24 czerwca 2015

6.

Bruno ustawił magnetofon w odpowiednim miejscu i upewnił się, że wszystko jest gotowe. Skinął w stronę lustra weneckiego. W wejściu minął się z komisarzem Malikiem i Missi.
- Wszystko gotowe? - zapytał mulata, żeby mieć pewność.
- Tak.
Zayn skinął formalnie głową i wskazał dziewczynie krzesło. Bruno stanął po tej stronie lustra weneckiego skąd mógł obserwować przesłuchanie. Chwilę później dołączył do niego Richard.
- Zaczęli?
- Jeszcze nie. Dopiero weszli.
Obaj z ciekawością, ale i opanowaniem wodzili wzrokiem po twarzach za szybą. Zayn usiadł na przeciwko dziewczyny i złączył dłonie, kładąc je na blacie.
- Od czego by tu zacząć. - mruknął pod nosem.
- Najlepiej od początku. - podpowiedziała sarkastycznie.
Obrzucił ją zaskoczonym spojrzeniem, ale szybko wrócił do chłodnego i beznamiętnego wyrazu twarzy.
- Widzę, że humor ci dopisuje.
- Przystosowałam się do sytuacji.
Mężczyzna wzruszył ramionami i kontynuował.
- Na początku uprzedzę cię, że każde twoje słowo może być użyte przeciwko tobie. Przesłuchanie jest nagrywane, a my jesteśmy pod stałą obserwacją.
- Nie powinieneś tego zataić?
- Nie.
- Och, dobrze.
Zbił ja z tropu. Myślała, że nie będzie mówił jej o szczegółach przesłuchani. Przygotowała się na szybką wymianę zdań, ale teraz nie była już tego taka pewna.
- Jesteś gotowa?
Zastanowiła się chwilę. Pomyślała, że może jednak powinna zrezygnować...
- Tak, jestem. Skończmy wreszcie tą szopkę.
- W takim razie... - mulat nacisnął guzik nagrywania. - Przedstaw się, powiedz ile masz lat, skąd jesteś i gdzie aktualnie mieszkasz.
- Missi Mayson, dwadzieścia pięć lat, jestem z Nowego Jorku. Moje aktualne zamieszkanie już znacie.
- Powiedz to. - upomniał.
- Mieszkam z Louisem Tomlinsonem. - wymamrotała.
- Od kiedy znasz się z podejrzanym?
- Jakoś od roku. O co jest podejrzany?
- To ja zadaję pytania.
Szatynka zmarkotniała i odechciało jej się rozmawiać. Był niemiły. Dlaczego w ogóle to on ją przesłuchiwał, a nie jego milszy wspólnik?
- Co wiesz o jego działalności? - komisarz kontynuował.
- Niewiele.
- Na pewno?
- Tak.
- Powiedz, co wiesz. - nakazał.
- Cóż ja... Nie wiem. Może... On chyba... - jąkała się.
Nie potrafiła zebrać myśli. W jej głowie pojawiał się obraz wściekłego Louisa, co ją zaniepokoiło i rozproszyło. Nie była pewna swojego bezpieczeństwa.
- Nie bój się go w tej chwili. Nie ma go tutaj. Po prostu powiedz, co wiesz. - powiedział, jakby czytał w jej myślach.
- Ja... - zawahała się. - Chciałam tylko zaznaczyć, że nie jestem dziwką.
- Rozumiem.
- I...
- Tak?
Komisarz Malik miał żelazną cierpliwość.
- On otworzył nowy burdel, ale...
- Dom publiczny. - poprawił, przerywając jej.
Przewróciła oczami i kontynuowała.
- Ale to pewnie już wiecie. Postanowił sobie, że ten będzie inny niż wszystkie do tej pory. Ten miał być najbardziej luksusowy. Sprowadził najlepsze dziewczyny, ale to nie tak, że on je zmusił. Byłam świadkiem tego, że same podpisywały umowy i to dobrowolnie. Nawet same się zgłaszały.
- To trochę zmienia punkt widzenia na tą sprawę, ale go nie usprawiedliwia.
- Nie opowiadał mi dokładnie o swoich planach. - westchnęła.
- Na pewno coś zauważyłaś.
- Nie wiem. - jęknęła. - Czuję się dziwnie, wiedząc, że jestem nagrywana i obserwowana z ukrycia.
- Takie mamy przepisy. Powiedz, co jeszcze wiesz. - nalegał.
-  Ostatnio... - zaczęła, ale coś ją zablokowało.
Właśnie wkopywała do więzienia osobę, którą darzyła uczuciem. Dziwnym, ale zawsze uczuciem. Nie mogła mu tego zrobić. Był dla niej taki dobry.
Był...
- Mów dalej, proszę.
Z obrazem klęczącej dziwki między nogami Tomlinsona w głowie, szatynka postanowiła powiedzieć, to, co wiedziała.
- Ostatnio się zdenerwował, bo mieli problemy z towarem.
- Konkrety, Mayson.
Zdziwiła się, że powiedział do niej po nazwisku.
- Chodzi o narkotyki. - dodała.
- Co miałaś na myśli mówiąc "mieli"?
- Louis ma wspólnika.
- Znasz jego nazwisko?
- Chyba Payne. Tak, to Liam Payne. - odpowiedziała trzęsącym się głosem.
Im dalej brnęła, tym bardziej czuła, że się topi.
- Tak myślałem. - powiedział cicho Malik.
- Możemy na dzisiaj skończyć? - zapytała.
Czuła, że robi jej się słabo. Z natłoku myśli zaczęło jej się kręcić w głowie.
- Tak, myślę, że tak.
Komisarz kiwnął ręką do lustra, po czym w pomieszczeniu zjawił się Bruno. odłączył magnetofon i sprawdził coś na wyświetlaczu.
- Nagrało się. - oznajmił.
- Wracamy do mojego biura. - powiedział Zayn, wstając i zapinając marynarkę. - Jeśli Richard by czegoś potrzebował...
- Tak, wiem. Dam ci znać.
Mulat złapał dziewczynę za łokieć i wyprowadził z sali przesłuchań. Ta część budynku była o wiele bardziej ponura niż ta, w której mieściły się biura. Malik pewnym krokiem pokonywał zawiłe korytarze i nim się obejrzeli stali przed drzwiami do wydziału narkotyków i sutenerstwa.
- Witam szanownego pana Malika. - usłyszał za sobą. - Kopę lat.
Wziął głęboki, uspokajający oddech i odwrócił się powoli. Jego wzrok napotkał sylwetkę człowieka, którego nienawidził.
- Horan. - rzucił pogardliwie.
- Co to za kruszynka? - zapytał blondyn zbyt miłym głosem.
- Świadek w sprawie.
Dziewczyna przyglądała się mężczyznom na zmianę. Była ciekawa dlaczego się nie lubili. Obaj wyglądali na miłych, ale z ich oczu biła czysta nienawiść.
- A, no tak. Zapomniałem. - Niall złapał się za głowę. - Przecież to ty prowadzisz sprawę Tomlinsona, racja?
- Tak.
Horan prychnął sarkastycznie.
- Mam nadzieję, że pójdzie ci lepiej niż w zeszłym roku.
Zayn bez słowa odwrócił się na pięcie i pociągając za sobą dziewczynę, wszedł do biura.
- Kutas. - szatynka rzuciła groźnie.
- Słucham? - oburzył się komisarz. - To było do mnie?
- Nie. Tamten koleś to kutas.
- Tak, masz rację.
Pierwszy raz od kiedy się spotkali, Malik lekko się uśmiechnął. Na twarzy Mayson też pojawił się cień uśmiechu. Usiadła na kanapie, wpatrując się w mulata.
- To ty rok temu stąpałeś Louisowi po piętach?
- Skąd wiesz? - zmrużył oczy.
- Coś mi kiedyś wspominał.
- Prawie go miałem. - syknął, rozluźniając krawat.
- On nie jest aż taki zły. - powiedziała cicho.
- Żartujesz? - prychnął.
- Nie. Po prostu go znam. - obruszyła się.
Podważał wiedzę na temat jej chłopaka, co nie spodobało się szatynce.
- Znasz go rok. Nie powiedział ci co robił do tego czasu?
- Nie.
- Właśnie.
Chwilowa cisza sprawiła, że dziewczyna zaczęła myśleć zbyt intensywnie.
- Powiesz mi? - zapytała niepewnie.
- Nie mogę. - uciął.
- Przecież to było kilka lat temu. - jęknęła.
Zabrzmiało to bardziej błagająco niż tego chciała.
- Dobrze, ale żeby nie było, ze nie ostrzegałem. Tomlinsonowi zdarzały się gwałty, napaście, pobicia, a raz... Raz tak pobił chłopaka, że tamten wylądował w szpitalu i...
- I?
- Zmarł po dwudziestu czterech godzinach.
- O matko. - wydusiła i zakryła usta dłonią.
- Wszystko przez ćpanie.
- Louis ćpał?
- Jeszcze rok temu.
- O Mój Boże. - pisnęła. - On zabił człowieka.
- W pewnym sensie.
Missi zakręciło się w głowie i nagle zbladła. Malik widząc to, wystraszył się i szybko do niej doskoczył.
- Mayson?
- Ja... Trochę mi słabo. - wyszeptała, opadając na kanapę.
Zayn zręcznie ułożył ją tak, żeby miała nogi w powietrzu i czekał. W międzyczasie uchylił okno, wpuszczając trochę świeżego powietrza. Dziewczyna wymamrotała coś pod nosem. Przynajmniej nie straciła przytomności do końca. Powoli nabierała kolorów, ale nie otwierała oczu. Komisarz, widząc, że szatynka normalnie oddycha, całkowicie się uspokoił.
Zastanawiało go jedno - czemu aż tak przejmował się dziewczyną? Dlaczego rozmawiał z nią o takich rzeczach? I w końcu...
Co miał z nią zrobić?

***

- Nigdzie jej, kurwa, nie ma! Przepadła jak pieprzony kamień w wodę! - krzyczał Tomlinson.
- Wyluzuj, stary. - zaśmiał się Payne.
Liamowi wydawało się, że jest na karuzeli. Właśnie kosztował nowego towaru, który sprowadził z Louisem z Kolumbii.
- Dobry koks, stary! - zawołał radośnie. - Spróbuj!
- Skończyłem z tym. - warknął, odtrącając wyciągnięta rękę wspólnika.
Payne zrobił smutną minę i sam wciągnął jeszcze jedną, małą kreskę. Mocno potarł nos i odchylił się na krześle.
- Ty pieprzony ćpunie! - zdenerwował się Tomlinson, widząc swojego kolegę w takim stanie.
- Daj mi chwilę. - westchnął tamten.
- Kurwa mać!
Szatyn prawie wyrywał sobie włosy z głowy. Nie mógł uwierzyć, że dziewczyna zniknęła od tak. Przeszukał każde możliwe miejsce w ciągu jednej nocy, ale ani śladu po Mayson.
- Ta mała dziwka zrobiła mnie w konia. - wydedukował. - Miałem z niej zrobić naprawdę luksusowy towar, ale ona uciekła. Byłaby czymś z górnej póki. Klienci słono by płacili za takie mało używane mięsko. Zarabiałaby dla mnie krocie.
Mówił sam do siebie, bo Liam już dawno odleciał do innej krainy. Piszczał i śmiał się jak dziecko. Louis miał ten etap w życiu za sobą.
- Znajdę ją i spełnię mój plan do końca, albo nie nazywam się Louis Tomlinson. - powiedział chłodno. - Żadna dziwka nie będzie robiła ze mnie zwykłego chuja.
Razem ze swoim postanowieniem wyszedł do najbliższego baru. Po narkotykach jego przyjacielem stała się whisky. Na miłość nie miał czasu ani nerwów. Preferował ostry seks ze swoimi podwładnymi - dojrzałymi i doświadczonymi kobietami.

***

Harry biegł jak szalony. Korek trwał dłużej niż piętnaście minut, w wyniku czego chłopak spóźnił się całe półtorej godziny. Zamiast na ósmą dotarł do pracy na dziewiąta trzydzieści.
Świetnie.
- Malik u siebie? - wydyszał do Belli.
- Tak, ale uważaj. - odpowiedziała cicho. - Ma dziwny nastrój od samego rana.
Styles kiwnął głową na znak, że rozumie i zniknął za drzwiami.
- Jesteś. - rzucił na przywitanie Malik.
- Cholerna przebudowa drogi. - wymamrotał.
- Spokojnie, nic się nie stało.
- Co z nią? - wskazał na śpiącą dziewczynę i usiadł na krześle na przeciwko czarnowłosego.
- Padła ze zmęczenia.
- Przesłuchałeś ją?
- Tak.
- I co?
- Nie dowiedziałem się zbyt wiele, ale ona tak.
- Jak to? - Harry zmarszczył czoło. - Co jej powiedziałeś?
- Zdradziłem jej trochę informacji o przeszłości Tomlinsona.
- Jesteś poważny? - oburzył się nowy. - Przecież wiesz, że nie możesz.
- Wiem, Styles. - westchnął komisarz. - Musiałem to zrobić. Może teraz zacznie mówić więcej.
- Aaa... - uśmiechnął się. - Teraz już rozumiem twój tok myślenia.
- Dlatego jesteś moim partnerem.
Styles poklepał się mentalnie po plecach..
- Co z nią zrobisz? - zapytał, zmieniając temat.
- Nie mam zamiaru przetrzymywać ja przez kolejną noc, a żaden areszt jeszcze się nie zwolnił. - odpowiedział mulat zrezygnowanym tonem.
- W taki razie...
- Co?
- Mogę ją przenocować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz