25 lutego 2016

42.

Zostawił Mayson w mieszkaniu, bojąc się do końca jej zaufać. Niby miał to wrażenie, że coś go z nią łączyło, ale nie umiał tego zakwalifikować do żadnej konkretnej grupy uczuć. Po prostu zależało mu na tym, żeby była bezpieczna.
Być może zostało mu to po pracy w burdelu, gdzie był jej opiekunem?
- Nareszcie jesteś - mruknął zirytowany ochroniarz. - Szef cię oczekuje.
Mulat wszedł do gabinetu z obojętną miną i od razu zajął krzesło stojące przed biurkiem.
- Podobno chciałeś mnie widzieć - westchnął.
- Co to miało być wczoraj, co?! - krzyknął. - Wziąłem cię za najlepszego pracownika i najlepszego kandydata do tego zadania, a ty zacząłeś węszyć?!
- Już ci mówiłem, że...
- Tak, tak - prychnął tamten. - Nie chcesz pakować się w nic nielegalnego. Okey, rozumiem. Ale po co od razu te sprzeczki?
- Przyjaciel ci się pożalił? - zironizował Zayn.
- Trochę szacunku - warknął.
- Coś jeszcze chciałeś mi powiedzieć, czy mogę wracać do domu? - Przewrócił oczami.
- Do domu?
- Miałem mieć dzisiaj wolne - przypomniał, unosząc brew. - Nie pamiętasz ostatniej rozmowy w kanciapie?
- Może i coś tam było, ale po wczorajszym wyskoku nie należy ci się wolne. Zabieraj się do pracy, bo masz dużo zadań do wykonania - powiedział z dumnym uśmieszkiem.
Zadowalał go fakt, że mógł dręczyć Malika całkiem legalnie.
Teoretycznie...
- Jesteś... - zaczął mulat, ale powstrzymał się przed dokończeniem w ostatnim momencie.
- Słucham? Chciałbyś coś dodać?
Zayn pokręcił głową i czym prędzej opuścił pomieszczenie. A już myślał, że dzisiaj będzie mógł spędzić czas w domu, sam na sam z Missi, dzięki czemu mógłby dowiedzieć się przydatnych rzeczy.

***

Skorzystał z okazji. Pudła jeszcze nie zostały załadowane do busa, którym miał jechać ktoś inny. Jakiś młodziak, którego dopiero co niedawno przyjęli.
- Nikt się nie obrazi, jak zajrzę - powiedział do siebie i na palcach zakradł się na rampę.
Złapał za karton, ale usłyszał za sobą głosy, więc schował się tuż za rogiem budynku i czekał. Chwilę potem pojawiło się dwóch typków, którzy zazwyczaj ładowali tajemnicze pudła na auto.
- Masz fajkę? - zapytał jeden, drapiąc się po skroni. - Rano wypaliłem ostatnią.
Malik wywrócił oczami. Mogliby się pospieszyć.
- Ta - mruknął drugi. - Pospieszmy się, bo Griffin znowu ze złości odetnie nam działkę towaru i będę miał na czym zarabiać.
- Sprzedajesz, to co ci daje? - Można było usłyszeć mocne zdziwienie w jego głosie.
- A co ma z tym zrobić? Przecież nie będę brał, bo mam córkę. Nie chcę spierdolić sobie życia, żeby ją stracić. Nie jestem taki głupi - odparł prosto.
Mądry facet.
- Ja od jakiegoś czasu nie mogę się bez tego obejść - przyznał tamten.
- Uzależniłeś się - westchnął. - A mówiłem ci, żebyś uważał. Ten towar, to prawdziwe gówno. Mieszanka wybuchowa.
Zayn pochłaniał każde ich słowo. Dokończyli palić i wrócili do środka budynku. Mulat nie czekał długo. Podbiegł do paczek i otworzył jedną z nich.
Domyślał się, że to będzie to, co właśnie zobaczył. Narkotyki, ale nie jakieś normalne. Miał wrażenie, jakby świeciły w ciemności, która je otaczała.
Co to była za mieszanka?

***

Mayson nudziła się cały dzień.
Gdzie spała poprzedniej nocy? Malik upierał się, żeby położyła się z chłopcem, ale została przy swoim i zasnęła na rozkładanym fotelu w rogu pomieszczenia. Nie był jakoś bardzo wygodny, ale na pewno lepszy niż mała kanapa w klubowej garderobie.
Postanowiła ugotować obiad zanim Zayn i Mike wróciliby do domu.
- Dzień dobry - usłyszała kobiecy głos, dochodzący od wejścia.
Wystraszyła się. Kto miałby klucz do mieszkania?
- Kim pani jest? - Stanęła w małym korytarzu, widząc starszą panią.
- Spokojnie, dziecino. Zayn mnie zna. Oddaje mi Mike'a pod opiekę, kiedy jest w pracy. Zawsze przyprowadza go do mnie po szkole, a potem odbiera. W razie jakiegoś wypadku dał mi zapasowy klucz. Przyszłam zrobić im obiad - opowiedziała bez skrępowania. - Ale czuję, że już się tym zajęłaś.
Kobieta posła Missi ciepły uśmiech, co rozluźniło dziewczynę.
- Nudziłam się - przyznała, splatając dłonie razem. - Możemy dokończyć obiad razem - zaproponowała.
- Dobrze. - Starsza pani przytaknęła i obie udały się do kuchni. - Ale będę musiała za chwilę skoczyć po Mike'a do szkoły.

***

Śmiech.
To usłyszał Zayn, jak tylko przekroczył próg mieszkania. Rozpoznał trzy różne głosy. Przez to sam miał ochotę parsknąć śmiechem, ale nie wypadało. Już dawno tego nie robił.
Nie umiał beztrosko się cieszyć.
- Dobry wieczór - przywitała go sąsiadka.
Malik w odpowiedzi skinął głową z uśmiechem.
- Hej! - wykrzyknął chłopiec i podbiegł do mężczyzny, który udał, że próbuje wziąć go na ręce.
- Jesteś coraz cięższy, chłopie.
- Mam dziewięć lat!
- Dopiero za tydzień - przypomniał mu Zayn.
Starsza kobieta odchrząknęła, podchodząc do mulata.
- Wyglądasz okropnie - stwierdziła. - Wyśpij się w końcu.
- Zrobiłbym to, gdybym mógł. Niestety obowiązki czekają - westchnął ciężko.
Cała trójka pożegnała się z kobietą i nastąpiła niezręczna cisza. Tylko Mike'owi nie przeszkadzała. Dzielnie odrabiał swoje zadanie domowe.
- Obiad jest w piekarniku. Być może jeszcze nie wystygł - odezwała się Mayson. - Zapiekanka z kurczakiem i warzywami.
- Missi i pani Gold zrobiły nam obiad, wiesz? - rzucił Mike. - Bardzo, bardzo pyszny.
Malik spojrzał na zdenerwowaną dziewczynę i zrobił to odrobinę za długo. Zjawiła się i jakby zaczynało mu być lżej z tym wszystkim.
- Dziękuję - zwrócił się do niej, na co lekko się uśmiechnęła.
Przygotował sobie posiłek i wszedł do salonu.
- Wyspałaś się na tym okropnym fotelu? - zapytał z ciekawością. - Nie zniosę myśli, że zgodziłem się, żebyś tam spała. Mogłem...
- Wszystko ze mną w porządku - odparła, chcąc uspokoić jego sumienie.
Przez jakiś czas jeszcze oglądali telewizję, ale chłopiec zaczął ziewać, więc Zayn spróbował namówić go na sen.
- Jeszcze nie - wymamrotał Mike, marszcząc brwi. - Nie chce mi się spać. Nie usnę.
- Przed chwilą ziewałeś.
- Ale nie chce iść jeszcze spać - marudził.
- Jestem zmęczony, Mike - jęknął Malik.
Przez chwilę razili się wzrokiem, co z perspektywy Mayson wyglądała bardzo zabawnie.
- Ja się nim zajmę, a ty się połóż. Jest dopiero w pół do dziewiątej, więc jeszcze chwilę z nim posiedzę. Nie będziemy ci przeszkadzać.
- Jesteś pewna?
- Tak. Muszę się jakoś odwdzięczyć, że chcesz mnie tu trzymać. Już niedługo przeniosę się do siebie.
- Nie musisz - rzucił szybko.
Chyba trochę za szybko, bo dziewczyna wyglądała na zdziwioną jego reakcją. Nie odpowiedziała tylko złapała chłopca za rękę i poprowadziła do łazienki. Zayn w tym czasie przygotował się do spania, ale jeszcze nie mógł się położyć.
- Mayson? - odezwał się, kiedy ona pilnowała małego przy myciu zębów.
Przyszła do salonu.
- Tak? - Poprawiła oklapniętego koka niedokładnym ruchem.
Mężczyzna śmiało stwierdził w myślach, że wyglądała na swój sposób uroczo. Siniaki nie był aż tak widoczne w tym świetle. Ogólnie dobrze się goiły, z czego był zadowolony. Bolało go na samą myśl o tym, co przeszła.
- Chciałem ci podziękować. Jeszcze raz. - Uśmiechnął się pod nosem. - Może w końcu chociaż raz się wyśpię.
Patrzyła na niego jak na dzieło sztuki. Nigdy nie przestała o nim myśleć. Nawet po zmianie świadomości traktowała go, jak tego który zawrócił jej w głowie. Żałowała, że nie pamiętał.
Zayn jej o tym nie powiedział...
- Nie masz za co dziękować. To ja powinnam.
Mulat bez zastanowienia podszedł do Missi i zgarnął ją do uścisku. Przez chwilę była nieruchoma. Nie spodziewała się takiego ruchu z jego strony. Jednak zmusiła się do rozluźnienia ciała i delikatnie objęła ramionami jego brzuch. Stali tak przez dłuższą chwilę - ona wtulona w jego klatkę piersiową, on wtulony w zgięcie jej szyi.
Dlaczego to zrobił? Sam nie znał odpowiedzi.
Odsunęli się od siebie, czując zmieszanie, ale nie żałowali. Potrzebowali tego.
Coś się przełamało.
- Missi! - zawołał Mike. - Chodź na chwilę!
- Muszę wracać, a ty idź spać - zachichotała, wskazując ręką za siebie.
Tego potrzebował. Usłyszeć jej chichot po tylu dniach smutku i niepewności. Teraz spokojnie mógł położyć się do łóżka i zasnąć. Cieszył się, że zdobył się na ten gest, co zapewne bardziej ośmieliło dziewczynę. Widział to po jej oczach.
Lubił ją na swój charakterystyczny sposób.
Mogło się zdawać, że ona również go lubiła.
Ale jakby... Bardziej?

***

Kolejny tydzień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Po ciepłym geście ze strony Malik,  jego stosunki z dziewczyną jakby uległy poprawie. Czuli się ze sobą swobodniej. Wszystko był dobrze. No może poza jedną kwestią...
Mayson od dwóch dni znowu czuła się obserwowana, jak tylko wychyliła nos z bloku. Znowu znajdowała groźby wypisane na karteczkach, ale obawiała się przed pokazaniem ich komukolwiek. Wiedziała, że mulat by temu zaradził, ale nie chciała go martwić.
Wystarczyła mu grypa syna, który od kilku dni leżał w domu na zwolnieniu lekarskim.
- Już jestem. - Malik odłożył zakupy na blat kuchenny i rozebrał się z okryć wierzchnich.
W salonie zastał Missi czytającą chłopcu jakąś książkę.
- Dostałem dwa tygodnie urlopu - oznajmił, co w pewnym stopniu nie było pocieszające, gdyż stracił kontrolę nas towarem szefa, który koniecznie chciał rozgryźć.
- W końcu - odetchnęła Mayson. - Myślała, że niedługo będę musiała cię cucić, bo stracisz przytomność z tego zmęczenia.
- Teraz wyśpię się w nadmiarze.
- No nie wiem - zawahała się. - Mike jest coraz słabszy. Myślę, że powinieneś zabrać do do szpitala.
- Teraz?
- Nie ma na co czekać. - Wzruszyła ramionami. - To jeszcze dziecko i ma słaby organizm.
Skinął głową i zadzwonił po taksówkę. Trzydzieści minut później obaj byli ubrani i gotowi do wyjścia.
- Nie rozumiem, czemu nie chcesz ze mną pojechać? - Zayn zmarszczył czoło, sprawdzając czy wszystko wziął.
- Mogliby wziąć mnie za kogoś, kim nie jestem - odparła zażenowana.
- Za jego matkę? - Przytaknęła, a on kontynuował. - To co z tego?
- Przypilnuję domu i zrobię coś lekkiego do zjedzenia, a potem wam dostarczę, jeśli się okaże, że mały będzie musiał tam zostać, dobrze? - obiecała. - Tylko daj mi znać.
Malik złapał ją za rękę i wcisnął jej kilka banknotów.
- Pieniądze na taksówkę - odpowiedział na niezadane pytanie. - Nie kłóć się.
Westchnęła i wywróciła oczami.
- Idźcie już - ponagliła.
Mulat pochylił się i złożył szybkiego całusa na jej miękkim policzku. Dopiero, kiedy wyszedł za drzwi, po kilku sekundach zorientowała się, co właściwie zrobił.
Ostatnio działo się z nim coś niedobrego...

***

- Jesteśmy! - krzyknął zadowolony, że lekarz nie kazał zostać na obserwacji.
Okazało się, że to zwyczajne osłabienie po chorobie. Przepisał mu odpowiednie leki i wypuścił do domu.
Malikowi odpowiedziała cisza.
- Mike, idź się położyć. Zaraz do ciebie przyjdę - powiedział, kiedy już go rozebrał.
Mężczyzna zajrzał do wszystkich pomieszczeń, a nie było ich dużo, ale nigdzie nie znalazł dziewczyny. Na szczęście miał jej numer telefonu.
Odebrała dopiero po trzecim sygnale.
- Gdzie ty jesteś? - zapytał, zaciskając wolną pięść.
- Musiałam się przewietrzyć - powiedziała, hamując płacz.
Jaki był powód jej wyjścia? Otóż znowu dostała karteczkę z groźbą śmierci, po której miała wrażenie, że ściany mieszkania ją zgniotą. Dosłownie wybiegła wtedy z bloku. Z tej perspektywy wyjście z mieszkania nie było dobrym pomysłem.
- Nie kłam.
- Zaraz będę - rzuciła i rozłączyła się.
Zayn zacisnął zęby i wrócił do syna, który smacznie spał. Był naprawdę wycieńczony.
Mulat postanowił trochę posprzątać zanim zacznie szykować się do snu. Nagle jego uwagę przykuło coś dziwnego. W szafie, na jednej z półek które zajmowała Mayson, leżało dużo małych zgniecionych karteczek. Wziął jedną do ręki i zastygł w bezruchu.
"Obserwuję się"

"Widzę cię"

"Boisz się?"

"Lubię twoje cierpienie"

"Jestem tutaj"

"Nie oglądaj się za siebie"

" Uważaj"

Aż w końcu...

"Zabiję cię"

A na drugiej stronie widniało "już wkrótce".
Zayn zaczął się głowić, ale był zbyt przejęty czymś innym...

Mayson wyszła sama na zewnątrz o tak później porze.

***

- Znowu się spotykamy, skarbie - usłyszała.
Przewidywała, że to nastąpi. Czuła to w kościach.
- Tym razem ci nie odpuszczę tak łatwo. Nie wywiniesz mi się, laleczko - mówił dalej.
Ona milczała.
Była zbyt słaba, żeby się bronić.
Znowu...

-------------------------------------------------------------------

UHUHUHUHUHU *.*

Dajcie znać, że żyjecie, czytacie i rozkoszujecie się moim jakże cudownym opowiadaniem (eh ta skromność xD)

Chyba powoli zbliżam się do końca, ale nie jest to pewne. Dam wam znać, gdyby coś takiego miało się wydarzyć.
Póki co bądźcie cierpliwi, bo już niedługo nastąpi przełom w relacjach Zayna i Mayson ;)

Napiszcie jak wam idzie w szkole i co zdajecie na maturze (jeśli jesteście tegorocznymi maturzystami, jak ja).
Chętnie poczytam :)

Mam nadzieję, że nie tylko ja umieram z nadmiaru szkoły :(

Kocham! xxx

1 komentarz:

  1. Omg chyba umarłam jak Zayn ją pocałował *o* nawet jeżeli tylko w policzek *o* i omg drugi raz chyba umarłam na końcu rozdziału :o czekam na następny ;** cudowny rozdział ❤

    OdpowiedzUsuń