1 września 2015

18.

Jak po rozpoczęciu bejbsy?

Wpadłam na pewien pomysł...
Po przeczytaniu bieżącego rozdziału piszcie w komentarzach, jeśli chcecie, pomysły na dalszy ciąg. Mogą to być na przykład pojedyncze sytuacje, które mogłyby się ewentualnie wydarzyć w następnym rozdziale.
Co będzie się działo dalej z waszymi pomysłami?
Otóż z propozycji (jeśli takowe będą) wybiorę jedną bądź kilka i postaram się je zawrzeć w kolejnym rozdziale (nawet lekko zmodyfikowane, wykorzystując zarys). Może też się zdarzyć, że nie wykorzystam żadnej, albo nawet nie powiem czy wykorzystałam i wtedy to będzie niespodzianka ;)

Chcecie tak?

Miłego czytania! xxx

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Missi i Zayn wrócili do domu kilka minut po piątej wieczorem. Malik nie powiedział jej do tej pory jakie miał plany na jutrzejszy wieczór. Nie zdradził faktu, że Daisy poprosiła go o pomoc w sprawie chłopca.
- Rozchmurz się - zawołała wesoło Mayson, siedząc na kanapie z kolanami podciągniętymi pod brodę.  - Rybka ci zdechła czy co?
Mulat rzucił jej obojętne spojrzenie i nic nie powiedział. Dziewczyna nienawidziła go w taki stanie. Lubiła z nim rozmawiać i nawet czasami udawało im się żartować, ale kiedy wpadał w ten swój stan otępienia i okalał się murem, miała ochotę wygarnąć mu wszystko w twarz i powiedzieć, żeby przestał zachowywać się jak kapryśny nastolatek. Pragnęła odwrócić jego uwagę od wydarzeń u Harry'ego. Widziała, że ta cała sytuacja z jej ochroną strasznie go męczyła.
- Może sobie pójdę - zaproponowała.
- Niby gdzie? - Prychnął.
- Gdziekolwiek. - Wzruszyła ramionami. - Jak najdalej od ciebie, bo psujesz mi humor.
- Wybacz mi - zironizował.
- Dość tego.
Mayson wstała na równe nogi o ostentacyjnym krokiem wyszła z salonu. Na korytarzu założyła kurtkę i buty, nie martwiąc się że tam na zewnątrz czekało na nią prawdziwe niebezpieczeństwo, które mogło nadejść z każdej strony.
- Chyba sobie żartujesz! - Malik złapał ją mocno za ramiona i odciągnął od drzwi. - Dobrze wiesz, że nie możesz sama nigdzie wychodzić.
- To przestań się tak zachowywać! - Wygarnęła mu prosto w oczy.
- Słucham? - Uniósł brwi zdziwiony. - Kim ty jesteś , żeby mówić mi jak mam się zachowywać?
Dziewczyna zacisnęła pięści, hamując chęć uderzenia go. Odwróciła się na pięcie i pobiegła do swojego tymczasowego pokoju. Faktem było, że nie mężczyzny długo. Nie wiedziała o nim praktycznie nic, ale mimo to dobrze jej się z nim mieszkało. Nie chciała się wyprowadzać, ale wiedziała, że to nieuniknione.
Rozebrała się z kurtki, kopnęła buty w kąt i opadła na łózko. Oparła łokcie na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Nie chciało jej się płakać. Była zła na siebie i na swoją naiwność. Miała głupią nadzieję, że może Zayn traktował ją inaczej niż zwyczajnego świadka, którym musiał się opiekować. Nie, nie chodziło jej o miłość. Przynajmniej jeszcze nie na tym etapie. Wystarczyłaby jej zwyczajna sympatia czy coś takiego. Nic wielkiego.
Usłyszała, że Malik rozmawia z kimś na korytarzu, ale nie miała zamiaru tego sprawdzać. Nie miała ochoty go oglądać. Niestety zapukał do drzwi.
- Idź sobie - bąknęła w złości. - Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Nie zmuszaj mnie do ostateczności i wyjdź z pokoju - zażądał.
- Po co? - Przewróciła oczami chociaż wiedziała, że on nie był w stanie tego zobaczyć. - Chcesz mi nawrzucać? Dokuczyć? Nie masz się na kim wyżyć? Może od razu mnie wyrzucisz i będziesz miał spokój?
- Po prostu wyjdź stamtąd - westchnął.
- Nie.
- Missi...
- Nie.
- Mayson.
- Nie.
- Missi Mayson, mówię do ciebie - nie ustępował.
- Nie!
Nastąpiła cisza. Szatynka liczyła, że odpuścił i zajął się czymś ciekawszym. Nie wiedziała jak bardzo się myliła, bo w momencie kiedy chciała odetchnąć z ulgą, drzwi się otworzyły.
- Ale jak to? - Pisnęła zszokowana, patrząc na sylwetkę komisarza.
- Ostrzegałem - rzucił obojętnie. - Teraz chodź ze mną.
- Nie chcę - jęknęła. - Nie możesz tak po prostu wchodzić sobie do mojego pokoju, nawet jeśli nie do końca jest mój. Zajmuję go tymczasowo, więc pogódź się z tym, że chciałabym zachować odrobinę prywatności. Teraz będę się bała nawet z zamkniętymi drzwiami, że nagle zachce ci się mnie odwiedzić.
- Przestań mówić - uciął krótko. - Doprowadzasz mnie do szału swoim zachowaniem i mam ochotę siłą zamknąć twoje usta. Nie zmuszaj mnie do tego, jasne?
Mayson zacisnęła usta w ciekną linię i pokornie podeszła do mężczyzny. Nie patrzyła na niego, kiedy zaprowadził ją do salonu.
- Usiądź - nakazał.
Prychnęła, ale zrobiła to co chciał. Malik chodził po pomieszczeniu i zbierał się, żeby coś powiedzieć, ale widać było że słowa nie chciały przejść mu przez gardło.
- Przepraszam - odezwał się w końcu.
- Słucham? - Missi wytrzeszczyła oczy. - Czy ja się przesłyszałam? Czy komisarz Malik właśnie mnie przeprosił?
- Przepraszam, że musiałaś znosić mój humor - powtórzył, patrząc jej prosto w oczy. - Wiem, że nie jestem łatwym człowiekiem, ale naprawdę się staram. Ciężko też ze mną wytrzymać i uwierz, że jestem bardzo zdziwiony, że jeszcze nie zażądałaś zmiany opiekuna.
- Opiekuna? - Zmarszczyła czoło na to określenie.
- Tak, jestem twoim opiekunem. Przydzielili mnie, jako że prowadziłem twoją sprawę. W sumie to wszystko ciągle ciebie dotyczy, wiec nic się nie zmieniło.
- Nie moją - bąknęła, spuszczając wzrok na dłonie. - Tomlinsona.
- Tak, ale byłaś w to głęboko zamieszana - westchnął. - Nie wchodźmy w szczegóły.
- Dobrze - zgodziła się cicho.
Podniosła głowę i przez minutę wpatrywała się zamyślona w twarz komisarza. Zastanawiała się czy przyjąć jego przeprosiny.
- Wybaczam. - Nie umiała być obrażalska, co niektórzy uważali za zaletę.
- Dzięki - rzucił jakby z ulgą. - Jest w porządku?
- Tak.
Skinął głową i dosiadł się do dziewczyny. Zajął drugi koniec kanapy i wziął do reki pilot.
- Zaczynamy sobotni seans filmowy. - Mulat uśmiechnął się lekko i skierował swoją uwagę na odbiornik.
Czyżby coś się w nim zmieniło?

***

W niedzielę rano Missi była zmuszona biec do łazienki. Okres był nieustępliwy i niezwykle nieznośny. Odświeżyła się, przebrała w czyste ubranie i wyszła na korytarz. Mieszkanie wydawało się niezwykle ciche i spokojne, co czasami ją przerażało. Bała się ciszy i samotności, a świadomość że w najbliższym czasie będzie musiała się wyprowadzić do własnego mieszkania nie napawała jej entuzjazmem.
Wyrzucając z głowy nieprzyjemne myśli, poszła do kuchni zrobić śniadanie.
- Co tak pachnie? - Usłyszała za plecami, kiedy smażyła jajecznicę ze szczypiorkiem.
- Pewnie świeże tosty - odpowiedziała z uśmiechem.
Od Malika biła dziwnie wesoła aura, co mogła wyczuć z odległości kilku metrów. Chciała, żeby jego stan utrzymał się do końca dnia. Lubiła tą wersję komisarza.
- Mogę dołączyć się do śniadania? - Zapytał i zajął miejsce za stołem.
Mayson podeszła do niego z talerzem wypełnionym jajecznicą.
- W ostateczności. - Wzruszyła ramionami i postawiła mu jedzenie pod nosem. - Chcesz tosta?
- Poproszę - powiedział i wziął pierwszy kęs. - Robisz najlepszą jajecznicę jaką kiedykolwiek jadłem.
- Twoje pochwały nie sprawią, że będę gotowała częściej - prychnęła ironicznie, posyłając mu szyderczy uśmieszek.
- Może jednak?
- Nie - zakończyła dyskusję.
Podała mężczyźnie talerz z tostami, a sama nałożyła sobie porcję śniadania. Posilili się w kompletnej ciszy, przerywanej jedynie westchnięciami albo chrząknięciami. Nic więcej. Dziewczyna bardzo chciała pogadać z Malikiem o pracy, którą prawie sobie znalazła. Przecież ktoś będzie musiał zawieźć ją w poniedziałek na rozmowę kwalifikacyjną, prawda?
- Najedzona? - Zapytał, a Missi przytaknęła z pełną buzią. - W ramach odwdzięczenia się ja pozmywam.
Oddała mulatowi brudne naczynia i została w kuchni, żeby dokończyć poranną kawę.
- Zayn? - Zagadnęła niepewnie.
- Słucham?
- Myślałeś, żeby poszukać dla mnie pracy? - Ze zdenerwowania bawiła się uchem od kubka, nie chcąc napotkać spojrzenia komisarza.
- Ostatnio mam wystarczająco problemów na głowie - wymamrotał.
O nie. Nie chciała zepsuć mu humoru.
Jednak Zayn wiedział, że wieczór nieubłaganie się zbliżał, co oznaczała jedno... Opiekę nad dzieciakiem Daisy.
- Rozumie i szanuję to, ale wiesz... Mieszkam z tobą już dłuższy czas i pomyślałam, że może pora abym się usamodzielniła.
- Mówisz poważnie? - Zaprzestał zmywania i odwrócił się przodem do dziewczyny. - Masz świadomość, że poluje na ciebie zgraja Tomlinsona, a mimo tego chcesz zamieszkać sama i jeszcze chodzić do pracy?
Dziewczyna zacisnęła usta w wąską linie, zastanawiając się głęboko nad odpowiedzią. Malik miał rację i nie miała do tego wątpliwości. Z drugiej strony, chciała zacząć wszystko od nowa, a będąc pod opieka policjanta nie mogła zapomnieć o tym, co było tego powodem.
- Może dali już spokój - zaryzykowała spojrzenie w górę.
Zayn mierzył ją uważnym wzrokiem, bawiąc się ścierką do naczyń. Nie ustąpiła i zmierzyła się z jego spojrzeniem.
- Wątpię. Wczoraj widziałem jednego z nich. Kręcił się w okolicy, jakby czegoś szukał.
Mężczyzna sprawił, że jej nadzieje legły w gruzach. W głębi duszy chciała, żeby chociaż skłamał, że wszystko jest w porządku i będzie mogła wrócić do normalnego życia. Niestety, to nie było takie proste.
- Pewnie mnie - westchnęła smutno.
- No właśnie. Mądra dziewczynka.
Malik dokończył zmywać, a Missi przeszła do swojego pokoju. Ze względu na okres jej humor zmieniał się zbyt drastycznie i nie chciała denerwować komisarza. Wpatrywała się w ścianę i zastanawiała się jak powiedzieć mu o pracy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę - odchrząknęła.
Zayn uchylił drzwi i zwinnie wślizgnął się do środka.
- Pomyślałem, że chciałabyś to przeczytać. - Podał jej grubą książkę i wycofał się do drzwi.
- Stephen King? - Zdziwiła się, unosząc brwi. - Dziękuję, ale nie musiałeś.
W ręku trzymała nowy egzemplarz "Przebudzenia". Planowała kupić tą książkę, ale pewne wydarzenia z ostatniego miesiąca na to nie pozwoliły. Uwielbiała tego autora.
- Skąd to wziąłeś? - Zapytała, wpatrując się w okładkę. - Przecież przejrzałam wszystkie twoje książki i na pewno jej tam nie było.
- Widocznie nie wszystkie - odpowiedział wymijająco.
- Nie kłam.
- Teraz ją masz, więc weź się za czytanie a nie marudzisz. Zawołam cię jak obiad będzie gotowy.
Mayson przemyślała wszystkie za i przeciw i przystała na jego propozycję.

***

Zayn przygotował składniki na kolację, żeby później móc tylko wszystko połączyć i podgrzać. Czekał, aż zadzwoni dzwonek do drzwi, oznajmiający przybycie Daisy. W dalszym ciągu nie powiedział nic Missi. Siedziała teraz w swoim pokoju i znowu czytała nową książkę. Malik cieszył się, że prezent jej się spodobał. Co prawda, nie powinien tego robić, ale skoro trafiła się okazja, postanowił ją wykorzystać. Zapatrzył się na zegarek, który wskazywał kilka minut do szóstej wieczorem. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Mężczyzna niespiesznym krokiem przeszedł na korytarz i otworzył.
- Cześć - przywitała się kobieta. - Jestem tak, jak się umawialiśmy.
- Wiem - bąknął, lustrując chłopca przenikliwym spojrzeniem.
Nie mógł doszukać się podobieństwa między nimi, albo po prostu tak bardzo się tego wypierał, że nic nie widział. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że to jednak mógłby być jego syn.
- Kochanie - zwróciła się do syna. - Zostaniesz teraz z wujkiem Zaynem, dobrze? Mamusia musi odwiedzić ciocię Tinę.
Dziecko przytaknęło niepewnie i uniosło wzrok na mulata.
- Pan jest moim wujkiem? - Zapytał sepleniąc się lekko.
- Tak - Zayn odpowiedział z wahaniem rzucając spojrzenie kobiecie. - Chodź.
Mike wszedł przez próg, a Daisy popatrzyła na niego tęsknie.
- Będziesz grzeczny?
- Tak, mamo.
- Dobrze.  - Uśmiechnęła się do niego. - Dziękuję, Zayn.
- W porządku.
Nie było w porządku.
Nie chciał tego robić, ale obiecał. Jego szlachetne serce nie pozwoliło zostawić kobiety w potrzebie. Taką miał moralność i nic w tej sprawie nie mógł zmienić. Zamknął drzwi za swoją było narzeczoną i zaprowadził chłopca do salonu.
- Usiądź na kanapie, a ja włączę ci bajkę. - Podszedł do telewizora, uruchomił DVD i wyjął kilka płyt. - Jaką lubisz?
- Jakie masz? - Zerknął z zainteresowaniem na dłonie Zayna. - Mogę zobaczyć?
Mike wybrał jedną z nich i podał mulatowi, który włączył bajkę.
- Zaraz wrócę - wymamrotał po nosem.
Podszedł pod drzwi pokoju, w którym obecnie przebywała Mayson i zapukał.
- Proszę. - Usłyszał.
Szatynka nie spodziewała się, że Zayn jeszcze dzisiaj ją odwiedzi.
- Znowu masz coś dla mnie? - Zażartowała zanim zdążył się odezwać. - Uwielbiam prezenty.
- Nie mam. - Wzruszył ramionami, unosząc kącik ust w półuśmiechu. - Chodź ze mną.
Missi z pozycji leżącej podniosła się do siadu. Odłożyła książkę na bok, wcześniej wkładając zakładkę między właściwe strony.
- Coś się stało? - Spuściła nogi na podłogę i wstała.
- Nie.
- Więc o co chodzi?
- Po prostu chodź.
Wywróciła oczami, ale zgodziła się. Szła grzecznie za Malikiem, niczego nie świadoma.
- Kto to jest? - Zatrzymała się gwałtownie, widząc małego chłopca siedzącego na kanapie w salonie.
- To jest Mike. Był tu niedawno ze swoją mamą i...
- Z tą twoją byłą narzeczoną? - Przypomniała Missi.
- Tak, z nią - wymamrotał, krzywiąc się. - Daisy poprosiła mnie o pomoc, dlatego tu jest.
- Och, okey. - Podrapała się po karku w niezręcznym geście. - Po to mnie wołałeś?
- Tak.
- Mam niańczyć syna twojej byłej?
- Tak jakby.
- To ciebie poprosiła o pomoc, więc nie mieszaj w to mnie, okey? - Wycelowała w niego palec oskarżająco. - Nie ma mowy, żebym zajmowała się nieznanym mi dzieciakiem. Życzę powodzenia i idę dalej czytać wspaniałą książkę.
Dziewczyna odwróciła się przodem do wyjścia, ale została zatrzymana przez ramię, obejmujące ją w pasie.
- Po prostu mi pomóż, dobra? - Powiedział Zayn, patrząc na nia prawie błagalnie.
- Dobra - przestała się opierać i strząsnęła ramię mulata, udając że nie zadrżała od jego dotyku. - Poznaj moją litość i licz się z tym, że kiedyś będę chciała coś w zamian.

***

- Przegrałeś! - Zawołała radośnie Missi, wskazując palcem Malika. - Poniósł pan sromotną klęskę, panie komisarzu.
- Ta gra jest głupia - bąknął.
- To tylko "Spadające małpki" - zaśmiała się. - Przybij piątkę, mały!
Mike z wielkim uśmiechem wykonał gest z Mayson i z radością odebrał swoją nagrodę, którą był lizak. Nie mieli pomysłu na nic innego.
- Myślę, że czas to posprzątać. Jest późno. - Zayn podniósł się z podłogi. - Daisy niedługo powinna przyjechać.
Zdążył wstać w momencie, kiedy jego komórka zaczęła dzwonić.
- O wilku mowa - westchnął i nacisnął zieloną słuchawkę. - Słucham?
- Wybacz Zayn, ale przyjadę po małego dopiero rano.
- Co?! - Uniósł się, słysząc jej słowa. - Powiedz, że żartujesz.
- Przykro mi, ale nie mogę teraz go odebrać. Nie jestem w stanie tego zrobić.
Zdawało mu się, że kobiecie plącze się język, co od razu powiązał ze zbyt dużą ilością alkoholu.
- Nie możesz zostawić go u mnie na noc - syknął. - Jesteś prawdziwą matką? Bo tak się nie zachowujesz.
- Tak, Zayn, jestem - oburzyła się. Promile sprawiły, że przeciągała sylaby. - Zrób to dla niego, nie dla mnie.
- Przecież nie wyrzucę go za drzwi.
- Dziękuje.
Rozłączyła się, zostawiając Malika w bardzo złym humorze. Wziął głęboki oddech, zacisnął pięści i wrócił do bawiącej się dwójki.
- Przecież mówiłem, żebyście to już posprzątali - warknął.
Missi spojrzała na niego zdziwionym wzrokiem, niemo pytając co się stało. Mulat odwrócił wzrok i wyłączył telewizor.
- Mike, idź umyć ręce - poleciła chłopcu, kierując go w stronę łazienki. - Musze pogadać z twoim wujkiem.
Kiedy chłopiec zniknął za rogiem, dziewczyna podniosła się z podłogi i podeszła do komisarza.
- Co się stało?
- Musi zostać z nami na noc - westchnął, wplatając palce w swoje włosy.
Szatynka przygryzła wargę, myśląc intensywnie.
- Damy sobie radę - starała się go pocieszyć. - Zobaczysz. Pomogę ci.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Jakieś pomysły na sytuacje, które mogłyby się wydarzyć dalej?

1 komentarz:

  1. A ja cały czas czekam na ich SPECJALNY moment :v Pan Zen tradycyjnie jak baba w ciąży xD Powodzonka i do kolejnego! xx
    PS Nie mam pomysłu na ciąg dalszy dlatego zdaję się na Ciebie c:

    OdpowiedzUsuń