19 czerwca 2015

4.

Komisarz Malik siedział cierpliwie na miejscu pasażera w służbowym samochodzie. Bruno i Styles poszli obejrzeć najbliższy teren. Zayn miał ochotę wziąć broń, wparować do budynku i aresztować albo najlepiej od razu zastrzelić Tomlinsona.
Nagle jego uwagę zwróciła niewielka postać wychodząca z tyłów burdelu.
- Czyżby maskotka Louisa? - powiedział do siebie.
Uważnie śledził ja wzrokiem, a kiedy znalazła się wystarczająco blisko, miał pewność. Ukazała mu się Missi Mayson, która była jednym z ważniejszych punktów w tej sprawie. Nie miał zamiaru siedzieć i czekać, aż sama wpadnie mu w ramiona. Postanowił działać.
Wysiadł z auta i ostrożnie podążył za dziewczyną. Kierowała się do najbliższego sklepu spożywczego. Mulat zastanawiał się przez chwilę, czemu miała na głowie kaptur i była nienaturalnie zgarbiona. Zmrużył oczy, idąc dalej.
Mayson weszła do sklepu z zamiarem kupienia czegoś do jedzenia i otarcia łez. Bez patrzenia wiedziała, że na brzuchu ma wielkiego siniaka. Schowała się przed światem pod dużym kapturem swojej kurtki. Nie chciała, żeby ktokolwiek dostrzegł jej moment słabości. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje, dlatego chciała jak najszybciej wrócić do budynku, w którym czekał na nią wściekły Tomlinson. Mimo niedawnego incydentu nie pozwolił jej wrócić do "ich" apartamentu. Chciał mieć ją pod ręką, udając że nic się nie stało. Nie podobało jej się to. Nie chciała tak żyć.

***

Zayn zaczekał aż szatynka wyjdzie ze sklepu i ruszył za nią w drogę powrotną. Już wcześniej upatrzył miejsce, które będzie idealne do przechwycenia jej. Jak tylko zbliżyli się do małego zaułka, mulat szarpnął dziewczyną za łokieć i pociągnął do siebie. Szybko zakrył jej usta dłonią, żeby nie krzyczała. Oniemiała dziewczyna patrzyła na niego wytrzeszczonymi oczami, nie rozumiejąc co się własnie działo. Jej dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych, jednak mogło obyć się bez napadu przez obcego mężczyznę. Malik intensywnie wpatrywał się w twarz dziewczyny, trzymając ją blisko siebie.
- Odkryję ci twarz, jeśli obiecasz, że nie będziesz krzyczała. - kwestia jak z filmu, ale zawsze działała.
Missi skinęła głową. Mężczyzna zrobił to, co obiecał.
- Nie zadawaj pytań. Nie odzywaj się. Teraz pójdziesz ze mną. Nie próbuj się wyszarpywać czy uciekać, bo i tak nic ci to nie da. Powiem tylko, że będziesz mogła podziękować swojemu chłopakowi za to, co teraz przejdziesz.
W głowie dziewczyny zapaliła się czerwona lampka.
Czy on był jednym z jego wspólników i chciał ją wykorzystać, bo Louis mu to obiecał?
Nie. Tak nie mogło być. On nigdy by jej tego nie zrobił. Przynajmniej tak myślała...
Aż do dzisiaj.

***

Bruno i Harry wrócili do samochodu kilka minut temu i nie zastali Malika. Zaczęli zastanawiać się, gdzie mógł pójść.
- Tam jest! - krzyknął nowy, widząc mulata kilkanaście metrów od auta.
- Co on robi? - zdziwił się Bruno.
- On... Czy on prowadzi jakąś dziewczynę? - wydukał Styles.
Mulat otworzył tylne drzwi i wepchnął dziewczynę do środka. Sam usiadł na miejscu pasażera. Nic nie mówiąc, zapiął pas.
- Malik. - zaczął Harry. - Co ona tu robi?
Przyjrzał się dokładnie dziewczynie, która intensywnie wpatrywała się w okno. Olśniło go i poznał osobę ze zdjęć, które sam drukował.
- Missi Mayson. - powiedział cicho.
- Tak, to ona. - przyznał Malik.
- Porwałeś ją?
- Przechwyciłem.
- Co?
- Po prostu. - czarnowłosy wywrócił oczami w geście irytacji. - Możemy już jechać?
Bez zbędnych pytań ruszyli w drogę. Harry zastanawiał się, przygryzając wargę, co komisarz chciał z nią zrobić.
Będzie ją przesłuchiwał? Przecież ona może nic nie wiedzieć...
Nim się obejrzał byli na miejscu. Zayn zwinnie wysiadł i pomógł "zakładniczce".
- Nie bój się. Nic ci tu nie grozi. - upewnił ją.
Styles i Bruno szli grzecznie za nimi. Szatynka słowem się nie odezwała. W najbliższym czasie nie miała takiego zamiaru.
- Teraz zaprowadzę się do mojego szefa, a później zastanowimy się, co z tobą zrobić. - rzucił i odwrócił się do swojego partnera, łapiąc dziewczynę za łokieć. - Dzięki Bruno za jazdę, a ty Styles idź przygotować raport.
Świeżak wykonał polecenie i odszedł do swojego stanowiska. Komisarz bez pukania wszedł do Richarda. Posadził swoją ofiarę na jednym z krzeseł i zamknął drzwi na klucz. Steel obrzucił go wymownym spojrzeniem.
- Nie ufam jej. - odpowiedział krótko mulat.
- Co cię tu sprowadza, Malik? Kim ona jest?
- To Missi Mayson. - wskazał brodą szatynkę. - Najprawdopodobniej jest nową zabawką Tomlinsona. Była z nim od roku, więc stwierdziłem, że może sporo wiedzieć. Poddam ja przesłuchaniu.
- Jesteś pewien?
- Tak, Richard, jestem pewien.
- Jak zawsze. - westchnął starszy mężczyzna. - W taki razie składam sprawę w twoje ręce, ale oczekuję, że będziesz informował mnie na bieżąco.
Malik skinął głową i ruchem dłoni nakazał Missi wstać. Bez słowa wyszli z biura i przeszli na drugi koniec. Malik nie puszczał łokcia dziewczyny. Zatrzymali się przy biurku sekretarki.
- Proszę o kawę i sok. Mogą też być jakieś ciastka.
- Już się robi, panie komisarzu.
Bella zlustrowała Mayson wzrokiem od góry do dołu, uśmiechając się lekko. Zauważyła, że dziewczyna jest ładna, a już na pewno jest młodsza od niej.
Czyżby to była nowa "dziewczyna" pana Malika, czy tylko świadek w sprawie?
- Usiądź na kanapie. - powiedział Zayn, odpinając guzik marynarki.
Tak samo jak wcześniej zakluczył drzwi i oparł się tyłkiem o blat biurka. Obserwował swoją ofiarę, która niepewnie rozglądała się po pomieszczeniu.
- Jestem komisarz Malik. - zaczął, czym skierował uwagę dziewczyny na siebie. - Pracuję nad sprawą niejakiego Louisa Tomlinsona, którego miałaś przyjemność poznać. Wiem, że nie jesteś nastawiona pozytywnie do mojej osoby, ale uwierz, że to co robię jest bardzo ważne. Wiesz, czym zajmuje się twój hmm... chłopak i wiesz, że to nie jest legalne. Poza tym nie robi tego od wczoraj. Poważnie wlazł mi za skórę.
Missi obserwowała jego twarz w milczeniu. Przyswajała jego słowa, ale nie reagowała.
- Chciałbym, żebyś złożyła wyjaśnienia. Chcę dowiedzieć się kilku szczegółów, które pomogą mi w sprawie.
Żadnego odzewu ze strony szatynki.
- Nie licz, że jeśli będzie milczała, to cię wypuszczę. - ostrzegł. - Radzę ci zacząć współpracować.
Twardo mierzyła jego twarz spojrzeniem pełnym obojętności.
- Odpowiesz na kilka moich pytań, czy tego chcesz czy nie. Nie masz wyboru.
- Zawsze jest wybór. - odezwała się nagle, czym zaskoczyła czarnowłosego.
- Naprawdę? - uniósł jedną brew. - Sądzę, ze w twoim przypadku to niemożliwe.
- Nie możesz mnie do niczego zmusić.
Nie zamierzała mówić do niego "pan", bo nie czuła obowiązku. Domyślała się, że są w podobnym wieku. Być może był odrobinę starszy.
- Mogę wiele rzeczy. - rzucił pewny siebie.
Dziewczyna prychnęła i odwróciła ostentacyjnie głowę.
- Może jak posiedzisz i się ponudzisz, to zmienisz zdanie. - westchnął.
Komisarz usiadłł za biurkiem i uruchomił służbowego laptopa. Zajął się wypełnianiem raportów, dokumentów, zeznań i podobnych rzeczy, co zajęło jego czas maksymalnie.
Tuż za ścianą Styles pracował na raportem, który był praktycznie gotowy do podpisu. Natomiast Bella przeglądała zdjęcia hoteli i apartamentów, w których chciałaby spędzić swój, nadchodzący wielkimi krokami, wakacyjny urlop. Nie liczyła, że tak się stanie, ale lubiła pomarzyć.
Niejaka Missi Mayson zajmowała kanapę w biurze niejakiego Zayna Malika i okropnie się nudziła. Nawet wypiła herbatę i zjadła jedno, duże ciastko. W dalszym ciągu czuła głód, ale nie lubiła objadać się słodyczami. Na myśl, ze miałaby poprosić o normalne jedzenie tego mężczyznę, robiło jej się niedobrze. Znienawidziła za tą sytuację Tomlinsona, ale i siebie. Powinna być bardziej ostrożna, a pozwoliła się zabrać na komendę.
- Głodna, co? - zapytał nagle Malik.
Zainteresowana wbiła  w niego spojrzenie i niechętnie przytaknęła.
- Dopiero co umiałaś mówić. Coś się zmieniło? - zażartował.
Pokręciła głową na "nie", dalej milcząc.
- W taki razie zamówię to, co zawsze zamawiam i będziesz musiała to zjeść. Nie obchodzi mnie, czy to lubisz czy nie.
Mulat nacisnął przycisk interkomu, po którego drugiej stronie odezwała się sekretarka.
- Słucham, panie komisarzu?
- Poproszę mój stały lunch razy dwa.
- Już się robi. - odpowiedziała wesoło. - W czymś jeszcze mogę służyć?
- Poproś do mnie Stylesa.
Rozłączył się i przeniósł wzrok na dziewczynę. Była ładna i wydawała się być bystra. Czasami miała niewyparzony język, ale nie zawsze. Zauważył, że była dość uparta. Słyszał burczenie jej brzucha z odległości kilku metrów, a ona i tak nie poprosiła o coś do jedzenia.
Chwilę później Bella zapukała do drzwi i przyniosła zamówienie.
- Jedno postaw na stoliku. - rozkazał Malik.
Sekretarka przytaknęła z szerokim uśmiechem, po czym krytycznie przyjrzała się nowej zdobyczy komisarza. Nie chciała o niej myśleć źle, ale czuła się zazdrosna. Tak, miała męża, ale to nie zmieniała faktu, że chętnie wymieniłaby go na przystojnego Zayna Malika.
- Dziękuję. - rzucił chłodno Zayn.
- Do usług.
Missi wyłapała właściwe znaczenie i przekaz tych słów, ale mulat zdawał się tego nie zauważać. Kiedy kobieta wyszła, Mayson przystąpiła do ataku.
- Ona ewidentnie na ciebie leci. - walnęła bez zbędnych ceregieli.
- Kto? Bella? - prychnął. - Chyba żartujesz. Jest tylko moją sekretarką.
- Nie widzisz tych spojrzeń i uśmieszków? - zdziwiła się.
- Nie przyglądam się jej dłużej niż to konieczne.
- Jesteś dziwny. - westchnęła Missi. - Kobieta na ciebie leci, a ty nic sobie z tego nie robisz.
- Ona ma męża.
- To co z tego?
- Mówisz poważnie? - uniósł wysoko brwi w zdziwieniu.
- Tak.
Komisarz pokiwał głową litościwie i zamknął laptop. Przesunął dokumenty na bok i zabrał się za jedzenie.
- Tak przy okazji, powinnaś zwracać się z większym szacunkiem do kogoś, kogo nie znasz.
- Mówisz o sobie?
- Tak, geniuszu.
- Mam mówić do ciebie "panie komisarzu"? - jęknęła.
- Wypadałoby.
- Skoro chcesz... Skoro pan chce, panie komisarzu. - poprawiła się.
Bacznie przyglądała się posiłkowi, który dostała. Nie była pewna, co to jest. Komisarz nie zapytał jej nawet, na co miałaby ochotę. Może to nie była restauracja, czy bar szybkiej obsługi, ale jako świadek w sprawie powinna mieć zapewnione jak najlepsze warunki, prawda?
Chociaż... Mogła się mylić.
- Nie otruję się? - zapytała cicho, odwijając srebrną folię spożywczą.
Zayn skarcił ja wzrokiem, nie przerywając konsumpcji. Nozdrza Missi uderzył wspaniały zapach przypraw. W końcu otworzyła opakowanie i nie mogła się nadziwić. To była zwyczajna mieszanka chińska z ryżem, ale pachniała tak wspaniale, że miało się wrażenie jedzenia czegoś nad wyraz wykwintnego.
- Smakuje? - przerwał jej degustację ciekawski głos mężczyzny.
- Mhm. - odpowiedziała z pełną buzią.
Nie jadła czegoś tak wspaniale wykonanego i dopieszczonego od dawna. Ostatnimi czasy żywiła się gotowymi daniami albo tymi z barów szybkiej obsługi, co nie wpływało najlepiej na jej zdrowie i kondycję.
Natomiast Zayn zjadł kolejny taki sam posiłek, jak co dzień. Uwielbiał to danie nie tylko z powodu smaku, ale kucharz najszybciej je przygotowywał i Malik nie musiał długo na nie czekać. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł Harry.
- Już jestem. Musiałem dokończyć kanapkę.
- Masz raport?
- Proszę. - podał swojemu partnerowi złączone kilka kartek. - Do podpisu.
Nie zwracali uwagi na dziewczynę, która uważnie im się przyglądała. W myśli stwierdziła, że całkiem nieźle się dobrali. Obaj byli przystojni, co działało na ich korzyść w przypadku spraw kryminalnych z kobietami w roli głównej.
- Zanieś go do Richarda. - wydał polecenie komisarz.
- Jasne, to zamierzałem zrobić. - westchnął Styles. - Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?
- Nasz świadek jest niesamowicie uparty. - zironizował, rzucając przelotne spojrzenie samej zainteresowanej.
- Może ja spróbuję? - zaproponował nowy.
- Nie sądzę.
- Dlaczego?
Zayn wywrócił oczami, co zdarzało mu się niezwykle rzadko.
- Styles, w naszym zawodzie nie ma czasu na dyskusję, jasne?
- Tak, Malik. Zrozumiałem. - jęknął Harry. - Co z nią zrobisz? Zostanie w areszcie?
- Najprawdopodobniej.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Nie mogę wrócić do domu? Przecież nie jestem wam do niczego potrzebna. - odezwała się nagle Missi.
- Wręcz przeciwnie, moja droga. - westchnął Malik.
- Jestem Harry. - przedstawił. - Dopóki nie zaczniesz z nami współpracować, nie będziemy mogli cię wypuścić, jasne?
- Tak, tak. - przewróciła oczami dość ostentacyjnie.
- Proponowałbym areszt. - tym razem zwrócił się do mulata.
- Sam nie wiem.
- Nie chcę spędzić nocy w areszcie. - zaprotestowała dziewczyna.
Nie zdawała sobie sprawy, że to nie od niej to zależało. Wiele rzeczy miało się wkrótce zmienić.
- Nie masz wyboru. - powiedział komisarz.
- Zawsze je...
- Tak, już to słyszałem. - uciął chłodno.
- W taki razie ja wracam do siebie. - Styles podniósł się z krzesła i podszedł do drzwi.
- Do zobaczenia jutro. - pożegnał się czarnowłosy.
- Powodzenia. - chłopak skinął na pożegnanie i wyszedł.
- Co ze mną zrobisz? - zapytała niepewnie.
- Nie wiem. - mężczyzna potarł nerwowo twarz. - Muszę pomyśleć...
Mayson dała mu chwilę czasu do zebrania myśli, ale nie zamierzała długo czekać na odpowiedź. Nie wyobrażała sobie, że mógłby zostawić ją w areszcie samą. Zayn skorzystał z interkomu, przez który skontaktował się z policjantem doglądającym aresztu. Opisał mu sytuację, a ten sprawdził czy dało się coś zrobić.
- Niestety, ale nie mamy wolnych cel. - oznajmił po krótkiej ciszy.
- Dzięki, Bob. - rzucił zmęczony i rozłączył się.
Wybiła godzina końca jego pracy, a on nie wiedział co zrobić z ofiara, którą własnoręcznie pozbawił wolności. Wstał, założył marynarkę, zgarnął wszystkie potrzebne rzeczy i gestem dłoni nakazał dziewczynie wstać.
- Dzisiaj zanocujesz u mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz