzieję, ze zostaniesz ze mną do końca odpowiadania ;)

      Usuń
  2. Nareszcie! Wybaczam, że tak późno :> Rozdział najlepszy, ale króciutki :c Strasznie boję się o Zayna, i mam złe przeczucia. Do kolejnego i weny :*

    OdpowiedzUsuń